Komentarze do materiału/ów:
W każdym systemie mafijnym biedni są materiałem jednorazowego użytku,
Papież ponownie zwraca uwagę na katastrofę humanitarną, jaka rozgrywa się w dżungli Darién
Mówiąc też o trwających konfliktach, prosił o wysiłki na rzecz negocjacji, by zakończyć wojny.
Piotr zaparł się Mistrza, lecz później żałował i już więcej tego grzechu nie popełnił, prawda? Piotr się nawrócił się, a niesakramentalni żyjący w jednym domu nadal grzeszą. Zabójca (z Twojego przykładu) raz zabił, ale potem nawrócił się wyspowiadał i więcej nie zabijał - zaś niesakramentalni żyjący w jednym domu nadal grzeszą, żyją w bigamii i nie z tym małżonkiem któremu ślubowali, dopuszczają do zgorszenia innych.
Jest do tego kwestia ważnych powodów, dla których "nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się". To nie jest tak, że żyją we wstrzemięźliwości i jest już ok. Postaw się w sytuacji takich ludzi, którzy mają choćby male dziecko, czy dziecko niepełnosprawne. Czy wtedy dziecko ma być ofiarą ich grzechów i cierpieć za niewinność?
Nie może być żadnych "ważnych powodów", dla grzechu, bo to nie jest nauka Ewangelii. Cel nie uświęca środków.
Więc o jakim grzechu ciągle piszesz?
Ale aby z jednej strony nie gorszyć, a z drugiej nie dochodzić publicznie win jest zalecenie, aby osoby przyjmujące komunię korzystając z punktu 84 FC czyniły to anonimowo i tam, gdzie ich nie znają.
Większym problemem jest jednak, ze bardzo mało osób decyduje się na ten krok.
Wystarczy ze dwie osoby żyją pod jednym dachem i nie współżyją ze sobą, ale razem wychowują dzieci aby zacząć zastanawiać się nad dobrowolnością popełniania tego grzechu o którym piszesz.
"Przyjmowanie Komunii św. anonimowo, czy nie anonimowo będzie świętokradztwem. " Jeżeli ktoś podczas Sakramentu Spowiedzi otrzymał rozgrzeszenie i nie zataił celowo grzechów to o czym piszesz?
1. Jakie są podstawowe cele zwykłego małżeństwa? Uwaga: zrodzenie i WYCHOWANIE potomstwa. Ewentualnie w tym wychowaniu pomaga oczywiście nieco dalsza rodzina, czasami ktoś sam wychowuje, ale dalej jest to główną właściwością małżeństwa.
Ponadto: jakie mamy cechy małżeństwa? Na przykład - wzajemna miłość, wspólnota majątkowa, wspólne mieszkanie itp. itd.
2. Skoro tak, to jakim cudem te pary, które nie mają "papierka", ale spełniąją wszystkie (oprócz prokreacji) te właściwości, nie mają grzechu ciężkiego? Równie dobrze można by powiedzieć, że większość zabójców nie ma takiego grzechu, bo nieraz zabijają w złości (ale nie jakiejś psychozie, tylko zwykłej złości, bardzo świadomie). Albo że nie ma grzechu ten, który mimowolnie zaczął się masturbować, ale mimo że zaraz się skapnął, co robi, to zamiast przerwac myśli "a już dokończę, jak zacząłem" -i robi to dalej. Mądre by to było? No chyba nie.
3. Tak ino przypomnę, że rozgrzeszenie nie zawsze równa się przebaczeniu grzechów. Jak nie ma (już to setny raz tu się pojawia) konkretnego postanowienia poprawy (nieraz radykalnego - ale wielkie rzeczy, jak wiemy z samego Słowa Bożego, wymagają radykalności), to spowiedź jest naznaczona wadą, a nieraz nawet jest nieważna.
Po drugie mówimy o sytuacji, gdy rzeczywiście istnieją przesłanki, że rozejście się dwojga ludzi nie jest dobrem i to patrząc obiektywnie na ich sytuacji.
Bo ludzie latami żyjąc bez boga faktycznie potrafią tak skomplikować swoje życie, ze nie ma realnie dobrych rozwiązań.
A po trzecie bzdurą jest twierdzenie że działa automatyzm prawa. Bo nawet w ludzkim sądzie nie stosuje się automatycznego określania winy za czyn. W wypadku grzechów śmiertelnych istnieją jasne i czytelne trzy warunki. I czym innym dla przykładu jest zaplanowane i zrealizowane zabójstwo, czym innym zabicie człowieka w wypadku silnego wzburzenia, czym innym jest niezawiniona śmierć człowieka, a czym innym śmierć człowieka w wyniku obrony własnej.
I tak samo czym innym jest wykorzystywanie punktu 84 FC na "zimno", a czym innym sytuacja gdy rozejście się dawnych cywilnych małżonków przyniosłoby wiele szkody niewinnym ofiarom (choćby małym czy niepełnosprawnym dzieciom).
Pomijać oczywiście, ze manipulujesz moimi wpisami (bo nigdy nie napisałem: "Tak więc Twoje uwagi , że nie powinny się rozejść osoby, żyjące po rozwodzie w kolejnych związkach"), ale to już temat na inną dyskusje.
A co do powoływania się na Jana Pawła II, to chyba zauważyłeś, że jego Familiaris consortio (pkt 84) był tu parę razy powoływany i poddawany krytyce, gdyż jest SPRZECZNY ze wcześniejszym nauczaniem Kościoła. JPII zrobił odstępstwo od nauczania KK , który nigdy wcześniej nie nauczał, że można żyć w kolejnym zwiazku po rozwodzie, żeby wychować dzieci zrodzone ze zdrady. Poza tym zauważ, że pkt 84 FC jest sprzeczny z Veritatis splendor, która stanowi, że CEL NIE UŚWIĘCA ŚRODKÓW , czyli że wychowanie dzieci (cel) nie uświęca życia w grzechu drugiego zwiazku. Jak zatem wyjaśnisz który dokument papieski mamy stosować: Familiaris consortio, czy Veritatis splendor? Czy można żyć w grzechu dla wychowania dzieci, czy nie można? Jest tu widoczna sprzeczność w nauczaniu Jana Pawła II.
Dodatkowo próbujesz bezsensownie przeciwstawiać nauczanie Papieży, co oczywiście prowadzi jak widać na manowce. Wystarczy dokładnie przeczytać FC, a w szczególności punkt 84, aby zauważyć ze nie ma sprzeczności.
Tak jak są sytuacje, że trudno mówić o dobrowolności grzechu, tak samo trudno jest oczekiwać że rodzice przestaną razem wychowywać dzieci, bo wg Ciebie (nie Kościoła) żyją w grzechu ciężkim.
Ale mam pomysł - stan wobec tych niewinnych ofiar - małych dzieci i powiedz im prosto w oczy, ze uważasz iż powinny stracić bezpieczeństwo domu rodzinnego bo wg Ciebie to jest jedyna droga dla ich rodziców.
A skoro tak bronisz dzieci z drugich związków, to sam się zastanów, czy wychowanie ich przez rodziców żyjących w grzechu nie doprowadzi do wypaczenia ich moralności i zgorszenia?. Właściwie czego nauczą się te dzieci? Tylko tego, że można omijać Boże zasady i przykazania, bo ważniejsze od Bożych przykazań jest ... wychowanie dzieci. Takie dzieci nie będą w przyszłości szanowały Bożych praw, bo przecież już będą wychowane w relatywizmie moralnym. Tak że nie zasłaniaj się "niewinnymi dziećmi", bo nie wiesz, co naprawdę jest dla nich dobre: doczesna obecność matki i ojca w domu, czy zbawienie wieczne.
Tyle ze wykluczyliśmy cudzołóstwo jako takie. Pozostaje kwestia wspólnego mieszkania jak "brat z siostrą".
Otóż co oczywiste osoby żyjące na wzór małżeństwa (nawet białego) maja obowiązek się rozejść, ale jak pisze FC są sytuacje w których jest po prostu niemożliwe.
Starałem się to tutaj wyjaśnić, jak widać z many skutkiem bo dla Ciebie winny jest Św. Jan Paweł II. Czas więc zakończyć te debatę, szkoda mi czasu na tłumaczenie rzeczy dla większości dorosłych katolików oczywistych.
ps. zadziwia troska którą przejawiasz np o dzieci, które uciekły od wyrodnego rodzica sadysty i znalazły ukojenie u ojczyma czy macochy, którym dziś wmawiasz, ze ich obecni rodzice muszą się rozstać, a najlepiej jakby wrócili do tego rodzica od którego uciekali
Tak mówi Twa teoria, bo nauczania Kościoła mówi coś innego. Mówi że są takie sytuacje, że "nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się". I tutaj EOT.
I po kilku czy kilkunastu latach postanowili się nawrócić. I to jest punkt wyjście do dalszej dyskusji. O realności zamieszkania osobno, gdy ma się małe dzieci lub jest się schorowanymi starszymi osobami. O odpowiedzialności osobistej za wszystko to co się uczyniło wcześniej i czego nie da się wymazać jak gumka ze szkolnego zeszytu.
A może pójść dalej, czy jak ksiądz na plebani mieszka z gospodynią i mają de facto jedne gospodarstwo domowe to grzeszą?
Więc czym jest małżeństwo- moja odpowiedź praktyczny brzmi jeszcze nie do końca wiem, bo codziennie się uczę czegoś nowego o moim związku.
W oby wypadkach praktycznie prowadzą jedno gospodarstwo domowe, może się też zdarzyć że gospodyni nie ma własnej rodziny itd.
"Kościół jednak na nowo potwierdza swoją praktykę, opartą na Piśmie Świętym, niedopuszczania do komunii eucharystycznej rozwiedzionych, którzy zawarli ponowny związek małżeński. Nie mogą być dopuszczeni do komunii świętej od chwili, gdy ich stan i sposób życia obiektywnie zaprzeczają tej więzi miłości między Chrystusem i Kościołem, którą wyraża i urzeczywistnia Eucharystia. Jest poza tym inny szczególny motyw duszpasterski: dopuszczenie ich do Eucharystii wprowadzałoby wiernych w błąd lub powodowałoby zamęt co do nauki Kościoła o nierozerwalności małżeństwa.
Pojednanie w sakramencie pokuty — które otworzyłoby drogę do komunii eucharystycznej — może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak Przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa. Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów — jak na przykład wychowanie dzieci — nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom"
To co próbują zrobić Papieże i Biskupi to okazanie miłosierdzia tym wszystkim, którzy mając za nic naukę Kościoła żyją zgodnie z tym co głosi współczesny świat.
Czy to się im uda - szczerze wątpię.
Bo współczesnym ludziom zbędny jest i Kościół i Jego wymagająca droga ku zbawieniu.
Akurat FC to takie "sprawdzam" dla osób żyjących w cudzołóstwie i zapytanie ich co dla nich jest ważniejsze Bóg czy seks. Widać ze seks, bo powstała AL.
8 [JK] Ten lud czci Mnie wargami,
lecz sercem swym daleko jest ode Mnie.
9 Ale czci mnie na próżno,
ucząc zasad podanych przez ludzi»
Pytanie ilu dziś katolików rzeczywiście wierzy w nierozerwalność małżeństwa pozostaje otwarte.
Istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że głośno mówiąc o nierozerwalności małżeństwa narazisz się wielu współczesnym katolikom, księżom czy biskupom. Bo wielu dziś już nie wierzy, że można żyć w małżeństwie od ślub aż po grób.
Niebezpiecznie blisko schizmy jesteś, mówiąc o "osobistym świadectwie, NAWET GDYBY biskupi mówili inaczej". Popatrz na Lutra - miał dokładnie tę samą motywację. Widział, że coś nie gra, postanowił dawać świadectwo "nawet gdyby"... I sam wiesz, jak to się skończyło. A Luter naprawdę nie był złym gościem - w sumie jego jedyny błąd, to właśnie to "nawet gdyby biskupi mówili inaczej"...
