Po co mieliśmy papieża Polaka

GN 22/2021 |

publikacja 03.06.2021 00:00

O wracaniu do nauczania Jana Pawła II, dwóch prędkościach polskiego Kościoła i geniuszu kobiety mówi Paulina Guzik.

Po co mieliśmy papieża Polaka archiwum prywatne

Agata Puścikowska: Spotykamy się w 101. rocznicę urodzin Jana Pawła II na Franciszkańskiej. Wydajesz się zafascynowana postacią papieża Polaka.

Paulina Guzik: Niewątpliwie jestem bardzo „janowopawłowa” i wynika to z mojego wychowania, z tego, co wyniosłam z domu. Moja mama w zaawansowanej ciąży chodziła w 1983 r. pod Jasną Górę „na papieża”. Ja byłam w brzuchu… A moje pierwsze świadome spotkanie z Ojcem Świętym, też w rodzinnej Częstochowie, miało miejsce podczas jego pobytu na Jasnej Górze w 1991 r. Z nim razem przybyli piękni, młodzi, kolorowi ludzie z całego świata. Przyszła więc fala nowoczesności, energii, zastrzyk radości, które u mnie procentowały przez lata. I na różny sposób formowały.

Tymczasem coraz więcej osób, jeśli wspomina się Jana Pawła z wdzięcznością i fascynacją, złośliwie to komentuje. I nawet katolicy zaczynają powątpiewać w jego świętość i wielkość.

Dla mnie bycie „janowopawłową” znaczy bycie zwyczajną. Nie opieram tej miłości na emocjach, ale na rozumie. To miłość szukająca prawdy, piękna, wiary, nie przesłodzona, powierzchowna religijność. To, co zrobiliśmy z pamięcią o Janie Pawle II, jest karykaturą pamięci. Udało nam się go „zakremówkować”, traktujemy jak sympatyczny relikt przeszłości. Zapominamy natomiast o nim jako o przewodniku duchowym, przewodniku narodu, który wskazywał nam drogę. „Zakremówkowanego” dziadka łatwo ośmieszyć lub oskarżyć o czyny, z którymi nie miał nic wspólnego. Denerwuje mnie i niepokoi, że coraz mniej ludzi odnajduje papieża prawdziwego. I nie chodzi o czytanie encyklik czy znajomość jego poważnych tekstów. Wiadomo, że nie każdy będzie je czytał. Chodzi raczej o to, że nie potrafimy korzystać ze spuścizny po nim w sposób nie teoretyczny, ale praktyczny.

Pracujesz ze studentami. Jak reagują na wieść, że ten „kremówkowy dziadek” był bardzo nowoczesny?

Często szeroko otwartymi oczami. Kiedy np. mówię studentom o komunikacji Jana Pawła II, o tym, jak papież z „głębokiej komuny” zrewolucjonizował biuro prasowe w Watykanie, są zdziwieni, że 40 lat temu biuro prasowe działało wizjonersko i nowatorsko, mając przez 21 lat świeckiego rzecznika, który odbierał każdy telefon. W wielu diecezjach nadal nie doszliśmy do porównywalnego poziomu pracy. Tu właśnie widać ten paradoks: na poziomie słowa podziwiamy papieża na poziomie brania z niego przykładu i konkretnego działania – robimy niewiele. Naprawdę nie trzeba czytać każdej encykliki, by naśladować Karola Wojtyłę. Na to wszystko nakłada się jeszcze polska romantyczna dusza. Jako naród mamy tendencję do zrywów: w czasie pielgrzymek, wielkich wydarzeń jesteśmy bardziej katoliccy od papieża. Jednak gdy on już wyjeżdża bądź w końcu umiera – żyjemy po staremu, zapominamy o tym, co deklarowaliśmy. Dlaczego? Bo nie ma dobrej, konsekwentnej, wieloletniej formacji.

Dostępne jest 30% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.