• Gość
    26.06.2016 19:23
    jak papież, namiestnik Chrystusowy na ziemi i depozytariusz nieskalanego depozytu wiary może prosić hierarchę Kościoła odrzucającego jeden z ważnych elementów tego depozytu, czyli prymat papieski, o błogosławieństwo dla Kościoła katolickiego. To jakiś absurd
  • Gość
    26.06.2016 21:57
    przecież napisałem wyżej - prymat stolicy apostolskiej, czyi uznanie zwierzchnictwa papiestwa, którego uroczyste nauczanie zobowiązywać powinno wszystkich chrześcijan. Czytałem też, że nie do końca uznają sformułowania soboru chalcedońskiego, choć jest wielki postęp bo za JP2 uznali naukę tego soboru i odrzucili monofizytyzm.
    • Bezimienny
      27.06.2016 12:10
      Bezimienny
      Różni nas właściwie tylko podejście do prymatu. Konkretnie, do jego jurydycznego wymiaru. Ale czy prawdą wiary jest, że papież ma obsadzać stanowiska biskupów? Pewnie nie, bo przecież przez wieki tak nie było. I częściowo i dziś tak nie jest, gdy papież tylko zatwierdza wybór (mowa o Kościołach unickich)... A wiarę to oni mają zasadniczo taką jak my....
      • Gość
        27.06.2016 17:46
        Jeśli uważamy, że papież jest widzialną Głową Kościoła, której podlegają wszelkie członki, to nominacje papieskie na biskupów są logiczną konsekwencją, w której przejawia się posłuszeństwo, czyli to, co widać w relacji Trójcy Św. Dodatkowo papież ogłasza dogmaty a pozostawanie poza jurysdykcją papieską skutkuje tym, że te Kościoły zazwyczaj nie przyjmują ich jako obowiązku wiary. Im dłuższe bycia poza Kościołem tym więcej konsekwencji.
      • Bezimienny
        28.06.2016 11:14
        Bezimienny
        Papież może zdecydować, że biskupów wybierze np. duchowieństwo danej diecezji czy danego Kościoła, a on go tylko zatwierdzi. Ba, może nawet zdecydować, że nie będzie się w to wtrącał. I już po problemie....

        A co do ogłaszania dogmatów... Właściwie nieomylny jest Kościół, a papież, jako jego najwyższy pasterz... Ale... Papież nie ogłaszają przecież jako dogmat czegoś, czego nie było w wierze Kościoła. Tak było z Niepokalanym Poczęciem, tak było z Wniebowzięciem. Problem przyjmowania czy nie dogmatów też więc właściwie nie jest taki wielki. Ot, prawosławni: zwyczajnie wierzą we wniebowzięcie Maryi i ogłoszenie tego dogmatem nie było im potrzebne...
  • Gość
    29.06.2016 23:02
    to w takim razie jaki problem, by Ormiański Kościół przyjął zwierzchnictwo papieża? Tu kwestia decydującą jest myślę kwestia ambicji i braku bycia podległym Namiestnikowi - papieżowi. Jeżeli jakaś wspólnota odrzuca prymat papieski to nie uznaje słów Jezua ( z dzisiejszej ewangeli nota bene),że Piotr posiada klucze do królestwa niebieskiego i cokolwiek związane na ziemi, będzie związane w niebie. Poza tym "przebywanie" poza Kościołem katolickim sprawia, ze dane wspólnoty coraz bardziej oddalają się od źródła. Ormiański Kościół jest tego dobrym przykładem. Jego monofizyckie ciągoty wynikają własnie z tego, że w przeszłości odłączyli sie od ortodoksji i kanonu wiary, którego strażnikiem i interpretatorem jest Rzym, którego w tej kwestii nie usłuchał. A co do dogmatów to prawda, że wynikają z Tradycji i żywej wiary, z tym, że jako dogmaty obowiązują one wiernego, czego nie uznają inne wspólnoty. prawosławni wierzą w e wniebowzięcie ale nie muszą teoretycznie. No i odrzucają inny dogmat wiary - nieomylność papieską.
    • Bezimienny
      30.06.2016 10:44
      Bezimienny
      No właśnie... To jest to nieszczęście krytyków dialogu ekumenicznego. Co za problem, żeby przyjęli, pisanie o ciągotach monofizyckich, pisanie o oddalaniu się od źródła... A wszystko z perspektywy posiadacza pełni prawdy. Eh...

