Komentarze do materiału/ów:
W każdym systemie mafijnym biedni są materiałem jednorazowego użytku,
Papież ponownie zwraca uwagę na katastrofę humanitarną, jaka rozgrywa się w dżungli Darién
Mówiąc też o trwających konfliktach, prosił o wysiłki na rzecz negocjacji, by zakończyć wojny.
Naprawdę, zadziwia mnie postawa tych katolików, którzy czytają papieża tylko po to, żeby wychwycić coś, do czego można by się przyczepić.
"Grzeszniku, tyś ciągle przekraczał moje przykazania; dziś ci pokażę, że jestem twoim Panem. Stań przede mną ze swymi zbrodniami, które stanowiły przędzę twego życia! […]
Chodźcie, mściwi, i zobaczcie, ile krzywd wyrządziliście bliźniemu! Policzcie wszystkie myśli nienawistne, które w sercu chowaliście. Piekło dla was zgotowane na wieki! [...]już dla was nie będzie miłosierdzia. Idźcie precz ode mnie przeklęci, dla was zgotowane piekło, gdzie będziecie na wieki ofiarami mego gniewu, gdzie się przekonacie, że pomsta należy do Boga samego..[...]
".Patrz, pijaku, który naraziłeś na straszną nędzę swą żonę i dzieci! Widzisz te występki? Policz dnie i noce, niedziele i święta, które spędziłeś w szynkach. W tej księdze zapisane wszystkie nieuczciwe słowa, którymi bluzgałeś po pijanemu. Czytaj te przysięgi, przekleństwa i zgorszenia, które dałeś żonie, dzieciom i sąsiadom. Tu wszystko zapisane i policzone. Idź precz do piekła, gdzie będziesz upojony żółcią gniewu mego..[..}
''.Otwórzcie się głębokie przepaści piekielne i pochłońcie to mnóstwo potępieńców, których życie było ustawiczną pogardą Boga i pracą na własne potępienie.[...]
Read more: http://www.pch24.pl/czas-sadu,47667,i.html#ixzz4gE05eBzx
I co, zapewne w ciągu całego swojego życia nigdy nie słyszałeś takiego surowego kazania, gościu?, dziś wolno tylko o miłosierdziu i łagodności, a kto co innego mówi ten obłudnik?
Myślę, że podstawą jest miłość i empatia. Można być przecież surowym rodzicem, ale trzeba uważać, by nie było to tylko przykrywką do tego, że nie znamy innych metod wychowawczych, albo nie chcemy się przyznać do naszych zranień i je wyleczyć, stąd może być w nas agresja.
Wenezuela jest krajem, o którym Ojciec nie mówi. Jest to bowiem kraj, w którym rządzą „odsunięci na margines”, gdzie „niesprawiedliwość” wyrównywana jest socjalizmem. Słowem, jest to kraj realizujący w pełni lansowane przez Ojca odejście od gospodarki rynkowej, która „miażdży ludzi” – a jednak to tam jest korupcja, wyzysk człowieka przez człowieka, kult coraz rzadszego pieniądza, morderstwa na porządku dziennym i władza, która niedawno przeciw demonstrantom wysłała transporter opancerzony (patrz komunikat w m.in. „Gościu”).
Mam więc pytanie: Kolejny nieudany eksperyment Ojca ulubionego socjalizmu i przez Ojca hołubionej teologii wyzwolenia, a zwłaszcza ludzie stojący za ofiarami i postępującym bezprawiem – zasługują na łagodność czy raczej na surowość? Na miłosierdzie czy raczej pokutę? I to natychmiastową?
Z życzeniami refleksji w Prawdzie Ducha Świętego,
Michał Obrębski
creatio continua oraz wiara w akt Boży w całości praw przyrody, bez poprawek czy
„łatania dziur”, nie jest panteizmem jak u Spinozy i Einsteina. Ponadto za jedną
z możliwych interpretacji nauki Heller uznaje panenteizm i uznaje go za zgodny z
doktryną chrześcijańską. Współpracował z panenteistą Józefem Życińskim, choć
podkreślał, że sam panenteistą nie jest i jego przekonania nie pokrywały się w
pełni z tymi Życińskiego[268].
Polski duchowny zaznacza też, że współczesna fizyka wskazuje na nieadekwatność
ludzkich intuicyjnych pojęć, takich jak czas i przestrzeń w potocznym
rozumieniu, do opisu natury – przykładowo w skali Plancka[269][270][271]. Tym
bardziej codzienne kategorie i ludzki język nie mogą być adekwatne do opisu
Stwórcy[272]. Heller widzi w tym szansę na odrodzenie się teologii apofatycznej
(negatywnej), obecnej głównie w chrześcijaństwie wschodnim, oraz doktryny
analogii[273][274].
Jak było wspomniane wyżej, Heller jest przeciwny uznawaniu prawd wiary za
kompletnie niezależnych od rozumu i nie należy w ten sposób tolerować
sprzeczności między nimi. Sprzeczności mogą się niekiedy pojawiać – między wiarą
a rozumem, a także między różnymi prawdami wiary – przez nieadekwatność ludzkich
pojęć do ich wyrażania oraz rozbudowaną strukturę ludzkich przekonań, niemożliwą
do ułożenia w jeden system formalny. Wtedy pomocą w rozumowaniach teologicznych
mogą być współczesne logiki parakonsystentne[275][276].
Dialog z Kosciolem
Michał Heller twierdzi, że relacje między nowożytną nauką a religią katolicką
nie układają się najlepiej także z powodów organizacyjnych. Program seminariów w
ogóle nie obejmuje spraw nauki i wiary, a nauczany tam tomizm przestał być
aktualny wraz z powstaniem nowożytnej nauki. Reforma tomizmu w XIX w. była
połowicznym sukcesem[232]. Sobór Watykański II nie wspomina o nauce prawie wcale
i przeoczył wielką szansę, jaką był upadek pozytywizmu, na szukanie porozumienia
ze współczesną nauką. Oprócz tego teologia zaczęła się opierać wyłącznie na
filozofii kontynentalnej lub nawet żadnej, tracąc kontakt ze światem nauk
ścisłych[233]. Dlatego Heller proponuje nauczanie w seminariach filozofii
analitycznej w duchu anglosaskim[234] oraz podstawowych informacji o
osiągnięciach współczesnej nauki, takich jak kosmologia. Uważa, że osiągnięcia
współczesnej nauki mogą rzucić nowe światło na rozumienie tradycyjnych
doktryn[235] (por. sekcja „Natura Boga”). Polski uczony nie zgadza się też ze
zmianą po II Soborze Watykańskim, jaką jest skupienie duchownych wyłącznie na
duszpasterstwie, kosztem m.in. badań naukowych[236][237].
Oprócz tego cieszy się z bezpośredniej współpracy Stolicy Apostolskiej ze
światem nauki. Utworzenie Watykańskiego Obserwatorium Astronomicznego (Specola
Vaticana) oraz Papieskiej Akademii Nauk to cenne posunięcia, jednak to krople w
morzu potrzeb[238]. Ta współpraca zaowocowała gruntownym zbadaniem sprawy
Galileusza[239] i jego rehabilitacją, m.in. dzięki konferencji z maja 1984, a
także konferencją na 300-lecie Principiów Newtona w 1987[240
filozoficznego. Uważa, że przy obecnym stanie wiedzy budowanie systemów jest
skazane na porażkę[71] oraz jest przeciwny fundacjonizmowi. W czasach seminarium
przychylał się do tomizmu[72], ale potem był nim rozczarowany w świetle
współczesnej nauki[73][74]. Początkowo uważał, że wymaga on reformy, ale później
uznał to za przedsięwzięcie karkołomne[75], tak że nie protestował przeciwko
nazywaniu go „chrześcijańskim pozytywistą”. Do systemowego tomizmu nigdy nie
wrócił[13], choć po latach docenił jego rolę w historii ludzkiej myśli[76].
Zamiast tego proponuje uprawianie filozofii w kontekście nauki i skupionej na
konkretnych kwestiach. Samemu zabrał głos m.in. w historii filozofii,
podkreślając jej związki np. z dziejami fizyki. Pisał też o realizmie poznania
matematycznego i fizycznego oraz roli filozofii w powstawaniu nowych koncepcji
naukowych, idąc w przeciwnym kierunku niż neopozytywizm. W ostatnich latach
przeanalizował też interdyscyplinarne pojęcie przypadku – m.in. w matematyce,
fizyce i biologii. Odwołuje się tak do sporów wokół interpretacji ewolucji
biologicznej i kosmicznej oraz celowości i sensu we Wszechświecie.
Heller uważa zbliżenie nauk ścisłych, filozofii i teologii za swoje największe
osiągnięcie, ważniejsze od wyników w kosmologii[77]. ks. prof. Tischner o tomizmie: zdaniem Tischnera, to właśnie jest typowy dla tomizmu
rodzaj syntezy, że mianowicie ta filozofia utworzyła (mniej lub bardziej)
jednolitą całość z treścią Objawienia – ze względu na zastępowalność języka
Objawienia własnym filozoficznym językiem. Stąd w doktrynie chrześcijań-
skiej następowało swoiste porządkowanie tez, ich hierarchizacja czy też
rozmieszczanie akcentów pod wpływem przeprowadzanej w tomizmie syntezy.
