... bo moja cierpliwość wyczerpała się z jakieś sześć lat temu. Po wydarzeniach w Rawennie.
Oj działo się dzisiaj, działo. Drugi dzień pielgrzymki papieża Franciszka, pielgrzymka mężczyzn do Piekar (na Śląsku wielki dzień), wybory w Polsce, Europie i na Ukrainie, śmierć generała Jaruzelskiego, deklaracja wiary pracowników służby zdrowia... Tak naładowanej ważnymi wydarzeniami niedzieli w swojej redakcyjnej karierze nie pamiętam. Co najważniejsze? Każdy ma jakieś swoje priorytety. Ja chciałbym zwrócić uwagę na to, co działo się w Ziemi Świętej. Choćby dlatego, że temat ledwo zauważyły media świeckie.
Najpierw przypomnieć fragment homilii papieża z Betlejem. Nawiązując do płaczu Dzieciątka Jezus Franciszek powiedział: „Także i dzisiaj dzieci płaczą, bardzo płaczą, a ich płacz jest dla nas wyzwaniem. W świecie, który każdego dnia wyrzuca tony żywności i leków, są dzieci płaczące na próżno z powodu głodu i chorób, którym można z łatwością zapobiec. W czasie głoszącym ochronę nieletnich handluje się bronią, która trafia w ręce dzieci-żołnierzy; handluje się produktami pakowanymi przez małych robotników przymusowych. Ich krzyk jest tłumiony: powinny walczyć, pracować, nie wolno im płakać! Ale płaczą za nie matki, dzisiejsze Rachele: opłakują swoje dzieci i nie chcą utulić się w żalu”....
Tak pomyślałem... Ten problem nas, w Polsce, nie dotyczy? Zasadniczo pewnie nie. U nas dzieci miewają inne powody do płaczu. Rodzice zagonieni, nie mający dla nich czasu, rodzice rozwodzący się, którzy w spory między sobą wmanewrowują też dzieci.... Ot, przyzwyczailiśmy się. Takie życie.
Przyzwyczailiśmy się też do dramatu podziału między chrześcijanami. Ba, zdarza się, że przez twarde sądy przyczyniamy się do jego pogłębiania. A dla wielu z nas jedyny dopuszczalny ekumeniczny dialog, to zachęcanie drugiej strony do wyrzeczenia się błędów i przyjęcia najprawdziwszej wiary. Co piszą we wspólnej deklaracji ogłoszonej dziś w Jerozolimie papież Franciszek i patriarcha Bartłomiej?
„Możemy zatem stwierdzić raz jeszcze, że dialog teologiczny nie poszukuje najmniejszego wspólnego mianownika teologicznego, dzięki któremu można by osiągnąć kompromis, ale dotyczy raczej pogłębienia naszego własnego zrozumienia całej prawdy, którą Chrystus dał swojemu Kościołowi, prawdy, którą nieustannie coraz lepiej rozumiemy w miarę, jak postępujemy za natchnieniami Ducha Świętego. W związku z tym wspólnie stwierdzamy, że nasza wierność Panu wymaga braterskiego spotkania i prawdziwego dialogu. Takie wspólne dążenie nie odwodzi nas od prawdy, ale raczej przez wymianę darów, przez kierownictwo Ducha Świętego doprowadzi nas do całej prawdy”.
Niesamowite prawda? Jasne, wiadomo o tym od dawna, ale jakoś ciągle ta prawda nie może się przebić. W dialogu nie chodzi o to, by znaleźć (najmniejszy) wspólny mianownik. Chodzi o świeże spojrzenie, odkrycie nowych perspektyw; zrozumienie, że prawdy wiary to nie matematyczne definicje, ale symfonia składająca się z wielu różnych dźwięków. Pięknie ze sobą współbrzmiących. Gdybyśmy jeszcze w ten sposób umieli spojrzeć na wiele innych sporów trawiących nasze społeczeństwo....
Mnie jednak najbardziej uderzyło to, co papież i patriarcha napisali punkt wcześniej: „Będąc w pełni świadomi, że jedność przejawia się w miłości Boga i miłości bliźniego, czekamy z niecierpliwością na dzień, w którym będziemy wreszcie wspólnie brali udział w Uczcie Eucharystycznej”. Szczerze? Też czekam z niecierpliwością. Coraz większą. Gdy byłem dzieckiem wydawało się, że pojednanie jest tuż tuż. No bo co nas dzieli, jeśli znieśliśmy rzucone kiedyś na siebie anatemy? Dziś dawno już minęło południe mojego życia. Widzę wielką wolę pojednania. I jednocześnie mocne głosy sprzeciwu, wynikające zarówno z nieznajomości tego, jak niewiele nas dzieli, jak i wyrachowania w rozgrywaniu podziału na swój egoistyczny użytek. Doczekam się dnia pojednania? Czekam z coraz większa niecierpliwością...
PS. O jakie wydarzenia z Rawenny chodziło na początku komentarza? Kto nie kojarzy, a jest ciekawy, może zajrzeć do tekstu Na złość babci… kopnę sąsiada.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.
Pieniądze zostały przekazane przez jałmużnika papieskiego kard. Konrada Krajewskiego.