Zapytaj siebie, czy twoje serce nie stało się lodem

KAI |

publikacja 14.07.2019 13:54

Bóg, nasz Ojciec, jest miłosierny, bo współczuje; jest zdolny do tego współczucia, do zbliżenia się do naszego bólu, do naszego grzechu, do naszych wad, do naszej nędzy. Papież Franciszek przed modlitwą na Anioł Pański, 14 lipca 2019.

Zapytaj siebie, czy twoje serce nie stało się lodem GIUSEPPE LAMI /PAP/EPA To nie my, według naszych kryteriów, określamy, kto jest bliźnim, a kto nim nie jest, lecz to osoba potrzebująca musi móc rozpoznać, kto jest jej bliźnim, czyli kto jej „okazał miłosierdzie”

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

Dzisiaj Ewangelia przedstawia słynną przypowieść o „miłosiernym Samarytaninie” (por. Łk 10, 25-37). Zapytany przez pewnego uczonego w Prawie o to, co jest konieczne, aby osiągnąć życie wieczne, Jezus zaprasza go, aby znalazł odpowiedź w Piśmie Świętym: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego” (w. 27). Były jednak różne interpretacje co do tego, kto powinien być pojmowany jako „bliźni”. Istotnie ten człowiek pyta ponadto: „A kto jest moim bliźnim?” (w. 29). W tym momencie Jezus odpowiada przypowieścią, tą piękną przypowieścią: zapraszam was wszystkich, byście przeczytali dzisiejszą Ewangelię, Ewangelię św. Łukasza, rozdział 10, werset 25. To jedna z najpiękniejszych przypowieści Ewangelii. Przypowieść ta stała się wzorcową dla życia chrześcijańskiego. Stała się modelem tego, jak powinien działać chrześcijanin. Mamy ten skarb dzięki ewangeliście Łukaszowi.

Bohaterem krótkiego opowiadania jest pewien Samarytanin, który napotkał przy drodze człowieka obrabowanego i pobitego przez zbójców i zatroszczył się o niego. Wiemy, że Żydzi traktowali Samarytan z pogardą, uważając ich za obcych wobec narodu wybranego. Nie jest więc przypadkiem, że Jezus wybrał właśnie Samarytanina jako postać pozytywną przypowieści. W ten sposób pragnął On przezwyciężyć uprzedzenia ukazując, że nawet cudzoziemiec, nawet ten, kto nie zna prawdziwego Boga i nie uczęszcza do Jego świątyni, może zachowywać się zgodnie z Jego wolą, odczuwając współczucie dla potrzebującego brata i pomagając mu na wszelkie sposoby, jakimi dysponował.

Tą samą drogę wcześniej, przed Samarytaninem szli kapłan i lewita, to znaczy ludzie poświęcający się kultowi Boga. Widząc jednak biedaka leżącego na ziemi, poszli dalej, nie zatrzymując się, prawdopodobnie dlatego, aby nie zaciągnąć nieczystości jego krwią. Postawili ludzką zasadę - nieskażenia się krwią - związaną z kultem ponad wspaniałym przykazaniem Boga, który chce przede wszystkim miłosierdzia.

Zatem Jezus proponuje jako wzór Samarytanina, właśnie tego, który nie miał wiary! Także my pomyślmy o tylu ludziach, których znamy, być może agnostykach, którzy czynią dobro. Jezus wybiera jako wzór kogoś, kto nie był człowiekiem wiary. I ten człowiek, miłując brata jak siebie samego pokazuje, że kocha Boga całym swoim sercem, całą swoją mocą - Boga, którego nie znał! - a jednocześnie wyraża prawdziwą religijność i pełne człowieczeństwo.

Opowiedziawszy przypowieść Jezus zwraca się do uczonego w Prawni, który Go zapytał go: „Kto jest moim bliźnim?” I mówi do niego: „Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?” (w. 36). W ten sposób odwraca pytanie swego rozmówcy, a także logikę nas wszystkich. Sprawia, że rozumiemy, iż to nie my, według naszych kryteriów, określamy, kto jest bliźnim, a kto nim nie jest, lecz to osoba potrzebująca musi móc rozpoznać, kto jest jej bliźnim, czyli kto jej „okazał miłosierdzie” (w. 37).

Być zdolnym do współczucia: to jest klucz. To jest nasz klucz. Jeśli wobec osoby potrzebującej nie czujesz współczucia, jeśli nie wzrusza się twoje serce, to znaczy, że coś jest nie tak. Bądź czujny, bądźmy czujni. Nie dajmy się wciągnąć w egoistyczną niewrażliwość. Zdolność do współczucia stała się kryterium chrześcijanina, a nawet nauczania Jezusa. Sam Jezus jest współczuciem Ojca wobec nas. Jeśli idziesz ulicą, widzisz leżącego tam bezdomnego i przechodzisz obok nie patrząc na niego lub myśląc: „Ale to wskutek wina. To jest pijak”, zapytaj siebie nie o to, czy ten człowiek jest pijany, zapytaj siebie, czy twoje serce nie stwardniało, czy twoje serce nie stało się lodem.

Wniosek ten wskazuje, że prawdziwym obliczem miłości jest miłosierdzie wobec potrzebującego życia ludzkiego. W ten sposób stajemy się prawdziwymi uczniami Jezusa i objawia się oblicze Ojca: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6, 36). Bóg, nasz Ojciec, jest miłosierny, bo współczuje; jest zdolny do tego współczucia, do zbliżenia się do naszego bólu, do naszego grzechu, do naszych wad, do naszej nędzy.

Niech Maryja Dziewica pomoże nam zrozumieć, a przede wszystkim coraz bardziej żyć nierozerwalną więzią, jaka istnieje między miłością do Boga, naszego Ojca, a konkretną i wielkoduszną miłością do naszych braci, i obdarzy nas łaską współczucia i wzrastania we współczuciu.