Lazurowe wody wokół małej włoskiej wyspy kryją dziś największy podmorski cmentarz naszego kontynentu.
Dwa miesiące temu użytkownicy jednej z najpopularniejszych internetowych witryn turystycznych Trip Advisor wybierali najpiękniejszą plażę świata. W głosowaniu, w którym brały udział setki tysięcy osób, wygrała plaża na Lampedusie, po południowej stronie wyspy. Półkoliście wciśnięta między skały, w zatoce, którą przymyka wysepka Conigli, oferuje niemal biały piasek i krystalicznie przejrzystą wodę z turkusowymi refleksami. Olbrzymia większość głosujących nigdy nie była na miejscu, wystarczyły piękne fotografie, jak ze snu o beztrosce. Mało kto wie, że idąc najpiękniejszą plażą świata, można natknąć się na wyrzucone przez morze spuchnięte zwłoki mężczyzny, kobiety lub dziecka. A wychodząc z plaży, niezależnie od tego, czy pójdzie się w lewo, czy w prawo, natrafi się na wyglądające jak więzienia ośrodki dla nielegalnych imigrantów. Jeden na zachodnim krańcu wyspy, drugi na wschodnim, niedaleko portu. Między nimi na pustym, smaganym przez gorące wiatry środku wyspy mija się dwa zaśmiecone cmentarzyska łodzi, którymi przypłynęli lub próbowali tu przypłynąć ci, którzy marzyli o lepszym życiu. Według ostrożnych szacunków ONZ-owskiego Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców, w ciągu dwóch ostatnich lat co najmniej 2 tysiące osób straciło życie, próbując przypłynąć na Lampedusę. Na miejscowym cmentarzu już dawno nie ma miejsc, anonimowe zwłoki znalezione na plażach wywozi się na kontynent.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.