Zawsze wierni papieżowi

Rozmawia Beata Zajączkowska

GN 22/2011 |

publikacja 01.06.2011 15:37

Wspólnota Europejska potrzebuje bogactwa wiary Chorwatów i ich przywiązania do Kościoła – mówi ks. Andrzej Wośko SCJ, od 18 lat pracujący wśród Chorwatów w Zagrzebiu, w rozmowie z Beatą Zajączkowską.

Ks. Andrzej Wośko SCJ, od 1993 r. proboszcz chorwackiej parafii pw. Matki Kościoła i św. Maksymiliana Kolbego w Zagrzebiu fot. Henryk Przondziono Ks. Andrzej Wośko SCJ, od 1993 r. proboszcz chorwackiej parafii pw. Matki Kościoła i św. Maksymiliana Kolbego w Zagrzebiu

Beata Zajączkowska: Procesje ulicami Zagrzebia, miasta, które odwiedza Benedykt XVI, to podobno zasługa Księdza…

Ks. Andrzej Wośko: – W 1994 r., z okazji 100. rocznicy urodzin św. Maksymiliana Kolbego, wyszliśmy z procesją na ulice osiedla, na którym znajduje się nasz kościół. Była to nowość, bo ówczesne władze nie pozwalały na takie manifestowanie wiary. Dwa lata później ulicami Zagrzebia przeszła pierwsza procesja Bożego Ciała. Wówczas był to jeszcze dzień roboczy, dopiero po latach stał się dniem wolnym od pracy.

W Chorwacji jest Ksiądz od prawie 20 lat. Jak w tym czasie zmienił się ten kraj?

– Przede wszystkim mamy wolność. Pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Chorwacji (w 1994 r.)odbywała się jeszcze w czasie wojny. Papież wzywał wówczas do wzajemnego przebaczenia, przyjęcia bliźniego i troski o pokój. Przypominał, że przebaczyć to znaczy wykorzenić z serca pragnienie zemsty. Kwestie wojenne jednak wciąż nad Chorwacją ciążą. Sądy przez lata były sługami systemu, trudno więc wymagać, by nagle zaczęły sobie z wszystkim doskonale radzić. Brakuje szacunku do wolności. Często słychać, że tylko Chorwaci są winni, a o innych się nie mówi. Mało kto pamięta, że Chorwaci nie weszli jako agresorzy na terytoria innych państw, nawet gdy weszli do Bośni i Hercegowiny, to na tereny zamieszkiwane od wieków przez Chorwatów. Nie wchodzili, by robić czystki etniczne, ale po to, by mieć wolne państwo. A przecież każdy z narodów ma prawo do wolności.

Wyrok Międzynarodowego Trybunału ds. Zbrodni Wojennych w byłej Jugosławii skazujący trzech generałów, w tym Ante Gotowinę, za zbrodnie przeciw ludzkości i wojenne podzielił społeczeństwo…

– Dla wielu Chorwatów jest on bohaterem narodowym. Wyrok ten był postrzegany jako próba przypodobania się Unii Europejskiej, by doszło do akcesji. Sytuacja w kraju nie jest łatwa. Coraz więcej osób obawia się włączenia w unijne struktury. Motywy są bardzo przyziemne: ludzie zastanawiają się, jak im się będzie żyło, czy nie zbiednieją. Z drugiej strony wiedzą, że otwarcie granic to także ułatwienia dla turystyki, a z tego Chorwacja przecież żyje. Właśnie zaczyna się ten najgorętszy czas, który sprawi, że w następnych miesiącach wielu ludzi będzie miało co włożyć do garnka.

Czy wizyta Benedykta XVI może przyczynić się do przekonania eurosceptyków?

– Panuje przekonanie, że nawet jeśli obecnie tylko 30 proc. obywateli wypowiada się w sondażach za przystąpieniem do UE, to gdy dojdzie do referendum, poparcie będzie dużo większe. Chorwaci czują się częścią wielkiej rodziny europejskiej. Często przypominane są słowa Jana Pawła II, że „Unia potrzebuje Chorwacji, a Chorwaci Unii”. Papież mówił, że Wspólnota Europejska potrzebuje bogactwa wiary Chorwatów, ich kultury, ich przywiązania do Kościoła. Oni są świadomi swej chrześcijańskiej tożsamości i siły, jaką ona daje. Benedykt XVI na pewno do tego nawiąże. To, co powie, będzie ważne, bo 90 proc. Chorwatów to katolicy i ich głos jest rozstrzygający.

Często zapominamy, że to Chorwaci jako pierwsi wśród Słowian przyjęli przesłanie Ewangelii…

– To było w VII wieku. Ważne jest też, że przyjęli chrześcijaństwo z Rzymu. Do dziś szczycą się tym, że wierność następcy św. Piotra to jest coś, co ich wyróżnia. Zresztą udowodniła to najnowsza historia. Komunista Josip Broz-Tito bezskutecznie próbował utworzyć Kościół narodowy. Udało mu się zwerbować paru księży, ale wów-czas kard. Alojzije Stepinac zdecydowanie przeciwstawił się schizmie z Rzymem, a każdego z omotanych przez władze kapłanów przestrzegał, czy naprawdę wiedzą, co chcą zrobić. Za to zapłacił cenę życia. W wyniku niesprawiedliwego procesu został uwięziony, a potem był powoli systematycznie podtruwany, aż zmarł. To jest męczennik systemu. Prawdziwy pasterz naszego Kościoła. Jan Paweł II ogłosił go w czasie swej drugiej podróży do Chorwacji (w 1998 r.) błogosławionym. Mówił o nim jako o męczenniku sumienia, kompasie wskazującym drogę i przypomniał, że prawdy nie da się zagłuszyć, że ona zawsze rozbłyśnie z nowym blaskiem.

