Mam pytanie w której diecezji oprócz łomżyńskiej są wydawane kartki do spowiedzi wielkanocnej i gdzie jest o tym mowa w Kodeksie Prawa Kanonicznego. Serdecznie dziękuję za odpowiedź.
Jestem wierzącą osobą, uczestniczącą czynnie w życiu Parafii, jednak drażni mnie, że ksiądz po kolędzie przychodzi, jak policjant na kontrolę. To podpyta, to zanotuje - myslałem, że wizyta duszpasterska polega przede wszystkim na rozmowie, a nie na tym, żeby odnotowac kilka punktów w kartotece.
Drażni mnie również fakt, że często słyszę, iż ksiądz chętnie posiedziałby dłużej, ale ma jeszcze dużo rodzin, a wieczorem musi odprawić msze. Wzmaga to we mnie odczucie, że jestem tylko "punktem do odfajkowania", aniżeli partnerem, z któym duszpastersz chce porozmawiać, poznać problemy czy uwagi. Wydaje mi się, że brakuje tego, żeby kapłan częściej chodził pośród ludzi, przychodził do domó, zawitał na kawę czy obiad. Brakuje tego w ciagu roku. Fakt, że kapłan jedynie raz do roku przychodzi na 5 minut, również powoduje, że czuję się jak na kontroli, aniżeli wizycie duszpasterza.
Nie daję na ofiarę po kolędzie. Uważam, że w ciagu roku jest o wiele więcej okazji, żeby wesprzeć lokalny Kościół czy finansowo, czy materialnie, czy oferując swoją pracę.
Myślę, że powinno się zmienić formę prowadzenia odwiedzin duszpasterskich. Powinno się zaprzestać wypełniania kartotek, albo przynamniej robić to dyskretnie, a nie przy domownikach, któzy często mówią o problemach. Parafianie oczekują duszpasterskiego słowa, a nie odnotowania problemu w kartotece. Parafia to nie ZUS, ale rodzina. Powinna dominować rozmowa, a nie papierki. W teorii niby tak jest, ale praktyka wydaje sie być o wiele mniej różowa...
Michał, zgadzam się z Twoimi uwagami odnośnie czasu trwania kolędy. Obawiam się jednak, że gdyby kolędy trwały dłużej, czas kolędowy musiałby rozciągnąć się na pół roku. Jeśli uczestniczysz w życiu parafii to zorientuj się jak wygląda życie wspólnot w tym okresie - systematyczne kłopoty z brakiem czasu kapłanów opiekujących się wspólnotą. Ale cieszmy się tym co mamy, na zachodzie jest dużo gorzej.
Oj tak, w pełni się z tym zgadzam! Zbyt często się zamienia kościelną posługę w urzędową procedurę. Na kolędach jest to szczególnie rażące w postaci wypisywania tych kartotek, ale także w zdawkowej formie odwiedzin (tutaj nie mam pretensji do księży, którzy sami się z tym borykają - chodzi o ZMANĘ FORMY.
Wszystko ładnie pięknie, tylko jeśli młody ksiądz przychodzi na kolędę i mówi, że właściwie jest ona niepotrzebna, no to ręce opadają. My wierni nie chcemy, żeby przychodził znudzony ksiądz, odklepał wizytę i koniec. To działa bardzo deprymującą, bo jeśli księża nie wierzą w sens kolędy, to co dopiero wierni. A niektórzy ludzie (i nie tylko starsi) naprawdę chcą, by ktoś się nimi zainteresował, porozmawiał, ale tak po ludzku, a nie byle jak i byle szybko.
Jeszcze raz powtórzę cytat z Prawa Kanonicznego, które mówi, że ksiądz: "Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również – jeśli w czymś nie domagają – roztropnie ich korygując".
Nie chcę czynić z tego jakiejś reguły roszczeniowej, ale czy nie czas, aby wreszcie spojrzeć na problem kolędy w duchu szczerości? Czy nie stała się ona jakąś karykaturą powyższego zalecenia? Który ksiądz ma czas na "uczestniczenie w troskach wiernych"? Mimo najlepszej woli staje się raczej urzędnikiem odhaczającym swój obowiązek - bo czas go nagli do przebiegnięcia iluś tam mieszkań. Jeśli chcemy, żeby powyższe zalecenie było żywotne, zmieńmy zewnętrzną formułę - niech to będą normalne odwiedziny poprzedzone zaproszeniem. Ulga dla księży i sens dla parafian.
joleczko, co masz na mysli piszac: "poświęcić dom należy"?
