"Newsweek" ma zmieścić sprostowanie i odpowiedź Opus Dei na publikacje tygodnika z 2011 r., gdzie pisano m.in., że ta katolicka organizacja działa niejawnie i prowadzi własną sieć szkół - orzekł w piątek Sąd Okręgowy w Warszawie.
Sąd uwzględnił pozew Opus Dei o nakazanie redaktorowi naczelnemu Tomaszowi Lisowi publikacji sprostowania i odpowiedzi. Adwokat pozwanego zapowiada apelację.
W listopadzie 2011 r. "Newsweek" opublikował kilka materiałów o Opus Dei. Zapowiadała je okładka z zakapturzoną postacią w cieniu i pytaniem: "Kim są i jakie mają wpływy w Polsce". Pisano o niejawnej działalności Opus Dei. Wśród osób, które - jak stwierdzono - "zaprzeczają, że są w Opus Dei, choć się ich o to posądza", wymieniano m.in. Tomasza Arabskiego, Jarosława Gowina, Kazimierza Marcinkiewicza i Radosława Sikorskiego.
Opus Dei Region w Polsce zażądał od "Newsweeka", na podstawie Prawa prasowego, sprostowania, że nieprawdą jest, iż Opus Dei ma własną sieć szkół w kilku miastach, bo prowadzi "jedynie ośrodki, w których prowadzone są działania o charakterze kulturalno-formacyjnym". Nieprawdą jest też, iż "numerariusze ślubują celibat".
Z kolei w żądanej przez Opus Dei odpowiedzi pisano, że nieuprawnione jest twierdzenie, iż "Opus Dei jest tajemniczą, elitarną organizacją katolicką". "Jej działania są jawne, upubliczniane; każdy może podjąć starania o członkostwo" - podkreślono. Za nieuprawnione uznano też twierdzenie, że w Opus Dei istnieją "jakiekolwiek stopnie wtajemniczenia".
Redakcja odmówiła publikacji i sprostowania, i odpowiedzi. W związku z tym Opus Dei złożyła pozew do sądu z żądaniem, aby nakazał to redaktorowi naczelnemu.
Pozwany wniósł o oddalenie pozwu, podkreślając, że w inkryminowanych tekstach "Newsweek" przytoczył stanowisko przedstawiciela Opus Dei. Zwrócił też uwagę, że Trybunał Konstytucyjny uznał w 2010 r. zapisy co do sprostowań i odpowiedzi za niezgodne z konstytucją - znowelizowano je dopiero w 2012 r. Nowela ustanowiła sprostowanie jedyną formą reakcji na publikację; musi być ono "rzeczowe i odnoszące się do faktów". Dotychczasowe przepisy, uchylone po wyroku TK, dawały też możliwość ubiegania się o publikację odpowiedzi prasowej "na stwierdzenie zagrażające dobrom osobistym".
W piątek sąd uznał żądanie pozwu za zasadne, bo żądania Opus Dei odnoszą się do faktów podanych przez tygodnik. Jak mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia SO Jacek Tyszka, badając pozew o nakazanie sprostowania i odpowiedzi, sąd nie bada czy dane informacje są prawdziwe, ale tylko czy dochowano terminów złożenia sprostowania oraz czy jest ono rzeczowe i odnosi się do faktów. Zarazem sędzia przyznał, że sugestia, iż Opus Dei jest tajną organizacją prowadzącą niejawne działania i mającą własną sieć szkół może naruszać jej dobra osobiste.
Zdaniem sądu żądania pozwu mają podstawę prawną, bo trzeba brać pod uwagę przepisy Prawa prasowego obowiązujące w dniu kwestionowanej publikacji, a nie w dniu decyzji sądu.
Występująca w imieniu pozwanego radca prawny Grażyna Sylwestrzak w rozmowie z PAP zapowiedziała apelację. Oceniła, że sąd powinien był wziąć pod uwagę przepisy obowiązujące dziś, a nie w dniu publikacji. Przypomniała, że redakcja umożliwiła Opus Dei wypowiedzenie się w kontrowersyjnych kwestiach. "Odpowiedź Opus Dei była tylko i wyłącznie polemiką z artykułami" - podkreśliła.
W sądzie nie stawił się nikt w imieniu Opus Dei.
„Każe płacić nieszczęśliwym ubogim, którzy nie mają niczego, rachunek za brak równowagi”.
Czy za drugim razem będzie lepiej?- zastanawia się korespondent niemieckiej agencji katolickiej KNA.
Papież Franciszek po raz kolejny podkreślił znaczenie jedności chrześcijan.
Papież przyjmujął na audiencji kierownictwo Fundacji Papieskiej Gwardii Szwajcarskiej.
Nie szukamy pierwszych czy najwygodniejszych miejsc, bo są to ślepe zaułki.