W każdym systemie mafijnym biedni są materiałem jednorazowego użytku,
Papież ponownie zwraca uwagę na katastrofę humanitarną, jaka rozgrywa się w dżungli Darién
Mówiąc też o trwających konfliktach, prosił o wysiłki na rzecz negocjacji, by zakończyć wojny.
KK powinien pozostać przy swoich zasadach.
Nie znam żadnego świadomego katolika, który by nazwał przyjęcie Ciała Chrystusa zjadaniem opłatka, a Kościół Chrystusa ugrupowaniem.
Ludzie, zrozumcie wreszcie, ze chocby sam papiez przyzwolil na swietokradzka Komunie, to ona nadal bedzie swietokradzka. A o tym, co spotka tak postepujacych pouczal sw. Pawel. I zrozumcie, ze jesli naprawde zalezy Wam na PRAWDZIWYM szczesciu tych nieszczesnych rozwodnikow/cudzoloznikow, powinniscie zrobic wszystko, by uswiadomic im istote sprawy: nazwac grzech po imieniu (bez osadzania ich samych) i przypomniec, ze Bog Ojciec, owszem, jest milosierny ale i sprawiedliwy, przez usta Swego umilowanego Syna mowil: "nie ludzcie sie ani cudzoloznicy, ani (...), nie wejda do Krolestwa Bozego".
Ktos tu pisal o arogancji tych wypominajacych grzechy. Dla mnie arogancja i glupota jest grzeszenie w nadziei na Boze Milosierdzie, zwlaszcza, ze wystarczy poczytac specjalistke z tego zagadnienia sw. Faustyne Kowalska, by przekonac sie, ze nawet czysciec jest pelny ludzi naprawde niewiele grzeszacych.
Niektórzy natomiast chcą wierzyć, że jest inaczej, więc chyba traktują Komunię nie jako najświętszy z sakramentów, a jako "zjadanie opłatka", które należy się bez względu na wszystko.
Co zjadać? Jaki opłatek?
Człowieku - spożywamy Ciało Pańskie, czyli Jezusa obecnego w konsekrowanym chlebie, w jego ciele, duszy i Bóstwie.
Tak głosi dogmat Kk.
Owszem, Kościół może pomóc rozwodnikom.
W jaki sposób?
Namawiać do zerwania z grzechem.
W przeciwnym razie życie w grzechu permanentnym uniemożliwia otrzymanie rozgrzeszenia i uczestnictwo w stole Eucharystycznym.
Podam przykład: ktoś ma żonę i ogląda pornografię.
Należy interpretować to jako akt zdrady.
Dlaczego? Z powodu niezaspokojonej pożądliwości.
Ale tu akurat sprawa jest prosta do oceny.
Chyba, że ktoś ma źle uformowane sumienie lub niedostatecznie żyje Słowem Bożym i Sakramentami.
Żona może w takim przypadku oddalić męża lub na odwrót, w zależności od sytuacji, i nie wchodzić z nikim w związek niesakramentalny, pozostawiając sobie drzwi otwarte do pełnego uczestnictwa w życiu Kościoła.
Przykład 2 (bliższy "rozwodnikom").
Opis do przykładu:
W Kościele nie obowiązują rozwody. Małżeństwo może zostać uznane za nieważne tylko w przypadku gdy w momencie jego zawarcia któraś ze stron zataiła ważne fakty ze swojego życia, które uniemożliwiają uznanie takiego związku za ważny w oczach Kościoła, a tym samym Boga.
Przykład:
Oddalona żona nie wchodzi z nikim w związek i ma prawo uczestniczyć w życiu Kościoła. Mąż do momentu kiedy nie wchodzi z nikim w związek pozamałżeński również ma takie prawo. Kiedy jednak żyje w związku z inną kobietą nie powinien przyjmować Komunii, gdyż jego życie nie pozwala na udzielenie rozgrzeszenia. Gdyby przestał żyć w związku z konkubiną (w grzechu permanentnym) to prawo do życia Sakramentami ponownie się pojawia.
Gdyby natomiast obydwoje konkubenci otrzymali unieważnienie małżeństwa wiadomo, że mogą zawrzeć związek sakramentalny.
Papież nie uzna takiej roszczeniowej postawy ludzi żyjących w grzechu permanentnym z prostej przyczyny to nie kto inny, ale Franciszek powiedział, że nie można być katolikiem na pół gwizdka.
Katolikiem może być nie ten, który siebie nazywa Katolikiem, ale ten kto żyje wg nakazów Chrystusa.
Można też parafrazując słowa Chrystusa powiedzieć, że tylko ortodoksyjni katolicy są Katolikami. Inni tylko tak siebie niesłusznie nazywają.
Jednak ten komunikat jest na podstawie audycji Radia Watykan, a sama sprawa ciągnie się już od paru miesięcy. Przyczyną są wypowiedzi pewnych niemieckich kardynałów i, niestety, niejednoznaczna postawa obecnego papieża.
Każda żona czy mąż który bierze rozwód cywilny MOŻE PRZYSTĘPOWAĆ DO KONUNII ŚW. Pozbawia się tej mozliwości współżyjąc z kimś następnym (nie-mężem i nie-żoną). Tak więc KAŻDY rozwodnik może przystępować do Stołu Pańskiego POD WARUNKIEM że nie jest w innym (czyli cudzołożnym) związku. Tak więc bita kobieta ma prawo a nawet obowiązek chronić siebie i dzieci i odejść od męża i może przystępować do Komunii Św. - ale nie może żyć z innym, nowym mężczyzną, bo wtedy będzie cudzołożyć (DEKALOG PRZYK. VI)
Pozornym problemem są ci, którzy utworzyli nowe związki i żyją w cudzołóstwie. Piszę o pozornym problemie, ponieważ sprawa jest jasna - cudzołóstwo jest grzechem śmiertelnym i tego nawet papież nie jest w stanie zmienić.
Przy tej okazji tworzony jest kolejny rzekomy problem dopuszczenia cudzołożników do sakramentu komunii św. Już św. Paweł przestrzegał, przed niegodnym przyjmowaniem ciała i krwi Pańskiej, więc jest oczywiste, że cudzołożnicy nie mogą przyjmować komunii św.
Tego również nikt nie może zmienić, nawet papież, synod i sobór wspólnie i w porozumieniu.
Gdyby zatem papież ustanowił możliwość przyjmowania przez grzeszników komunii św., to w tym momencie przestanie on być papieżem i stanie się heretykiem. Podobnie ci wszyscy, którzy głoszą tego rodzaju herezje łącznie z kardynałami Marxem i Kochem.
Witamy nadpapieża jazmiga!
Przyznać muszę, że podziwiam pewność siebie, tupet i arogancję co po niektórych forumowiczów. A może tak odrobinę współczucia dla ludzi, którym posypało się życie? Mnie osobiście na szczęście ten problem nie dotyczy, ale z obserwacji widzę, że po rozwodzie zwykle bardziej cierpi i więcej traci ta niewinna/mniej winna strona. Choćby dlatego, że zwykle chętniej ustępuje dla dobra dziecka. Z komunią jest podobnie - ta winna strona zwykle gwiżdże sobie na to, jakie jest stanowisko Kościoła w tej sprawie i w wielu innych. Ten zakaz zwykle boli tylko tą mniej winną stronę.
Nie wiem o kim piszesz, ale jeśli o tych, którzy grzech nazywają grzechem (bez względu czy popełniany przez rozbijającego rodzinę czy porzuconego czy małżonka w sakramentalnym związku), to nie przejawiają oni w mojej opinii ani tupetu ani arogancji.
Nie pomożesz tym obiektywnie skrzywdzonym (porzuconym) przyklaskując ich życie w grzechu, ale starając się im tłumaczyć, że grzech śmiertelny odcina ich od zbawienia.
Ani słowa przecież w informacji o zmianie nauczania Kościoła czy uznaniu prawa do rozwodów.
A na marginesie - "teraz sobie pogrzeszę, a potem się wyspowiadam" to podręcznikowe "grzeszyć zuchwale w nadziei Bożego Miłosierdzia"
Nie ma innej możliwości interpretacji ogłoszenia separacji i rozejścia się.
W trakcie pożycia małżeńskiego zawyczaj ujawniają się cechy charakteru, które dla męża lub żony okazują się trudne do zniesienia. Często podjęcie próby zmiany i opamiętanie przychodzi po fakcie.
Wynika to głównie z braku pokory. Egoiści wchodząc w związek małżeński nie potrafią budować odpowiednich relacji i tym samym między nimi brakuje umiejętności budowania więzi. Wynika to często z braku szczerości i tłumienia emocji, które nie pozwalają współmałżonkom razem szukać rozwiązania spornych sytuacji.
Łatwo dochodzi do ich zaognienia, gdyż tacy małżonkowie najczęściej zawierają związek z pobudek pozaemocjalnych, tzn. że uważali za miłość coś co było jedynie zauroczeniem lub pożądliwością ciała, a to jak wiadomo przemija. Nie poszukiwali woli Bożej względem siebie.
Najprostsza odpowiedź to byłaby taka, że nie powinni nigdy ze sobą zawrzeć związku małżeńskiego.
Okres narzeczeństwa powinien o sobie nawzajem im wiele powiedzieć. Pod warunkiem, że zostanie przeżyty we właściwy sposób, a przyszli małżonkowie należycie przygotują się do zawarcia sakramentu małżeństwa.
Dobre poznanie przedmałżeńskie, tzn. ujawnienie przed drugą stroną wszystkich swoich pozytywnych i negatywnych cech mogłoby uniemożliwić lub co najmniej utrudnić zawarcie związku.
Egoizm w małżeństwie może się tylko pogłębiać. Problemem jest zazwyczaj warunkowanie swoich postaw względem współmałżonka uzależnianych od jego/jej wizji małżeństwa i roli kobiety i mężczyzny we wspólnocie małżeńskiej.
Oczywiście dzieci nie odpowiadają za grzechy rodziców.
Pięknie na ten temat powiedział abp Michalik w swoim wywiadzie dla GN przed ustąpieniem z funkcji przewodniczącego KEP.
Podstawowym problemem w życiu prywatnym jak i publicznym jest uznanie swojej grzeszności. Mówienie o tym jest bardzo trudne. Jednak tylko stanięcie przed sobą nawzajem w prawdzie pomoże małżonkom wspólnie rozwiązywać problemy.
Osoby rozwiedzione już teraz mogą przystępować do Stołu Pańskiego, pod warunkiem, że nie utworzyły nowego związku.
To, że Stolica Apostolska dopuści do Komunii osoby żyjące w związkach niesakramentalnych, jest więcej niż nieprawdopodobne.
Natomiast może byś tak, iż Sądy Biskupie nie będą mnożyły przeszkód w rozeznawaniu ważności sakramentu małżeństwa.
W Kościele do tej pory byli różni papieże, także ludzie, którzy tego urzędu nie powinni sprawować: cudzołożnicy, skorumpowani, chciwcy, ... Jednak NIKT z nich nie podważał magisterium Kościoła, pomimo nawet nadużywania urzędu i zgorszenia życiem prywatnym.
A sprawa jest bardzo ważna. Chodzi tutaj o udzielanie komunii cudzołożnikom, nie o "komunię dla rozwiedzionych", jak to się eufemistycznie określa. Taka komunia jest możliwa pod pewnymi warunkami - przede wszystkim ustanie cudzołóstwa.
W całej sprawie pobrzmiewa protestanckie rozumienie eucharystii, jako tylko i wyłącznie symbolu, a nie rzeczywistego ciała i krwi Chrystusa. Zresztą takie samo jest protestanckie rozumienie innych sakramentów, w tym kapłaństwa.
Już w samym Piśmie Świętym jest mowa o tym, że niegodne przyjmowanie komunii Świętej prowadzi do potępienia: Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej [1 K, 11, 27]. A sam Jezus powiedział, że życie z czyjąś żoną lub mężem jest cudzołóstwem. Św. Paweł pisze, że cudzołożnicy nie wejdą do Królestwa Niebieskiego. Jedyna rada dla nich to nawrócenie, a nie trwanie w grzechu śmiertelnym i to pogłębionym świętokradczą komunią.
Czytając PŚ widać, że ludzie byli nieraz zaskakiwani zdarzeniami, które pośrednio wynikały z ich grzechu i wywracały ich rozumienie opaczności bożej, np. zdobycie arki przymierza przez Filistynów, wygnanie babilońskie, zburzenie świątyni itd, no i przede wszystkim ukrzyżowanie Chrystusa, choć zapowiadane. Wiemy też, że w końcu czasów, przed przyjściem antychrysta, nastąpi masowa apostazja.
Czy papież weźmie na swoje sumienie potępienie milionów ludzi? Oby nie! Pewnie do tego nie dojdzie bo hmm. Myślę, że powinniśmy się modlić światło Ducha Świętego dla niego, no i nawrócenie, bo sprawy zaszły zbyt daleko.
Drogi Ginterze ; otóż może byłoby i lepiej żeby "tak trudne i nabrzmiałe sprawy" nie były dyskutowane szeroko ? A może nawet nie były dyskutowane w ogóle ?
Istnieje bowiem niebezpieczeństwo przed którym przestrzegał pewien mądry człowiek (Nicolas Gomez Davila): „Kiedy Kościołowi nie udało się skłonić ludzi, aby praktykowali to, czego naucza, postanowił nauczać tego, co ludzie praktykują".
Gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył. Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba, brał udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę. [Gal, 2, 11 - 13]
Św. Paweł zdecydował się na nie, choć sprawa w sumie dotyczyła "tylko" obyczajów i pewnego zakłamania. W przypadku komunii dla cudzołożników sprawa jest znacznie bardziej poważna. Trzeba powiedzieć: śmiertelnie poważna, przyczyn chodzi o śmierć wieczną. Interweniował już u papieża kard. J. Meisner, ale sam i bardzo delikatnie. Kardynałowie powinni w tej sytuacji zdecydowanie się wypowiedzieć.
W całej sprawie pobrzmiewa protestanckie rozumienie eucharystii, jako tylko i wyłącznie symbolu, a nie rzeczywistego ciała i krwi Chrystusa. Zresztą takie samo jest protestanckie rozumienie innych sakramentów, w tym kapłaństwa.
Już w samym Piśmie Świętym jest mowa o tym, że niegodne przyjmowanie komunii Świętej prowadzi do potępienia: Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej [1 K, 11, 27]. A sam Jezus powiedział, że życie z czyjąś żoną lub mężem jest cudzołóstwem. Św. Paweł pisze, że cudzołożnicy nie wejdą do Królestwa Niebieskiego. Jedyna rada dla nich to nawrócenie, a nie trwanie w grzechu śmiertelnym i to pogłębionym świętokradczą komunią.
Czytając PŚ widać, że ludzie byli nieraz zaskakiwani zdarzeniami, które pośrednio wynikały z ich grzechu i wywracały ich rozumienie pewników oraz opatrzności bożej, np. zdobycie arki przymierza przez Filistynów, wygnanie babilońskie, zburzenie świątyni itd, no i przede wszystkim odrzucenie i ukrzyżowanie mesjasza, choć zapowiadane. Odrzucenie jest tym bardziej zaskakujące, że żydzi czekali na mesjasza. Mieliśmy schizmy w Kościele. Historia się dzieje na naszych oczach. Wiemy też, że w końcu czasów, przed przyjściem antychrysta, nastąpi masowa apostazja.
W Kościele do tej pory byli różni papieże, także ludzie, którzy byli niegodni tego urzędu: cudzołożnicy, skorumpowani, chciwcy, ... Jednak NIKT z nich nie podważał magisterium Kościoła, pomimo nawet nadużywania urzędu i zgorszenia życiem prywatnym.
A sprawa jest bardzo ważna. Chodzi tutaj o udzielanie komunii cudzołożnikom, nie o "komunię dla rozwiedzionych", jak to się eufemistycznie określa. Taka komunia jest możliwa pod pewnymi warunkami - przede wszystkim ustanie cudzołóstwa.
