Pisze papież Franciszek w przedmowie do nowego studium na temat św. Piusa X.
Nienarodzone dziecko jest zawsze słabsze, nie może mówić za siebie i nie może niczego żądać.
Franciszek zatwierdził trzy dekrety Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych.
Sąd wydały wyrok, że bezprawnie wydalili zakonnicę ze zgromadzenia.
„Życie. Moja historia w Historii”, dziś ma w Polsce swoją premierę.
A co do ogłaszania dogmatów... Właściwie nieomylny jest Kościół, a papież, jako jego najwyższy pasterz... Ale... Papież nie ogłaszają przecież jako dogmat czegoś, czego nie było w wierze Kościoła. Tak było z Niepokalanym Poczęciem, tak było z Wniebowzięciem. Problem przyjmowania czy nie dogmatów też więc właściwie nie jest taki wielki. Ot, prawosławni: zwyczajnie wierzą we wniebowzięcie Maryi i ogłoszenie tego dogmatem nie było im potrzebne...
Tak czysto po ludzku: jak ja Panu tu coś piszę w tonie poprawiajacym, pouczającym itd, to czy Pan przyzna mi rację? Nawet gdyby Pan uznał, że mam święta rację, to w komentarzu napisze co najmniej o jakimś drobnym "ale". ... Prawda to rzecz w kontekście wiary podstawowa. Na pewno. Na pewno jednak w jej przedstawianiu, w poprawianiu innych trzeba jeszcze miłości...
Zresztą.... Ci, których nazywamy heretykami mają często sporo racji. Myślę w tej chwili o luteranizmie z tym "sola scriptura" (tylko Pismo Święte). Jasne, Tradycja też jest ważna. Ale... Trochę się naoglądałem róznych "tradycji" kościelnych. Ot, kulty świętych, procesje ku ich czci, widowiska związane z męką pańską itd itp... Czasem naprawdę trudno pod grubymi pokładami tego typu tradycji zobaczyć jeszcze Jezusa z Jego Ewangelią... Ja szanuję religijnośc ludową, nie tylko w polskim wydaniu. Ale nie dziwie się, że ktoś może chcieć ja odrzucić i zastąpić czystym podążaniem za Ewangelią. Zwłaszcza jeśli na te tradycje nałoży się jeszcze nieewangeliczne postępowanie tych, którzy w takiej pobożności ludowej chętnie uczestniczą...
Po drugie.. Widzę, żeś człowieku uparty. I musisz postawić na swoim nawet jeśli przyjdzie ci przekręcić to, co napisał adwersarz. Głupio spytam: czy udało CI się tym twoim uporem kogokolwiek przekonać do swoich racji? No powiedz: udało się? Bo mnie jeszcze nigdy do niczego nie udało się przekonać, jeśli stawiałem sprawę zasadniczo i bezkompromisowo, na zasadzie, ze ja mam rację i już, a ten drugi ma się ze mną zgodzić i koniec. Jak chcesz skutecznie głosić Ewangelię bliźnim, jeśli przyjmujesz nieskuteczną metodę pouczania innych i besztania, jeśli robią coś nie tak?
Mówiliśmy o Ormianach, więc konkretnie warto zauważyć, ze wcale nie Ewangelię trzeba im głosić, bo oni wierzą w Chrystusa. Ich trzeba ewentualnie przekonywać do prymatu papieża. Bo chyba nie uważasz, że przez fakt iż nie przyjmują jurydycznego prymatu papieża nie kochają Jezusa? I co. Mam im bezkompromisowo powiedzieć, że jak odrzucają prawdę o prymacie papieża, to są gorsi od muzułmanów, bo odrzucają część nauki Jezusa? Absurd.
Napisałeś: "Jeśli wierzę, że Jezus objawił wszystko co chciał nam objawić i cała pełnia tej Prawdy znajduje się w Kościele katolickim, to moim obowiązkiem, jako chrześcijanina jest patrzenie na świat przez ten pryzmat".
I dalej piszesz: . "Konsekwencja przyjęcia chrztu i prawd wiary jest świadectwo i jej głoszenie. Jak mówił św. Paweł "biada mi gdybym nie głosił Ewangelii". Całej Ewangelii, nie jej fragmentów. Gdyby nie przyjął on perspektywy "posiadacza prawdy", chrześcijaństwo nie rozwinęłoby się".
Koniec cytatu.
Przypomnę: spieramy się o Ormian. Ileś tam postów wcześniej tłumaczyłem, ze potępienie ich za nieprzyjęcie Chalcedonu wyniknęło z nieporozumienia. Wtedy Ty napisałeś mniej więcej tak, że to skutkuje tym, że teraz odrzucają prawdy wiary., bo w międzyczasie Kościół katolicki nowe prawdy wiaty do wierzenia podał. I jako przykład podałeś prymat papieża. Ja zaś na to ci odpowiedziałem w ten deseń, ze prymat jurydyczny papieża nie jest dogmatem wiary i papież wcale nie musi mianować biskupów. I własnie w tym kontekście pisze Pan o konieczości głoszenia całej prawdy itd itp. Czy mój wniosek, ze uważa Pan Ormian za odstępców od prawdziwej wiary jest w tym kontekście nieuzasadniony? Czy - przejaskrawione - napisanie w trym kontekścier, że są dla Pana niczym muzułmanie czy niewierzący dalekie jest od prawdy? Nie stosuje Pan zasady, ze to inni mają się nawracać, a u nas jest wszystko OK? Przecież to właśnie Pan pisze.
