Smażone zielone banany

Przemysław Barszcz; GN 45/2018

publikacja 10.12.2018 06:00

Już za niewiele ponad miesiąc w Panamie (stolica państwa nosi tę samą nazwę, co państwo) odbędą się 34 Światowe Dni Młodzieży. Panama - co to za kraj?

Indianin Ngöbe. To plemię przetrwało od czasów prekolumbijskich. PRZEMYSŁAW BARSZCZ Indianin Ngöbe. To plemię przetrwało od czasów prekolumbijskich.

Supermarket Rey, Via España, Ciudad de Panamá. Dział warzywa i owoce. Ponad połowy produktów nie odnajdzie się w polskich sklepach. Wszystkie brązowe bulwy rozmaitych rozmiarów i kształtów prężące się na marketowych stoiskach to maniok w różnych odmianach.

Ziemniak, choć pochodzi z Ameryki Środkowej, to rzadkość na talerzu Panamczyka. Ryż oraz maniok rządzą. No i banany – zielone, mączyste, niezdatne do jedzenia na surowo, dodawane po usmażeniu do każdego niemal posiłku, zwane plantanami. Jednym z popularniejszych panamskich dań z plantana są patacones. Owoc należy pokroić w plastry i usmażyć, a następnie rozgnieść i usmażyć raz jeszcze.

Zawinięty w liście kukurydzy, faszerowany placek tamal to danie sięgające korzeniami kuchni Indian mezoamerykańskich sprzed 8 tysięcy lat. Mleko kokosowe, maniok i ryby stanowią podstawę afrykańskiej zupy rondón, która w XVII wieku dotarła na Karaiby wraz z niewolnikami, a obecnie jest jednym z elementów kuchni panamskiej. Pochodzące z Hiszpanii ciasteczka cocada czy mleczny flan to popularne w Panamie desery. Panamska kuchnia może być metaforą całej wielowarstwowej kultury kraju.

Ngöbe i Kuna

Na Antylach rdzenna ludność nie przetrwała pierwszych stuleci epoki kolonialnej. Po Tainach pozostało tylko mitochondrialne DNA w kodzie genetycznym mieszkańców Puerto Rico i Dominikany, z kultury plemion Karaibów nie ocalało prawie nic. W Panamie natomiast żyją dwie duże grupy potomków rdzennych mieszkańców Przesmyku Panamskiego. Na północnym zachodzie kraju, w prowincjach Ngöbe-Boglé oraz Bocas del Toro mieszkają Indianie Ngöbe. Dwustutysięczna grupa ma własny język, należący do rodziny języków czibczańskich. Tradycyjnymi wyrobami są plecione z włókien roślinnych torby chacara i kapelusze. Ngöbe są w dużej mierze rolnikami, uprawiającymi w tradycyjny sposób kukurydzę, fasolę, banany, a także pomidory i paprykę.

Do tej samej rodziny językowej należą Indianie Kuna, zamieszkujący autonomiczne terytorium Kuna Yala ciągnące się wzdłuż panamskich wschodnich wybrzeży Morza Karaibskiego. Społeczność liczy 50 tysięcy osób. Indianek Kuna nie sposób pomylić z nikim innym: odziane są w stroje uszyte z kolorowych, wyszywanych, wielowarstwowych tkanin zwanych molas. W mieście Panama można zobaczyć Indian Kuna sprzedających swoje haftowane dzieła sztuki w okolicach Plaza de Francia, jednak ich prawdziwym królestwem są plaże i wyspy archipelagu San Blas. Indianie Kuna posiadają nie tylko autonomiczną arenę dla wydarzeń swojej historii, i to arenę najpiękniejszą, jaką można sobie wyobrazić – palmy, piasek, morze, ale również bohatera, postać konstytuującą ich tożsamość – Nele Kantule. W 1925 roku wódz stanął na czele powstania mającego na celu obronę interesów Kuna w obliczu eskalacji rabunkowej polityki wyzyskującej ziemie Indian. Efektem nieposłuszeństwa obywatelskiego tych rdzennych mieszkańców Panamy było szereg aktów prawnych oraz innych wydarzeń utrwalających ich niezawisłość, kulturę i język. Ostatnim z tych wydarzeń było orzeczenie Sądu Najwyższego z 2001 roku podtrzymujące niezależność terenów Kuna Yala.

Oprócz tych dwóch grup rdzennej ludności na terenie Panamy żyją mniejsze plemiona indiańskie, takie jak na przykład Emberá – na wschodzie kraju, kilka tysięcy Indian Wauna na granicy z Kolumbią, trzystu Indian Bribri przy kostarykańskiej granicy oraz 3,5-tysięczna grupa Naso we wschodniej części Bocas del Toro.

Durán versus Torres

W niewielkiej, cztery razy mniejszej od Polski Panamie jest miejsce na sporą różnorodność. Obok Metysów, stanowiących 65 proc. społeczeństwa, oraz Indian żyje tu duża grupa potomków przymusowych przybyszów z Afryki, którzy z Wysp Karaibskich przez wieki trafiali do Panamy. To właśnie afrykańsko-karaibskie nuty pobrzmiewają w tutejszej muzyce. Przykładem niech będzie uznany nawet w Europie zespół Los Beachers, pochodzący z karaibskiego archipelagu Bocas del Toro. Tropikalne rytmy i poruszająca naturalność, zestawione z wiekiem niektórych członków zespołu, obchodzącego w tym roku 51. urodziny, dają mieszankę wybuchową, która równać się może tylko z kubańskim Buena Vista Social Club.

Jednak największe emocje w Panamczykach rozpalają sport i polityka. W tej pierwszej dziedzinie bezsprzecznie palmę pierwszeństwa przez lata dzierżył przesławny Roberto Durán „Kamienne Pięści” (Manos de Piedra), o którego bokserskiej karierze w 2016 roku powstał hollywoodzki film z Robertem de Niro w roli trenera słynnego pięściarza z ubogiej dzielnicy El Chorrillo, który w swojej kategorii wagowej zdobył na światowych ringach wszystkie możliwe tytuły.

Nastroje uległy kolosalnemu przesunięciu wraz z dostaniem się narodowej reprezentacji piłki nożnej do mundialu 2018. Kapitan drużyny Román Torres stał się nowym idolem Panamy, pomimo że jego zespół na mistrzostwach w Rosji odnotował rezultaty porównywalne z polskimi. Na tle tej historii najlepiej widać różnice w sposobie myślenia naszych narodów. Panamczycy zagadywani o klęskę na mundialu nie rozumieli pytania. „Jaka klęska?” – pytali zadziwieni. „Nasza reprezentacja strzeliła dwa gole (hombre, dwa gole!), w tym jeden Anglii!”. Polskich nastrojów po zdobyciu dwóch bramek nie ma sensu przywoływać, gdyż każdy wie, jak było… Z piłkarsko-panamskich ciekawostek warta odnotowania jest ta, że dwóch panamskich graczy zatrudnionych jest w miejscu geograficznie nam bliskim, a jakże egzotycznym dla nich, mianowicie w słowackim 22-tysięcznym miasteczku Dunajská Streda. W tamtejszym klubie sportowym grają Eric Davis oraz César Blackman.

Somos Panamá

W Panamie, podobnie jak w każdym środkowoamerykańskim państwie, wszyscy od bobasa po starca są niezwykle rozpolitykowani. Zaangażowanie nie ogranicza się do zażartych dyskusji señores nad filiżanką słynnej, mocnej panamskiej kawy w leniwych podmuchach kawiarnianego wentylatora ani do sprzeczek odzianych w białe podkoszulki bez rękawów spoconych typków z ławki pod palmą w parku. Frekwencja w ostatnich wyborach prezydenckich z 2014 roku wyniosła niemal 77 proc.

Kosztujący 75 centów dziennik „La Prensa” sprzedawany ze stoisk na ulicach miast rozchodzi się w nakładzie 42 tys. egzemplarzy dziennie. Biorąc pod uwagę, że mieszkańców Panamy jest dokładnie 10 razy mniej niż Polaków, to tak, jakby któraś z polskich gazet sprzedawała się w nakładzie 420 tys. każdego dnia.

Społeczeństwo zaangażowane jest w sprawy państwa i prezentuje wysoki poziom kultury, nie tylko politycznej. Na ulicach i w biurach obowiązuje elegancja. Niewymuszoną uprzejmość i uczynność spotyka się na każdym kroku. Panamczycy prezentują przywiązanie do takich wartości jak rodzina, wychowanie dzieci, edukacja. Są dumni ze swojego kraju.

Kilkakrotnie zdarzyło się, że prości mieszkańcy miasta wskazywali nam z dumą piaskowożółte budynki, mówiąc, że jest to uniwersytet. I choć nie stać ich, aby uczęszczały tam ich dzieci, to właśnie w tym osiągnięciu cywilizacji widzą największą wartość.

Problemem społeczeństwa znad wielkiego kanału jest pewna kastowość, dotycząca zwłaszcza polityki. Ludzie u władzy zmieniają się w rytmie wyznaczanym normalnymi demokratycznymi mechanizmami. Jednak pula beneficjentów biernego prawa wyborczego jest de facto bardzo wąska i ogranicza się do niewielkiego kręgu zamożnych i wykształconych, niczym z serialu „Dynastia”. Taka sytuacja rodzi korupcję. Światełkiem w tunelu jest ekstradycja z USA i aresztowanie byłego prezydenta Ricardo Martinelli, oskarżonego m.in. o defraudację publicznych pieniędzy. Jeżeli proces zakończy się skazaniem winnych, będzie to nowy rozdział w historii Panamy.

Hiszpania, USA i la ceiba

Przez cztery wieki Panama była hiszpańską kolonią, ze wszystkimi istniejącymi do dziś konsekwencjami: językiem urzędowym, podziałem administracyjnym, religią, architekturą itd. W początkach XX wieku kraj ten znalazł się pod przemożnym wpływem USA. Zachował jednak oryginalność. Co więcej, trwająca obecnie westernizacja kultury przetaczająca się przez Panamę – podobnie jak przez inne kraje globalizującego się świata – tutaj wytraca pęd, wyhamowując na mgiełce kolibrowych skrzydełek, słodkim zapachu wiecznie kwitnących bromelii i helikonii oraz na pokrytych kolcami pniach drzew kapokowych ceiba.

TAGI: