Papież nie daje się przygnieść ciężarem urzędu

„Przed Konklawe zadałem sobie dwa pytania: pierwsze, kto ma wystarczające doświadczenie, wziąwszy pod uwagę trudności, z jakimi borykała się Kuria oraz kościoły lokalne, by wziąć w swoje ręce stery Kościoła? A drugie – komu na sercu najbardziej leżą ubodzy, ci pierwsi obywatele, którzy zasiądą w raju? Bergoglio był odpowiedzią najlepszą na oba te pytania” – mówi w rozmowie z Andreą Torniellim kard. Francis George.

Wywiad, jaki watykanista przeprowadził z metropolitą Chicago praktycznie w przeddzień rocznicy konklawe, tuż przed upływem pierwszego roku pontyfikatu Franciszka, ukazał się właśnie na łamach Vatican Insider, portalu należącego do mediolańskiej „La Stampy”. 

Wspominając przebieg konklawe w 2013 r., amerykański purpurat podkreśla w rozmowie, że argentyński kandydat był najlepszym, „obiektywnie najbardziej wolnym od jakiegokolwiek  bagażu związanego z jego przeszłością, pochodzeniem czy z jakąkolwiek ‘frakcją’ w Kościele”.

Na pytanie Torniellego, co najbardziej zaskoczyło i ujęło zarówno jego, jak i amerykańskich biskupów w papieżu, odpowiada:

- Franciszek pokazał nam swoje wyjątkowe poczucie wolności już na samym początku, wybierając swoje imię i miejsce zamieszkania. Jest świadom swoich obowiązków, ale nie daje się przygnieść ciężarem swojego urzędu. Zabrał się za reformę Kurii Rzymskiej, szczególnie finansową, a w centrum swojego pontyfikatu postawił najuboższych, bo to oni są sercem Ewangelii.

Kard. George dodaje:

- Ale jedną z niespodzianek, jakie nam zgotował papież, jest jego spontaniczność, wręcz „populizm” w dobrym sensie tego słowa, które są swoistą bazą, dają mu wsparcie, szczególnie w tak trudnych przedsięwzięciach, jak wspomniana reforma Kurii.

Watykanista pyta, czy przesłanie Franciszka, tak bardzo skoncentrowane na miłosierdziu, jest szansą, by do Kościoła wrócili oddaleni, niewierzący, wrodzy jego przesłaniu, ci, którzy, szczególnie po fali ujawnionych afer, lekkim krokiem opuścili jego wrota.

Amerykański kardynał odpowiada, że to w dużej mierze zależy od tych osób, gdyż „przesłanie o miłosierdziu jest wyzwalające, bo Bóg jawi się nam jako Ten, który wyzwala z grzechu i jego konsekwencji. Przesłanie to jednak zakłada, że każdy człowiek poprosi o miłosierdzie i wybaczenie jednocześnie. Tymczasem wiele osób nie tylko nie prosi nigdy o wybaczenie, ale wymaga, by przyjąć je jako osoby na ich warunkach, a nie na tych, które dyktuje Ewangelia. Pytanie więc, czy ludzie odpowiedzą na przesłanie o miłosierdziu niesione przez papieża w chwili, kiedy uświadomią sobie, że pierwszym ich zadaniem stanie się całkowita zmiana życia”.

Watykanista „La Stampy” drąży jednak temat:

 - Papież podkreśla, że Kościół jest jakby „polowym szpitalem”, gdzie opatruje się najcięższe zranienia oraz prosi, by Kościół nie koncentrował się jedynie na moralizatorstwie, na przypominaniu zakazów z zakresu bioetyki czy życia seksualnego. Co to oznacza?

Odpowiedź metropolity Chicago wydaje się trafiać w sedno papieskiej myśli:

- Widzi pan, chodzi o to, by w duszpasterstwie zaczynać zawsze od słuchania ludzi, a nie od potępiania ich.

Kard. George podkreśla też, że szpital polowy (określenie, do którego wielokrotnie odwołuje się Franciszek), jest miejscem, gdzie leczy się pacjentów w danym miejscu, tam, gdzie akurat są. Wypowiedź tę dziennikarz traktuje jako poparcie tezy o Kościele na peryferiach, o Kościele, który wychodzi do ludzi, a nie czeka na nich.

Co jednak faktycznie ma na myśli Franciszek, przestrzegając przed koncentrowaniem się na aborcji i kwestiach bioetyki? Metropolita Chicago wyjaśnia dalej:

- Wiele osób dziś nosi rany po aborcji, bo doświadczyło seksualnej przemocy czy też samemu wzięło w niej udział, czy też rany, będące wynikiem innych efektów kultury postfreudowskiej, w jakiej się poruszamy. Tym samym odrzucają antropologię opartą na Bożym Objawieniu. I chodzi o to, by najpierw ich wysłuchać, by postawić sobie pytanie: „jak mówić do nich o Chrystusie?”, jak ich do Chrystusa w tej sytuacji zbliżyć. To są szalenie delikatne sprawy i sytuacje i każdy człowiek potrzebuje innego podejścia, a nie ogólnego autorytatywnego potępienia”.

Kard. George jest jednym z najbardziej szanowanych przedstawicieli  Kościoła za oceanem, pełnił funkcję przewodniczącego Episkopatu USA. W czasie ubiegłorocznego konklawe, obok metropolity Nowego Jorku, był jednym z najbardziej rozchwytywanych przez prasę purpuratów amerykańskich. Błyskotliwy i szalenie inteligentny, jest autorytetem w amerykańskim Kościele.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama