Rozmowa, która nawraca

publikacja 20.01.2011 09:04

O tym, jakim rozmówcą jest Benedykt XVI, przemianie duchowej pod wpływem rozmów z papieżem i odbiorze „Światłości świata” w mediach z Peterem Seewaldem rozmawia Stefan Sękowski.

Rozmowa, która nawraca Danilo Schiavella/PAP/EPA/Gość Niedzielny Peter Seewald i Benedykt XVI rozmawiali w Castel Gandolfo

Stefan Sękowski: Dlaczego to właśnie Pan mógł przeprowadzić wywiad z papieżem? 
Peter Seewald: – Jestem dziennikarzem od trzydziestu lat i pracowałem w najbardziej znaczących mediach w Niemczech. Decydujące było także to, że jakiś czas temu wydaliśmy wspólnie z papieżem, gdy był jeszcze kardynałem, dwa wywiady rzeki, które dosłownie obeszły cały świat. Z tej pracy wyrosło wielkie zaufanie. Ponadto Benedykt XVI lubi, gdy zadaje mu się pytania krytycznie i bez nieśmiałości, jednocześnie podchodzi się do tematu na poważnie, bez tak często spotykanego cynizmu. 

Czy trudno było zaaranżować rozmowę do „Światłości świata”? 
– Łatwo nie było. Pierwszy raz starałem się o to w 2005 roku, jednak okazało się to zbyt trudne. W okolicy pięciolecia pontyfikatu ponowiłem próbę. Dodatkowy aspekt pojawił się, gdy ujawniono okropne przypadki molestowania seksualnego. Pod koniec kwietnia 2010 roku otrzymałem zgodę na wywiad, pod koniec lipca go przeprowadziłem. Od poniedziałku do soboty, każdego dnia po godzinie. 
Wcześniej chciałem przeprowadzić wywiad rzekę z Janem Pawłem II i wydać pod tym samym tytułem. Jednak musiał wtedy odmówić. Stwierdził, że nie czuje się na siłach z przyczyn zdrowotnych. 

Z Benedyktem XVI rozmawiało się inaczej niż z kard. Ratzingerem? 
– Tak i nie. Papież ponosi inną odpowiedzialność. Jego słowa mają większą wagę niż kogokolwiek innego w Kościele. Być może z tego powodu na pewne tematy wypowiada się bardziej dyplomatycznie, choćby odnośnie do relacji z takimi państwami jak Chiny. Poza tym, jak zawsze, odpowiada prosto z mostu. 
Oczywiście jest też starszy. Czuje się ciężar urzędu, który spoczywa na jego barkach. Troskę o Kościół, ale także często niedostateczne wsparcie ze strony Kościoła. Jednak gdy siedzi się naprzeciw niego, szybko odczuwa się, że się nie zmienił, że nie zmienił swojego podejścia, uprzejmości. Uważam, że dziś jego wspaniałe cechy są o wiele bardziej widoczne. Jako pasterz stał się jeszcze bardziej delikatny, uniżony, wspaniałomyślny i mądry. 

Jakim rozmówcą jest Benedykt XVI? 
– Bardzo miłym. Naprawdę ułatwia ludziom rozmowę. Człowiek nie czuje nieśmiałości w kontakcie z nim. I nie znam nikogo, kto tak dobrze słucha. Z gotowością odpowiada na wszystkie pytania i posiada wysoką umiejętność wyrażania także skomplikowanych rzeczy w sposób bardzo prosty i zrozumiały. Poetycka żyłka pomaga mu nadać językowi pewną muzykalność. Papież Benedykt XVI jest nie tylko jednym z najbardziej znaczących myślicieli naszych czasów i teologiem formatu Ojców Kościoła, ale także mistrzem duchowym. W jego wypowiedzi jest coś, co dotyka człowieka nie tylko intelektualnie, ale także w pewnej mierze podnosi duchowo. Ponadto ma bardzo ładne, tajemnicze poczucie humoru. Z papieżem można modlić się i płakać, ale także wspaniale się śmiać. Właściwie jest to dusza-człowiek, niezwykle sympatyczny, a jego gotowość do pomocy jest wręcz ujmująca.

Spotkania z papieżem, gdy był jeszcze kardynałem, wywarły na Pana duży wpływ. Był czas, gdy wystąpił Pan z Kościoła i wyznawał komunistyczne poglądy. 
– Tak, jako młody człowiek byłem zachwycony ideami socjalizmu, wolnością, równością, solidarnością, miłością. Nie wiedziałem, że one wszystkie właściwie wynikają z Ewangelii. Jednak wcześnie pożegnałem się z komunizmem. Stało się dla mnie jasne, że w systemie, który zaprzecza istnieniu Boga, także godność człowieka nie gra żadnej roli. XX wiek przyniósł wraz ze swoimi ateistycznymi eksperymentami miliony ofiar i nieskończony rozmiar zła na ludzkość i stworzenie. 
Później przeprowadził Pan wywiad z kard. Ratzingerem, który mocno Pana zmienił.

– Długo znajdywałem się na swoistej politycznej i religijnej ziemi niczyjej. Jako młodzi ludzie myśleliśmy, że jeśli odrzucimy balast tradycji i religii, będziemy bardziej wolni, ludzcy, będziemy mogli szybować w najwyższych sferach. Jednak zauważyłem, że jest dokładnie odwrotnie. Nie byliśmy wyżej, ale niżej. Najwyraźniej występował związek między wycofywaniem się chrześcijaństwa a poziomem kultury, który bez końca spadał. Zsekularyzowany świat przyniósł postęp na wielu płaszczyznach, ale zniewolił nas swoim luksusem, modami, ciągłym dążeniem do zaspokojenia. Zaistniały nowe uzależnienia, życie stało się bardziej stresujące. Ratzinger wywarł na mnie wrażenie bardzo dokładnego i jednocześnie wyjątkowo oryginalnego obserwatora. Dodatkowo miał jedyne w swoim rodzaju wykształcenie i, jak mi się wydawało, niebywały dar prorokowania. Fascynowało mnie odkrywanie, że chrześcijaństwo nie jest historią z przeszłości, ale na swój sposób z przyszłości. Odpowiedzi z Ewangelii pozostały aktualne, ponieważ są po prostu ponadczasowe. Przekaz Chrystusa potwierdzał się przez 2000 lat wciąż na nowo. Mimo że Kościołowi zagraża niebezpieczeństwo zboczenia na złą drogę, i często rzeczywiście na nią zbaczał. 

W jaki sposób kard. Ratzinger szczególnie wzbudził Pana zachwyt Jezusem Chrystusem? 
– Można się od niego nauczyć myślenia, które nie jest wąskie i lękliwe. Ratzinger widzi rzeczy w pewnym sensie zawsze z punktu widzenia Boga, który jest Bogiem miłości i nikogo nie wyklucza. Jego teologia, cała jego myśl, ma swoje podstawy w Ewangelii. Wykorzystując zarówno język wiary, jak i język rozumu, udowadnia nam, że Jezus Chrystus jest prawdziwie Synem Bożym. I On nigdzie nie odszedł. On jest. Jest obecny. I będzie nas na swój sposób do siebie przyciągać. Żadna inna religia nie zna tego Boga tak dobrze jak chrześcijanie. I to jako kogoś, kto się umniejsza, kto staje się światłością świata, ponieważ ofiarowuje się w całości ludzkości. Nigdy nie możemy pojąć nieskończonej wielkości tego Boga w pełni, ale możemy Go poznać. Możemy Mu pozwolić sobie pomóc, znaleźć przez Niego orientację, w wyniku wolnej decyzji podążyć za Nim i wkroczyć w Jego świat. Dlatego jedno zdanie papieża szczególnie mnie dotknęło: „By widzieć Boga – mówi – trzeba znać Chrystusa”. Jezus powiedział to tak: „Kto Mnie widzi, widzi i Ojca”.

Niektóre media nazywały Josepha Ratzingera „pancernym kardynałem”. Czy był nim rzeczywiście? 
– To pojęcie wymyślone do walki przez angielską prasę, przez przeciwników kard. Ratzingera. Przyjęło się ono także w Niemczech i innych krajach. Chciano pogardzać nie tylko jego osobą, ale zdyskredytować jego postawę. Przecież dziś w niektórych kręgach człowiek uchodzi za „twardogłowego” lub wręcz fundamentalistę, gdy odważy się choć w pewnej mierze pozostać wierny wierze. 
Pojęcie „Panzerkardinal” nie ma oczywiście nic wspólnego z rzeczywistością. Ani nie dotyczy pracy kard. Ratzingera, która zawsze była ukierunkowana na dialog, ani tym bardziej jego osoby. Kto przeczyta naszą książkę i pozna uprzejmość tego człowieka, a także jego pastoralną stronę, nie będzie mógł zrozumieć, jak można było dojść do takich wniosków. Oczywiście papież także prowokuje. Kościół prowokuje. Jego stanowiska nie są kompatybilne ze stylem życia społeczeństwa nastawionego na zabawę. Sama Ewangelia nie jest z nim kompatybilna. To powoduje pewne problemy. Jednak w takich czasach jest szczególnie ważne, by ktoś miał tak krytyczny i wręcz profetyczny głos jak Joseph Ratzinger. On nie jest wrogiem nowoczesności, ceni jej zdobycze. Ale zwraca uwagę, że nowoczesny świat nie przetrwa, jeśli się nie nawróci, a Bóg nie stanie znów w jego centrum. 

 

Był Pan zaskoczony reakcjami na „Światłość świata”? 
– Było dla mnie jasne, że książka będzie miała szeroki wydźwięk. W końcu to pierwszy tego rodzaju wywiad. Nigdy wcześniej żaden papież tak otwarcie i swobodnie nie wypowiadał się w osobistej rozmowie na temat krytycznych pytań i problemów naszych czasów. Człowiek, który tu mówi, jest w kóncu przywódcą największej wspólnoty religijnej, do której należy 1,2 mld wiernych, wikariuszem Chrystusa na ziemi, jak nazywa się go w katolicyzmie. Papież może nam pomóc znaleźć orientację w świecie, w którym tak często ślepi prowadzą ślepych. Ta książka to przesłanie dla świata i Kościoła. 

Czy były tematy, które były dla papieża ważniejsze niż inne? A może były tematy, których nie chciał poruszać? 
– Papież Benedykt XVI całkowicie pozostawił mi konstrukcję wywiadu i nie podejmował się oceniania tematów. Na pewno mniej istotne było dla niego przedstawienie swoich osobistych osiągnięć. Być może także zakres pytań, które w ubiegłych dziesięcioleciach zostały przedyskutowane aż do przesady, jak na przykład celibat. Ponadto Benedykt XVI nie jest moralistą. Jednak nie odmówił odpowiedzi na żadne z moich pytań, odpowiedział na wszystkie otwarcie i samokrytycznie. Poza tym słowa, które wypowiedział, pozostawił w tekście i wprowadził jedynie drobne korekty tam, gdzie za konieczne uważał rzeczowe doprecyzowanie.

Książka dotyka wielu tematów – osobistego spojrzenia papieża na jego pontyfikat, sekularyzację, skandale seksualne, ekologię, ekumenizm, ponowne przyjście Chrystusa i wiele innych. Jednak media skupiły się głównie na odpowiedziach na pytania dotyczących prezerwatyw, i nawet je przekręciły. 
– Kościół i seks to dla dużej części mediów chwytliwe tematy. Można było oczekiwać, że akurat pytanie o prezerwatywy trafi na nagłówki. Papież rzeczywiście mówi coś, czego do tej pory w ten sposób z jego ust nie słyszano, nawet jeśli nie głosi nowej nauki moralnej Kościoła katolickiego. Ale może dzięki temu świat w większym stopniu zwróci uwagę na jego słowa, że w walce z AIDS prezerwatywy nie są rozwiązaniem. Są przecież wszędzie, a liczba zarażeń znacząco przez to nie spada. Z drugiej strony właśnie na katolickich terenach Afryki jest ich najmniej. 

Jednak to nie jest sedno książki. 
– W „Świetle świata” rozmawiamy o kryzysie Kościoła, ale także o dramatycznych problemach społeczeństwa. Myślę, że istnieje coś takiego jak centralny przekaz całej rozmowy, główny cel papieża, który ciągnie się przez całą książkę. To wielka przestroga przed utratą przez świat prawdy i zatruciem myślenia. Gdy Bóg zostanie odrzucony, Bóg, który nas zna i do nas mówi, tracimy podstawy cywilizowanego bytu. Wielkim zadaniem chwili dla Kościoła jest na nowo ukazać pierwszeństwo Boga. Ważne jest, byśmy zdali sobie sprawę z naszego położenia i zauważyli, że stoimy przed zmianą perspektywy, która 

Peter Seewald (ur. 1954 r.) Niemiecki dziennikarz. Wychowany w rodzinie katolickiej w Bawarii. W młodości pod wpływem lewicowego pokolenia ’68, porzucił wiarę. Pracował m.in. w tygodnikach „Der Spiegel” i „Stern”. Przeprowadził dwa wywiady-rzeki z kard. Ratzingerem: „Sól ziemi” oraz „Bóg i świat”. Dzięki temu odnalazł wiarę. Właśnie ukazuje się w Polsce rozmowa z Benedyktem XVI – „Światłość świata”.