A w USA się cieszą, oj cieszą...

Papież jest najodpowiedniejszą osobą mogącą utrzeć nosa wielkiej Ameryce.

W USA wielką papieża Franciszka witają trochę jak gwiazdora-celebrytę. Generalnie atmosfera świąteczna. Właściwie nie ma się czemu dziwić, bo gość jest znamienity, ważny i ceniony.
 Dzisiaj w CNN opublikowane zostały wyniki sondażu, z którego wynika, że ponad połowa Amerykanów cieszy się z tej wizyty. Bardzo dobrze, tylko czy to nie jest jednak naiwna radość?

Ok, czepiam się, bo przecież ta radość może wynikać z Dobrej Nowiny, jaką zawsze przynosi papież. Jednak z drugiej strony, na miejscu Amerykanów jednak miałbym pewną tremę przed tym spotkaniem.

Co chwila pojawiają się pytania, co też powie im Franciszek. Będzie o ekologii, spalinach, zielonych łąkach, otwartości? Być może tak. Ale jednak moim zdaniem nie powinno też zabraknąć kilku gorzkich uwag pod adresem tego mocarstwa.

Mocarstwa, które wciąż ma problem z taką organizacją jak Planned Parenthood i nie bardzo kwapi się do uporządkowania tej kwestii.

To jedna rzecz, która wydaje się elementem nieco szerszej kwestii. Amerykanie chyba zbyt mocno wierzą w swoją wszechmoc i cierpią na kompleks Boga. Rozgrywają swoje interesy na świecie, porządkują, usprawniają... a efekty tego obserwujemy właśnie. Nie, nie w USA, ale w Europie. Do USA nie docierają imigranci z Syrii, w której Amerykanie angażują się w wojnę domową. Libia to kolejny przykład porządkowania świata przez szeryfa z wielkim koltem.

Papież, który mówi o pokorze i podkreśla wartość służby drugiemu człowiekowi, jest najodpowiedniejszą osobą mogącą utrzeć nosa wielkiej Ameryce. A przydałoby się, skoro według dziennika "Los Angeles Times" to Barack Obama uhonorował Franciszka w sposób szczególny witając go osobiście na lotnisku.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama