• oremus
    20.01.2014 21:02
    "Zachęta do walki duchowej
    "W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże." (Ef 6,10-17) To chyba najlepszy komentarz do artykułu... Ciekawe dlaczego próbuje się przestawić "siłę ciężkości" w głoszeniu Słowa Bożego? To teraz mamy niczym członkowie sekt "bombardować" wszystkich miłością? i nie mówić o grzechach? o Krzyżu? "Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje (Łk 9, 23).
  • Andrzej_Macura
    20.01.2014 23:16
    Andrzej_Macura
    A gdzie napisano, że nie mamy mówić o grzechu i o krzyżu? Mowa była o właściwie rozłożonych akcentach.

    Ale swoją drogą przeakcentowywanie grzechu i krzyża też nie powinno mieć miejsca. My mamy głosić Chrystusa ukrzyżowanego, który jednak daje światu zbawienie. Mamy mówić o grzechu i śmierci pokonanych przez zmartwychwstanie. I przede wszystkim....

    Proszę zwrócić uwagę, że we fragmencie, który Pan przywołał nie ma mowy o tym, że to jest orędzie, z którym wychodzimy do ludzi. Niewierzącym głosi się, że Jezus za nich umarł. A nie to, że się mają zbroić. To co pisze Paweł jest wezwaniem skierowane do głosicieli, którzy głoszeniem Ewangelii się trudzą. To oni mają wdziać pełną zbroję Bożą. To oni stoją się żołnierzami Chrystusa. Ale stają się nimi po to, by nie zniechęcać się w głoszeniu Dobrej Nowiny wobec różnych przeciwności...

    Aż dziw bierze, ze to może być niejasne...
  • oremus
    21.01.2014 09:31
    Mam świadomość, że „nikt (…) wina nie wlewa do starych bukłaków, w przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki, i wino przepadnie”. Osobom nie znającym Chrystusa najpierw głosimy orędzie o Miłości i Miłosierdziu Boga, a kiedy to orędzie przyciągnie do Boga, ktoś pokocha Go całym sercem i będzie chciał żyć w zgodzie z nauką Chrystusową, to przyjmie orędzie o grzechu i Krzyżu, nie uznając tego za ciężar, ale pomoc w kroczeniu do Nieba.
    Rozumiem, że nie należy przeakcentować ani orędzia o grzechu i Krzyżu, ani orędzia o Miłości i Miłosierdziu.
    Ale niestety tak się dzieje. Z jednej strony są osoby duchowne i teologowie, którzy twierdzą, że piekła nie ma.
    A z drugiej strony – np. grupy charyzmatyczne, w których zawsze znajdzie się część osób, które przychodzą na takie spotkania tylko po to, żeby doznać niezwykłych emocji, wzniosłych uczuć, zapominając często w tym wszystkim o Bogu (w Liście do Koryntian św. Paweł podkreśl, że jak w jakiejś grupie mówią językami, zawsze powinien być ktoś, kto to będzie tłumaczył).

    A przecież ma Pan świadomość, że wiara to nie uczucia. To nie emocje. Owszem, i na nie jest miejsce w wierze, ale nie można na nich poprzestać, bo będzie to wiara infantylna i wypaczona. Tak jak prawdziwa miłość to nie uczucie, ale stan, wybór, decyzja, trwanie.
    W wierze jest czas na radość, euforię, ale potem przyjdzie i pustynia, i noc ciemna.
    I w głoszeniu Ewangelii trzeba na to wszystko ludzi przygotować. Mądrzy katecheci o tym wiedzą.

    Z tym orędziem Pawłowym (z Listu do Efezjan) też trzeba wychodzić do ludzi nie znających Chrystusa/poszukujących), oczywiście, nie na samym początku, jak Pan napisał, ale jednak nie możemy Słowa Bożego zafałszować, omijając pewne fragmenty – stąd niedaleko do relatywizmu…
    Napisał Pan, że „to, co pisze św. Paweł, to wezwanie do głosicieli, którzy głoszeniem Ewangelii się trudzą. To oni mają wdziać pełną zbroję Bożą. To oni stoją się żołnierzami Chrystusa.”
    Przecież przez bierzmowanie wszyscy stajemy się żołnierzami Chrystusa! Pan i ja również.
    Nie tylko kaznodzieje, katecheci, każdy wierzący ochrzczony i bierzmowany jest żołnierzem Chrystusa.

    Aż dziw bierze, że to może być niejasne… ;)
  • Andrzej_Macura
    21.01.2014 09:50
    Andrzej_Macura
    Cały czas chodzi o to, żeby nie zapominać o tym co najważniejsze. Żeby mniej ważne nie przesłoniło najważniejszego. A najważniejsze jest - to pisze papież „Ewangelia zaprasza przede wszystkim, byśmy odpowiedzieli Bogu, który nas kocha i nas zbawia, rozpoznając Go w innych i wychodząc poza samych siebie, by szukać dobra wszystkich. To zaproszenie nie może być przysłonięte w żadnych okolicznościach!”

    Dlaczego chce Pan zaproszenie do odpowiedzi danej kochającemu Bogu przysłaniać innymi sprawami? Czym w końcu jest Ewangelia? Czyż nie Dobrą Nowiną o zbawieniu? Jeśli ten element schodzi na jakiś plan dalszy, cóż daje człowiekowi chrześcijaństwo? Jeśli zmartwychwstanie - Jezusa i nasze - nie jest centralną prawdą chrześcijaństwa to "jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy". Bez wiary w nasze zmartwychwstanie cała nasza religijność i dobre życie nie mają sensu. Dlatego tak ważne jest najpierw ukazać ofertę, jaka człowiekowi daje Bóg, potem dopiero uświadamiać mu, że to rodzi jakieś wymagania. Jeśli robimy odwrotnie, nieuchronnie spotykamy się z pytaniem "po co". Po co mam chodzić do Kościoła, jeśli umrę, po co mam chodzić do Kościoła, jeśli Bóg i tak będzie na mnie zły, bo w czymś tam nie domagam. Po co się mam starać wychodzić z grzechu w którym mi dobrze, skoro nic z tego nie będę miał.

    Jeśli Dobrą Nowinę zamieniamy na wymagania, stawiamy sprawę na głowie...
  • konwalia
    21.01.2014 22:31
    Człowiek zechce się zacząć zmieniać tylko wtedy gdy doświadczy dobra od osoby od której się go nie spodziewa a uważa nawet że tego dobra nie powinien doświadczyć bo tę osobę skrzywdził lub źle traktował.
    Tylko taka postawa jednego ma moc aby drugi zechciał stanąć w pokorze i w prawdzie na swój temat i to będzie początkiem zmiany jego myślenia a co za tym idzie i życia, gdyż ten pierwszy już to uczynił i stosuje w życiu naukę Chrystusa.

    Mało słów, konkretne zachowania w codziennych sytuacjach w konkretnych miejscach.

    Natomiast kapłan który ma prawdziwą relację z Jezusem zawsze dobrze naucza. Jeżeli traci tę relację gubi się sam i innych prowadzi na manowce wiary. Papież Franciszek od początku swojego pontyfikatu mówi o tych zagrożeniach, o ich przyczynach i skutkach dla całego Kościoła.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg