Bałkańska misja Franciszka

Andrzej Grajewski

publikacja 30.05.2019 06:00

Dlaczego papież do nas przyjeżdża? Jesteśmy małymi, żyjącymi na peryferiach wspólnotami, a takie Franciszek kocha szczególnie – przekonywali mnie Bułgarzy i Macedończycy pytani o powód papieskiej wizyty.

Billboard witający papieża przed wjazdem do Rakowskiego. ANDRZEJ GRAJEWSKI /foto gość Billboard witający papieża przed wjazdem do Rakowskiego.

Wizyta zacznie się 5 maja w Sofii i wypełnią ją spotkania z władzami i hierarchią prawosławną; odprawiona zostanie także Msza św. w centrum stolicy. Następny dzień będzie miał charakter duszpasterski. W kościele pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Rakowskim papież odprawi Mszę św. i udzieli Pierwszej Komunii św. ponad 250 dzieciom z całej Bułgarii. 7 maja poleci do Skopje, stolicy Macedonii Północnej. Tam ważnym punktem wizyty będzie spotkanie z biednymi i potrzebującymi w Domu Pamięci Matki Teresy. Będzie to także pielgrzymka śladami dwojga wielkich i szczególnie bliskich papieżowi Franciszkowi świętych – Jana XXIII oraz Matki Teresy z Kalkuty.

Widzialny ślad

Do kościoła pw. św. Józefa w centrum Sofii dojeżdża się z lotniska w pół godziny jedną z trzech linii metra, które w ostatnich latach zbudowano w stolicy Bułgarii. W trakcie budowy odkryto ruiny rzymskiego miasta Serdyka, którego Zachodnia Brama przylegała do terenów, gdzie obecnie wznosi się konkatedra diecezji płowdiwsko-sofijskiej, świetnie wkomponowana w pejzaż centrum Sofii. Parafię od wielu lat prowadzą kapucyni z Polski. Są w Bułgarii od XIX w. Ich Kustodia św. Ludwika, która obejmuje Sofię, Płowdiw, Bełozem i Burgas, znajduje się w jurysdykcji Krakowskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów. Gdy odwiedzałem ich w 2002 r., kiedy do Sofii miał przyjechać Jan Paweł II, posługiwali w niewielkim kościele przylegającym do ich klasztoru. Główna świątynia katolicka Sofii została zniszczona w czasie bombardowania miasta przez alianckie lotnictwo w końcu marca 1944 r. (Bułgaria podczas wojny była sojusznikiem III Rzeszy). Podejmowane później starania o budowę nowego kościoła długo nie dawały rezultatu. Dopiero dzień przed przylotem papieża w czerwcu 2002 r. władze wydały stosowne zezwolenie. – To widzialny ślad po tamtej wizycie – podkreśla br. Jarosław Babik OFM Cap, przełożony kapucynów w Bułgarii. Z ich gościnności i pomocy w czasie przygotowywania tych materiałów razem z kolegami z KAI – Krzysztofem Tomasikiem oraz Aliną Petrową-Wasilewicz – korzystaliśmy wielokrotnie. Parafia św. Józefa jest terytorialnie jedną z największych w Europie, gdyż obejmuje nie tylko stolicę, ale i obszar graniczący z Macedonią, Grecją i Turcją, i liczy w sumie ok. 5 tys. wiernych całego wielopokoleniowego przekroju. Należą do niej Bułgarzy, Włosi, Chorwaci, osoby polskiego pochodzenia i przedstawiciele innych krajów.

Brat Jarosław opowiada, jak budowa metra pozytywnie wpłynęła na rozwój duszpasterstwa w stolicy. – Kiedyś dotarcie do centrum z odległych osiedli było problemem. Teraz parafianie podjeżdżają metrem z różnych kierunków pod sam kościół. W każdą niedzielę są cztery Msze św. w języku bułgarskim, jedna w polskim, a jedna w angielskim dla cudzoziemców, których liczba wraz z wejściem Bułgarii do Unii Europejskiej zdecydowanie wzrosła.

Pytany o kontekst wizyty papieża w Sofii podkreśla, że nawet miejsce wyznaczone na liturgię jest symboliczne. Niedaleko bowiem znajdują się prawosławna katedra św. Niedzieli, wielka sofijska synagoga oraz jeden z najstarszych w Europie meczetów (Bania Baszi Dżamija). – Bułgaria leży na skrzyżowaniu kultur i religii i z pewnością do tego nawiąże także papież Franciszek, kiedy będzie się modlił w Sofii na placu Księcia Aleksandra I Battenberga – dodaje przełożony bułgarskich kapucynów. To także miejsce znaczące. W latach 1949–1999 nieopodal stało Mauzoleum Georgi Dymitrowa, komunistycznego premiera Bułgarii, odpowiedzialnego za terror i prześladowanie Kościoła katolickiego w tym kraju. Papieska liturgia w tym miejscu będzie więc mieć symboliczną wymowę. Na spotkanie z papieżem z parafii św. Józefa zapisały się dotąd 1474 osoby, a być może przyjdzie ich więcej.

W tradycji wschodniej

Katolikami w Bułgarii są nie tylko wierni obrządku łacińskiego, ale i wschodniego, spadkobiercy unii z Kukusz (obecnie to greckie Kilkis położone w Macedonii). Zawarła je część bułgarskich prawosławnych z Rzymem w 1859 r., próbując się wyrwać spod wpływów prawosławnego Kościoła greckiego. Pomimo wielu prześladowań Kościół unicki w Bułgarii przetrwał. Unitów jest ok. 10 tys., a ich największe skupisko to Płowdiw. – Wierni nie są tylko gośćmi w świątyni, ale utrzymują przyjaźnie i liczne kontakty między sobą – mówi bp Christo Projkow, ordynariusz dla katolików obrządku wschodniego w Bułgarii, którego odwiedziliśmy w jego sofijskiej siedzibie. – Mamy nieliczne, ale własne bułgarskie powołania: kilka nowicjuszek u sióstr eucharystynek oraz kilku kleryków w seminarium duchowym – dodaje biskup.

Ten Kościół jest nadal ważnym punktem odniesienia dla Bułgarów wychowanych w tradycjach prawosławnych lub bezwyznaniowych. U schyłku komunizmu trafiało do niego wielu inteligentów, szukając inspiracji dla odrodzenia duchowego. – Oni chcą być katolikami, ale pozostać w bułgarskiej tradycji i obrzędowości. Dlatego wybierają nasz Kościół, bo Bułgarzy bardziej identyfikują się z tradycją Kościołów na Wschodzie – przekonywał nas bp Projkow. Podczas kryzysu uchodźczego przyjął on pod swój dach rodzinę chrześcijan chaldejskich z Iraku z pięciorgiem dzieci. Razem mieszkali kilka lat.

Rodzimy islam

Częścią pejzażu wielu bułgarskich miast są minarety, ale istniejący tam islam jest rodzimego pochodzenia. Muzułmanami w Bułgarii nie są najczęściej Turcy, ale etniczni Bułgarzy, potomkowie ludności pasterskiej, która w czasach panowania tureckiego przeszła na islam. Nazywają ich Pomakami. Stanowią liczną, prawie milionową społeczność. Wyznają islam w wersji sunnickiej. Niegdyś nie znali języka tureckiego, ale teraz to się zmienia. Nawet z małych wiosek kursują autobusy do Stambułu, gdyż wielu z nich tam szuka pracy i kształci się. W ostatniej dekadzie rządów Todora Żiwkowa władze komunistyczne podjęły program przymusowej bułgaryzacji tej społeczności, w efekcie dużo osób wyjechało do Turcji, ale wróciły po 1989 r. W ocenie bp. Projkowa relacje między nimi a chrześcijanami najczęściej układają się bezproblemowo. Przykładem tego może być miejscowość Kuklen k. Płowdiwu. Żyją tam zgodnie katolicy obrządku wschodniego, prawosławni i muzułmanie, a ci ostatni wykonali nawet ujęcie wody w podwórzu unickiego kościoła. Problem w tym, zauważa bp Projkow, że część rodzin muzułmańskich wysyła swoje dzieci na studia nie tylko do Turcji, ale i do Jordanii oraz Arabii Saudyjskiej, skąd często wracają jako religijni fundamentaliści.

Billboard w Rakowskim

Jedynym miejscem w Bułgarii, w którym na miesiąc przed przyjazdem papieża wisiał powitalny billboard, było miasto Rakowski, położone kilkadziesiąt kilometrów od Płowdiwu. Powstało z połączenia trzech wsi: Generał Nikołajewo, Sekirowo i Parczewicz, i jest największym skupiskiem katolików w Bułgarii. Na papieskiej liturgii w Rakowskim spodziewanych jest 50 tys. osób. To kilkakrotnie więcej niż liczba mieszkańców 15-tysięcznego miasta – w 95 proc. katolików i w 5 proc. protestantów oraz niewierzących. Bez wielkiej przesady można powiedzieć, że ten region jest sercem bułgarskiego katolicyzmu. Miejscowi mówią nawet w specyficznym dialekcie, nazywanym językiem katolickim. Stąd jest także najwięcej powołań. Zapytałem bp. Georgi Jowczewa, ordynariusza diecezji sofijsko-płowdiwskiej, jaka jest geneza tej enklawy. Wytłumaczył, że ich przodkami byli prawdopodobnie członkowie sekty bogomilskiej, zwani tutaj paulicjanami. Żyli w przekonaniu, że ich centrum jest Rzym, a nie Konstantynopol, co ułatwiło pracę włoskim misjonarzom, którzy w XVIII wieku nawrócili ich na katolicyzm. On sam, podobnie jak jego poprzednicy, pochodzi z Sekirowa.

