Drakońskie prawo, egzekwowane bez litości pozbawiło życia 336 mln dzieci nienarodzonych.
Zapowiadane przez władze chińskie odejście od realizowanej brutalnie od ponad 30 lat polityki „jednego dziecka” dowodzi fiaska wprowadzonego odgórnie prawa, w wyniku którego około 336 mln dzieci nienarodzonych straciło życie. Do takich wniosków dochodzi przedstawicielka Katolickiego Instytutu Praw Człowieka i Rodziny ( C-FAM) z Nowego Jorku. Susan Yoshihara zauważa jednocześnie, że propozycja rozluźnienia drakońskich przepisów jest na obecnym etapie za mało radykalna i następuje zbyt późno.
Wśród skutków realizowanej przez Komunistyczną Partię Chin polityki kontroli urodzin ekspert C-FAM wymienia wymuszone aborcje i sterylizacje. Zauważa, że nad egzekwowaniem nieludzkiego prawa czuwa wpływowa grupa urzędników, którzy chcą kontrolować najintymniejsze wymiary życia mieszkańców ChRL. Jak dodaje, wynikiem chińskiej polityki demograficznej jest także wzrastająca bezduszność wobec dzieci i rodziny. Każdego roku porzucanych jest tu tysiące dzieci, a jeszcze więcej zostaje porywanych, stając się przedmiotem handlu . Zjawisko jest tak masowe, że rząd chiński stworzył specjalne „domki”, gdzie rodzice mogą porzucać swe dzieci, głównie dziewczynki. Kilka dni temu magazyn „Time” donosił, że policja aresztowała handlarzy żywym towarem i uwolniła 10 dzieci. Jednak żaden z ich rodziców nie chciał swego potomstwa z powrotem. Wcześniej otrzymali oni bowiem od przestępców pieniądze za sprzedane dzieci.
W sierpniu br. chińska agencja prasowa Xinhua donosiła, że reforma obecnej polityki „jednego dziecka”, polegająca na odejściu od przepisów ograniczających liczbę posiadanego potomstwa, wprowadzana byłaby stopniowo i w ciągu dwóch lat objęłaby cały kraj. Do posiadania dwojga dzieci uprawnione byłyby pary, w których jedno z rodziców jest jedynakiem. Obecnie jednym z warunków otrzymania pozwolenia na drugie dziecko jest to, by oboje małżonkowie nie mieli żadnego rodzeństwa.
Zdaniem Yoshihary, która powołuje się na niedawny raport Deutsche Bank, zmiany mogą prowadzić do wzrostu urodzin w Chinach, jednak będzie on zbyt mały i nastąpi zbyt późno, by skutecznie przeciwdziałał kryzysowi związanemu z deficytem w systemie emerytalnym kraju. Raport przewiduje, że dzięki wprowadzeniu polityki „dwóch dzieci” współczynnik dzietności podniesie się średnio z 1,45 do 1,66 – przy czym mówi się, że współczynnik ten większy będzie na terenach miejskich, gdzie polityka demograficzna jest bardziej restrykcyjna – jednak nie osiągnie poziomu 2,1, gwarantującego zastępowalność pokoleń.
Eksperci przypominają, że kontrola urodzeń w Chinach, która miała uczynić ten kraj bogatszym, doprowadziła m.in. do dramatycznego braku rąk do pracy. W 2012 roku na rynku chińskim brakowało już 3 mln pracowników. Ocenia się, że za 20 lat niedobór ten sięgnie 140 mln ludzi. Jednocześnie dramatycznie postępuje proces starzenia się tamtejszego społeczeństwa.
Ekspert C-FAM zauważa, że nawet, jeśli polityka „dwóch dzieci” zostanie wprowadzona, wciąż nad jej realizacją czuwać będą ci sami wszechwładni urzędnicy z biura planowania rodziny. Obok wymuszanych aborcji i sterylizacji zajmują się oni także nakładaniem gigantycznych kar za „ponadnormatywne” potomstwo. W ubiegłym roku z tego tytułu budżet państwa wzbogacił się o 2 mld. dolarów.
Politykę kontroli urodzeń wprowadził w Chinach w 1978 Deng Xiao-ping, aby ograniczyć wzrost ludności Chin. Tamtejsze prawo pozwala na posiadanie tylko jednego dziecka mieszkańcom miast, podczas gdy małżeństwa wiejskie mogą mieć dwoje dzieci pod warunkiem, że jako pierwsza urodziła się dziewczynka.
Amerykańska organizacja All Girls Allowed informuje, że politykę „jednego dziecka” egzekwuje armia 300 tys. urzędników.
Przepisy o jednym dziecku są przedmiotem powszechnej niechęci, są bowiem sprzeczne z tradycjami tamtejszej kultury, w której zawsze wielkim szacunkiem i miłością cieszyły się rodziny wielodzietne.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.
Pieniądze zostały przekazane przez jałmużnika papieskiego kard. Konrada Krajewskiego.