Tak, ekumenizm ma nas prowadzić ku całej prawdzie. I ta cała prawda wymaga też od nas, katolików, byśmy niektóre swoje sądy zreinterpretowali. Prymat papieski jest prawqdą wiary, ale nie jest już koniecznie nim sposób jej sprawowania. Przez wieki, z przyczyn czysto praktycznych, to nie papież obsadzał stanowiska biskupów. Nie jest dogmatem wiary, że tak teraz być musi. I nie ma co traktować tego jak prawdy wiary, na którą inni mają się nawrócić.
Nie piszę o mglistym braterstwie, a właśnie o prawdzie, o którą się Pan tak upomina. Taka jest prawda: nie jest prawdą wiary, że papież musi sprawować swój urząd mianując biskupów. Nie musi. co więcej, w paru wypadkach tego nie robi, a jedynie zatwierdza wybó lokalnych Kościołów. Dlaczego Ormian uważać za tych, co mają coś w swoim nauczaniu zmieniać? Nie ma takiej potrzeby. To w kategoriach prawnych schizma, nie herezja....
Przypomnę jeszcze tylko, że także w kwestii dialogu z luteranami okazało się, że to, co było głownym powodem rozłamu, nauka o usprawiedliwieniu, tak naprawdę nas nie dzieli. Teologowie w 1999 roku nam to wyraźnie powiedzieli. I nie była to żadna zdrada prawdy, a dokładniejsze wsłuchanie się w to, co mówiła druga strona. Niestety, przez wieki w obu współnotach stosowano właśnie taką zasadę, którą Pan tu przedstawia: mamy prawdę i musimy innych skłonić, by ją przyjęli. A okazało się, ze owszem, mamy prawdę, ale ale nasze oskarżenia drugiej strony, że popełnia herezję, było bezpodstawne. Bo po prpstu w ogniu dyskusji nie zrozumieliśmy dobrze tego, co uczyli. A i oni nas zrozumieć nie chcieli. Ale ten wspólny dokument jest świadectwem, że tak naprawdę wcale się w tym względzie nie róźniliśmy....
Ale dzięki temu co napisałeś zrozumiałem, ze się nie dogadamy. Mamy zupełnie inną wizję tego, co jest prawdą w Kościele. Dla Ciebie prawdę tę zawiera podręcznik dogmatyki. Dla mnie podręcznik dogmatyki jest tylko mocnym jej przybliżeniem, a same prawdy wiary można jeszcze pogłębić i zrozumieć lepiej... Między innymi dzięki rozmowom z tymi, którzy wierzą inaczej....
Nie sądzę, by ten model sprawowania prymatu przez papieży, jaki obowiązuje dzisiaj, był prawdą wiary. Z prostej przyczyny: dawniej tak nie było. Pisałem już zresztą o tym. I jako przywiązany do tradycji powinieneś to chyba rozumieć: dawniej tak nie było, więc i dziś do zbawienia nie jest potrzebna wiara, że biskupów koniecznie musi mianować albo zatwierdzać papież. Przecież posługa Piotra to coś znacznie więcej....
Jakie to schematy? Widać je choćby w tym co pisze Pan o Ormianach czy potem protestantach. Tych pierwszych bardzo ich Pan szanuje i komplementuje, ale jednocześnie nie dopuszcza myśli, ze mogliby nasza myśl o prymacie papieskim jakoś wzbogacić. Jest to dla Pana niedopuszczalne, gdyż - jak to pan napisał - zawiera to w sobie myśl, ze "katolicka dogmatyka jest niepełna". Tymczasem i Ormianie i prawosławni i protestanci mogą nas ubogacić, mogą wnieść w naszą teologię świeże powiewy.
Ot, ta kwestia prymatu. Może do teologii prymatu niczego ie dodadzą, ale mogą nas sporo nauczyć na temat kolegialności w Kościele. Nieprawdaż? W Kościele powinno być i jedno i drugie Nie wiem, trudno mi to arbitralnie oceniać, ale czy my prymatu nie przekcentowujemy? Czy musi on być - jak to już pisałem - jurydyczny?
Protestanci... Nie wiem czy dałoby sie znaleźć coś, w czym mogli by ubogacić nasze widzenie sakramentów, zwłaszcza Eucharystii. Ale już na przukład umiłowania Pisma możemy się od nich uczyć, prawda?
Słowem: nie obawiałbym się, że ktoś rozwali katolickie nakuczanie. Myślę, że ci nasi bracia chrześcijanie mogą je naprawde ubogacić...
Nota bene znane u nas w Kościele akcentowanie misji prorockiej, kapłańskiej i pasterskiej Jezusa i Kościoła zdaje się pochodzi z myśli protestanckiej... Że o teologii biblijnej nie wspomnę....
Problem leży w rozumieniu depozytu wiary. Dla Ciebie to zbiór, w którym niczego nie można już odkryć, a jedynie odkurzyć. Dla mnie to coś, co może zostać ubogacone. Nie, nie przez ludzkie wymysły, ale przez głębsze sięgnięcie do objawienia.
I tak w gruncie rzeczy prze wieki robiono. W obliczu różnych kontrowersji sięgano do objawienia, by tam znaleźć odpowiedź na nurtujące pytania. Np. to, kim naprawdę był Jezus (Bogiem czy człowiekiem), czy człowiek może dobrym życiem się zbawić... Ba, także liczba siedmiu sakramentów nie dla wszystkich zawsze była oczywista. I to dla katolików....
Tymczasem w ostatnich latach obserwujemy dziwne zjawisko (nie wiem, czy akurat do tej grupy należysz): pojawiają się głowy, jakoby ów depozyt wiary, który był twórczo w ciągu wieków rozwijany (nie bez asystencji Ducha Świętego) nagle, pewnie na godzinę przed otwrciem ostatniego soboru zamroził się i już na wieki ma pozostać w każdym szczególne niezmienny.... Cóz....