Ważne słowa w kolebce islamu

Beata Zajączkowska; GN 7/2019

publikacja 07.05.2019 15:48

Promowanie kultury spotkania jest warunkiem koniecznym do życia w pokoju i pozostawienia przyszłym pokoleniom świata lepszego niż ten, w którym żyjemy. To przesłanie popłynęło z kolebki islamu.

W Mszy św. odprawionej przez papieża na stadionie w Abu Zabi uczestniczyło 180 tys. wiernych. ALI HAIDER /epa/pap W Mszy św. odprawionej przez papieża na stadionie w Abu Zabi uczestniczyło 180 tys. wiernych.

Papieska pielgrzymka do Zjednoczonych Emiratów Arabskich nie jest wydarzeniem incydentalnym, ale konsekwentnym budowaniem relacji międzyreligijnych. Słowem roku, czemu Franciszek dał wyraz w orędziu Urbi et orbi, jest braterstwo, którego owocem jest pokój. Żaden papież nie odwiedził wcześniej Półwyspu Arabskiego i nie prowadził dialogu z muzułmanami na ich terytorium. Franciszek przedstawił się jako „wierzący spragniony pokoju”.

Lider pokoju

Symbolem spotkania pozostaje widok papieża Franciszka i szejka Ahmeda al-Tayeba, których następca tronu Abu Zabi, a zarazem szef Muzułmańskiej Rady Starszych, wprowadza, trzymając za ręce, na międzynarodową konferencję o ludzkim braterstwie. Przyrównane to zostało do spotkania św. Franciszka z sułtanem Malikiem al-Kamilem, które miało miejsce 800 lat wcześniej. Już to sprawia, że ta wizyta była historyczna. Ponadto w ZEA, które dążą do tego, by być „przykładem współżycia, braterstwa i spotkania ludzi różnych religii” tam, gdzie dominuje islam, wciąż nietolerujący konwersji na inną religię, udało się zgromadzić ok. 500 przywódców religijnych i politycznych. Nie tylko muzułmanów i chrześcijan, ale także m.in. żydów, buddystów i bahaitów. Kropką nad i było podpisanie wspólnej deklaracji o braterstwie, nad którą pracowano przez cały rok. Zauważa się, że jest ona owocem papieskiej wizyty w Egipcie, gdzie dwa lata temu Franciszek uczestniczył w międzynarodowej konferencji „Religie i pokój”. – Franciszek jawi się jako światowy lider pokoju pociągający za sobą wszystkie religie, które zrozumiały, że bycie wyizolowanym jest bezużyteczne i nie prowadzi do niczego dobrego. Tylko zjednoczenie się, wspólne działania mogą przynieść owoc w postaci pokoju na świecie – podkreśla Marco Impagliazzo. Uczestniczył on w konferencji jako przewodniczący Wspólnoty Świętego Idziego. To właśnie ona mozolnie buduje relacje braterstwa, od 15 lat współpracując z wielkim imamem meczetu Al-Azhar w Kairze szejkiem al-Tayebem. Ma to fundamentalne znaczenie ponieważ w islamie nie ma jednego przywódcy religijnego, jakim jest w Kościele katolickim papież. W świecie islamu sunnickiego, dominującego w większości krajów Bliskiego Wschodu, właśnie Al-Azhar jest najważniejszym ośrodkiem myśli. Obecny imam jest jednym z najlepiej wykształconych w prawie i tradycji uczonych muzułmańskich. Stoi on na czele instytucji wydającej fatwy, czyli dokumenty wyjaśniające kontrowersje teologiczne i interpretującej święte teksty.

Imam broni chrześcijan

– Pragnienie pokoju, promowanie pokoju, bycie narzędziami pokoju: po to tutaj jesteśmy – mówił Franciszek na międzyreligijnej konferencji o światowym braterstwie. Jako narzędzia budowania braterstwa wskazał dialog i modlitwę oraz edukację i sprawiedliwość. Papież stwierdził, że punktem wyjścia w budowaniu braterstwa jest uznanie, że Bóg jest początkiem jednej ludzkiej rodziny. Oznacza to, że wszyscy mamy równą godność i że nikt nie może być panem ani niewolnikiem innych. Wrogiem braterstwa jest indywidualizm, który przekłada się na wolę postawienia siebie i swojej grupy nad innymi. Zarówno papież, jak i imam Al-Azhar w swoich przemówieniach skupili się nie tyle na ustalaniu punktów niezgody, ile na tych wartościach, które obaj podzielają, nawołując świat, by „odpowiadał dobrem na zło”.

Wybrzmiało też zdecydowane potępienie przemocy dokonywanej w imię Boga. Papież podkreślił, że nie ma alternatywy: albo wspólnie zbudujemy przyszłość, albo nie będzie przyszłości. Zwrócił uwagę na okrucieństwo wojen w Jemenie, Syrii, Iraku i Libii. To nie była dyplomacja, to było zdecydowane opowiedzenie się po stronie cierpiących i prześladowanych. Wezwał do tworzenia społeczeństw, w których „ludzie wyznający różne wiary będą mieli te same prawa obywatelskie”.

W kolebce islamu padły też bezprecedensowe słowa imama Al-Azhar o tym, że chrześcijanie są pełnoprawnymi obywatelami, a nie tylko mniejszością, którą należy chronić. – Jesteście na równi z nami, macie takie same prawa i obowiązki. Nie może być mowy o mniejszościach, bo przygotowuje to teren pod wrogość i dyskryminację – wskazał al-Tayeb, apelując do wyznawców islamu, by szanowali prawa krajów, w których przyszło im żyć na Zachodzie, i respektowali ich tożsamość religijną. Zauważył zarazem, że podpisana deklaracja o braterstwie jest zaporą przeciwko nienawiści. – Ta deklaracja jest ważna, bo wybrzmiewa w niej wspólne „nie” dla wykorzystywania imienia Boga do usprawiedliwienia przemocy, nienawiści i terroryzmu. Tekst ten uznaje też godność i prawa kobiet, ich równość, a co za tym idzie: prawa polityczne. Mowa jest także o ochronie wszystkich miejsc kultu. Warto zauważyć, jak w tym tekście mówi się o źródłach terroryzmu i fundamentalizmu. To nie tylko błędna interpretacja tekstów religijnych, ale również pewna „duchowa choroba”, na którą cierpią nasze społeczeństwa, odchodząc od religii i etyki, co przyczynia się do wzrostu fanatyzmu – podkreśla Andrea Tornielli, dyrektor programowy watykańskich mediów, który towarzyszył papieżowi w podróży.

Odetchnęliśmy wiarą

Cały dzień swej podróży Franciszek poświęcił na spotkanie ze wspólnotą katolicką w ZEA, która jest mozaiką składającą się głównie z emigrantów zarobkowych. Słowa imama o pełnym obywatelstwie chrześcijan odnoszą się także do nich. – Po raz pierwszy w historii pełną piersią odetchnęliśmy wiarą. Nigdy wcześniej tak wielka rzesza ludzi (180 tys.) nie uczestniczyła na Półwyspie Arabskim we Mszy, do tego sprawowanej poza budynkiem kościoła – podkreśla bp Paul Hinder. Jest on wikariuszem apostolskim Arabii Południowej, której wraz z Jemenem i Omanem podlegają ZEA. – Nasza wolność jest względna. Mamy wprawdzie kilka kościołów, ale bez krzyży i wież kościelnych. Krzyż nie może być widoczny z ulicy. Stąd kilkumetrowy krzyż, pod którym Franciszek sprawował historyczną liturgię na stadionie, jest dla nas znakiem ogromnej nadziei. A wierni śledzący liturgię na telebimach dowodzą, że Chrystus wyszedł na nasze ulice – podkreśla bp Hinder. Zauważa, że nie można dać się zwieść gestom (dodatkowy dzień wolny dla chrześcijan na papieską pielgrzymkę) i względnej wolności religijnej panującej w tym kraju. – Jest zdecydowanie lepiej niż w sąsiedniej Arabii Saudyjskiej czy Jemenie, ale mamy jedynie wolność kultu – zauważa.

Tak masowe wydarzenie na ziemi islamu jak papieska Msza św. nabiera symbolicznego znaczenia, bo pokazuje, że różnorodność religijna na terenach, gdzie dominuje religia Mahometa, jest możliwa. Ta rzesza katolików publicznie wyznających swą wiarę łamie też pewne tabu.

Zgrzyt w deklaracji

Pewnym zgrzytem jest jedno zdanie ze wspólnej deklaracji: „pluralizm i różnorodność religii, koloru, płci, rasy i języka są wyrazem mądrej woli Boga”. Ten fragment może sugerować, że pluralizm religijny jest zamierzony przez Boga i że są różne pełnoprawne drogi człowieka dochodzenia do Absolutu, bo sam Bóg chciał, by ludzie zmierzali do Niego różnymi drogami. Tego nie da się pogodzić z chrześcijańską ortodoksją, bo twierdzenie, że każda wiara jest prawdą, przeczy rozumowi i samej wierze. Deklarację trzeba czytać w duchu „Dominus Iesus” św. Jana Pawła II. Jednak nawet biskupi Bliskiego Wschodu wskazują, że jest ona wielką szansą dla chrześcijan w tym zapalnym regionie. Kard. Béchara Boutros Raï podkreśla, że dokument jest jednoznacznym wezwaniem do odpolitycznienia religii. Nie zgadza się z zarzutem, że papież robi jedynie dobry PR islamowi i nie będzie to miało znaczenia dla życia prześladowanych chrześcijan. A bp Georges Abou Khazen z Aleppo zauważa, że ta deklaracja ma szansę stać się podstawą dla nowych relacji między chrześcijanami i muzułmanami.

Franciszek uważa, że istnieje jedno ogromne niebezpieczeństwo: zniszczenie, wojny i panująca między ludźmi nienawiść. – Jeśli my, wierzący nie będziemy potrafili wyciągnąć do drugiego ręki, objąć go i wspólnie się modlić, to nasza wiara poniesie porażkę – stwierdził. Jego starania o demilitaryzację ludzkich serc podejmowane podczas niestrudzonego, jak na swój wiek, przemierzania świata wybrzmiewają często także między wierszami. Zaskoczeniem był papieski apel w sprawie dzieci, które masowo umierają z głodu w Jemenie. Franciszek zrobił to godzinę przed wejściem do samolotu wiozącego go do ZEA. A właśnie ten kraj aktywnie zaangażowany jest w brutalną wojnę, która doprowadziła Jemen do największej w historii tragedii humanitarnej. Franciszek wstawiał się za jemeńskimi dziećmi już wcześniej, jednak teraz nowej siły jego apelowi dodał moment historyczny, w którym go wypowiedział. Czy może być coś bardziej barbarzyńskiego niż wykorzystywanie głodu jako formy broni wojennej? Organizacje humanitarne zdają się bezsilne. Agresorzy nie pozwalają na dostarczanie pożywienia do Jemenu.

Relacje w arabskich mediach

Media w ZEA obszernie relacjonowały papieską wizytę. Była nawet bezpośrednia transmisja z papieskiej Mszy. Relacje były jednak wybiórcze. Wspominano o antyislamskich uprzedzeniach na Zachodzie, nie mówiąc nic o trudnej sytuacji chrześcijan w krajach arabskich. Nie cytowano tych słów papieża, które mogłyby zostać odebrane jako krytyka reżimów arabskich. Podkreślano natomiast wypowiedzi Franciszka piętnujące niesprawiedliwy porządek gospodarczy na świecie. Obszernie przytaczano też pochowały pod adresem władców Emiratów.

Owocem tej podróży będzie wybudowanie w ZEA kościoła i meczetu, które staną obok siebie. Będzie przy nich działało centrum dialogu międzyreligijnego, jakiego dotychczas w kolebce islamu nie było.