      Tak czysto po ludzku: jak ja Panu tu coś piszę w tonie poprawiajacym, pouczającym itd, to czy Pan przyzna mi rację? Nawet gdyby Pan uznał, że mam święta rację, to w komentarzu napisze co najmniej o jakimś drobnym "ale". ... Prawda to rzecz w kontekście wiary podstawowa. Na pewno. Na pewno jednak w jej przedstawianiu, w poprawianiu innych trzeba jeszcze miłości...

      Zresztą.... Ci, których nazywamy heretykami mają często sporo racji. Myślę w tej chwili o luteranizmie z tym "sola scriptura" (tylko Pismo Święte). Jasne, Tradycja też jest ważna. Ale... Trochę się naoglądałem róznych "tradycji" kościelnych. Ot, kulty świętych, procesje ku ich czci, widowiska związane z męką pańską itd itp... Czasem naprawdę trudno pod grubymi pokładami tego typu tradycji zobaczyć jeszcze Jezusa z Jego Ewangelią... Ja szanuję religijnośc ludową, nie tylko w polskim wydaniu. Ale nie dziwie się, że ktoś może chcieć ja odrzucić i zastąpić czystym podążaniem za Ewangelią. Zwłaszcza jeśli na te tradycje nałoży się jeszcze nieewangeliczne postępowanie tych, którzy w takiej pobożności ludowej chętnie uczestniczą...
      • Gość
        30.06.2016 11:45
        Całkowicie niezrozumiałym dla mnie jest stereotypowe i nieprawdziwe przeciwstawianie Prawdy i Miłości. Nikt nie mówi o siłowym i agresywnym nawracaniu innych. Właśnie pragnienie przyjęcia przez innych prawdy jest objawem i obowiązkiem miłości wobec bliźniego i Boga. Chrystus tak właśnie robił. Objawiał Prawdę o Bogu bo ukochał człowieka. I właśnie z tego względu piętnował błąd i grzech przeklinając je, nie człowieka. Nie klepał po plecach Samarytanki przy studni czy nierządnicy, którą chciano ukamienować. Ba, zanegował również wierzenia samarytańskie i ich postawę autonomii od Świątyni. jasno stawiał sprawę. Jest tak i żebyś żył musisz postępować tak a nie inaczej. Dziwi mnie też negowanie perspektywy "posiadacza prawdy". Jeśli wierzę, że Jezus objawił wszystko co chciał nam objawić i cała pełnia tej Prawdy znajduje się w Kościele katolickim, to moim obowiązkiem, jako chrześcijanina jest patrzenie na świat przez ten pryzmat. Wielu rzeczy mogę nie rozumieć, wiele mogą sprawiać mi trudność, ale po to mam rozum by zgłębiać prawdy wiary, zgłębiać depozyt wiary z jednoczesnym ufnym i pokornym błaganiem o łaskę zrozumienia jej treści. Droga Lutra była najprostsza - negacji i odrzucenia - która jednocześnie jest najbardziej tragiczna, bo odcina od źródła. Wole drogę - św. Franciszka - reformy i odnowy przy jednoczesnym pokornym zgłębianiu sensu Prawdy, nie jej odrzucania. Konsekwencja przyjęcia chrztu i prawd wiary jest świadectwo i jej głoszenie. Jak mówił św. Paweł "biada mi gdybym nie głosił Ewangelii". Całej Ewangelii, nie jej fragmentów. Gdyby nie przyjął on perspektywy "posiadacza prawdy", chrześcijaństwo nie rozwinęłoby się.
      • Bezimienny
        30.06.2016 15:15
        Bezimienny
        Przepraszam najmocniej: ale gdzieś Ty człowieku zauważył, że przeciwstawiam prawdę miłości? Napisałem "Prawda to rzecz w kontekście wiary podstawowa. Na pewno. Na pewno jednak w jej przedstawianiu, w poprawianiu innych trzeba jeszcze miłości...". Nie przeciwstawiam. Mówię że potrzebne są obie. Jasno i wyraźnie.

        Po drugie.. Widzę, żeś człowieku uparty. I musisz postawić na swoim nawet jeśli przyjdzie ci przekręcić to, co napisał adwersarz. Głupio spytam: czy udało CI się tym twoim uporem kogokolwiek przekonać do swoich racji? No powiedz: udało się? Bo mnie jeszcze nigdy do niczego nie udało się przekonać, jeśli stawiałem sprawę zasadniczo i bezkompromisowo, na zasadzie, ze ja mam rację i już, a ten drugi ma się ze mną zgodzić i koniec. Jak chcesz skutecznie głosić Ewangelię bliźnim, jeśli przyjmujesz nieskuteczną metodę pouczania innych i besztania, jeśli robią coś nie tak?

        Mówiliśmy o Ormianach, więc konkretnie warto zauważyć, ze wcale nie Ewangelię trzeba im głosić, bo oni wierzą w Chrystusa. Ich trzeba ewentualnie przekonywać do prymatu papieża. Bo chyba nie uważasz, że przez fakt iż nie przyjmują jurydycznego prymatu papieża nie kochają Jezusa? I co. Mam im bezkompromisowo powiedzieć, że jak odrzucają prawdę o prymacie papieża, to są gorsi od muzułmanów, bo odrzucają część nauki Jezusa? Absurd.

  • Gość
    30.06.2016 16:05
    szanowny Forumowicz sam wkłada w czyjśeś usta obce słowa i kieruje się raczej emocjami niz zdrowym rozsądkiem. W żadnym miejscu nie sugeruję, że Ormianie nie kochaja Boga lub sa gorsi od mułzumanów i ze preferuje metodę besztania. Własnie takie przejaskrawianie prezentowane przez Ciebie Forumowiczu, w moim odczuciu, jest przejawem stereotypowego postrzegania świata, które sprowadza się do wyimagowanego schematu: głoszenie precyzyjnej nauki= agresja, narzucanie siłą innej wiary, deprecjonowanie innych, brak emnpatii itp. Dlatego napisałem powyzszy komentarz. Szacunek dla innych wierzeń natomiast nie zwalnia z obowiązku głoszenia CAŁEJ Prawdy, z miłością, empatią i szacunkiem. Kościół katolicki robił tak od wieków i nawrócenia z pogaństwa, innych religii, czy niekatolickich wyznań są tego najlepszym przykładem i twierdzenie, że to nieskuteczna metoda jest niesprawiedliwe i błędne. Mam wrazenie że dzisiejszy ekumenizm nie ma na celu prowadzenia ku Prawdzie, która jest tylko jedna, lecz tworzenie jakiegoś mglistego poczucia jedności i braterstwa. Ta jednak jest możliwa tylko w oparciu o Prawdę i dążenia ku likwidacji aspektów, które różnią. Są nimi róznice doktrynalne. I proszę tej postawy nie sprowadzać dpo płytkiego ujęcia, ze jest to wywyższania się i patrzenie z góry, butne podejście do innowierców.
  • Bezimienny
    30.06.2016 18:41
    Bezimienny
    Nie piszesz, ze Ormianie nie kochają Boiga i są gorsi od muzułmanów. No nie piszesz. Taki przejaskrawiony przyjąłem wniosek, by pokazać, jak absurdalne jest Twoje podejście do sprawy.

    Napisałeś: "Jeśli wierzę, że Jezus objawił wszystko co chciał nam objawić i cała pełnia tej Prawdy znajduje się w Kościele katolickim, to moim obowiązkiem, jako chrześcijanina jest patrzenie na świat przez ten pryzmat".

    I dalej piszesz: . "Konsekwencja przyjęcia chrztu i prawd wiary jest świadectwo i jej głoszenie. Jak mówił św. Paweł "biada mi gdybym nie głosił Ewangelii". Całej Ewangelii, nie jej fragmentów. Gdyby nie przyjął on perspektywy "posiadacza prawdy", chrześcijaństwo nie rozwinęłoby się".

    Koniec cytatu.

    Przypomnę: spieramy się o Ormian. Ileś tam postów wcześniej tłumaczyłem, ze potępienie ich za nieprzyjęcie Chalcedonu wyniknęło z nieporozumienia. Wtedy Ty napisałeś mniej więcej tak, że to skutkuje tym, że teraz odrzucają prawdy wiary., bo w międzyczasie Kościół katolicki nowe prawdy wiaty do wierzenia podał. I jako przykład podałeś prymat papieża. Ja zaś na to ci odpowiedziałem w ten deseń, ze prymat jurydyczny papieża nie jest dogmatem wiary i papież wcale nie musi mianować biskupów. I własnie w tym kontekście pisze Pan o konieczości głoszenia całej prawdy itd itp. Czy mój wniosek, ze uważa Pan Ormian za odstępców od prawdziwej wiary jest w tym kontekście nieuzasadniony? Czy - przejaskrawione - napisanie w trym kontekścier, że są dla Pana niczym muzułmanie czy niewierzący dalekie jest od prawdy? Nie stosuje Pan zasady, ze to inni mają się nawracać, a u nas jest wszystko OK? Przecież to właśnie Pan pisze.

    Tak, ekumenizm ma nas prowadzić ku całej prawdzie. I ta cała prawda wymaga też od nas, katolików, byśmy niektóre swoje sądy zreinterpretowali. Prymat papieski jest prawqdą wiary, ale nie jest już koniecznie nim sposób jej sprawowania. Przez wieki, z przyczyn czysto praktycznych, to nie papież obsadzał stanowiska biskupów. Nie jest dogmatem wiary, że tak teraz być musi. I nie ma co traktować tego jak prawdy wiary, na którą inni mają się nawrócić.

    Nie piszę o mglistym braterstwie, a właśnie o prawdzie, o którą się Pan tak upomina. Taka jest prawda: nie jest prawdą wiary, że papież musi sprawować swój urząd mianując biskupów. Nie musi. co więcej, w paru wypadkach tego nie robi, a jedynie zatwierdza wybó lokalnych Kościołów. Dlaczego Ormian uważać za tych, co mają coś w swoim nauczaniu zmieniać? Nie ma takiej potrzeby. To w kategoriach prawnych schizma, nie herezja....

    Przypomnę jeszcze tylko, że także w kwestii dialogu z luteranami okazało się, że to, co było głownym powodem rozłamu, nauka o usprawiedliwieniu, tak naprawdę nas nie dzieli. Teologowie w 1999 roku nam to wyraźnie powiedzieli. I nie była to żadna zdrada prawdy, a dokładniejsze wsłuchanie się w to, co mówiła druga strona. Niestety, przez wieki w obu współnotach stosowano właśnie taką zasadę, którą Pan tu przedstawia: mamy prawdę i musimy innych skłonić, by ją przyjęli. A okazało się, ze owszem, mamy prawdę, ale ale nasze oskarżenia drugiej strony, że popełnia herezję, było bezpodstawne. Bo po prpstu w ogniu dyskusji nie zrozumieliśmy dobrze tego, co uczyli. A i oni nas zrozumieć nie chcieli. Ale ten wspólny dokument jest świadectwem, że tak naprawdę wcale się w tym względzie nie róźniliśmy....

  • Gość
    30.06.2016 19:49
    Zależy co Pan ma na myśli jeśli chodzi o to, że wszystko w Kościele jest OK. Bo tak uważam, jeśli chodzi o doktrynę. Wierzę, że w Kościele jest pełnia prawdy i inny Kościół, wyznanie, czy religia nie są w stanie dodać coś do dogmatyki katolickiej. Jesli natomiast chodzi o praktykę wiary to już bywa różnie. Ormian np. cenię za to, że ich troska o teocentryzm w liturgii i jej wysoki poziom jest budująca, w odróżnieniu od kryzysu liturgicznego jaki zapanował w Kościele katolickim od lat siedemdziesiątych. Ich wiara (jak i innych wschodnich chrześcijan) może pozwoli katolikom odkryć na nowo to, co sami zatracili. Przyjęcie przez nich prymatu papieskiego, czyli uznania zwierzchności i prawdy o tym, ze Jezus ustanowił Piotra i jego następców Głową widzialną Kościoła, byłoby wspaniałym momentem akceptacji całej Ewangelii. Nie twierdze, że są oni daleko od Boga, tylko że nie mają całkowicie poprawnego Jego obrazu. My wierzymy w Jezusa, który ustanowił papieża jako swego zastępcę na ziemi, który jest zwornikiem Kościoła, oni, w Boga, który tego nie chciał. Nie sprowadzałbym więc kwestii prymatu do spraw czysto jurydycznych, do kwestii mianowania biskupów. To cos więcej. Poza tym, jak sam Pan wspomniał, Kościoły unickie rozwiązały ten problem bardzo mądrze. Biskupi są wybierani przez te Kościoły a papież ich akceptuje. Ostatnim ogniwem jest papież i szacunek dla nich, że przyjęli to zwierzchność. Co do protestantów natomiast to deklaracja nie została przyjęta przez wiele kościołów luterańskich, a kwestia sakramentów, Najświętszego Sakramentu, kultu świętych, czyśćca nadal ich dzieli od nas.
  • Bezimienny
    30.06.2016 22:16
    Bezimienny
    Oj człowieku, deklarujesz, ze Ormian szanujesz, a na każdym kroku wyłazi, że uważasz ich za "podchrześcijan". Ot, choćby takie zdanie: "Przyjęcie przez nich prymatu papieskiego, czyli uznania zwierzchności i prawdy o tym, ze Jezus ustanowił Piotra i jego następców Głową widzialną Kościoła, byłoby wspaniałym momentem akceptacji całej Ewangelii". Nie no, wspaniałymi są chrześcijanami, tylko tylko nie przyjmują całej Ewangelii.... To coś w stylu "wspaniały ojciec z tego X, tylko alimentów nie płaci"...


    Ale dzięki temu co napisałeś zrozumiałem, ze się nie dogadamy. Mamy zupełnie inną wizję tego, co jest prawdą w Kościele. Dla Ciebie prawdę tę zawiera podręcznik dogmatyki. Dla mnie podręcznik dogmatyki jest tylko mocnym jej przybliżeniem, a same prawdy wiary można jeszcze pogłębić i zrozumieć lepiej... Między innymi dzięki rozmowom z tymi, którzy wierzą inaczej....

    Nie sądzę, by ten model sprawowania prymatu przez papieży, jaki obowiązuje dzisiaj, był prawdą wiary. Z prostej przyczyny: dawniej tak nie było. Pisałem już zresztą o tym. I jako przywiązany do tradycji powinieneś to chyba rozumieć: dawniej tak nie było, więc i dziś do zbawienia nie jest potrzebna wiara, że biskupów koniecznie musi mianować albo zatwierdzać papież. Przecież posługa Piotra to coś znacznie więcej....
    • Gość
      01.07.2016 12:02
      Mam wrazenie, że Pan nie czytasz ze zrozumieniem, bo ostatni Pana komentarz jest tego przejawem . 1) twierdzenie, że brak aeakceptacji przez Ormian całej Ewangelii implikuje traktowanie ich przeze mnie jako "podchrześcijan" jest absurdalne i w moim mniemaniu stanowi nie racjonalną lecz emocjonalną reakcję na moje słowa. Jak napisałem wcześniej te wyznania, które odrzucają zwierzchnictwo papieza nad sobą, odrzucaja słowa Jezusa o szczególnej roli, jaka perzypadła Piotrowi (i jego następcom) w Kościele. Nie przyjmują (raczej nieświadomie w przypadku wiernych, pewnie też większości hierarchów) woli Boga, która została objawiona nam przez Jezusa. Nie wartościuje to ludzi, lecz doktrynę wschodnich nie katolickich kościolów. Jeśli jest jedna Prawda to stanowisko odmienne jest nieprawdą, kłamstwem. W tym aspekcie stanowisko kościołów wschodnich jest błędne. Odrzucenie pewnego aspektu nauczania, woli Jezusa, tworzy nie dokońca jego prawdziwy obraz. Jeśli ojciec daje sówj majatek najstarszemu synowi i ustanawia go głównym decydentem tego majątku a po jakimś czasie któryś z braci zaczyna twierdzić, że ojciec wcale tego nie chciał, i miał inną wizję, to tworzy się fałszywy obraz tego ojca - poprzez ignorowanie jego nakazu. W przeszłości patriarchowie wschodni odrywając się od Stolicy Apostolskiej tak postąpili nauczając, ze Bóg nie ustanowił prymatu. Dzisiejsi wierni swiadomi tego faktu moga nie być, co nie zmienia faktu, ze Ewangelia, w imię ambicjonalnych interesów i niechęci przyjęcia zwierzchnictwa, a i zaperwne arogancji papieży, była i jest mylnie wykładana w tym aspekcie. Nie deprecjonuje to ludzi., lecz doktrynę. Jeśli uważa pan inaczej, to rzeczywiście, nie dogadamy się 2) tak, uważam, że w dogmatyce Kościoła odbija się prawda o Bogu i twierdzenie, że jest inaczej jest dla mnie błędne. Jeśli badanie prawd wiary ma pogłębić ich znajomość, ułatiwc ich poznanie i przylgnięcie to jak najbardziej jestem za tym i chwała Panu. Zastanawiam się natomiast, czy w Pana słowach (mogę się mylić, za co przepraszam z góry) przebija takie myślenie - inne wyznania ,mogą nam więcej powiedzieć o Bogu, o prawdach wiary, bo proponuja inna optykę. Dla mnie to twierdzenie jest błędne gdyż zawiera w sobie sugestię, że katolicka dogmatyka jest niepełna, że jezus nie zawarł całości sowjego Objawienia, tylko "poorozdzielał je" w róznych wyznaniach. Wychodze z założenia, że jest tak a nie inaczej i jeśli ktoś to neguje, to ta negacja nie jest pogłębieniem wiedzy na temat danego aspektu doktryny tylko jej zaprzeczeniem. W jaki sposób protestanci mogą "wzbogacić" nauke o Eucharystii, Sakramentach itp. W jaki spoób wyznanie odrzucające prymat moze wzbogacić prawde wiary o prymacie? To dotyczy doktryny., nie doświadczenia wiary. O kwestii wiary i przeżywania relacji do Boga u ormian pisałem w poprzednim komentarzu i nie bedę się powtarzał. 3) o kwestii prymatu papiueża i mianowania biskupów i praktyce, min. w wschodnich kościołach unickich juz pisałem więc równiez nie bedę się powtarzał., bo to niepotrzebne bicie piany.
    • Bezimienny
      01.07.2016 14:34
      Bezimienny
      No cóż powiedzieć na zarzut, że nie czytam ze zrozumieniem :) Nie będzie że nie rozumiem. Choć tak naprawdę to rozumiem z tego co Pan pisze więcej, niż Pan sam. Bo zauważam schematy, z których nie potrafi Pan wyjść....

      Jakie to schematy? Widać je choćby w tym co pisze Pan o Ormianach czy potem protestantach. Tych pierwszych bardzo ich Pan szanuje i komplementuje, ale jednocześnie nie dopuszcza myśli, ze mogliby nasza myśl o prymacie papieskim jakoś wzbogacić. Jest to dla Pana niedopuszczalne, gdyż - jak to pan napisał - zawiera to w sobie myśl, ze "katolicka dogmatyka jest niepełna". Tymczasem i Ormianie i prawosławni i protestanci mogą nas ubogacić, mogą wnieść w naszą teologię świeże powiewy.

      Ot, ta kwestia prymatu. Może do teologii prymatu niczego ie dodadzą, ale mogą nas sporo nauczyć na temat kolegialności w Kościele. Nieprawdaż? W Kościele powinno być i jedno i drugie Nie wiem, trudno mi to arbitralnie oceniać, ale czy my prymatu nie przekcentowujemy? Czy musi on być - jak to już pisałem - jurydyczny?

      Protestanci... Nie wiem czy dałoby sie znaleźć coś, w czym mogli by ubogacić nasze widzenie sakramentów, zwłaszcza Eucharystii. Ale już na przukład umiłowania Pisma możemy się od nich uczyć, prawda?

      Słowem: nie obawiałbym się, że ktoś rozwali katolickie nakuczanie. Myślę, że ci nasi bracia chrześcijanie mogą je naprawde ubogacić...
      • Gość
        01.07.2016 15:29
        Jak napisałem juz wcześniej szanuję wiare i radykalizm zycia chrześcijańskiego niekatolików i twierdze że w tym aspekcie jest mozliwe wzajemne ubogacanie się. (kwestię tzw. "umiłowania Pisma św." przez protestantów bym własnie tak kwalifikował - jako doświadczenie wiary. A nawiasem mówiąc myślę, ze to tez taki stereotyp, ze katolicyzm zaniedbał biblie, a protestantyzm nie). Stoje natomiast na stanowisku, że teologia (zatem dzedzina doktryny, nie doswiadczenia wiary) niekatolicka nie może wzbogacić doktryny katolickiej poniewaz jest ufundowana na zaprzeczeniu depozytiu wiary (zwłaszcza protestancka odrzucajaca niemal wszystkie dogmaty).
      • Bezimienny
        01.07.2016 16:45
        Bezimienny
        No i wszystko jasne. Doktryna niekatolicka nie może wzbogacić katolickiej. Rodzi się pytanie dlaczego? Czy zawsze jest "ufundowana na zaprzeczeniu depozytu wiary"? Czy we wszystkich dziedzinach? Jeśli nie, to pewnie by mogły.

        Nota bene znane u nas w Kościele akcentowanie misji prorockiej, kapłańskiej i pasterskiej Jezusa i Kościoła zdaje się pochodzi z myśli protestanckiej... Że o teologii biblijnej nie wspomnę....

        Problem leży w rozumieniu depozytu wiary. Dla Ciebie to zbiór, w którym niczego nie można już odkryć, a jedynie odkurzyć. Dla mnie to coś, co może zostać ubogacone. Nie, nie przez ludzkie wymysły, ale przez głębsze sięgnięcie do objawienia.

        I tak w gruncie rzeczy prze wieki robiono. W obliczu różnych kontrowersji sięgano do objawienia, by tam znaleźć odpowiedź na nurtujące pytania. Np. to, kim naprawdę był Jezus (Bogiem czy człowiekiem), czy człowiek może dobrym życiem się zbawić... Ba, także liczba siedmiu sakramentów nie dla wszystkich zawsze była oczywista. I to dla katolików....

        Tymczasem w ostatnich latach obserwujemy dziwne zjawisko (nie wiem, czy akurat do tej grupy należysz): pojawiają się głowy, jakoby ów depozyt wiary, który był twórczo w ciągu wieków rozwijany (nie bez asystencji Ducha Świętego) nagle, pewnie na godzinę przed otwrciem ostatniego soboru zamroził się i już na wieki ma pozostać w każdym szczególne niezmienny.... Cóz....

  • Gość
    02.07.2016 11:08
    Pogłębianie Objawienia to jedna sprawa. Przykładem tego są dogmaty o Wniebowzięciu, Niepokalanym Poczęciu, czy nieomylność papieska. To sięganie do tego co było w doktrynie wiary pogłębianie tego i lepsze zrozumienie. I tu się zgadzamy. Być może jeszcze w przyszłości kolejne aspekty wiary przez nas wyznawane zostaną ujęte jako dogmaty. Natomiast uważam, że teologia niekatolicka nie może zaoferować niczego katolickiej bo w znacznej mierze jest budowana na jej zaprzeczeniu, na pokazaniu innej optyki. Jeśli podaje jakąś inną interpretacje wobec dogmatów, to katolik nie może tego przyjmować, bo jest to rozwadnianie nauki katolickiej, która, ja przynajmniej tak wierzę, jest Objawieniem danym przez Jezusa. Mogą być w teologi niekatolickiej natomiast zagadnienia , które są zbliżone do katolickich. Jak mówił SVII w innych wyznaniach są pierwiastki Objawienia. Ale ich wartość polega właśnie nie na tym,że proponują coś alternatywnego do Objawienia ale na tym, ze w danym zagadnieniu są zbliżeni do doktryny katolickiej. Inaczej mówiąc , że odrzucając część chrystusowego objawienia coś z niego zachowali. Niektórzy myśliciele niekatoliccy mogą na własną rękę również odkrywać aspekty wiary,które trwają w katolicyźmie. Z przyjemnością czytałem dzieła C.S. Lewisa czy J. Eldredga, bo w ich dziełach widziałem że mówili w intrygujący sposób o tym, co zawsze funkcjonowało w Kościele, a ostatnio przez katolików jest zapominane . Martwi mnie natomiast inna tendencja. Dziś widoczne jest zachłystywanie się niekatolickimi (i w swej istocie sprzecznymi z duchem katolickim) trendami i na nich skupianiu się odchodząc przy okazji od skarbów wiary obecnych w Kościele od wieków. To poważny błąd, że w seminariach duchownych króluje teologia biblijna Bultmana zaprzeczającego realności wydarzeń w NT, że duchowni nie znają żadnych dokumentów kościelnych powstałych przed magiczną datą 1962 r. (wiem doskonale o czym mówię), że jak katolik chce rozwijać w sobie nabożeństwo do Ducha świętego, to jedyną propozycją są grupy charyzmatyczne inkorporowane z protestantyzmu, tak jakby Kościół katolicki nie wytworzył żadnych form pobożności ukierunkowanej na Trzecią Osobę Boską, że popularyzuje się drogę neokatechumenalną, która jawnie twierdzi, że od czasów Konstantyna aż do SVII Kościół trwał w ciemności i pora skończyć z tym zacofaniem, że ich Liturgia mocno jest sprotestantyzowana i zjudeizowana. Może się Pan ze mną zgadzać bądź nie, ale uważam, że dzisiaj Kościół katolicki przechodzi ogromny kryzys własnej tożsamości, a remedium dla tego stanu jest sięgnięcie głębiej do Tradycji i dogmatyki katolickiej,
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg