Kto powinien ewangelizować? Jakie powinien mieć kwalifikacje? To kolejne dwa pytania, na które odpowiada w swojej adhortacji Ewangelii gaudium papież Franciszek.
„Kto ci dał prawo nauczać?” – zapytał kiedyś biskup pewnego młodego człowieka prowadzącego w parafii jedną z grup. „Jak to kto? Ksiądz biskup!” – odpowiedział młodzieniec. „Ja? Kiedy?” – odpowiada biskup skonsternowany. „Kiedy 5 lat temu udzielił mi ksiądz biskup sakramentu bierzmowania”.
To tylko anegdotka. Nie wiem nawet, czy przedstawiona sytuacja kiedykolwiek faktycznie miała miejsce. Ale dobrze ilustruje problem, który papież Franciszek porusza w kolejnej części swojej adhortacji „Ewangelii gaudium”. To nie jest tak, że za ewangelizację odpowiada tylko jakaś grupa wykwalifikowanych specjalistów. Na mocy przyjętych sakramentów chrześcijańskiej inicjacji każdy uczeń Chrystusa uczestniczy w prorockiej, kapłańskiej i pasterskiej misji swojego Mistrza i całej wspólnoty Kościoła. A więc powinien też czuć się odpowiedzialny za dzieło ewangelizacji.
Papież pisze. „Na mocy otrzymanego chrztu każdy członek Ludu Bożego stał się uczniem-misjonarzem (por. Mt 28, 19). Każdy ochrzczony, niezależnie od swojej funkcji w Kościele i stopnia wykształcenia w wierze, jest aktywnym podmiotem ewangelizacji i czymś niestosownym byłoby myślenie o schemacie ewangelizacji prowadzonej przez wykwalifikowanych pracowników, podczas gdy reszta wiernego ludu byłaby tylko odbiorcą ich działań”. (EG 120).
A gdzie wcześniejsze ukształtowanie? Formacja? Do udziału w ewangelizacji nie są niezbędnie potrzebne. Podobnie jak nie były potrzebne – pisze papież – Samarytance i św. Pawłowi. „A my na co czekamy?” – pyta? „Jeśli ktoś rzeczywiście doświadczył miłości Boga, który go zbawia, nie potrzebuje wiele czasu, by zacząć Go głosić i nie może oczekiwać, aby udzielono mu wielu lekcji lub długich pouczeń. Każdy chrześcijanin jest misjonarzem w takiej mierze, w jakiej spotkał się z miłością Boga w Chrystusie Jezusie” (EG 120).
Jeśli nie spotkał się z miłością Boga w Chrystusie nie da rady ewangelizować nawet jeśli ma doktorat z teologii. A jednak – wyjaśnia dalej papież – ewangelizator nie może stać w miejscu. Też powinien się rozwijać. Powinien być – jak to lubił ujmować jeden z moich profesorów – „ewangelizowanym ewangelizatorem”. „Nie oznacza to jednak – pisze papież – że mamy wyrzec się misji ewangelizacyjnej, ale raczej że mamy znaleźć sposób głoszenia Jezusa odpowiadający sytuacji, w jakiej się znajdujemy. W każdym wypadku wszyscy jesteśmy wezwani, by dawać innym wyraźne świadectwo o zbawczej miłości Pana, który – niezależnie od naszych niedoskonałości – oferuje nam swoją bliskość, swoje słowo, swoją moc, i nadaje sens naszemu życiu. Serce twoje wie, że życie nie jest takie samo bez Niego, dlatego to, co odkryłeś, to, co pomaga ci żyć i co daje ci nadzieję, powinieneś przekazywać innym. Nasza niedoskonałość nie powinna stanowić wymówki. Przeciwnie, misja stanowi stały bodziec, aby nie godzić się z przeciętnością i stale wzrastać” (EG 121).
Spotkanie z Jezusem musi rodzić pragnienie dzielenia się Nim. A jednocześnie dzielenie się Nim powinno stać się inspiracją do nieustannego wzrastania w wierze nadziei i miłości. To ważne przypomnienie. To odrzucenie stylu działania centralistycznego. Stylu, w którym ewangelizator jest jedynie trybikiem maszyny wypełniającej odgórne dyrektywy. W wizji papieża Franciszka (podobnie zresztą teologii pastoralnej) „góra” ma jedynie pomagać, wspierać, służyć niezbędną pomocą, ale w żadnym wypadku nie ma deprecjonować oddolnych inicjatyw, a narzucać swoje, własne.
Tylko musi to do nas dotrzeć. „Na co czekamy?”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Każe płacić nieszczęśliwym ubogim, którzy nie mają niczego, rachunek za brak równowagi”.
Czy za drugim razem będzie lepiej?- zastanawia się korespondent niemieckiej agencji katolickiej KNA.
Papież Franciszek po raz kolejny podkreślił znaczenie jedności chrześcijan.
Papież przyjmujął na audiencji kierownictwo Fundacji Papieskiej Gwardii Szwajcarskiej.
Nie szukamy pierwszych czy najwygodniejszych miejsc, bo są to ślepe zaułki.