Wielkanoc to święto usuwania kamieni

KAI |

publikacja 20.04.2019 23:13

Szukajmy Jezusa we wszystkim i przede wszystkim. Z Nim zmartwychwstaniemy - zachęcił Franciszek podczas liturgii Wigilii Paschalnej w Bazylice św. Piotra.

Franciszek podczas liturgii Wigilii Paschalnej RICCARDO ANTIMIANI PAP/EPA Franciszek podczas liturgii Wigilii Paschalnej
Wiara musi powrócić do Galilei, aby na nowo rozpalić miłość do Jezusa, Jego wezwanie: aby Go przypomnieć, to znaczy dosłownie powrócić do Niego swym sercem

1. Kobiety przyniosły wonności do grobu, ale obawiały się, że ich wyprawa będzie bezużyteczna, bo duży kamień tarasował wejście do grobu. Droga tych kobiet jest również naszą drogą. Przypomina drogę zbawienia, którą przebyliśmy dziś wieczorem. Wydaje się w niej, że wszystko rozbija się o kamień: piękno stworzenia o dramat grzechu; wyzwolenie z niewoli o niewierność wobec przymierza; obietnice proroków o smutną obojętność ludu. Podobnie również w dziejach Kościoła i w historii każdego z nas: zdaje się, że przebyte kroki nigdy nie doprowadzą do celu. W ten sposób może wkraść się idea, jakoby zniweczenie nadziei było mrocznym prawem życia.

Jednakże dzisiaj odkrywamy, że nasza droga nie jest daremna, że nie roztrzaskuje się o kamień nagrobny. Pewne zdanie wstrząsa kobietami i zmienia historię: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych?” (Łk 24, 5); dlaczego sądzicie, że wszystko jest bezużyteczne, że nikt nie może usunąć waszych kamieni? Dlaczego poddajecie się rezygnacji i porażce? Wielkanoc to święto usuwania kamieni. Bóg usuwa najtwardsze kamienie, o które rozbijają się nadzieje i oczekiwania: śmierć, grzech, lęk, światowość. Ludzkie dzieje nie kończą się na kamieniu nagrobnym, ponieważ dzisiaj odkrywają „żywy kamień” (por. 1 P 2,4): Jezusa zmartwychwstałego. My, jako Kościół, jesteśmy na Nim zbudowani, i nawet gdy tracimy ducha, kiedy jesteśmy kuszeni, aby osądzać wszystko na podstawie naszych niepowodzeń, On przychodzi, aby uczynić wszystko nowe, obalić nasze rozczarowania. Dzisiejszego wieczora każdy jest wezwany do znalezienia w Żyjącym tego, który usuwa z serca najcięższe kamienie. Zadajmy sobie przede wszystkim pytanie: co jest moim kamieniem, który trzeba usunąć, jak się on nazywa?

Często nadzieję blokuje kamień nieufności. Kiedy robimy miejsce dla idei, że nic się nie udaje i że to, co najgorsze nigdy się nie skończy, zrezygnowani zaczynamy wierzyć, że śmierć jest silniejsza niż życie, a sami stajemy się cyniczni i szyderczy, niosąc niezdrowe zniechęcenie. Dodając kamień do kamienia budujemy w nas pomnik niezadowolenia, grobowiec nadziei. Narzekając na życie, uzależniamy je od narzekań i czynimy niezdrowym duchowo. W ten sposób wkrada się rodzaj psychologii grobu: wszystko tam się kończy, bez nadziei, że wyjdzie stamtąd żywe. Oto jednak przenikliwe pytanie Wielkanocy: Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Pan nie jest obecny w rezygnacji. Zmartwychwstał, nie ma Go tam; nie szukaj Go tam, gdzie Go nie znajdziesz: nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych (por. Mt 22,32). Nie wolno grzebać nadziei!

Istnieje także drugi kamień, który często opieczętowuje serce: kamień grzechu. Grzech zwodzi, obiecuje rzeczy łatwe i gotowe, pomyślność i sukces, ale potem zostawia za sobą samotność i śmierć. Grzechem jest szukanie życia wśród umarłych, sensu życia w rzeczach przemijających. Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Dlaczego nie postanowisz porzucić tego grzechu który, jak kamień u wejścia do serca, uniemożliwia wejście Bożemu światłu? Dlaczego nad połyskujące blaski pieniędzy, kariery, pychy i przyjemności nie przedkładasz Jezusa światłości prawdziwej (por. J 1, 9). Dlaczego nie powiesz marnościom świata, że nie dla nich żyjesz, ale dla Pana życia?

2. Powróćmy do kobiet idących do grobu Jezusa. W obliczu odwalonego kamienia stają osłupiałe. Widząc aniołów są, jak mówi Ewangelia, „przestraszone” i „z twarzą pochyloną ku ziemi” (Łk 24, 5). Nie mają odwagi podnieść wzroku. Ileż razy zdarza się to również nam: wolimy pozostać skuleni w naszych ograniczeniach, ukryci w naszych lękach. To dziwne: dlaczego to czynimy? Często ponieważ w zamknięciu i w smutku to my jesteśmy protagonistami, bo łatwiej trwać samemu w ciemnych pokojach serca, niż otworzyć się na Pana. A jednak tylko On podnosi. Pewna poetka napisała: „Nie znamy własnej wielkości, nim ktoś nam powie, by powstać” (E. DICKINSON, Nie znamy własnej wielkości, Toruń 2013, s. 106). Pan nas wzywa do powstania, do wstania z martwych na Jego słowo, do spojrzenia w górę i uwierzenia, że zostaliśmy stworzeni dla nieba, a nie dla ziemi, dla wyżyn życia, a nie niskości śmierci: dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych?

Bóg prosi nas, abyśmy patrzyli na życie tak, jak On je postrzega, zawsze widzący w każdym z nas przemożne źródło piękna. W grzechu widzi dzieci, które trzeba podnieść; w śmierci braci, których trzeba wskrzesić do życia; w rozpaczy, serca które trzeba pocieszyć. Dlatego nie lękaj się: Pan kocha to twoje życie, nawet gdy się boisz na nie spojrzeć i wziąć je w swoje ręce. W Wielkanoc pokazuje ci, jak bardzo je miłuje: aż do przemierzenia go w całości, aż po odczucia udręki, opuszczenia, śmierci i zstąpienia do piekieł, aby wyjść zwycięsko i powiedzieć ci: „Nie jesteś sam, zaufaj mi!”. Jezus jest specjalistą w przekształcaniu naszej śmierci w życie, naszego biadania w taniec (por. Ps 30,12): wraz z Nim możemy i my dokonać Paschy, czyli przejścia: przejścia od zamknięcia do komunii, od rozpaczy do pocieszenia, od lęku do ufności. Nie stójmy patrząc z lękiem w ziemię, ale patrzymy na zmartwychwstałego Jezusa: Jego spojrzenie napawa nas nadzieją, bo mówi nam, że zawsze jesteśmy kochani i że niezależnie od wszystkiego, czego byśmy nie postanowili, Jego miłość się nie zmienia. To niezbywalna pewność życia: Jego miłość się nie zmienia. Zadajmy sobie pytanie: gdzie patrzę w moim w życiu? Czy rozważam miejsca grobowe czy też szukam Żyjącego?

3. Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Kobiety słuchają wezwania aniołów, dodających: „Przypomnijcie sobie, jak wam mówił, będąc jeszcze w Galilei” (Łk 24, 6). Te kobiety zapomniały o nadziei, ponieważ nie pamiętały słów Jezusa, Jego wezwania, które miało miejsce w Galilei. Zatraciwszy żywą pamięć Jezusa, stoją i patrzą na grób. Wiara musi powrócić do Galilei, aby na nowo rozpalić miłość do Jezusa, Jego wezwanie: aby Go przypomnieć, to znaczy dosłownie powrócić do Niego swym sercem. Niezbędne jest powrócenie do żywej miłości z Panem, w przeciwnym razie mamy wiarę muzealną, a nie wiarę paschalną. Ale Jezus nie jest osobistością z przeszłości, jest Osobą żyjącą dzisiaj; nie poznaje się Go w książkach historycznych, ale spotyka w życiu. Dzisiaj upamiętniamy chwilę, kiedy Jezus nas powołał, kiedy pokonał nasze ciemności, opory, grzechy, kiedy dotknął naszych serc swoim Słowem.

Kobiety, przypominając sobie Jezusa, opuszczają grób. Pascha uczy nas, że człowiek wierzący nie zatrzymuje się zbytnio na cmentarzu, ponieważ jest powołany, by iść na spotkanie z Żyjącym. Zadajmy sobie pytanie: dokąd zmierzam w życiu? Czasami kierujemy się zawsze i tylko ku naszym problemom, których nigdy nie brakuje, a idziemy do Pana, jedynie by nam pomógł. Ale wówczas ukierunkowują nas nasze potrzeby, a nie Jezus. I zawsze jest to poszukiwaniem Żyjącego wśród umarłych. Ileż to razy, po spotkaniu z Panem, powracamy między umarłych, kręcąc się w nas samych, by odgrzebać żale, wyrzuty sumienia, rany i niezadowolenia, nie pozwalając Zmartwychwstałemu Panu aby nas przemienił. Drodzy bracia i siostry, dajmy Żyjącemu centralne miejsce w życiu. Prośmy o łaskę, by nie dać się ponieść nurtowi, morzu problemów; nie rozbić się na kamieniach grzechu i skał nieufności i strachu. Szukajmy Go we wszystkim i przede wszystkim. Z Nim zmartwychwstaniemy.