Zaczyn

Marcin Jakimowicz

GN 2/2023 |

publikacja 12.01.2023 00:00

„Kościół przyszłości będzie wspólnotą uduchowioną, nie wykorzystującą mandatu politycznego, nie flirtującą ani z lewicą, ani z prawicą. Będzie Kościołem ubogim, Kościołem maluczkich”. Które jeszcze słowa Benedykta XVI okazały się prorocze?

Zaczyn istockphoto

Gdy 42-letniego ks. Ratzingera zapytano, jak będzie wyglądał Kościół przyszłości, odpowiedział: „Przyszłość Kościoła wyrośnie z tych, których korzenie są głębokie i którzy żyją z czystej pełni wiary. Nie z tych, którzy dostosowują się jedynie do mijającej chwili, ani z tych, którzy tylko krytykują innych i zakładają, że sami są nieomylnymi prętami mierniczymi. Przyszłość Kościoła zostanie ukształtowana przez świętych, to znaczy przez ludzi, których umysły nie zatrzymują się na hasłach dnia, ale dociekają głębiej, którzy widzą więcej, niż widzą inni. (…) Z obecnego kryzysu wyłoni się Kościół jutra, Kościół, który stracił wiele. Będzie niewielki i będzie musiał zacząć od nowa, mniej więcej od początku. Nie będzie już w stanie zajmować wielu budowli, które wzniósł w czasach pomyślności. Jako mała wspólnota będzie kładł dużo większy nacisk na inicjatywę swych poszczególnych członków. Będzie wspólnotą bardziej uduchowioną, nie wykorzystującą mandatu politycznego, nie flirtującą ani z lewicą, ani z prawicą. To będzie trudne dla Kościoła, bo ów proces oczyszczenia będzie kosztować go wiele cennej energii. Kościół przyszłości będzie Kościołem uduchowionym, ubogim, Kościołem maluczkich. Zagubieni ludzie odkryją wówczas być może w małej garstce chrześcijan coś zupełnie nowego: nadzieję, której pragnęli, odpowiedź, której w skrytości serca zawsze szukali. Wielka moc popłynie z bardziej uduchowionego i prostego Kościoła”.

Czy słowa te nie okazały się prorocze? Zdumiewałem się tym, że świeckie media widziały w nich katastroficzny obraz degradacji Kościoła. A przecież to Ewangelia w najczystszej postaci!

Odrobina wystarczy

– Niepotrzebnie boimy się tego, co małe. Przyzwyczailiśmy się do masowych fet, np. koronacji maryjnych. Były one potrzebne. Ale powiedzmy sobie szczerze: taka masówka nie zastąpi nigdy potrzeby bliskości, intymności, rodzinności wynikającej z naszego podobieństwa do Trójcy Świętej – wyjaśnia słowa papieża bernardyn o. Cyprian Moryc. – Jezus otoczył się w Wieczerniku malutką wspólnotą. Siedemdziesięciu było tylko od czasu do czasu, a tłumy były kręgiem najdalszym. Identyczne słowa słyszałem z ust Pierre’a-Marie Delfieux, założyciela Wspólnot Jerozolimskich: – Nadszedł czas malutkich wspólnot. Drożdże w cieście są też małe, a Jezus zapewnił, że taki zaczyn wystarczy, by wyrosło ciasto. Widzę tylko jeden problem: zaczyn musi być prawdziwy.

Ta profetyczna (nie, nie obawiam się tego słowa!) intuicja ogołoconej, ubogiej, przypominającej zaczyn wspólnoty z trudem zakorzenia się w polskim Kościele, przyzwyczajonym do skali makro, przerzucania się statystykami i stawiania sobie pomników. Mam wrażenie, że część księży nad Wisłą nie wzięła sobie do serca słów Benedykta: „Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego, aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki. Oczekuje się od niego, by był ekspertem w dziedzinie życia duchowego”.

Niewygodny prorok

Gdy 16 kwietnia 2005 roku tłum zgromadzony na placu św. Piotra usłyszał: „Po wielkim papieżu Janie Pawle II kardynałowie wybrali mnie: prostego, skromnego pracownika winnicy Pana”, brat papieża, Georg, bez owijania w bawełnę wyznał: „Gdy usłyszałem »Cardinalem Ratzinger«, całkowicie się załamałem. Pomyślałem, że przed Josephem stoi wielkie wyzwanie, ogromne zadanie, i bardzo się zmartwiłem”.

Ratzinger na własnej skórze doświadczył tego, że niełatwo być papieżem po Janie Pawle II… Pamiętam, że gdy relacjonowałem jego pielgrzymkę do Chorwacji, a on, zmęczony upałem, wspinał się na białe schody gigantycznego ołtarza w Zagrzebiu, słyszał słowa skierowane do trzystutysięcznego tłumu: „Przybył do nas papież, który beatyfikował naszego kochanego Jana Pawła II, wielkiego przyjaciela Chorwacji”.

„Tylko w swojej ojczyźnie prorok może być tak lekceważony”. Czy urodzony w Wielką Sobotę 1927 roku w Górnej Bawarii Joseph Ratzinger nie podzielił doświadczenia Mistrza? „Papież ze smutkiem obserwuje drogę niemieckiego Kościoła” – informowały niedawno agencje, cytując abp. Georga Gänsweina, osobistego sekretarza papieża seniora. „Benedykt kocha Kościół w Niemczech, ale to, co się w nim teraz dzieje, w większości sprawia mu ból. Najbardziej niepokoi go swoiste »zaćmienie Boga«, które dokonuje się w jego ojczystym Kościele. Ostrzegał przed nim wielokrotnie, ale fakt, że dziś sprawdzają się jego prorocze słowa, nie daje mu satysfakcji. Pokrzepienie znajduje w modlitwie za niemiecki Kościół”.

Prorok kontestowany był nie tylko po zachodniej stronie Odry. Spora część środowisk, które znały na pamięć „Ducha liturgii”, odrzucała jego nauczanie dotyczące jedności chrześcijan czy nowych ruchów w Kościele. Pomijały je milczeniem, traktowały wybiórczo, a przecież i w tych obszarach był on prorokiem! – Kardynał Ratzinger wygłosił w 1998 roku przepiękną katechezę na temat niespodziewanych interwencji Ducha – wyjaśnia bp Andrzej Siemieniewski. – Przedstawił dwadzieścia wieków Kościoła, pokazując cykle niespodziewanych interwencji Ducha Świętego. Przypowieść o Kościele jako tkaninie. Duch Święty nie wszystko czyni nowe. Są w Kościele elementy stałe, niezmienne (semper idem). Tekst Biblii, sakramenty, instytucja pasterzy. To elementy nie do ruszenia, stałe, przewidywalne. Benedykt XVI mówił: to tkacka osnowa płótna, stabilne nici, na których Duch Święty w nieprzewidywalny sposób tka nowe wzory. Kościół nie jest instytucją spełniającą religijne potrzeby ludności. Jest otwartym Wieczernikiem.

Obumieranie ziarna

Prorocze okazały się słowa, które przeczytałem w czasie ogromnej duchowej pustyni, gdy z moich ust wydobywała się niema skarga: „Dlaczego milczysz? Dlaczego nic nie mówisz w chwili, gdy tak bardzo potrzebuję odpowiedzi?”. Znalazłem ją w adhortacji „Verbum Domini”: „Milczenie Boga jest przedłużeniem Jego poprzednich słów”. – Jeśli Bóg milczy, to znaczy, że wzywa nas do tego, byśmy przemyśleli słowa, które powiedział do nas wcześniej – wyjaśnia abp Grzegorz Ryś. Podniosło mnie to zdanie. Ziarno zostało wrzucone w ziemię, a teraz, zgodnie z dynamiką królestwa, musiało we mnie obumrzeć.

Rozbraja mnie zdanie Benedykta o krzyżu, na którym „Bóg zwrócił się przeciwko samemu sobie”. Papież uczył mnie tego, że jeśli jakakolwiek rzeczywistość przesłania mi zachwyt nad paschalnym zwycięstwem Jezusa, to… wybrałem niewłaściwy kierunek. Podpowiadał, że sam Chrystus jest wystarczająco zachwycający, by na Nim skupić uwagę. W książce „Światłość świata”, odpowiadając na pytania Petera Seewalda, mówił: „Kiedy myślę o czasach, gdy byłem księdzem w parafii, wspominam, że chociaż czuło się już w rodzinach wpływ sekularyzującego się świata, to jednak było tyle radości we wspólnej wierze, w szkole, z dziećmi, z młodzieżą, że autentycznie przez tę radość jestem ciągle niesiony. Tak samo w czasach, gdy byłem profesorem. Przez całe moje życie jak refren powtarza się, że chrześcijaństwo przynosi radość, daje szerokość spojrzenia. Nie do zniesienia byłoby życie kogoś, kto ciągle jest tylko przeciwko”.

Uczył mnie tego, że Kościół jest i święty, i grzeszny. „Zło zawsze będzie częścią tajemnicy Kościoła. To, co ludzie, co księża zrobili w Kościele, dowodzi, że Chrystus założył Kościół i go podtrzymuje. Gdyby Kościół zależał tylko od ludzi, już od dawna leżałby w gruzach” – wyjaśniał.

Łuk na niebie

Jak proroczo zabrzmiały słowa Benedykta XVI wypowiedziane na pokładzie samolotu lecącego do Portugalii: „Dziś największe prześladowania Kościoła nie pochodzą z zewnątrz, ale z grzechów, jakie są wewnątrz niego samego”. Nie mówił tego w kontekście zewnętrznych zagrożeń. Mówił o skandalu pedofilii, określając go jako „naprawdę przerażający”.

Jego mądrość przejawiała się również w tym, że milczał, gdy słowa pozostawały bezradne. Tak było w Birkenau. Gdy dramatycznie wołał: „Przebudź się, nie zapominaj o człowieku, którego stworzyłeś”, na niebie pojawiła się tęcza… Iluż komentatorów przywoływało wówczas słowa: „Łuk mój kładę na obłoki”!

Oglądam zdjęcia ze spustoszonej Ukrainy i wracają do mnie słowa kard. Ratzingera, który zanim został papieżem, mówił, skąd czerpie swą siłę zło: „Krzyczą, ponieważ wszyscy krzyczą, a krzyczą oni to samo co wszyscy inni. Cichy głos sumienia zagłuszony jest przez krzyki tłumu. Zło czerpie swą siłę z niezdecydowania oraz dbałości o to, co pomyślą inni ludzie”. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.