I kwestia druga - ten cytat ma się nijak do tego o czym piszemy. Bo gdyby go faktycznie zastosować, to trzeba by wprowadzić jakąś formę rozwiązania ważnie zawartego węzła małżeńskiego. I ok, gdyby tak biskupi w sposób dogmatyczny postanowili kończymy dyskusje. Ale przecież dziś z jednej strony opowiadają o nierozerwalności małżeństwa, a z drugiej tworzą jakieś bezsensowne konstrukcje typu "sytuacja nieuregulowana".
Pogubiliśmy się jako katolicy w kwestii małżeństwa i to jest klęska współczesnego Kościoła. Ale brak odważnych, którzy chcieliby to jasno naprawić chyba jest jeszcze większą klęską. Stąd dziś potrzebne są świadectwa tych, co żyją zgodnie z tradycją Kościoła w nierozerwalnych małżeństwach, świadectwa pokazujące że bzdurnymi są hasła głoszone niestety też przez katolików świeckich i duchownych o niemożliwości takiego życia czy o niedoścignionym ideale.
Droga odrzucenia moralnych wskazówek Kościoła jest co do zasady drogą do piekła już tutaj na ziemi. Piekła które ludzie sami sobie tworzą.
Zobacz dramaty rozwodów, porzuconych matek spodziewających się dziecka, zobacz dramaty dzieci porzucony przez ojca (lub matkę) - to jest piekło.
Kościół swoją nauką moralną chroni przed tym, ale skoro ludzie wybierają swoją drogę, bo uważają się za mądrzejszych, to później jest jak jest. Każdy ma wybór.
A co do bajeczek, ze rozwód może być wyjątkowo przyjemny, a życie w kolejnych związkach objawem szczęścia - cóż skoro ktoś jeszcze nie dojrzał i wierzy w bajki, to tez nie pomożesz. Ale wystarczy chwila szczerej rozmowy z osobami dotkniętymi patologią rozwodu, aby poznać co tak naprawdę przezywali, przeżywają i co gorsza do końca swego życia będą przeżywali. I ci co się rozwiedli i ich dzieci, ale też ich rodzice, dziadkowie.
Pudrowanie dramatów rozwodów działa jak puder - ukrywa, ale nic nie rozwiązuje. Bo coś budowane na złu zawsze przyniesie złe owoce. I to jest to piekło fundowane sobie na ziemi.
"Argumentum ad personam (łac. „argument skierowany do osoby”) – pozamerytoryczny sposób argumentowania, w którym dyskutant porzuca właściwy spór i zaczyna opisywać faktyczne lub rzekome cechy swego przeciwnika. W ten sposób unika stwierdzenia, że jego racjonalne argumenty zostały wyczerpane, a jednocześnie sugeruje audytorium, że poglądy oponenta są fałszywe. Dodatkowo obrażanie oponenta ma na celu wyprowadzenie go z równowagi, tak by utrudnić mu adekwatne reagowanie na przedstawiane argumenty."
To co zrobił tak naprawdę synod biskupów z 1980 (wnioski zawarte we FC) to próba przywracania odrzuconego przez wiernych pojęcia małżeństwa. Jak widać nieskuteczna, bo ludzie w tym też wielu katolików już dawno przestali wierzyć w małżeństwo proponowane przez Kościół.
Oddzielnym pytaniem jest kiedy i przez ile stuleci model nierozerwalnego katolickiego małżeństwa był w pełni aprobowany.
