Franciszek: lękajmy się zmarnowania życia

KAI |

publikacja 25.06.2023 12:33

„Nie należy się bać niezrozumienia i krytyki, utraty prestiżu i korzyści gospodarczych, żeby pozostać wiernym Ewangelii, lecz zmarnowania życia w pogoni za błahostkami, które nie wypełniają życia sensem” – powiedział papież w rozważaniu przed niedzielną modlitwą „Anioł Pański”.

Franciszek: lękajmy się zmarnowania życia YT/Vatican Media Live

Ojciec Święty wyszedł tradycyjnie od czytanego w niedzielę fragmentu Ewangelii (Mt 10, 26-33) i zauważył, że Pan Jezus trzykrotnie powtarza w nim swoim uczniom: „Nie bójcie się” (Mt 10, 26. 28. 31). Wskazał na paradoks, bowiem proklamacja królestwa Bożego jest orędziem pokoju i sprawiedliwości, opartym na braterskiej miłości i przebaczeniu, a jednak spotyka się ze sprzeciwem, przemocą i prześladowaniami. Zauważył, że we fragmencie tym pojawia się obraz piekła – Gehenny, które w Jerozolimie oznaczało miejski śmietnik. Zatem Pan Jezus pragnie nam powiedzieć, że tym czego naprawdę powinniśmy się bać jest lęk przed roztrwonieniem swojego życia w pogoni za błahostkami, które nie wypełniają życia sensem. Podkreślił, że ta zachęta jest dzisiaj bardzo aktualna. Można dziś bowiem zostać wyśmianym lub dyskryminowanym, jeśli nie podąża się za pewnymi modnymi wzorcami, które jednak często stawiają w centrum to, co drugorzędne: rzeczy zamiast ludzi, wydajność zamiast relacji.

Franciszek przypomniał, że w dzisiejszych Gehennach często kończą ludzie, często traktowani jak odpady i przedmioty niepożądane. „Trwanie w wierności temu, co się liczy kosztuje; kosztuje pójście pod prąd, uwolnienie się od uwarunkowań powszechnej mentalności, bycie zepchniętym na boczny tor przez tych, którzy «podążają za falą”. Ale to nie ma znaczenia, mówi Jezus: ważne jest, aby nie roztrwonić największego dobra: życia. Jedynie to nas powinno przerażać” – stwierdził papież.

„Niech Maryja, Panna Mądra, pomoże nam być mądrymi i odważnymi w dokonywanych wyborach” – powiedział Ojciec Święty przed odmówieniem modlitwy „Anioł Pański” i udzieleniem apostolskiego błogosławieństwa.

Całość papieskiego rozważania na następnej stronie.

O dramatycznych wydarzeniach w zakładzie karnym dla kobiet w Hondurasie, 40. rocznicy zaginięcia Emanueli Orlandi, a także potrzebie modlitwy o pokój, zwłaszcza na Ukrainie przypomniał Ojciec Święty po odmówieniu modlitwy „Anioł Pański” i udzieleniu apostolskiego błogosławieństwa.

Drodzy bracia i siostry, bardzo mnie zasmuciło to, co się wydarzyło się to kilka dni temu w ośrodku więziennym dla kobiet Tamara, w Hondurasie. Straszliwa przemoc między rywalizującymi gangami zasiała śmierć i cierpienie. Modlę się za zmarłych, modlę się za ich krewnych. Niech Dziewica z Suyapa, Matka Hondurasu, pomoże sercom otworzyć się na pojednanie i uczynić przestrzeń dla braterskiego współistnienia, także w obrębie więzień.

W tych dniach przypada czterdziesta rocznica zaginięcia Emanueli Orlandi. Pragnę przy tej okazji po raz kolejny wyrazić moją bliskość względem członków jej rodziny, a przede wszystkim dla matki i zapewnić o mojej modlitwie. Ogarniam moją pamięcią wszystkie rodziny, które niosą cierpienie ukochanej osoby, która zaginęła.

Pozdrawiam was wszystkich, rzymian i pielgrzymów z Włoch i z różnych krajów, zwłaszcza wiernych z Bogoty w Kolumbii.

Pozdrawiam wspólnotę Franciszkańskiego Zakonu Świeckich z Pizy; młodzież z Gubbio, Perugii i Spoleto; grupę z Limbadi, która celebrowała święto młodego Leona; uczestników pielgrzymki samochodowej z Ceseny i Longiano; wolontariuszy Radia Maryja Włochy, którzy z wielkim transparentem zapraszają nas, abyśmy „wszyscy schronili się pod płaszczem” Dziewicy Maryi, Matki, błagali Boga o dar pokoju. Prosimy o to szczególnie dla umęczonego narodu ukraińskiego.

Życzę wszystkim dobrej niedzieli. Proszę, nie zapomnijcie o nie w modlitwie. Smacznego obiadu i do widzenia!

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry, dobrej niedzieli!

W dzisiejszej Ewangelii Jezus trzykrotnie powtarza swoim uczniom: „Nie bójcie się” (Mt 10, 26. 28. 31). Nieco wcześniej mówił im o prześladowaniach, które będą musieli znosić ze względu na Ewangelię, co nadal jest aktualne: Kościół bowiem od samego początku zaznawał, obok bardzo wielu radości, zaznawał także wielu prześladowań. Wydaje się to paradoksalne: proklamacja królestwa Bożego jest orędziem pokoju i sprawiedliwości, opartym na braterskiej miłości i przebaczeniu, a jednak spotyka się ze sprzeciwem, przemocą, prześladowaniami. Jezus jednak mówi nam, abyśmy się nie bali: nie dlatego, że na świecie wszystko potoczy się dobrze, nie z tego powodu, lecz dlatego, że dla Ojca jesteśmy cenni i nic, co dobre, nie zostanie utracone. Dlatego mówi nam, abyśmy nie pozwolili, żeby powstrzymywał nas strach, ale raczej bali się czegoś innego, tylko jednej rzeczy. Ale cóż ro za rzecz, której jak mówi Jezus musimy się bać?

Odkrywamy to poprzez obraz, którego Jezus używa dzisiaj: obraz „Gehenny” (por. w. 28). Dolina Gehenny była miejscem dobrze znanym mieszkańcom Jerozolimy: było to wielkie miejskie wysypisko śmieci. Jezus wspomina o niej, żeby powiedzieć, że tym czego naprawdę powinniśmy się bać jest lęk przed roztrwonieniem swojego życia. Roztrwonieniem swojego życie: i na to Jezus mówi: „Tak, tego się bójcie”. Jakby chciał stwierdzić: nie należy bać się niezrozumienia i krytyki, utraty prestiżu i korzyści gospodarczych, pragnąc pozostać wiernym Ewangelii, przeciwnie, lecz zmarnowania życia w pogoni za błahostkami, które nie napełniają życia sensem.

A to jest ważne dla nas. Także dzisiaj można zostać wyśmianym lub dyskryminowanym, jeśli nie podąża się za pewnymi modnymi wzorcami, które jednak często stawiają w centrum to, co drugorzędne, na przykład rzeczy zamiast ludzi, wydajność zamiast relacji. Weźmy kilka przykładów. Mam na myśli rodziców, którzy muszą pracować, żeby utrzymać rodzinę, ale nie mogą żyć tylko dla pracy: potrzebują czasu, aby być ze swoimi dziećmi. Myślę też o księdzu czy siostrze zakonnej: muszą być zaangażowani w swoją służbę, ale nie zapominając o poświęceniu czasu na przebywanie z Jezusem, w przeciwnym razie popadają w duchową światowość i tracą poczucie tego, kim są. Myślę też o młodym mężczyźnie czy kobiecie, którzy mają tysiące zobowiązań i pasji: szkoła, sport, różne zainteresowania, telefony komórkowe i media społecznościowe, ale potrzebują spotkania z ludźmi i realizowania wspaniałych marzeń, nie tracąc czasu na rzeczy, które przemijają i nie pozostawiają śladu.

Wszystko to, bracia i siostry, pociąga za sobą pewne wyrzeczenia w obliczu bożków wydajności i konsumpcjonizmu, ale jest to konieczne, żeby nie zatracić się w tym, co jest następnie wyrzucane, jak to miało miejsce w Gehennie. A w dzisiejszych Gehennach często kończą ludzie: pomyślmy o tych ostatnich, często traktowanych jak odpady i przedmioty niepożądane. Trwanie w wierności temu, co się liczy kosztuje; kosztuje pójście pod prąd, kosztuje uwolnienie się od uwarunkowań powszechnej mentalności, kosztuje bycie zepchniętym na boczny tor przez tych, którzy „podążają za falą”. Ale to nie ma znaczenia, mówi Jezus: ważne jest, aby nie roztrwonić największego dobra, to znaczy życia. Nie roztrwonić życia. Jedynie to nas powinno przerażać.

Zadajmy więc sobie pytanie: czego się boję? Że nie będą miał tego, co lubię? Że nie osiągnę celów narzuconych przez społeczeństwo? Osądu innych? Czy może tego, że nie podobam się Panu i nie stawiam Jego Ewangelii na pierwszym miejscu? Niech Maryja zawsze Dziewica, Mądra Matka pomoże nam być mądrymi i odważnymi w dokonywanych wyborach.