Czy papież weźmie na swoje sumienie potępienie milionów ludzi? Oby nie! Pewnie do tego nie dojdzie bo hmm. Myślę, że powinniśmy się modlić światło Ducha Świętego dla niego, no i nawrócenie, którego wszyscy potrzebujemy, a sprawy zaszły naprawdę daleko.
Jest jednak niemożliwe, żeby wszyscy katolicy pogodzili się z jawnym odejściem on nauczania Chrystusa. Albo z ominięciem tego nauczania przez wprowadzenie katolickich rozwodów, czyli szybkich i masowych orzeczeń o nieważności małżeństwa.
Papież jednak nie boi się podziałów. Pewnie ufa poparciu mediów, które od roku czynią z niego rewolucjonistę w Kościele.
A zatem należy oczekiwać, że dekalog zostanie wkrótce zastąpiony tylko tą jedną dewizą: Boże Miłosierdzie. Ciekawe, co na to Pan Bóg. Wyżej wymienieni próbują powiedzieć ludziom, że Bóg nie wie, co mówi, oni w swoim ,,Magisterium" wiedzą to lepiej.
- 'Przynajmniej raz w roku spowiadać się, a w czasie wielkanocnym Komunie świętą przyjmować.'
Jesli stosowac sie do tego przykazania to rozwodnicy zyjacy w nowym zwiazku nie naleza do kosciola rzymsko-katolickiego.
Pozostaja chrzecijanami czy juz nie?
Sprobuj zastosowac ta myśl w stosunku do np kodeksu pracy, ruchu drogowego czy kodeksu karnego. Przyznam się niezwykle odkrywcza myśl.
A tak przy okazji: dla Boga nie ma nic niemożliwego a przykazania Jego są lekkie i słodkie jak miód - dla miłujących Jego postanowienia.
W przypadku V, IX czy X przykazania wydaje się to być takie oczywiste. Kiedy mówimy o VI - zaczyna się licytacja...
Znak czasów, jesteśmy zniewoleni demonem seksu, a grzech nieczystości jest najgorszym ze wszystkich, z niego rodzą się tylko inne demony. Nie wmawiajcie sobie, że jest inaczej.
Jeśli seks jest dla kogoś ważniejszy niż przykazania kościelne, niż Dekalog i sam Pan Bóg - jego wybór, ale proszę nie gorszyć innych tekstami o tym, że oto biedny cudzołożnik ma zakaz wypełniania IV przykazania kościelnego.
A propos treści Dekalogu, nie zawsze była taka sama, proszę porównać Wyjścia 20:1-26 z treścią zapisana w katechizmie.
Zwracam uwagę , że dosłowne odczytywanie może mieć rożne skutki - zależne kto odczytuje i do czego pragnie użyć tego co przeczytał.
Wszystko można zakwestionować, każde Słowo Boże można próbować naginać dla usprawiedliwienia naszych grzechów.
Ja po wielkim upadku ale i tez wielkiej metanoi wiem jedno i tego zamierzam trzymać się do końca: nauka Pana Jezusa była ultra ortodoksyjna i bardzo jasna. To właśnie ON, nie Mojżesz czy inny prorok powiedział, że łamiemy V przykazanie nie tylko wbijając nóż w serce brata, ale już wtedy, kiedy gniewamy się na niego; że cudzołożymy nie tylko wtedy, gdy współżyjemy poza małżeństwem, ale nawet wtedy, gdy pożądliwie spojrzymy na kobietę/mężczyznę!
I to są słowa naszego Zbawiciela, słowa które WYMAGAJĄ, wymagają naprawdę wiele. Na pewno nie są to słowa, które namawiają człowieka do pójścia skrótami, usprawiedliwiania swoich słabości i relatywizowania grzechu albo w najlepszym razie posługiwania się eufemizmami dla określenia cudzołóstwa. Owszem, tak popularne ostatnio Boże Miłosierdzie jest niezmierzone, ale zachęcam tych szastających Nim na prawo i lewo do lektury Dzienniczka św. Fasutyny, myślę, że niektórzy bardzo by się zdziwili.
Dla mnie zacytowane słowa z Kazania na Górze są punktem wyjścia przy rachunku sumienia, i szczerze przyznam, że dopiero po każdorazowej ich lekturze uświadamiam sobie, jak wiele grzechów obciąża moją duszę.
Chcesz sobie wybierać cytaty o miłosierdziu Boga i zapominać o tym, że Jezus mówił o braniu krzyża- proszę bardzo, ale mi ich nie serwuj, bo nie zamierzam z nich korzystać w oderwaniu od całości Słowa Bożego. Jezus wybaczał każdemu (także jawnogrzesznicy) ale zawsze dodawał: idź i nie grzesz więcej! A to wymaga i czasami wymaga naprawdę wiele. Więc nie kompromituj się tekstami o miłosierdziu. To ostatnie nie jest usprawiedliwieniem grzechu, jakby niektórzy bardzo chcieli.
"Wewnętrzny oskarżyciel to jest demon - ten który nakłada ciężary nie do uniesienia, ten który wpędza w rozpaczliwy perfekcjonizm, odbiera radość życia i pokój Boży."
Sorki, ale nie mam żadnego "swojego" Boga. Wierzę w Jedynego Boga i jest On równie miłosierny i sprawiedliwy zarówno wobec mnie jak i każdego innego człowieka. Nie dźwigam ciężarów nie do uniesienia (zresztą dla wierzącego takowych nie ma) i uważam się za najszczęśliwszą żonę i matkę na świecie. Więc zanim dalej posuniesz się w swoich światłych przemyśleniach i wywodach, skoncentruj się na swojej radości życia, nie innych.
Pozdrawiam:)
Do czego prowadzą podziały?
"... Jezus, znając ich myśli, rzekł do nich: «Każde królestwo, wewnętrznie skłócone, pustoszeje. I żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócony, się nie ostoi....''
I to nam grozi. A papież tego nie widzi?
To są podstawy katechizmu, które jest zobowiązany znać każdy drugoklasista przystępujący do Pierwszej Komunii.
a cóż to niby znaczy? Byli w historii papiestwa i tacy, którzy strasznie grzeszyli. Święty powinien być każdy, kto pragnie zbawienia, to nie jest przywilej wybranych tylko obowiązek każdego wierzącego.
"uczmy się przyjmować pokornie również to co nam nie odpowiada"
Co do pokory zgodzę się w 100%, tyle, że ta dyskusja dotyczy istoty wiary, a niektórzy manipulują w niej świętością, czyli Słowem Bożym. Pan Jezus nie wzywa do takiego posłuszeństwa, mówił, że za obronę Jego słowa będą nas zamykać w więzieniach, mówił też: "strzeżcie się fałszywych proroków,którzy przychodzą do was w owczej skórze,a wewnątrz są drapieżnymi wilkami".
Jeśli ktokolwiek uznałby w Kościele, że słowa naszego Zbawiciela na temat nierozerwalności małżeństwa są nieaktualne będzie takim właśnie prorokiem, tu nie ma co deliberować, bo nauka Pana Jezusa jest klarowna, dla tych,którzy CHCĄ jej słuchać.
Jezus mówił WPROST: nie wolno oddalić żony/ męża. Koniec i kropka, nie dodał "chyba, że..." Kard. Kasper mówi: zróbmy wyjątki od słów naszego Zbawiciela.
Odpowiedz sobie sam, kto jest wilkiem w owczej skórze.
Imię miłości do Kościola i Pana Jezusa PRZESTAŃ!!!
Ostudź emocje i zacznij czytać ze zrozumieniem, a na początek zacznij w ogóle czytać, bo nigdzie nie napisałam, że podważam słowa biskupa Rzymu.
A, żeby wyprowadzić Ciebie z błędu -nie ma takiej instytucji pt: "dogmat o nieomylności papieża", jest dogmat o nieomylności określonej formy nauczania papieża, a to subtelna różnica.
Dalej udawajmy, że nic złego w KK się nie dzieje. Jakoś GN nie zamieścił na ten temat informacji.