W Wielkim Tygodniu w Hiszpanii wciąż trwają procesje bractw. W tym roku pogoda dopisuje, więc można podziwiać bogactwo kolorów przechodzących kolejno grup. Przejmujący śpiew saet wypływających z głębi serca łączy się z zapowiedzią cierpienia Jezusa i Jego Matki.
Wielki Wtorek jest szczególnie głęboko przeżywany w Sorii, gdzie procesje są dużo skromniejsze i nie tak głośne jak na południu kraju. Jako pierwsze wychodzi w procesji najmłodsze bractwo Universidad, które niesie Chrystusa ukrzyżowanego. Po nim idą następne: Agonía, Sangre, Buen Suceso z XVII-wieczną figurą Chrystusa, Santa Faz i Prendimiento. Poszczególne pasos przedstawiają modlitwę Jezusa w Ogrójcu i krwawy pot, spotkanie z Weroniką i pobożnymi niewiastami w drodze na Golgotę oraz pojmanie Jezusa.
Każde bractwo niesie swój sztandar i bogato oprawiony statut kanoniczny. Najdłuższa procesja potrwa dzisiaj blisko dziewięć godzin i zakończy się o drugiej nad ranem. Liczne bractwa w Hiszpanii, szczególnie tzw. uniwersyteckie, przed rozpoczęciem procesji składają tzw. „ślub milczenia”, trwający aż do powrotu do kościoła, w którym mają swoją siedzibę. Z racji temperamentu, szczególnie w Andaluzji, jest to spore wyrzeczenie. W Galicii, w miejscowości Vivero koło Lugo, ulicami przejdzie dzisiaj Droga Krzyżowa, w której udział biorą tylko kobiety.
W Ameryce Łacińskiej na szczególną uwagę zasługuje dzisiaj procesja Jezusa Nazareńskiego w mieście Gwatemala. Czczona tam piękna figura ma ponad 350 lat. Z kościoła wynosi się ją bez żadnych ozdób. Wzdłuż długiej trasy procesji wierni składają kwiaty i inne dary. A tych nie brakuje. Każdy chce uczcić „Zaprzysiężonego Patrona Miasta Gwatemali” (Patrón Jurado de la Ciudad de Guatemala).
Aby przywódcy narodów byli wolni od pokusy wykorzystywania bogactwa przeciw człowiekowi.
„Jakość życia ludzkiego nie zależy od osiągnięć. Jakość naszego życia zależy od miłości”.
Znajduje się ona w Pałacu Apostolskim, w miejscu dawnej Auli Synodalnej.
Bp Janusz Stepnowski przewodniczył Mszy św. sprawowanej przy grobie św. Jana Pawła II.
Jest ona porównywalna z popularnością papieża Franciszka z pierwszego okresu jego pontyfikatu.