Dlaczego będzie błogosławionym?

KAI |

publikacja 20.01.2011 11:31

O kulisach sprawy beatyfikacji Jana Pawła II i towarzyszących jej „rewelacjach” medialnych mówi w wywiadzie dla włoskiego tygodnika katolickiego „Famiglia cristiana” prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kardynał Angelo Amato.

Dlaczego będzie błogosławionym? Henryk Przondziono/Agencja GN Papież Jan Paweł II

Wyjaśnia również, dlaczego na ołtarze zostanie wyniesiony włoski katolik świecki Giuseppe Toniolo i jak przebiega proces innego włoskiego sługi Bożego księdza Luigiego Sturzo.

Za KAI zamieszczamy polski tekst rozmowy z kard. Amato:

Famiglia cristiana: Eminencjo, czy sprawa Wojtyły miała specjalną ścieżkę?

Kard. Angelo Amato: Miała dwa ułatwienia, ale wszystko dokonało się bez jakiegokolwiek pośpiechu i w sposób szczególnie dokładny, aby usunąć wszelkie wątpliwości i przezwyciężyć wszelkie trudności.

Ale czy nadano jej bieg preferencyjny?

– Tak. Mamy w Kongregacji trzy tysiące spraw, które czekają na swoją kolej. Wobec Jana Pawła II ustaliliśmy, że jego sprawa ma pierwszeństwo przed wszystkimi.

  Czy sprawdziliście wszystko?

– Bezwzględnie tak, zrobiliśmy nawet więcej: badanie było pogłębione zarówno w odniesieniu do cnót, jak i co do analizy cudu. Historycy sprawdzili jego życie i jego pisma, a następnie teologowie poświadczyli cnoty teologiczne.

 Co to oznacza?

– To, że Wojtyła żył wiarą, nadzieją i miłością w sposób wzorcowy, czyli że był przykładem dla świata. Wierni widzą w nim uosobienie wiary, nadziei i miłości. Papież podpisał dekret o cnotach heroicznych 19 grudnia 2009 r.

  Później zajęliście się cudem...

– Tak. Chodzi o francuską zakonnicę s. Marie Simon-Pierre, pielęgniarkę na oddziale pediatrycznym szpitala w Arles. 2 czerwca 2005 r. oznajmiła ona swej matce przełożonej, że nie może już pracować z powodu agresywnej postaci choroby Parkinsona, która ją zaatakowała, uniemożliwiając posługiwanie się rękoma, chodzenie zaś sprawiało jej coraz większe trudności. Matka przełożona powiedziała jej, że będzie prosiła o łaskę dla niej za sprawą Jana Pawła II. Siostry zaczęły modlić się wieczorem tegoż 2 czerwca. Siostra Marie położyła się do łóżka. O godz. 4 nad ranem z 2 na 3 czerwca odczuła coś w kościach, poczuła, jakoby została uwolniona. Nazajutrz udała się do opiekującego się nią lekarza, który stwierdził doskonale uzdrowienie.

 I wówczas zaczął się problem?

– Istotnie, niektórzy lekarze we Francji zaproponowali następujący tok myślenia: Parkinson jest chorobą nieuleczalną. Od chwili, gdy siostra została uzdrowiona, nie mogła już być dotknięta tym schorzeniem. I w ten sposób rozpoczęła się dla siostry Marie cała seria badań psychiatrycznych, aby dowiedzieć się, czy jej choroba była rzeczywista czy może jednak dolegliwością psychiatryczną. Były to niezwykle uciążliwe badania, które jednak stwierdziły pełne zdrowie umysłowe zakonnicy. Później doszły jeszcze liczne badania, mające potwierdzić całkowite wyzdrowienie z choroby Parkinsona. Wszyscy lekarze – muszę to podkreślić – byli bardzo rozważni.

  Ale nie oznaczało to jeszcze końca polemik...

