Ksiądz na przekór

ks. Artur Stopka

publikacja 11.08.2010 08:49

Można powiedzieć, że Benedykt XVI został księdzem na przekór, bo gdy podejmował decyzję pójścia do seminarium, wokoło słyszał, że księża nie będą już potrzebni.

Ksiądz na przekór Henryk Przondziono/Agencja GN Kto by pomyślał, że "Ksiądz na przekór" może w przyszłości zostać papieżem Benedyktem XVI

W 1939 roku wstępuje do niższego seminarium duchownego w Traunsteinie, 1943–44 – jest pomocnikiem w artylerii przeciwlotniczej w Monachium, 1944 – zostaje powołany do Służby Pracy Rzeszy, listopad 1944 – zostaje wcielony do Wehrmachtu, 1945 – internowany w obozie dla jeńców wojennych, 1945–47 – uczy się w wyższym seminarium duchownym we Fryzyndze. Czy tak powinny wyglądać najważniejsze daty życia przyszłego Papieża? A jednak. To wyciąg z kalendarium życia Benedykta XVI.

Syn żandarma w Wielką Sobotę
Był najmłodszy. Przed nim przyszli na świat siostra Maria (zmarła w roku 1991) i brat Georg. Joseph przyszedł na świat 16 kwietnia 1927 roku. To była Wielka Sobota. I niemal natychmiast został ochrzczony. Nową wodą z chrzcielnicy. Pierwsze imię otrzymał po ojcu. Na drugie – Alois.

Czy miał szczęśliwe dzieciństwo?
Chciał je mieć, ale – jak sam wspomina – nie było to takie proste. Przede wszystkim z powodu wielkiej światowej historii, która nie pozwalała spokojnie żyć nikomu, nawet w małych bawarskich miejscowościach „Wcale nie jest łatwo stwierdzić, gdzie właściwie jest dom mojego dzieciństwa” – wyznaje szczerze w pierwszym zdaniu książki „Moje życie” i dodaje: „Mój ojciec był żandarmem i kilkakrotnie zmieniał miejsce zamieszkania, byliśmy więc w nieustannej wędrówce aż do roku 1937”.

Miasteczka Marktl nad rzeką Inn nie pamięta. Rodzina wyprowadziła się stamtąd, gdy miał dwa lata. Najwięcej dobrych wspomnień z dzieciństwa łączy z Tittmoning, małym miastem nad rzeką Salzach. Gdy opowiada o latach tam spędzonych, można zauważyć dumę, którą wtedy odczuwał. Imponujący warowny zamek, wspaniałe kościoły. „Tutaj, jak w całej Bawarii, wybitni artyści baroku tworzyli wspaniałe obrazy, dzieła snycerskie i rzeźby, które do dziś można oglądać i podziwiać w kościołach regionu” – wyjaśnia Klaus Rüdiger Mai, autor jednej z biografii Benedykta XVI.

Codzienny katolik
Ze sposobu, w jaki Joseph Ratzinger opowiada o swym dzieciństwie i młodości, wynika, że Kościół i katolicyzm były w nim czymś równie naturalnym i wszechobecnym jak powietrze. Ze swadą opowiada o świątyniach, klasztorach, księżach, uroczystościach kościelnych. „Najmocniej kochaliśmy piękny, stary, barokowy kościół klasztorny” – wspomina. „Szczególnie utkwił w mojej pamięci »Grób Pański« z wieloma kwiatami i kolorowymi światłami” – opowiada. „Do najpiękniejszych moich wspomnień należą bożonarodzeniowe wizyty u pewnej starszej damy, u której żłóbek wypełniał prawie cały pokój...”.

U Ratzingerów modlono się przed posiłkami i przed snem, w każdą niedzielę i w święta uczęszczano na Mszę św. „Czas zyskiwał dzięki rokowi kościelnemu swój rytm, a ja, właśnie już jako dziecko, odbierałem to z dużą wdzięcznością i radością” – opowiadał kard. Ratzinger. O tym, jak wielkie znaczenie miały w życiu młodego Josepha wydarzenia związane z życiem Kościoła, świadczy, że po wielu latach we wspomnieniach odnotował fakt, że jego brat przed rokiem 1935 został ministrantem. I że proboszcz był jak na owe czasy niezwykle postępowy, bo organizował dla młodzieży szkolnej Msze grupowe, podczas których posługiwano się specjalnymi mszalikami i „wspólnie odpowiadano modlitwą”.

 

Pukanie historii
„Czuliśmy, że nasz pogodny, dziecinny świat nie był umiejscowiony w raju” – przyznaje po latach Joseph Ratzinger. Jeszcze zanim Hitler doszedł do władzy (1933) jego ojciec musiał zmienić placówkę, bo w Tittmoning za bardzo naraził się „brunatnym”. Papież z ironią opowiada o młodym, bardzo zdolnym nauczycielu, który „zachwycił się nowymi ideami” i z pompą urządzał sadzenie na środku bawarskiej tradycyjnej wsi „majowego drzewka” jako germańskiego symbolu odnawiającej się siły życia i opracował nawet modlitwę na jego cześć. „Gdy dzisiaj słyszę, jak krytykuje się w wielu częściach świata chrześcijaństwo, jako niszczenie własnej tożsamości kulturowej i jako narzucanie europejskich wartości, to dziwię się, jak podobne są sposoby argumentowania i jak podobnie brzmią niektóre frazesy” – komentuje.

Wkrótce po tym, jak Joseph rozpoczął naukę w gimnazjum, wyrzucono jednego z dyrektorów, bo nie odpowiadał nowym władcom. „Wydaje mi się, że kształcenie bazujące na dorobku starożytności greckiej i łacińskiej tworzyło duchową postawę, która odpierała niewolenie przez totalitarną ideologię” – podsumowuje ten fakt obecny Papież. Wspomina, że nauczyciel śpiewu nakazał skreślić ze śpiewnika słowa „Żydom śmierć”.

Kult szpadla i dezerter
O swoim powołaniu do służby obrony przeciwlotniczej kard. Ratzinger powiedział bez ogródek, że była to dla niego krzywda. „Szczególnie dla tak antymilitarnego człowieka jak ja” – dodał. „Sukcesywnie byliśmy ćwiczeni według wynalezionego z pewnością w latach trzydziestych rytuału, który ukierunkowany był na pewien rodzaj kultu szpadla” – komentował czas spędzony w tej służbie, i z ulgą podsumował: „Cały ten rytuał i stojący za nim świat okazał się kłamstwem”. Historia i polityka nie przestały jednak ingerować w życie przyszłego papieża. Kilka miesięcy przez końcem wojny został wcielony do Wehrmachtu. Nie trafił na front. Młodzi rekruci otrzymali nowe mundury i musieli maszerować z wojennymi pieśniami na ustach przez Traunstein.

Nie pamięta dokładnie, czy to był koniec kwietnia, czy początek maja, gdy zdecydował się „wrócić do domu”. W terminologii wojskowej to, co zrobił, nazywa się dezercją. Miał jednak szczęście. Wartownicy, na których trafił, postanowili go przepuścić, a dwaj ludzie z SS, którzy na krótko zawitali do jego domu, nie zareagowali na obecność młodego człowieka w wieku poborowym ani na jawny antynazizm jego ojca.
Mniej wyrozumiali byli Amerykanie. Gdy wykryli, że Joseph był żołnierzem, kazali mu włożyć mundur, podnieść ręce i zamknęli go na kilka miesięcy w obozie jenieckim.

Powołanie przez kontrast
Gdy jeszcze młody Joseph służył w obronie przeciwlotniczej, pewnej nocy pojawił się oficer SS i zaczął rozespanych chłopaków namawiać, aby dobrowolnie wstąpili do tej formacji. „Wielu dobrodusznych kolegów zostało wtłoczonych w ten sposób do tej przestępczej organizacji” – wspominał kard. Ratzinger. A jak się zachował przyszły następca świętego Piotra? Ujął to w dwóch zdaniach: „Razem z kilkoma przyjaciółmi miałem szczęście móc powiedzieć, że noszę się z zamiarem zostania księdzem katolickim. Odsyłani byliśmy z szyderstwami i przekleństwami, ale wulgaryzmy te cudownie smakowały, ponieważ uwalniały nas od zagrożenia kłamliwą »dobrowolnością« z wszystkimi jej następstwami”.

7 kwietnia br. ktoś młody spytał Benedykta XVI o jego powołanie. Papież przyznał, że w czasach jego młodości było czymś normalnym chodzenie do kościoła, przyjmowanie wiary jako Bożego objawienia i staranie się o to, by żyć zgodnie z tym objawieniem. Dodał jednak: „Z drugiej strony panował reżim nazistowski. Powiedziano nam, i to z mocą, że w nowych Niemczech nie będzie już kapłanów, nie będzie życia konsekrowanego. Nie potrzebujemy już tego, znajdźcie sobie inne zajęcie. Ale właśnie słysząc te głosy, widząc brutalność tego systemu i jego nieludzkie oblicze, zrozumiałem, że istnieje potrzeba kapłanów. Właśnie ten kontrast, widok tej antyludzkiej kultury, przekonał mnie, że Pan, Ewangelia, wiara ukazują nam słuszną drogę i musimy pomóc, aby zwyciężyła ta droga”.