Patriarcha Lizbony przed wizytą papieża

KAI |

publikacja 10.05.2010 11:57

Fatima to Ewangelia wyrażona prostym językiem – podkreślił kard. José da Cruz Policarpo w rozmowie z KAI na trzy dni przed wizytą apostolską Benedykta XVI w Portugalii.

Patriarcha Lizbony przed wizytą papieża AUTOR / CC 2.0 Fatima. Portugalia

Patriarcha Lizbony mówił m.in. o celu i oczekiwaniach wobec papieskiej pielgrzymki, jej znaczeniu dla Kościoła, relacjach państwo-Kościół. Portugalski purpurat wspominał także Jana Pawła II i jego pielgrzymki. „Kiedy Jan Paweł II po raz pierwszy przyjechał do Portugalii w 1982 r., doszło do wielu nawróceń, nawet wśród młodzieży. Mam w diecezji dwóch księży, którzy jako dzieci nie byli w ogóle ochrzczeni i nawrócili się pod wpływem wizyty Jana Pawła II” - powiedział.

KAI: Dlaczego Benedykt XVI przyjeżdża do Portugalii? Jaki jest cel jego wizyty apostolskiej?

kard. José da Cruz Policarpo: - Od początku pontyfikatu papież wyrażał pragnienie przyjazdu do Fatimy. Postanowił bowiem odwiedzić wielkie sanktuaria maryjne świata. Taki jest zasadniczy motyw tej podróży. Jej program został jednak poszerzony. Nie sposób bowiem było pominąć stolicy Portugalii - Lizbony, jako że papieska pielgrzymka jest zarazem wizytą państwową z właściwym jej wymiarem protokolarnym. Dlatego po południu 11 maja i rano 12 maja Ojciec Święty będzie w Lizbonie. Niemal w ostatniej chwili zaproponowaliśmy, a Watykan się na to zgodził, żeby przed odlotem do Rzymu 14 maja Benedykt XVI odwiedził także Porto, drugie co do wielkości miasto Portugalii.

KAI: Jakie nadzieje wiąże Ksiądz Kardynał z przyjazdem papieża? Czy jego wizyta zmieni coś w życiu Kościoła katolickiego w Portugalii?

- Nie sądzę, by papieska wizyta zmieniła programy duszpasterskie... Kościół nie funkcjonuje w taki sposób, ma swój rytm. Oczywiście więź z Biskupem Rzymu jest częścią życia Kościoła. Od stuleci katolicy portugalscy są bardzo przywiązani do papieża, bez względu na to, kto nim jest. Dlatego już sama fizyczna obecność Następcy św. Piotra spowoduje, że spotkanie z Benedyktem XVI będzie mocnym doświadczeniem Kościoła, które nie pozostanie bez konsekwencji.

Kiedy Jan Paweł II po raz pierwszy przyjechał do Portugalii w 1982 r., doszło do wielu nawróceń, nawet wśród młodzieży. Mam w diecezji dwóch księży, którzy jako dzieci nie byli w ogóle ochrzczeni i nawrócili się pod wpływem wizyty Jana Pawła II. Są to więc skutki, o których Duch Święty wie więcej niż ja. Każde głębokie przeżycie wiary ma swoje konsekwencje, których nawet nie jesteśmy w stanie zmierzyć.

KAI: Sądząc na podstawie doniesień medialnych, stosunki między Kościołem i państwem są dość napięte z powodu sporów dotyczących takich zagadnień etycznych jak aborcja czy tzw. małżeństwa homoseksualne. Czy nie położy się to cieniem na papieskiej wizycie?

- Nie, bo podobnie jak wy, w Polsce, żyjemy w Portugalii w zachodnim systemie demokratycznym. W stosunkach Kościoła i państwa podstawową zasadą jest ich porozumienie bez mieszania kompetencji każdej ze stron. Nie ma więc powodu do napięć instytucjonalnych, nasze relacje są dobre.

Osobiście szanuję każdy rząd wybrany demokratycznie i z nim współpracuję. Obecny premier José Socrates jest otwarty na wzajemne kontakty, w czasie których omawiamy wszystkie delikatne tematy. Otwarcie przedstawiam, jakie jest stanowisko Kościoła, które on zresztą szanuje.

Jednak dzisiejsza demokracja nosi na sobie piętno laicyzacji społeczeństwa, korzystania z wolności w oderwaniu od głębi, inspirującej kulturę narodu. Etyczne zawirowania dotyczą wszystkich społeczeństw zachodnich. Jesteśmy uwrażliwieni na kwestie aborcji czy „małżeństw” osób tej samej płci, choć również zagadnienie wartości w gospodarce, wielkoduszność w tworzeniu wspólnoty, nieustająca batalia przeciwko korupcji, egoizmowi osób i grup są obszarami, na których te zawirowania się ujawniają. Polityka traci przez to swoją jakość. Ale demokracja z natury jest słaba, bo zależna od wyników ciągle od nowa powtarzanych wyborów. Kościół jednak się nie miesza w walkę o władzę.

Od 2004 r. mamy w Portugalii nowy konkordat ze Stolicą Apostolską. Jego osią jest rozróżnienie funkcji państwa i Kościoła oraz ich współpraca dla dobra społeczeństwa. Zasady te są przestrzegane. Nie jesteśmy jednak naiwni. Dostrzegamy siły laicyzujące, antykościelne, ale one zawsze istniały. Moim zdaniem nie jest rolą Kościoła gwałtowne atakowanie każdego projektu, na który się nie zgadzamy. Musimy odpowiadać mądrze. Oczywiście spójność wiary i życia chrześcijan wymaga zajęcia stanowiska w kwestiach dyskusyjnych. Ale w przestrzeni politycznej jest to raczej rolą świeckich niż biskupów. Dzięki Bogu mamy laikat dość świadomy, z długą tradycją zaangażowania, także w sprawy wewnątrzkościelne. Myślę, że w obecnej sytuacji, szczególnie poważnej z kulturowego, antropologicznego i etycznego punktu widzenia, Kościół nie może milczeć z obawy przed kłopotami.

KAI: W sąsiedniej Hiszpanii katolicy manifestują swe poparcie dla życia i rodziny masowo wychodząc na ulice...

- Widocznie bardzo różnią się od nas! Początkowo na wielkich demonstracjach pojawiali się także kardynałowie i biskupi. Ale teraz chyba się z tego wycofują. Każdy naród ma swoją specyfikę, choć również w Portugalii istnieją grupy dość radykalne, które chcą, byśmy działali podobnie. Ponieważ nie miałem zamiaru uczestniczyć w manifestacjach, oskarżono mnie o kolaborację z władzami, o to, że nie bronię prawdy. A ja po prostu uważam, że bezpośrednie spotkania i szczery dialog z osobami sprawującymi władzę, gdy patrzymy rozmówcy w oczy, są bardziej skuteczne niż demonstracje uliczne. Wszystkie rządy już się uodporniły na strajki i manifestacje, na które zezwalają, ale im nie ulegają. Skutki takich działań są żadne.

KAI: Przez stulecia Portugalia wysyłała na cały świat licznych misjonarzy...

- ...i nadal tak jest. Z tym, że obecnie oprócz tysięcy misjonarzy we właściwym tego słowa znaczeniu na misje wyjeżdżają świeccy, całe rodziny albo młodzież, poświęcając rok lub dwa lata swego życia zawodowego, aby służyć innym ludziom. Szczególnie w naszych dawnych koloniach - od Timoru Wschodniego, przez Afrykę, po Brazylię - świeccy prowadzą bardzo udane przedsięwzięcia na polu edukacji i opieki społecznej. Ukazuje to wielki dynamizm naszego Kościoła.

Widać też ewolucję w rozumieniu misji ad gentes, wynikającą z eklezjologii Soboru Watykańskiego II. Nie jest to już osobista przygoda kogoś, kto jedzie na inny kontynent, by tam głosić Ewangelię. Obecnie kładziemy szczególny nacisk na współpracę między Kościołami lokalnymi. Wspieramy, czasem po cichu, inicjatywy lokalne. Np. większość mediów kościelnych w dawnych koloniach portugalskich działa dzięki portugalskim ekipom technicznym, o czym mało kto wie. Portugalska Konferencja Biskupia powołała Fundację Ewangelizacja i Kultura, która wspiera realizację zatwierdzonych projektów przez osoby wysłane na tereny misyjne. Budujemy seminaria duchowne - diecezja lizbońska sfinansowała powstanie jednego w Angoli i jednego w Mozambiku. Wspieramy finansowo powstające struktury nowych diecezji afrykańskich.

Na tę pomoc innym Kościołom lokalnym idą miliony euro. Nasi katolicy są bardzo hojni. Gdy tylko przedstawiamy konkretny projekt, natychmiast znajdują się ofiarodawcy.

KAI: Powiedział Ksiądz Kardynał, że papież przyjeżdża przede wszystkim do Fatimy. Czy fatimskie przesłanie Matki Bożej sprzed prawie stu lat jest wciąż aktualne dla Kościoła i dla świata?

- Bez wątpienia tak, bo jest nim Ewangelia. Matce Bożej udała się rzecz, która nie zawsze wychodzi duszpasterzom. Zwracając się do dzieci, bardzo prostym językiem, który wszyscy rozumieją, wyraziła istotę Ewangelii: wezwanie do nawrócenia przez modlitwę i pokutę. Ponadto wezwała do modlitwy za papieża.

Przesłanie z Fatimy jest zjawiskiem, którego się nie racjonalizuje. Oczywiście prowadzone są nad nim studia, sam przewodniczyłem komisji naukowej, przygotowującej do publikacji podstawową dokumentację na ten temat. Ale dla narodu portugalskiego Fatima jest sprawą serca, a nie rozumu, kwestią przylgnięcia do tajemnicy Boga. Dzięki temu coraz bardziej staje się miejscem modlitwy, osobistego spotkania z Bogiem, nawrócenia. Nieustannie jest to sanktuarium łaski Bożej.

Sanktuaria takie jak Fatima czy Częstochowa odgrywają dziś absolutnie decydującą rolę w Kościele. Zachodnim pomieszaniem pojęć jest przekonanie, że człowiek spotyka Boga rozumem i inteligencją. Nie, człowiek spotyka Go sercem, a potem On pociąga i prowadzi umysł do zrozumienia.

KAI: Spośród trojga pastuszków-wizjonerów z Fatimy dwoje zostało już ogłoszonych błogosławionymi: Hiacynta i Franciszek Marto. A kiedy możemy się spodziewać wyniesienia na ołtarze Łucji dos Santos?

- Jest jeszcze na to za wcześnie, przecież s. Łucja zmarła zaledwie kilka lat temu. W dodatku żyła bardzo długo, co dodatkowo komplikuje sprawę. Trybunał beatyfikacyjny musi stawić czoło ogromnemu problemowi, jaki stanowią listy s. Łucji. Napisała ich tysiące, zebrane są w wielu zbiorach. Trzeba je wszystkie przestudiować, więc proces będzie długi.

Natomiast Hiacynta i Franciszek są już beatyfikowani. Stanowią wzór świętości dla dzieci. Pokazują, że dziecko może mieć dorosłą wiarę i że dorośli, jeśli nie staną się jak dzieci, nigdy nie dojdą do królestwa Bożego.

Rozmawiał Paweł Bieliński