Pękająca Europa

Andrzej Grajewski

GN 09/2008 |

publikacja 05.03.2008 08:33

Kraj Basków, Katalonia, Turecka Republika Cypru, Republika Nadniestrza, czy takie kraje za kilka lat pojawią się na mapie Europy? Uznanie secesji Kosowa będzie mieć konsekwencje nie tylko dla Bałkanów.

Pękająca Europa fot. Henryk Przondziono "Kosowo nie jest na sprzedaż" - głosił napis na serbskich plakatach w Prokuplje przy granicy z Kosowem

Granice w Europie ciągle się zmieniały. Wystarczy przekartkować atlas historyczny, aby dostrzec nie tylko zmiany granic istniejących państw, lecz także nazwy państw, po których dzisiaj nie ma nawet śladu. Ich miejsce zapełnili inni.

Znikający sąsiedzi
Po 1989 r. znikły wszystkie państwa, z którymi sąsiadowaliśmy od 1945 r. Nie ma już Czechosłowacji, NRD ani Związku Radzieckiego. Zamiast trzech sąsiadów graniczymy z siedmioma państwami. Podstawą powojennego ładu międzynarodowego była zasada suwerenności państwa. Dlatego nikt nie protestował, gdy na obszarze postsowieckim powstawały suwerenne państwa albo gdy pokojowo podzieliła się w 1992 r. Czechosłowacja. Precedens suwerenności Kosowa polega na tym, że po raz pierwszy od 1945 r. społeczność międzynarodowa uznała decyzję jednostronną, podjętą nie przez obywateli całego państwa, lecz jedynie jego części. Praktycznie z każdego organizmu państwowego będzie można w przyszłości wykroić jakiś fragment, który uzna się za samodzielną całość, bez oglądania się na pozostałą większość. Chętnych do naśladowania Albańczyków z Kosowa nie brakuje.

Zawzięci Baskowie
Od dziesięcioleci o niezależność i odłączenie się od Hiszpanii zabiegają Baskowie, jeden z najstarszych narodów europejskich. Górale baskijscy nigdy nie ulegli romanizacji, a w czasach panowania arabskiego na Półwyspie Iberyjskim twardo bronili chrześcijaństwa. Wiele starożytnych świątyń katolickich przetrwało właśnie w tamtym rejonie. Baskowie są podzieleni. Część z nich mieszka na południu Francji. Ten ponaddwumilionowy naród ma własną historię, kulturę, język, a także rozwinięty przemysł oraz bogactwa naturalne. Władcy Hiszpanii w różnych okresach nadawali Baskom czasem daleko idącą autonomię. Najbardziej tragiczny był okres wojny domowej, kiedy Baskowie, podobnie jak Katalończycy, stanęli po stronie rządu republiki. Wojska frankistowskie dokonały pacyfikacji kraju, a masakry, do jakich doszło w Bilbao, należały do najbardziej krwawych incydentów tej okrutnej wojny.

Baskowie nigdy nie pogodzili się z madryckim centralizmem. O niezależność walczyli zarówno na drodze parlamentarnej, jak i tworząc terrorystyczną organizację ETA (Euskadi Ta Askatasuna — Kraj Basków i Wolność), która od 1959 r. w zamachach zabijała przedstawicieli państwa, a często i niewinne osoby. ETA działa zarówno wśród Basków w Hiszpanii, jak i we Francji. Kiedy w 1979 r. Kraj Basków otrzymał szeroką autonomię, ETA straciła na znaczeniu. Na pierwszy plan wysunęła się jej polityczna reprezentacja Herri Batasuna, partia nacjonalistyczna o lewicowym programie społecznym, zdelegalizowana w 2002 r. Większość Basków odrzuca terrorystyczne metody ETA, ale domaga się coraz więcej praw dla własnych regionalnych władz. Jeśli kiedyś politycy baskijscy rzucą hasło suwerenności, otrzymają wsparcie większości narodu. Madryt z pewnością odrzuci takie żądania, a co wówczas zrobi Europa?

Separatyzm Basków przyjmuje najbardziej skrajne formy, ale niewiele ustępują im Katalończycy. Ich prowincja należy do najbogatszych regionów Hiszpanii, a Barcelona jest z pewnością jednym z najbardziej urokliwych europejskich miast. 6 mln Katalończyków chce powiększenia swej autonomii, lecz w pewnym momencie ich żądania mogą przekroczyć granice unitarnego hiszpańskiego państwa.

Podzielony Cypr
Od lat 80. ubiegłego wieku istnieje w Europie państwo, którego nie uznaje nikt poza rządem tureckim. Chodzi o Republikę Turecką Cypru, która powstała w wyniku agresji wojsk tureckich na wyspę w 1975 r. Turcy obawiali się, że władze cypryjskie będą dążyć do przyłączenia całej wyspy do Grecji. Idea enosis – zjednoczenia Greków cypryjskich z macierzystym obszarem była wówczas bardzo silna. Reprezentował ją m.in. znany przywódca cypryjski, prawosławny arcybiskup Cypru, Makarios III. Niespodziewany desant wojsk tureckich na północy Cypru pokrzyżował te plany.