Na wizji Boga, w której elementy arystotelizmu splotły się z elementami
pochodzącymi z Biblii, tomizm nadbudował teorię tego, co sprawiedliwe
i niesprawiedliwe, doskonałe i niedoskonałe, celowe i niecelowe; co
prowadzi do Boga i od Niego oddala. W takiej zaś optyce powstaje problem
dysjunkcji tego, co filozoficzne, od tego, co ewangeliczne.
Zarzut Tischnera jest wymierzony wobec
anachronizmu tej wersji filozofowania. Tomizm bowiem nie nadąża już za
współczesnymi osiągnięciami wiedzy o człowieku i świecie – zwłaszcza poza
wartościami średnimi – a zatem w skali „makro”, „mikro”, czy ostatnio – „nano”.
Trudno tu zatem o warunki wystarczające do zachowania wzajemnej
kompatybilności czy jakiegoś typu odpowiedniości, przekładalności. Tomizm
nie może sobie nadto przyswoić odkrycia intencjonalności, uprawia natomiast
refleksję ontologiczną. I należy podziękować Franciszkowi, że wraca do korzeni wiary. Że nie odcina się także od nauki czemu dał wyraz wypowiadając sie wreszcie jednoznabcznie co do ewolucjonizmu. Może wreszcie prawda będzie ważniejsza w KK niż uporczywe dochowywanie fałszywym tradycjom, które często urągają faktom.
http://www.pch24.pl/czas-sadu,47667,i.html
Wiele katolików, tych z najwyższj cywilizacyjnej półki, już to wie. I praktykuje: zamiast umartwiać się ku chwale bożej i swojemu zbawieniu smagając łańcuchem za grzechy własne i świata, smaga się - nawet nie jednym, a całą wiązką - pawich piór. I nawet się z tym wcale nie kryje - wychodząc ze słusznej przesłanki, że nowa ewangelizacja jest ważniejsza od przecież niesprawiedliwych posądzeń o epatowanie pychą. No, wiele wie, ale przecież nie wszyscy. Zatem sporo jest jeszcze do zrobienia i dyscyplinujące przypomnienie jest jak najbardziej potrzbne,
Taki powinien być cel, ale jest odwrotnie, bo wygląda na to, ze celem duszpasterstw dla niesakramentalnych jest utwierdzanie w grzechu. Jasno to wyłożył duszpasterz niesakramentalnych o. Mieczysław Łusiak w artykule "Żeby się nie rozwiedli drugi raz".
Cytuję słowa o. Łusiaka: "...pomagam ludziom, by nie rozwiedli się po raz drugi. By przynajmniej to drugie małżeństwo im się udało. Nie wiem, czy gdybym nalegał na to, żeby zaprzestali współżycia, nie oddaliłbym ich od siebie..."
http://www.deon.pl/religia/wiara-i-spoleczenstwo/art,541,zeby-sie-nie-rozwiedli-drugi-raz.html
Czyli o.Lusiak przyznaje się, że pomaga żyć w grzechu tym ludziom i nie zachęca nawet do zaprzestania cudzołożenia. Znamienne, że o. Łusiak grzech cudzołóstwa nazywa "małżeństwem". Oto przykład "troski' o grzeszników i "dobro" płynące z duszpasterstw dla niesakramentalnych.
Inaczej mówiąc, jeśli porzuci kogoś współmałżonek, to już w duszpasterstwie zadbają o to, by nie wrócił do porzuconego współmałżonka.
1 Nie osądzajcie, a nie będziecie osądzeni; 2 bo jakim osądem sądzicie, takim zostaniecie osądzeni, i jaką miarą mierzycie, taką i wam zostanie wymierzone. 3 Dlaczego patrzysz na słomkę w oku twojego brata, a w swoim oku drąga nie zauważasz? 4 Lub jak możesz swojemu bratu mówić: "Pozwól, niech usunę tę słomkę z twojego oka", a oto w twoim oku drąg!? 5 Obłudniku, najpierw wyrzuć drąg ze swojego oka i wtedy w pełni przejrzysz do tego, by usunąć słomkę z oka twojego brata. Łk, 6, 37-38 37 Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. 38 Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie».
Daj sobie na wstrzymanie, bo twoje pisanie jest się żałosne. Jak widzę hejtujesz tu nie pierwszy raz i rozwalasz kolejny temat. Może Tobie przydałby się terapeuta i spowiednik? Pomyśl nad tym.
Wyluzuj w końcu, bo to nie temat "Gość w opałach" i idź się leczyć. Masz obsesję na punkcie Megi, czy co?
(btw: nie jestem "Megi")