Korona z mieczem i z sercem

Franciszek Kucharczak

GN 17/2021 |

publikacja 29.04.2021 00:00

Przychodzili i przychodzą tu ludzie dziesiątkami i setkami tysięcy, ale ten tłum nigdy nikomu krzywdy nie zrobił. Pewnie dlatego, że przy Matce awantur się nie robi.

Wnętrze świątyni  – w ołtarzu widoczny łaskami słynący obraz MB Piekarskiej. ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ Wnętrze świątyni – w ołtarzu widoczny łaskami słynący obraz MB Piekarskiej.

Wiatr mocno wieje na szczycie kopca w Piekarach Śląskich. Szarpie polską flagą, która, zawieszona na wysokim maszcie, głośno łopocze nad naszymi głowami. Zapinamy kurtki, bo choć świeci wiosenne słońce, to powietrze wciąż jest chłodne.

To szczególne miejsce. Widać stąd… historię. A konkretniej to, co ukształtowało pokolenia żyjących tu ludzi i wpłynęło na ich losy. Są i pola uprawne, i lasy, i szyby kopalniane, i fabryki. Zewsząd też widać miasta i wsie, z przewagą tych pierwszych. To przecież „czarny Śląsk”. Węgiel odkryty w głębinach ziemi uczynił z tego obszaru miejsce szybkiego rozwoju przemysłu, nie tylko górniczego.

Blisko stąd do Bytomia, Zabrza, Tarnowskich Gór, Chorzowa, Katowic… A na wschodzie rozciąga się Zagłębie Dąbrowskie, które leży na terenach dawnej Rzeczpospolitej, a później zaboru rosyjskiego. To nie Śląsk. Choć to tak blisko, przez wieki obszar ten dzieliła od Piekar granica. Same Piekary należały do państwa pruskiego. To niosło dla mieszkających tu ludzi trudne konsekwencje. Ślązacy z reguły mówili tu po polsku i myśleli po polsku. A co istotne – także modlili się „po polsku”, czyli po katolicku. Prusy zaś były państwem zasadniczo protestanckim. Stąd też Ślązacy należeli do tych, których najmocniej ugodził bicz kulturkampfu – niemieckiej kampanii szykanowania Kościoła katolickiego, rozpętanej w latach 70. XIX wieku.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.