Zanim dojechaliśmy do Rakowskiego, zajrzeliśmy do prowadzonej przez kapucynów parafii w Bełozem. Proboszczem jest tam brat Ełko Terzijski. Wita nas serdecznie w języku polskim, gdyż formację otrzymał w naszym kraju. Jest pierwszym bułgarskim kapucynem po 1945 r. Stąd pochodzi, a teraz jest proboszczem w parafii pw. św. Franciszka z Asyżu w Bełozem. Mieszka w niej ok. 700 katolików. Pozostali mieszkańcy (ok. 4500) to prawosławni i spora grupa Romów. Żyją ze sobą na ogół zgodnie, sporo jest małżeństw mieszanych. Latem w Bełozem odbywa się Międzynarodowy Chrześcijański Festiwal Młodzieży, na który przybywa blisko 250 osób nie tylko z Bułgarii. Wielu parafian z Bełozen wybiera się na spotkanie z papieżem do Rakowskiego, a 160 zapisało się na wyjazd do Sofii. Czwórka miejscowych dzieci przyjmie I Komunię św. z rąk papieża.

W Rakowskim nie udało nam się spotkać z ks. Mładenem Płaczkowem, proboszczem parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, największej świątyni katolickiej w Bułgarii, gdzie papież odprawi Mszę św. Był na spotkaniu z przedstawicielami Watykanu, którzy przyjechali doglądać przygotowań do wizyty. Przyjęła nas siostra Ełka, bułgarska franciszkanka misjonarka pracująca przy parafii. Właśnie malowała płot, aby wszystko było gotowe na przyjazd papieża do Rakowskiego. Będzie odpowiadała m.in. za jego posiłek i krótki wypoczynek w ich domu zakonnym. Delegacja z Watykanu powiedziała, że obiad ma być prosty, uzupełniony wodą oraz bananem. Franciszek będzie odpoczywał w maleńkim pokoju w klasztorku. Właśnie przywieźli drewniane łóżko, które tam zostanie postawione. – Dzwonili do mnie z Włoch dziennikarze, pytając, w jakim apartamencie będzie odpoczywał papież – opowiada s. Ełka. – Chciałam im odpowiedzieć, że to jest klasztorna cela, ale słowo „cela” może się komuś skojarzyć z więzieniem, a więc powiedziałam, że będzie to bardzo mały pokój. W najśmielszych marzeniach nie wyobrażaliśmy sobie, że papież może przyjechać do Rakowskiego – mówi. – Jest pielgrzymem na wzór św. Franciszka i wierzę, że będzie posłańcem pokoju – dodaje wyraźnie wzruszona. Ma nadzieję, że jego obecność będzie impulsem dla duchowej odnowy zwłaszcza młodzieży, zagubionej, nękanej narkomanią i innymi patologiami.

Macedońska „mała trzódka”

Macedonia Północna będzie ostatnim punktem bałkańskiej podróży papieża. Katolicy stanowią tam niewielką grupę, liczącą ok. 20 tys. wiernych w obu obrządkach, czyli jeden procent wszystkich mieszkańców republiki, opowiada nam bp Kiro Stojanow, ordynariusz dla obu obrządków: łacińskiej diecezji Skopje i unickiej Matki Bożej Wniebowziętej w Strumicy-Skopje. Etniczni Macedończycy skupieni są głównie w Kościele unickim, natomiast obrządek łaciński reprezentują pozostałe grupy etniczne, przede wszystkim Chorwaci i Albańczycy. Chociaż ta wspólnota jest rzeczywiście „małą trzódką” żyjącą wśród prawosławnych i muzułmanów, wyróżnia się pobożnością. Biskup Stojanow, charakteryzując miejscowych, podkreśla, że Macedończycy, niezależnie od przynależności do tego czy innego Kościoła, są narodem pobożnym. – Ta religijność jest zróżnicowana, jedni są głęboko zaangażowani, inni bardziej związani z tradycją i ich chrześcijaństwo jest kulturowe.

Centralnym wydarzeniem papieskich odwiedzin w Skopje będzie Msza św., którą papież Franciszek odprawi na głównym stołecznym placu Macedonia. To symboliczna lokalizacja, gdyż jest w bezpośredniej bliskości miejsca, w którym znajdował się dom rodzinny Matki Teresy. Zaś w przeszłości w pobliżu placu były kościół katolicki, cerkiew prawosławna, meczet oraz synagoga. Na spotkanie przybędą katolicy z całej Macedonii Północnej oraz wszyscy ludzie dobrej woli, i będzie to niewątpliwie ważny akt podkreślający nową tożsamość tworzącego się ciągle państwa. Zwłaszcza że dwa dni przed przyjazdem papieża odbędzie się tam druga tura wyborów prezydenckich.

Kiedy opuszczaliśmy Bałkany, przypomniały mi się słowa bp. Projkowa, który na pytanie, czego katolicy oczekują od tej wizyty powiedział: – Oczekujemy, aby urzeczywistniło się zakończenie modlitwy, którą codziennie odmawiamy przed papieską wizytą: „Panie Pokoju, obdarz nasze dusze pokojem, żebyśmy pokazali naszym życiem, że pokój na ziemi jest możliwy”.