cudzołóstwo i bezwstyd....Ale przyjdzie na nich kara słuszna za jedno i drugie....lecz kara grzesznikom należna,przychodzi zawsze po przestępstwie bezbożnych (Mdr 14, 22-31)....(Kpł 20,10)Ktokolwiek cudzołoży z żoną bliźniego, będzie ukarany śmiercią i cudzołożnik i cudzołożnica...Czeka na mrok cudzołożnik, mówi:" Mnie oko nie dojrzy , mrok jest zasłoną dla twarzy....światła oni nie cierpią....przywykli do grozy nocy".... Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy ,ani bałwochwalcy ,ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą......nie odziedziczą królestwa Bożego (1Kor 6,9-10).....jak naucza Bóg ..."To jest obrzydliwość"...za którą przed Bogiem odpowiedzą zarówno cudzołożnicy, jak i osoby usprawiedliwiające ich grzech śmiertelny. A CUDZOŁÓSTWO nim JEST..... odpowiedzą wszyscy , którzy mają udział w nierządzie wiarołomnych mężów i żon , bo przez wspieranie i zachęcanie do życia sprzecznego z Bożym Prawem i nauką Ewangelii mają udział w tzw. grzechach cudzych.....Gościu pamiętaj, że trwanie w nieczystości ludzi, którzy przysięgali miłość, wierność i uczciwość małżeńską i zobowiązali się w Obliczu Trójcy Przenajświętszej do życia,które ma uszczęsliwić sakramentalnego M/Ż , nie tylko tu na ziemi,ale przede wszystkim w wieczności, będzie przez Boga Ojca i Syna i Ducha Świętego osądzone....Bo sakramentalny mąż i żona do końca swojego życia zobowiązali się w zawartym przez siebie PRZYMIERZU sakramentalnego małżeństwa do ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA ZBAWIENIE WSPÓŁMAŁŻONKA....nikt ,ani nic NIE MOZE TEGO ZMIENIĆ...nawet diabeł wie o tym, że co Bóg złączył jest NIEROZERWALNE....i dzisiaj w KK mamy z inicjatywy ducha czasów , który jest specjalistą demagogii i psucia wszystkiego co Bóg stworzył, to co mamy....monstrualne związki niesakramentalne czyli idealną imitację SAKRAMENTU MAŁŻEŃSTWA....A jak zapewne wiesz i statystyki to potwierdzają, że założenia FC o zatrzymaniu zarazy rozwodów przez zorganizowaną w KK pomoc żyjącym w grzechu cudzołóstwa wiarołomnym M/Ż w duszpasterstwie KK, NIE POWIODŁO się i ponosi TOTALNĄ klęskę , bo niesakramentalni niestety mnożą się jak przysłowiowe grzyby po deszczu....Szatany jako idealna imitacja prawdziwka są tego najlepszym dowodem....Rozważ to Gościu, jak to sam/a napisałaś/łeś z łaski swojej .Jak oczywiście potrafisz?
Ale przecież najbardziej boli, gdy inny otrzyma rozgrzeszenie.
Bo przecież nie mają szans naprawić tego co uczyniły. Dzieci same w sobie oczywiście nie usprawiedliwiając cudzołóstwa, ale można sobie wyobrazić nieodwracalność pewnych sytuacji. Choćby z faktu że dzieci urodziły się w związku cudzołożnym. Co wtedy? Czy te dzieci są winne sytuacji i czy można je ukarać?
dziecko też na tym ucierpi, tylko w inny sposób. Przede wszystkim, będzie miało złe wzorce, przez co może być mu trudniej w przyszłości założyć trwałą rodzinę. Jak mają wychować dziecko do wierności i miłości rodzice, którzy sami nie są wierni i żyją w cudzołóstwie? Jeśli rodzice swoim życiem zaprzeczają wartościom, jako nauczyciele wartości są niewiarygodni. Po drugie – w wymiarze duchowym – dziecko nie dostanie od rodziców takiego błogosławieństwa, jakie
by dostało, gdyby rodzice ci żyli zgodnie z prawem Bożym. Przekazujemy dzieciom nie tylko kapitał emocjonalny i materialny, ale też duchowy. A co możemy w tym zakresie dać dziecku, jeśli na co dzień w jego obecności łamiemy przykazania? Uważam, że cierpienie nie jest najgorszą rzeczą, jaka może spotkać człowieka, również dziecko. Dużo gorsze od cierpienia jest zgorszenie, czyli skierowanie kogoś ku złu, „pogorszenie” go. Zdarza się, że dziecko traci jednego z rodziców i ta rana boli, ale niczego w dziecku nie niszczy, nie narusza dobra, które w nim jest". Polecam: https://youtu.be/VKGB4GpQkSY
No bo to pierwsze nie było ani zgorszone, ani jego rodzice nie dawali niespójnego przekazu.