– To prawda, że towarzyszyły nam one jeszcze wiele miesięcy. Prowadziliśmy jednak sprawy z całą powagą, konsultowano kilkudziesięciu specjalistów światowej sławy. Właśnie dlatego, że uzdrowienie było nagłe, w niespełna noc po rozpoczęciu modlitw.

  A zatem...

– Konsultacjom lekarskim Kongregacji przewodniczył profesor Patrizio Polisca (osobisty lekarz papieża i dyrektor służb sanitarnych Miasta Watykańskiego – red.) i potwierdził, że uzdrowienie było niewytłumaczalne.

 

Dlaczego to nie lekarze mówią, że chodzi o cud?

– Ustalenie, że chodzi o cud jest zadaniem teologów oraz biskupów i kardynałów z Kongregacji, którzy winni rozwiać wszelkie wątpliwości i przedstawić papieżowi jak najpewniejsze dossier sprawy. Ogłoszenie błogosławionego należy do zwyczajnego i nieomylnego nauczania papieża, toteż my powinniśmy postępować tak, aby nie było jakiejkolwiek możliwości błędu.

  Kiedy zapadła ostateczna decyzja?

– We wtorek 11 stycznia na posiedzeniu kardynałów i biskupów Kongregacji. Podczas niej wysłuchaliśmy magistralnego i wspaniałego sprawozdania abp. Rino Fisichelli, który rzeczywiście rozwiał wszelkie wątpliwości. A później odbyło się głosowanie.

  W ciągu tych miesięcy mówiło się też o problemach i spowolnieniu tempa, np. wtedy, gdy ukazała się książka postulatora ze świadectwami złożonymi w czasie procesu. Czy to zaszkodziło sprawie?

– Należałoby być bardziej roztropnym w rozpowszechnianiu wiadomości, które powinny pozostać utajnione, aby nie szkodzić przebiegowi sprawy. Książka wywołała zakłócenia – mogę to potwierdzić.

  W minionych miesiącach mówiono również, że sprawie grozi spowolnienie w związku ze skandalem pedofilii. Karol Wojtyła miał chronić ojca Maciela, założyciela Legionistów Chrystusa. Czy badaliście także związki Jana Pawła z ks. Macielem?

– Potwierdzam, że rozpatrywaliśmy tę sprawę dogłębnie i szeroko. Jan Paweł II nie wiedział o podwójnej osobowości ojca Maciela.

  A czy intymna przyjaźń z Wandą Półtawską, psychiatrą z Krakowa, stworzyła problemy?

– Żadnego. Wojtyła miał bezkompromisowe, rozważne i mądre rozumienie swego kapłaństwa.

  Ale gdy ogłoszono korespondencję między nim a Wandą prace zawieszono?

– Nie. Znaliśmy te listy, zanim jeszcze zostały wydane i wszystkie zostały uważnie przestudiowane: nie rzucają one żadnego cienia na kapłaństwo Wojtyły.

  Czy odczuwaliście naciski ze strony środków przekazu w ciągu tych miesięcy?

– W ogromnym stopniu, ale to nam nie przeszkadzało. Co więcej – pobudzało nas to do jeszcze dokładniejszego zajmowania się wszystkim sprawami.

  Czy dojdzie do ekshumacji ciała Wojtyły przed beatyfikacją?

– Nie, trumna nie zostanie otwarta.

  Razem z Wojtyłą zapowiedziano beatyfikację Giuseppe Toniolo. Dlaczego?

– Wniósł on etykę do gospodarki i polityki. Papież go podziwiał. Dziś potrzeba etyki w polityce i Toniolo daje tu przykład.

  A jak przebiega sprawa beatyfikacji ks. Luigiego Sturzo?

– Poprosiliśmy postulację o przyspieszenie tempa. Uważamy, że była to postać prorocza, którą dziś należy stawiać za wzór w naszej demokracji we Włoszech i na świecie. Sturzo był osobą przejrzystą, prawdziwym kapłanem i ukazywał bezwzględnie niezwykły sposób uprawiania polityki i troski o dobro ludzi, wskazywał linię demokracji ludowej, ważną dla wszystkich czasów.

Czytaj także: