Kapłan na dzisiejsze czasy. Przed jakimi wyzwaniami stoją seminaria duchowne?

Bogumił Łoziński

GN 22/2023 |

publikacja 01.06.2023 00:00

Spadek powołań doprowadził do łączenia się seminariów duchownych, a jednocześnie wdrażane są nowe zasady formacji kapłańskiej, które mają kształcić kleryków potrafiących odpowiedzieć na wyzwania współczesności. To może wpłynąć pozytywnie na powołania.

Kapłan na dzisiejsze czasy. Przed jakimi wyzwaniami stoją seminaria duchowne? roman koszowski /foto gość

Duży spadek powołań w Kościele katolickim w Polsce jest faktem. Statystyki opracowane przez Konferencję Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych pokazują, że w 2012 r. na pierwszy rok do seminariów zgłosiło się 828 kandydatów, w 2017 r. – 577, a w 2022 r. – tylko 338, z czego 236 do seminariów diecezjalnych. W sumie w Polsce mamy 72 seminaria, w tym 36 diecezjalnych. W ciągu ostatnich pięciu lat liczba kleryków na wszystkich latach kształcenia zmniejszyła się o ok. 35 proc.

Przekształcanie

W sposób szczególny ten spadek widać w seminariach diecezjalnych i na nich się skupmy. W niektórych diecezjach wciąż są kandydaci do kapłaństwa, choć oczywiście znacznie mniej niż wcześniej. W ubiegłym roku tradycyjnie najwięcej chętnych zgłosiło się do seminarium w Tarnowie – 15, a w archidiecezji poznańskiej i warszawskiej po 10. Na przeciwnym biegunie są seminaria, w których formację rozpoczęło po jednym kleryku, np. w diecezji bydgoskiej, ełckiej czy łowickiej. Niektóre mają bardzo mało alumnów na wszystkich latach łącznie – w łowickim kształciło się 7.

Taka sytuacja niejako wymusiła proces dołączania mało licznych seminariów diecezjalnych do innych. Od tego roku klerycy z archidiecezji gnieźnieńskiej będą przygotowywać się do kapłaństwa w seminarium w Poznaniu. Już wcześniej do tego seminarium dołączyli klerycy z diecezji bydgoskiej i kaliskiej. Z kolei alumni z Łowicza od tego roku będą się kształcić w seminarium warszawskim. Takich przykładów jest więcej. W seminarium częstochowskim formują się także klerycy z diecezji sosnowieckiej, a we wrocławskim z diecezji świdnickiej i legnickiej. W wymienionych przykładach proces połączenia odbywa się w ostatnich latach, ale już dużo wcześniej alumni z diecezji bielsko-żywieckiej kształcili się w seminarium krakowskim. Jedno seminarium mają też diecezje opolska i gliwicka. W sumie aż w 10 seminariach formują się klerycy z różnych diecezji.

Biorąc pod uwagę spadkowy trend powołań, proces łączenia seminariów będzie zapewne postępował, np. wspólny rok propedeutyczny mają kandydaci z archidiecezji warmińsko-mazurskiej, diecezji ełckiej i elbląskiej, co może być początkiem ich przekształcenia.

Seminarium zawieszone

Łączenie się seminariów wiąże się z koniecznością zmiany formuły organizacyjnej. Przyjmowane są tu różne rozwiązania, np. seminarium międzydiecezjalne czy seminarium jednometropolitalne, w którym kształcą się klerycy diecezji należących do jednej metropolii.

Przyjrzyjmy się bliżej przekształceniu Prymasowskiego Wyższego Seminarium Duchownego w Gnieźnie, którego przeniesienie do Poznania wzbudza dużo emocji, gdyż liczy ono ponad 400 lat. Rektor tego seminarium ks. Przemysław Kwiatkowski, który jest również przewodniczącym Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych, w rozmowie z GN bardzo mocno podkreśla, że nie zostaje ono zlikwidowane, lecz zawieszone, a jego klerycy formują się w Arcybiskupim Seminarium Duchownym w Poznaniu, gdzie są już alumni z trzech innych diecezji. Seminarium gnieźnieńskie pozostaje jako instytucja, natomiast nie prowadzi autonomicznej działalności formacyjnej. Arcybiskup gnieźnieński powierza tę formację seminarium poznańskiemu. Jednocześnie posyła wychowawców z Gniezna do pracy w Poznaniu ze wszystkimi klerykami tam się uczącymi. Program formacji dla wszystkich jest taki sam.

Przez lata niemalże każda diecezja za punkt honoru stawiała sobie posiadanie własnego seminarium. Mimo że niektóre nigdy nie były zbyt liczebne, argumentem było m.in. to, że klerycy muszą poznać specyfikę swojej diecezji. Ks. Kwiatkowski wyjaśnia, jak to wygląda po połączeniu. – Wszystkie praktyki – parafialne, pedagogiczne czy pastoralne – odbywają się w macierzystej diecezji. Także pielgrzymki, oazy czy wolontariat, jak również sama rekrutacja do seminarium. Aby mieć kontakt z własną diecezją, klerycy uczestniczą w ważnych jej momentach, np. w Gnieźnie w odpuście św. Wojciecha. Święcenia przyjmują od swojego biskupa w macierzystej diecezji, a potem w niej pracują, są jej księżmi – tłumaczy.

Wyzwania

Nowe zjawiska, jakie zachodzą w naszym społeczeństwie, jak choćby odpływ wiernych z Kościoła, są wyzwaniem dla formacji kapłańskiej. Badania opinii publicznej często pokazują ich mocno krytyczny stosunek do księży. Osoby, które odeszły od praktyk religijnych, jako powód wskazują m.in. niewłaściwą postawę księży, nadużycia seksualne czy skupienie się na środkach materialnych przez duchownych albo brak zaufania do Kościoła. Jedną z odpowiedzi na te problemy było opracowanie przez Konferencję Episkopatu Polski nowych zasad formacyjnych. Zrobił to specjalny zespół, pod przewodnictwem bp. Damiana Bryla, działający przy Komisji Duchowieństwa. Po zaaprobowaniu przez odpowiednie kongregacje watykańskie dokument pt. „Droga formacji prezbiterów w Polsce. Ratio institutionis sacerdotalis pro Polonia” wszedł w życie 1 października 2021 r.

Ksiądz Kwiatkowski zwraca uwagę, że proces formacji zaczyna się od wymiaru ludzkiego. – Chodzi o to, aby kapłan wychodził z seminarium jako dojrzały człowiek, aby potrafił nawiązać prawdziwe relacje z innymi, bo dziś – jako społeczeństwo –przeżywamy kryzys. To jest podstawa, aby dzielić się odpowiedzialnie wiarą. Ta dojrzałość sprawia, że jako księża, jako ludzie jesteśmy wiarygodni, godni zaufania – podkreśla. Formacja ludzka odbywa się przez cały pobyt w seminarium, jednak szczególnie jest jej poświęcony rok propedeutyczny. Na przykład odbywają się w tym okresie warsztaty psychologiczne prowadzone przez specjalistów, które pomagają w ukształtowaniu umiejętności nawiązywania relacji z innymi. Ma miejsce również wolontariat, który uczy spotkania z człowiekiem potrzebującym. Mitem jest opinia, że kandydaci do kapłaństwa są przez sześć lat zamknięci w murach seminariów i potem nie rozumieją problemów ludzi, którym służą. To już przeszłość – obecnie większość seminariów jest otwarta na świat zewnętrzny. Na przykład w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie klerycy mogą wychodzić do teatru czy kina albo na zajęcia sportowe, niektórzy uczestniczą w spotkaniach ruchów religijnych. Od czwartego roku mają praktyki w szkołach, bo muszą uzyskać wykształcenie pedagogiczne. W wakacje wyjeżdżają z ministrantami czy innymi grupami religijnymi na obozy. Na szóstym roku diakoni przez dwa dni w tygodniu są w parafii.

Efekty formacji seminaryjnej być może najlepiej potrafią ocenić proboszczowie parafii, do których trafiają neoprezbiterzy. Ks. Józef Szklorz, od 30 lat proboszcz parafii bł. Karoliny Kózkówny w Tychach, zauważa, że coraz więcej młodych księży ma problemy z codzienną posługą. Podkreśla, że neoprezbiterzy powinni trafiać do parafii, gdzie jest dobrze prowadzona praca duszpasterska i pod opiekę proboszczów, którzy mają ich w tej posłudze kształtować. – Proboszcz powinien być otwarty, rozmawiać z młodym księdzem, brać za niego odpowiedzialność, uczyć go, wymagać tylko tyle, ile on dziś potrafi, powoli wprowadzać w obowiązki – tłumaczy ks. Szklorz.

Kościół w Polsce zareagował na kryzys powołań i spadek liczby wiernych, wprowadzając nowe zasady formacji w seminariach duchownych. Dają one szansę na uformowanie kapłanów, którzy będą mogli sprostać wyzwaniom dzisiejszych czasów. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.