Jednak ocena kard. Stepinaca wciąż nie jest jednoznaczna…

– Kościół jednoznacznie się wypowiedział, ogłaszając go błogosławionym. Nie zmienia to faktu, że na jego temat opowiadanych jest wiele kłamstw, i ma się wrażenie, jakby jego proces wciąż się toczył. Kardynał Stepinac jednoznacznie bronił prawdy. Nie dał się złamać żadnemu z systemów totalitarnych, w czasie których przypadło mu żyć: ani nazizmowi, ani komunizmowi. Dla niego najważniejszy był Bóg i człowiek. Nie zgadzał się z żadnym systemem, który niszczył człowieka. Przypominał, że nie ma żadnych wyższych interesów, w imię których człowieka można niszczyć. To jest niepopularne nawet dzisiaj. Także i dziś jesteśmy pytani: w co i dlaczego wierzymy?

Benedykt XVI będzie się modlił przy grobie kardynała. Tam też odbędzie się spotkanie z chorwackim duchowieństwem. Przypadek czy symbol?

– Tam wciąż wielu ludzi się modli. Ja sam, ilekroć jestem w katedrze, klękam u jego grobu. Dla Chorwatów jest bardzo ważne, że Benedykt XVI będzie w tym miejscu, że jakby na nowo potwierdzi to, czym żył bł. Stepinac. A on, budując na prawdzie, prowadził po prostu przez Maryję do Chrystusa. Przypominał Chorwatom, jak ważna jest ich chrześcijańska tożsamość.

Dziś, gdy sekularyzacja podgryza także chorwackie społeczeństwo, to przypomnienie ma chyba szczególne znaczenie…

– Zdecydowanie, bo u Chorwatów często wiara sobie, a życie sobie. Ludzie przystępują jeszcze do sakramentów, ale już z niedzielną Mszą bywa różnie. W miastach regularnie uczęszcza ok. 10 proc. ochrzczonych, a na wioskach, w mniejszych miastach – 40 proc. Nie wszędzie jest tak samo. Na przykład w mojej parafii jest teraz bardzo dużo dorosłych ministrantów. Ojcowie służą razem z dziećmi. To nieczęsto się zdarza. Pokazuje zarazem, że jest tęsknota za Bogiem.

Papież będzie uczestniczył w I Na-rodowym Dniu Chorwackich Rodzin Katolickich. Skąd taka inicjatywa?

– Kondycja chorwackiej rodziny nie jest najlepsza. Dlatego kiedy kard. Josip Bozanić został arcybiskupem Zagrzebia, postawił na rodziny, tworząc odpowiednią komórkę odpowiedzialną za troskę o nie. I stąd teraz to spotkanie. A sytuacja nie jest różowa. Co piąte małżeństwo kończy się rozwodem, coraz powszechniejsze są związki na próbę, małżeństwo jako związek między kobietą i mężczyzną nie jest chronione przez konstytucję. Jest niski przyrost naturalny. Wciąż więcej ludzi umiera, niż się rodzi. Dlatego od kilku lat chorwaccy biskupi osobiście chrzczą piąte i każde następne dziecko w rodzinie. W ten sposób wspierają rodziny. W mojej parafii było już kilkanaście takich chrztów. Rodzice mający więcej dzieci często bywają niezrozumiani, więc bardzo sobie cenią zainteresowanie ze strony Kościoła.

Tuż przed papieską pielgrzymką władze Chorwacji uznały katolickie szkoły. Czy to jest ważna decyzja?

– To jeden z punktów umowy ze Stolicą Apostolską, który już dawno miał być ratyfikowany. Dobrze, że stało się to teraz. Pomoże to w rozwoju katolickiej edukacji, a co za tym idzie – w wychowywaniu przyszłych pokoleń na bazie chrześcijańskich wartości. Kiedy dominuje kultura laicka, formacja staje się dla Kościoła jednym z najważniejszych wyzwań. Cieszy więc to, że na spotkanie z papieżem licznie przygotowuje się młodzież. Ostatnie spotkanie chorwackiej młodzieży z Janem Pawłem II było prawdziwym świętem młodości. Wszyscy słuchali uważnie jego słów, by budować na wartościach, a nie na tym, co przemijalne jak: ucieczka w hedonizm, narkotyki czy alkohol. Nie wiem, jak to określić, ale po każdej papieskiej podróży stawaliśmy się lepsi, tak jakby on sam nas podciągał do góry. Po to także potrzebne są papieskie wizyty.

Czy to prawda, że Chorwaci wywodzą się spod Krakowa?

– (Śmiech) Oni mówią, że przyszli tu czternaście wieków temu z tzw. Białej Polski, czyli z terenów leżących na południe od Krakowa aż po Lwów. Mamy więc wspólne korzenie, ale i maryjną pobożność. Wiele nas łączy, a Polacy są w Chorwacji naprawdę bardzo lubiani, czego sam od lat doświadczam.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.