Papież przywiózł nadzieję

Beata Zajączkowska

GN 6/2023 |

publikacja 09.02.2023 00:00

To była pielgrzymka do jądra ciemności. W ciągu sześciu dni Ojciec Święty odwiedził Demokratyczną Republikę Konga i Sudan Południowy.

– Nigdy nie traćcie nadziei i nie marnujcie okazji  do budowania pokoju  – mówił Franciszek  na afrykańskiej ziemi. CIRO FUSCO /epa/pap – Nigdy nie traćcie nadziei i nie marnujcie okazji do budowania pokoju – mówił Franciszek na afrykańskiej ziemi.

Wizyta papieża była jak zaczerpnięcie oddechu, a jego słowa łagodziły ból rozdartego wojną ludu szukającego pocieszenia – pisała kongijska gazeta „La Référence Plus”. A południowoafrykański tygodnik „The Continent” wskazywał, że „od cierpiącej ludności Franciszek dostał zastrzyk wiary i na własne oczy przekonał się, że statystyki nie kłamią i przyszłość katolicyzmu jest afrykańska”. Na czas pielgrzymki władze 15-milionowej Kinszasy usunęły slumsy stojące wzdłuż trasy papieskiego przejazdu, jednak nie przeszkodziło to Franciszkowi zauważyć prawdziwego oblicza tego kraju. – Kongo od ponad 20 lat nękane jest przez różne konflikty. Ludzie żyją w biedzie i niedostatku. Mają świadomość, że rządzący nie pamiętają o ich losie, a grabione na różne sposoby bogactwa ich kraju przynoszą zyski tylko garstce wybrańców – mówi o. Piotr Handziuk, werbista.

Ostre słowa Franciszka

Polski kapłan pracujący w tym kraju od 30 lat wskazuje, że Kongijczycy doceniają to, że papież upomniał się o najuboższych i wydobył na światło dziennie ich cierpienia. – Mają nadzieję, że błogosławieństwo, które przyniósł, zaowocuje pokojem, a to z kolei przełoży się na godniejsze życie – mówi misjonarz. W sercach ludzi wciąż rezonują ostre słowa Franciszka: „Ręce precz od Afryki! Przestańcie ją dusić: nie jest to kopalnia, którą trzeba eksploatować, ani ziemia, którą należy plądrować”, i jego apel do uczestników zbrojnego konfliktu, który z powodu walki o drogocenne surowce wykrwawia wschód Konga: „Złóżcie broń, przyjmijcie miłosierdzie”. Papieska podróż przypomniała światu, że kolonizatorskie zbrodnie króla Belgii, Leopolda, a potem pierwszego prezydenta tego kraju, Josepha Mobutu, będące mieszanką wyzysku niewoli, tyranii i chciwości, nie są jedynie niechlubną przeszłością, ale okrutną teraźniejszością mieszkańców kraju wołającego o pokój.

Towarzysząca papieżowi w podróży dziennikarka podarowała mu kamień, z którego otrzymuje się cenniejszy niż diamenty koltan, niezbędny w telekomunikacji i przemyśle kosmicznym. Ujawniła, że wyprodukowanie kilograma tego minerału kosztuje życie przynajmniej dwóch osób. – Wasz kraj jest diamentem stworzenia, a wy wszyscy jesteście nieskończenie cenniejsi niż wszelkie dobro, które pochodzi z waszej ziemi – mówił papież do Kongijczyków. Wskazał, że potęgi kolonialne wraz z niepodległością oddały mieszkańcom Afryki tylko to, co jest „nad podłogą”, ale wciąż trzymają rękę na tym, co kryje ta ziemia. – Trucizna chciwości uczyniła tutejsze diamenty skrwawionymi. Oto dramat, w obliczu którego świat zamyka oczy, uszy i usta – dodał Franciszek, podkreślając, że Afryka ma prawo sama kształtować swój los. Młodych zachęcał do budowania przyszłości w oparciu o modlitwę, wspólnotę, uczciwość, służbę i przebaczenie. O przebaczeniu jako fundamencie nowej przyszłości mówił też podczas Mszy św. dla ponad miliona wiernych.

Papież płakał

Pierwotnie Franciszek miał odwiedzić Gomę, będącą stolicą prowincji Kiwu Północnego. Z powodu zaostrzenia konfliktu w tym regionie plany trzeba było jednak zweryfikować i to przedstawiciele ofiar przybyli do Kinszasy. Opowiedzieli o swych cierpieniach, a pod krzyżem Jezusa złożyli narzędzia zbrodni, którymi ich katowano: maczety, noże, młotki, matę, na której dokonywano gwałtów, i mundur rebelianckiego żołnierza, który wciąż budzi grozę. Słuchając ich świadectw, papież płakał. – Z kryjówki śledziłem, jak kroją mego tatę na kawałki, a następnie odciętą głowę umieszczają w koszu. W końcu odjechali z mamą. Do dziś nie wiemy, co z nią zrobili – opowiadał Ladislas. Emelda była niewolnicą seksualną jednego z szefów bandy. – Każdego dnia nad każdą z nas znęcało się od pięciu do dziesięciu mężczyzn. Kazali nam jeść pastę z kukurydzy i mięso zabitych osób. Byłyśmy nagie, żeby nie wyrwać się z ich rąk – wspominała. Inna z maltretowanych kobiet wyznała: – W tym całym cierpieniu Kościół stanowi jedyne miejsce ratunku, gdzie leczy się nasze rany oraz pociesza nasze serca.

Spotkanie to było najbardziej dramatycznym momentem pielgrzymki, ale niosło wielką nadzieję. Widząc kikuty rąk wzniesione w geście uwielbienia i okaleczone uderzeniem maczety twarze, pełne radości ze spotkania z Franciszkiem, nie sposób było powstrzymywać łzy. Stanowiło to potwierdzenie słów papieża, że „pokój rodzi się z serc wolnych od nienawiści” i że „jedynie przebaczenie, które daje Jezus, otwiera drzwi prowadzące do jutra, ponieważ otwiera drzwi do nowej sprawiedliwości, która nie zapominając, przerywa zaklęty krąg zemsty”.

Przyszli do papieża

Wizyta w Sudanie Południowym pokazała, jak wiele w tym kraju robi Kościół, nie tylko głosząc Ewangelię, lecz także wspomagając nieistniejące struktury państwa. Siostra Brygida Maniurka, która przeżyła wielomiesięczne oblężenie Aleppo i przez kilka lat wojny w Syrii niosła wsparcie ofiarom, wyznaje, że nie spotkała dotąd ludzi tak wewnętrznie wyniszczonych. – Konflikt na tym terenie trwa od pół wieku i naznaczone są nim całe rodziny. Ci ludzie wielokrotnie musieli opuszczać swe wioski w obawie przed przemocą, wielu członków ich rodzin wciąż jest zaginionych – mówi. Siostra Brygida bierze udział w międzynarodowym programie Solidarność z Sudanem Płd., w który włączyły się różne zgromadzenia zakonne na świecie. Jest to odpowiedź na wołanie miejscowych biskupów o pomoc w edukacji i formacji przyszłych pokoleń. O jej znaczeniu mówił papież w czasie swej wizyty. W ramach projektu, w którym uczestniczą przedstawiciele wszystkich plemion i kultur, prowadzone są m.in. instytucja kształcąca nauczycieli, ośrodek uczący uprawy ziemi i hodowli bydła, centrum formacji duchowej oraz szkoła pielęgniarska i położnicza.

Przez dziewięć dni na spotkanie z papieżem w Dżubie pielgrzymowała młodzież z diecezji Rumbek. Młodzi szli ze swoim biskupem Christianem Carlassare, który przed rokiem został ciężko postrzelony, gdyż jego nominacja nie spodobała się pewnym grupom w regionie. – Kule, które lekarze wyjęli mi z ciała, ofiarowałem Matce Bożej, a Ona dała mi łaskę pokoju serca i pewność, że moje przebaczenie może być dla ludzi przykładem – mówi bp Carlassare. Jego zakonny współbrat ks. Krzysztof Zębik opowiada, że w czasie pielgrzymki młodzi codziennie odwiedzali kolejne parafie, spotykając się z lokalną ludnością. – To bardzo ciekawe, że jednoczą się i idą w jednym celu; modlą się razem i głoszą pokój, który tak bardzo jest tu potrzebny – mówi kombonianin.

Przybywamy na kolanach

W pielgrzymce do Sudanu Południowego papieżowi towarzyszyli: abp Justin Welby, honorowy prymas Wspólnoty Anglikańskiej, oraz zwierzchnik Kościoła prezbiteriańskiego. – Przybywamy na kolanach, aby umyć wasze stopy – powiedział abp Welby do przywódców Sudanu Południowego, nawiązując do ich wizyty w Watykanie w 2019 roku i gestu papieża, który całując ich stopy, błagał o zintensyfikowanie dialogu pokojowego. Nie przybrał on takiego tempa, jak oczekiwano, jednak nowe nadzieje budzi zapowiedź prezydenta złożona w obecności Franciszka, że nowy etap dialogu będzie kontynuowany w Rzymie przy mediacji Wspólnoty św. Idziego.

– Gdyby panował pokój, mieszkałbym w swoim domu, żyłbym lepiej i cieszył się dzieciństwem. Dlaczego tak wiele dzieci musi dorastać i cierpieć w obozie? – pytał papieża Joseph Lat Gatmai, który od ośmiu lat mieszka w obozie dla uchodźców. Oenzetowskie dane mówią o 2 mln wewnętrznych przesiedleńców, drugie tyle uciekło z kraju. – Wizyta papieża była doskonałą okazją, żeby zwrócić uwagę świata na sytuację w Sudanie Płd. w chwili, kiedy pojawiają się inne kryzysy humanitarne i do tego kraju płynie zdecydowanie mniej pomocy – wskazuje Sara Nyanti, która jako przedstawicielka sekretarza generalnego ONZ uczestniczyła w spotkaniu uchodźców z papieżem. – Bądźcie ziarnem nadziei, w którym można dojrzeć drzewo – miejmy nadzieję – już niedługo dające owoce. Bądźcie drzewami, które wchłoną zanieczyszczenia czasów przemocy i przywrócą tlen braterstwa – apelował Franciszek do Południowosudańczyków. W czasie ekumenicznego spotkania przypomniał, że kto idzie za Jezusem, buduje pokój.

Nie traćcie nadziei

„Pokój i dobro” – to franciszkańskie przesłanie przynoszą dla Sudanu Płd. polscy kapucyni. Impulsem do otwarcia placówki w tym kraju był widok papieża całującego stopy tamtejszych polityków. – Ten widok mnie przeorał – mówi br. Robert Wieczorek, który przed rokiem zainicjował tę nową misyjną obecność. Codzienność nie jest w tym miejscu łatwa. Wciąż pojawiają się informacje o atakach i morderstwach. Miasta znajdują się w ruinie, plantacje są porzucone, a wsie wyludnione z obawy przed atakami. Kraj, który cieszy się nadmiarem wody i 80 proc. ziemi potencjalnie uprawnej, mógłby być spichlerzem Rogu Afryki, a tymczasem żebrze o żywność oraz międzynarodową pomoc. Kapucyni są przekonani, że Bóg chce, aby tam byli. Ich nowa parafia jest w wielkiej potrzebie. W Rubkonie żyje ponad 100 tys. ludzi w obozie dla uchodźców. Brat Augustyn Chwałek opowiada, że w ich parafii jest dzwon, który nosi ślady po kulach. – To dobry obraz tutejszych ludzi: z jednej strony poranionych wojnami i niosących cierpienia, a z drugiej wciąż podążających naprzód, jak ten dzwon, który nadal bije. Wierzę, że z pomocą papieża uda im się pokonać trudności w budowaniu pokoju i lepszego jutra – mówi. – Nigdy nie traćcie nadziei i nie marnujcie okazji do budowania pokoju! Jesteście w sercach chrześcijan na całym świecie – mówił Franciszek w ostatnim przemówieniu na afrykańskiej ziemi. Dzięki jego pielgrzymce drzwi dla pokoju zostały szerzej otwarte. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.