Turcy zajęli rejony wyspy zamieszkane przez mniejszość turecką. Podzielili wyspę, Greków przegnali, a na ich miejsce sprowadzili tysiące przesiedleńców z kontynentalnej Turcji, trwale zmieniając strukturę demograficzną w tym rejonie wyspy. Dzisiaj praktycznie Greków tam nie ma. Gdy w 1983 r. proklamowana została jednostronnie Turecka Republika Cypru, zostało to jednogłośnie potępione przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Marionetkowe państwo uznaje jedynie Turcja, co stanowi jedną z przeszkód na drodze wejścia tego kraju do UE. Dzisiaj, wskazując na precedens w sprawie Kosowa, cypryjscy Turcy będą mogli zabiegać o uznanie swej suwerenności także na forum międzynarodowym.

Bośniaccy Serbowie
Serbia z pewnością jest najbardziej przegranym krajem w ostatniej wojnie bałkańskiej. Broniąc integralnej postkomunistycznej Jugosławii, nacjonalistyczna ekipa Slobodana Miloszevicia wplątała Serbię w krwawe wojny z Chorwacją i w Bośni i Hercogowinie. Nie tylko że obie wojny przegrała, ale także straciła międzynarodowy prestiż, co miało także znaczenie przy rozstrzygnięciach w sprawie Kosowa. Cały świat pamięta o barbarzyńskim oblężeniu Sarajewa, obozach koncentracyjnych w Bośni, czy zbrodni w Srebrenicy, gdzie wojska bośniackich Serbów wymordowały kilka tysięcy bezbronnych muzułmanów.

Jednocześnie Serbowie ponieśli największe straty w tej wojnie. W 1995 r. Chorwaci uderzyli na serbskie enklawy w Krajinie i w ciągu kilku dni wypędzili stamtąd ponad 200 tys. Serbów. Taki sam los spotkał Serbów mieszkających w Sarajewie i w jego okolicach po przegranej bośniackiej wojnie.

Wszystkich wygnano, a ich dobytek zniszczyli muzułmanie, którzy od lat, przy cichej akceptacji sił ONZ, przeprowadzają islamizację republiki. Po trzech latach okrutnej wojny (1992–1995) na mocy porozumienia w Dayton nastąpił podział Bośni i Hercegowiny na Republikę Serbską ze stolicą w Banja Luce oraz Federację Chorwacko-Muzułmańską, która faktycznie składa się z muzułmańskiej Bośni i chorwackiej Hercegowiny. Dzisiaj bośniaccy Serbowie, wskazując na kosowski precedens, otwarcie mówią o stworzeniu niepodległego państwa bądź przyłączeniu się do Serbii. Nie będzie na to zgody ani ze strony Unii, ani USA, które nadal utrzymują silne kontyngenty w tym rejonie. Jednak pomysłu na stabilizację tego regionu nadal brak, a kwestia kosowska będzie negatywnym wzorem, zachęcającym do kolejnych secesji i podziałów.

Integracja i podział
Paradoksalnie w chwili, kiedy zdecydowana większość naszego kontynentu jednoczy się, tworzy wspólne instytucje, walutę, znosi granice, na innych obszarach trwa proces rozpadu większych struktur państwowych. Siłą Europy była przez wieki umiejętność budowy państw ponadetnicznych, które skupiały różne narody z poszanowaniem dla ich tożsamości kulturalnej i odrębności. Taki kierunek jest także silnie akcentowany we wszystkich najważniejszych traktatach unijnych, gdzie poszanowanie praw mniejszości jest jednym z ważnych kryteriów wymaganych przez kraje członkowskie.

Jednak w przypadku każdej mniejszości można wieloma sposobami zachęcić ją do działań secesyjnych, obiecując, że niepodległość rozwiąże wszystkie jej problemy. Zawsze znajdzie się także zewnętrzny protektor, który postawi się w roli obrońcy rzekomo uciskanej mniejszości. Terroryści baskijscy, podobnie jak bojownicy z IRA, przez lata byli wspierani przez służby specjalne bloku sowieckiego. Dzisiaj Rosja patronuje separatystom w Abchazji i Osetii Południowej, aby osłabić Gruzję, która wyraźnie zmierza do integracji z Zachodem, a nie z Moskwą. Podobnie jest w Nadniestrzu, które formalnie jest częścią Mołdawii, a faktycznie jest strefą chronioną przez rosyjską armię. Już kilka lat temu Rosjanie na Krymie chcieli tworzyć własne państwo. Stanowią tam przecież zdecydowaną większość. Dla Rosji to łakomy kąsek, m.in. ze względu na port wojenny w Sewastopolu, który umożliwia kontrolę Morza Czarnego. Nietrudno sobie wyobrazić, że w stosownym czasie Rosjanie z Krymu ogłoszą secesję z Ukrainą i zażądają uznania niepodległości.

Zadaniem wspólnoty międzynarodowej nie jest wspieranie takich postaw, gdyż burzą one kruche podstawy ładu międzynarodowego i zarażają genem rozpadu wszystkie struktury państwowe.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.