Czy poswiecenie domu sie "zuzywa"?
Owszem, wspolna modlitwa jest wazna, ale zapewniam ciebie, ze mozna miec dobra rodzine i zgodny dom bez corocznej koledy ksiedza. Szczegolnie, jezeli ksiadz tylko "zalicza obowiazek". Tu gdzie mieszkam nie ma takiego zwyczaju i kolede "robia" kolednicy, czyli dzieci, ktore jako "trzej krolowie" wysylani przez parafie, zbieraja pieniadze dla rowiesnikow i jednoczesnie modla sie za mieszkancow.
Nie wiem po co są, ale wiem po co być powinny. Ksiądz chodzący po kolędzie powinien charakteryzować rodzinę (liczbę dzieci, wiek, sytuację materialną rodziny, problemy z jakimi boryka sie rodzina). Parafia jest od tego, aby wspierac swoich wiernych, dbać nie tylko o duchowa "strawę", ale o materialna rowniez. Powinna współpracować z urzędem gminy, gopsem itp.
Jeśli te dane (często poufne) mają być udostępniane urzędom, muszą podlegać ochronie danych osobowych tak, by każdy mógł je zastrzec. Nie wyobrażam sobie, że każdy ksiądz mógłby z nimi zrobić, co mu się podoba. Zresztą już teraz powinny podlegać ustawie.
Drażni mnie również fakt, że często słyszę, iż ksiądz chętnie posiedziałby dłużej, ale ma jeszcze dużo rodzin, a wieczorem musi odprawić msze. Wzmaga to we mnie odczucie, że jestem tylko "punktem do odfajkowania", aniżeli partnerem, z któym duszpastersz chce porozmawiać, poznać problemy czy uwagi. Wydaje mi się, że brakuje tego, żeby kapłan częściej chodził pośród ludzi, przychodził do domó, zawitał na kawę czy obiad. Brakuje tego w ciagu roku. Fakt, że kapłan jedynie raz do roku przychodzi na 5 minut, również powoduje, że czuję się jak na kontroli, aniżeli wizycie duszpasterza.
Nie daję na ofiarę po kolędzie. Uważam, że w ciagu roku jest o wiele więcej okazji, żeby wesprzeć lokalny Kościół czy finansowo, czy materialnie, czy oferując swoją pracę.
Myślę, że powinno się zmienić formę prowadzenia odwiedzin duszpasterskich. Powinno się zaprzestać wypełniania kartotek, albo przynamniej robić to dyskretnie, a nie przy domownikach, któzy często mówią o problemach. Parafianie oczekują duszpasterskiego słowa, a nie odnotowania problemu w kartotece. Parafia to nie ZUS, ale rodzina. Powinna dominować rozmowa, a nie papierki. W teorii niby tak jest, ale praktyka wydaje sie być o wiele mniej różowa...
Szczerze mówiąc, dziwią mnie nieco wyniki tych "badań socjologicznych", nie znam bowiem człowieka, który ceni sobie kolędę, może poza dziećmi.
Nie chcę czynić z tego jakiejś reguły roszczeniowej, ale czy nie czas, aby wreszcie spojrzeć na problem kolędy w duchu szczerości? Czy nie stała się ona jakąś karykaturą powyższego zalecenia? Który ksiądz ma czas na "uczestniczenie w troskach wiernych"? Mimo najlepszej woli staje się raczej urzędnikiem odhaczającym swój obowiązek - bo czas go nagli do przebiegnięcia iluś tam mieszkań. Jeśli chcemy, żeby powyższe zalecenie było żywotne, zmieńmy zewnętrzną formułę - niech to będą normalne odwiedziny poprzedzone zaproszeniem. Ulga dla księży i sens dla parafian.
Czy poswiecenie domu sie "zuzywa"?
Owszem, wspolna modlitwa jest wazna, ale zapewniam ciebie, ze mozna miec dobra rodzine i zgodny dom bez corocznej koledy ksiedza. Szczegolnie, jezeli ksiadz tylko "zalicza obowiazek".
Tu gdzie mieszkam nie ma takiego zwyczaju i kolede "robia" kolednicy, czyli dzieci, ktore jako "trzej krolowie" wysylani przez parafie, zbieraja pieniadze dla rowiesnikow i jednoczesnie modla sie za mieszkancow.