Tak wysoko

ks. Adam Pawlaszczyk

GN 3/2021 |

publikacja 21.01.2021 00:00

W muzeum w rodzinnym domu Jana Pawła II czas jakby inaczej się toczył. I nie tak bardzo uciekał, lecz raczej człowieka gonił. Czy po to, żeby ten lepiej zrozumiał, że „wieczność czeka”?

Ubranie papieskiego ochroniarza skropione krwią Jana Pawła II. ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ Ubranie papieskiego ochroniarza skropione krwią Jana Pawła II.

16 października 1978 roku. O godzinie 13.45 na szczycie najwyższej góry świata, Mount Everestu, stanęła polska himalaistka Wanda Rutkiewicz. Trzy i pół godziny później kardynał z Krakowa Karol Wojtyła zapisze w swoim notatniku: „17.15. Jan Paweł II”. Niebawem ukaże się w oknie bazyliki i pobłogosławi świat. Trochę ponad pół roku później spotkają się. Ona przekaże papieżowi kamień z Mount Everestu. Kiedy w westybulu pałacu krakowskich biskupów Jan Paweł II do niej podejdzie, odda mu standardowy ukłon, przyklękając. Ojciec Święty podniesie ją ze słowami, że ludzie gór witają się, stojąc. To w czasie tego spotkania papież otrzyma symboliczny kamień i powie: „Dobry Bóg zechciał, że tego samego dnia oboje weszliśmy tak wysoko”.

Przyglądam się temu właśnie kamieniowi, umieszczonemu w gablocie obok słynnego biskupiego notatnika, w którym po raz pierwszy podpisał się Jan Paweł II. Za mną zawieszona w przestrzeni łódź. Ani czerwony dywan, ani balkon... tylko rybacka łódź. Tak symbolicznie twórcy Muzeum Dom Rodzinny Ojca Świętego Jana Pawła II w Wadowicach zaprojektowali „salę konklawe”, zamykającą krakowską część wystawy. Pozostały za mną trzy kolory sutann – kapłańska, biskupia, kardynalska. Ściany obwieszone dyplomami szkolnymi, dokumentami, zapisem wszystkich przeżyć Karola Wojtyły z królewskiego miasta. Replika romańskiej krypty świętego Leonarda, gdzie ks. Karol Wojtyła odprawiał Mszę prymicyjną. Ale jeszcze wcześniej... dom rodzinny. Ten wadowicki.

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.