Jedna Wielkanoc zamiast dwóch?

Niemieccy biskupi proponują wspólny termin świąt. Pomysł budzi kontrowersje, szczególnie wśród chrześcijan wschodnich.

Nie od dziś trwają wysiłki ustalenia wspólnego terminu obchodzenia najważniejszego święta wyznawców Chrystusa. Zarówno chrześcijanie wschodni, jak i zachodni, wyznaczają termin Wielkanocy na pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca. Problem w tym, że katolicy kierują się kalendarzem gregoriańskim, zaś m.in. prawosławni – starszym, juliańskim. Terminy uroczystości zazwyczaj się nie pokrywają.

To smutne, że nie możemy jeśli nawet nie razem, to przynajmniej w tym samym czasie obchodzić święta Zmartwychwstania. Z tego powodu niemieccy biskupi katoliccy i prawosławni wystosowali wspólny apel o dążenie do ustalenia wspólnego terminu Wielkanocy. Wydawałoby się, że nie powinno to być trudne. Tymczasem gdy przechodzi się do szczegółów, rodzą się problemy.

- W tej chwili ustalenie wspólnego terminu świąt na pewno nie jest możliwe – mówi serwisowi Gosc.pl rektor Prawosławnego Seminarium Duchowego w Warszawie, ks. prof. Jerzy Tofiluk. – By strona prawosławna zmieniła coś w tym względzie, musiałby zebrać się Sobór Panprawosławny. A na to na razie się nie zanosi – mówi.

Dodaje, że to nie jedyny powód, dla którego prawosławnym trudno pożegnać się ze starą metodą ustalania świąt. – Nasze zasady zatwierdził I Sobór Powszechny. Dla nas nasza Pascha jest nie tylko zależna od przesilenia wiosennego, ale i od Paschy żydowskiej. Nigdy Wielkanoc nie może odbyć się przed Paschą żydowską – tłumaczy.

Jak tłumaczy proboszcz parafii grekokatolickiej pw. św. Jozafata w Lublinie ks. Stefan Batruch, wiele wspólnot prawosławnych na zachodzie przeszło już na kalendarz gregoriański. Inne z kolei ustalają Boże Narodzenie według kalendarza gregoriańskiego, zaś Wielkanoc – juliańskiego. Z kolei sami grekokatolicy w Polsce trzymają się juliańskiego. Dlaczego?

– Wiele zależy od tradycji. Po wojnie grekokatolicy byli de facto wyjęci poza prawo i aby się bronić, staraliśmy się bronić elementów, które nas odróżniają – mówi serwisowi Gosc.pl ks. Bartuch. Jak twierdzi, wielu grekokatolików jest sceptycznych wobec zmian. – Z ankiet, które przeprowadzamy wśród wiernych wynika, że sympatie wobec przejścia na kalendarz gregoriański i zachowania status quo dzielą się pół na pół. Oznacza to, że szybkie zmiany mogłyby grozić nawet rozłamem. A do niego doszło w Kanadzie i USA po odejściu od kalendarza juliańskiego – dodaje duchowny.

Możliwe są także warianty kompromisowe. Jednym z nich jest ustalenie wspólnego terminu na każdą drugą niedzielę kwietnia, jednak ciężko znaleźć dla niego teologiczne uzasadnienie. Ks. Bartuch przestrzega przed sztucznymi rozwiązaniami. – Jeśli wprowadza się zbyt dużo zmian naraz, ludzie zaczynają myśleć, że wszystko jest umowne – tłumaczy.

Mimo wszystkich kontrowersji dążenie do ustalenia wspólnego terminu jest koniecznością. – Jednoczesna Wielkanoc chrześcijan wschodnich i zachodnich miałaby olbrzymią wartość. Stanowiłaby świadectwo dążenia do jedności – mówi ks. prof. Tofiluk.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama