Pontyfikat głębokich zmian

Andrzej Grajewski

publikacja 08.11.2018 06:00

Posługa Jana Pawła II była pierwszym w dziejach papiestwa pontyfikatem globalnym, oddziałującym na cały świat, istotnym nie tylko dla katolików. Stał się on impulsem do zmian wykraczających poza horyzont jego życia.

Pielgrzymka Jana Pawła II do Polski w 1979 r. była przełomowa dla całej Europy Środkowo-‑Wschodniej. WOJTEK ŁASKI /EAST NEWS Pielgrzymka Jana Pawła II do Polski w 1979 r. była przełomowa dla całej Europy Środkowo-‑Wschodniej.

Chciałbym zwrócić uwagę na trzy obszary aktywności Jana Pawła II: w Europie Wschodniej, Ameryce Łacińskiej oraz w Afryce.

Misja na Wschodzie

Na początku pontyfikatu słowacki jezuita i tajnie wyświęcony biskup Pavol Hnilica zapytał Jana Pawła II, co będzie dalej z polityką wschodnią Watykanu, do której miał stosunek krytyczny. W odpowiedzi usłyszał, że polityka się skończyła, zaczęła się misja na Wschodzie. W jej centrum stanie obrona godności człowieka oraz prawo do wolności religijnej. Istotnym elementem jej podjęcia było papieskie przekonanie, że Zachód nie jest w stanie podjąć ideowej konfrontacji z systemem totalitarnym. Księdzu Wojtyle głęboko w pamięć zapadła rozmowa, jaką tuż po wojnie odbył z młodym Flamandem, ks. Josephem Cardijnem, przekonującym go, że Pan Bóg dopuścił, aby doświadczenie zła, jakim jest komunizm, spadło na Polaków oraz inne narody Europy Wschodniej dlatego, że „my na zachodzie Europy byśmy nie wytrzymali podobnej próby, a wy wytrzymacie”. Później Jan Paweł II wspominał, że wracał do tamtej rozmowy z przekonaniem, „że te słowa zawierały pewną diagnozę”.

Warto przypomnieć, że pod koniec lat 70. XX w. komunizm nie był w stadium agonalnym, ale w okresie ekspansji o wymiarze globalnym. Obejmował nie tylko obszar Związku Sowieckiego oraz podporządkowanych mu krajów Europy Wschodniej, ale także Chiny, Mongolię, Wietnam, Kambodżę, Laos, Koreę Północną oraz Kubę. Był więc największym wzywaniem, z jakim musiał i chciał się zmierzyć papież z Polski. Świadomość tych uwarunkowań istniała także w Watykanie. Kard. Agostino Casaroli zanotował po latach, że wybór Jana Pawła II przypadł na „szczególny moment ewolucji w bloku sowieckim, a zwłaszcza w Polsce. Głuche pomruki, jakie dawały się słyszeć od wielu lat i stopniowo narastały, pozwalały przeczuwać zbliżający się kryzys spoistości i stabilności wielkiej, jeszcze na pozór niezachwianej budowli bloku sowieckiego”.

Dla prześladowanego Kościoła w krajach komunistycznych pontyfikat Jana Pawła II od pierwszych dni był znakiem nadziei, siły i duchowego wsparcia. Liczne świadectwa dowodzą, że katolicy na tym obszarze przyjęli wybór kard. Karola Wojtyły na papieża jako niezwykły dar Opatrzności Bożej. W czerwcu 1979 r. Jan Paweł II po raz pierwszy przyjechał do ojczyzny. Znaczenie tej pielgrzymki dla Polski, ale także całej Europy Wschodniej było olbrzymie. W analizach sowieckich napisano później, że ten pobyt był „wrogim wtargnięciem Zachodu” w przestrzeń wspólnoty komunistycznej i należy się obawiać, że będą tego dalsze konsekwencje. Była to trafna ocena. Rok później portrety Jana Pawła II zawisły na bramie strajkującej Stoczni Gdańskiej, jak starożytne palladium, mające chronić przestrzeń narodowej wspólnoty przed ingerencją sił obcych. Powstanie 10-milionowego Niezależnego Związku Zawodowego „Solidarność”, wspieranego mocą papieskiego autorytetu, oznaczało zakwestionowanie monopolu partii komunistycznej i zachęcało do podobnego świadectwa także innych. Schyłek dekady lat 80. ubiegłego wieku pokazał, że było ich wielu w całej Europie Wschodniej. „Siła bezsilnych”, o której pisał czeski dysydent i pisarz, a później głowa państwa Vaclav Havel, zamieniła się w społeczną energię, zdolną wymusić pokojowe zmiany w regionie. Zaobserwował to jeden z biografów Jana Pawła II, komentując wydarzenia 1989 r. oceną: „Fakty niezbicie dowodzą, że długiej wojny z komunizmem nie wygrali panowie w czarnych garniturach, dowodzący uzbrojonym po zęby wojskiem, ale jeden człowiek w białej szacie i jego ochotnicza armia ludzi, którzy w swoich działaniach wyrzekli się przemocy”.

Jan Paweł II nie miał tajnego planu zniszczenia Związku Sowieckiego i komunizmu. Okazał się jednak wizjonerem potrafiącym trafnie odczytać znaki czasu. Gdy duch Jałty nakazywał zachodnim politykom traktowanie ówczesnych podziałów jako stałego elementu światowej polityki, papieskie wezwanie, aby Kościół przekraczał wszystkie istniejące granice i oddychał dwoma płucami – wschodnim i zachodnim, miało siłę prorockiego przesłania. Efektem była wielka zmiana geopolityczna w Europie i na świecie.

Dzięki temu wierni w Europie Wschodniej odzyskiwali prawo do swobodnego wyznawania swej wiary, wyszedł z katakumb Kościół greckokatolicki na Ukrainie i Białorusi, rozpoczął się proces instytucjonalizacji katolików obrządku łacińskiego na obszarze całego Związku Sowieckiego. Rozwiązane zostały problemy z obsadą diecezji w Europie Środkowej i na Bałkanach, a często towarzyszyło temu także duchowe odrodzenie narodów. Jan Paweł II, wykorzystując sprzyjającą koniunkturę geopolityczną, wygrał długą wojnę religijną, jaką wszystkim religiom wydał państwowy ateizm, próbując w imię socjalnej i politycznej utopii pozbawić ludzi prawa do wyznawania wiary w Boga.

Macie głos

Jednym z najważniejszych rysów społecznego nauczania papieża było upominanie się o prawa człowieka. Wyjątkowego wymiaru nabrało to w Ameryce Łacińskiej, stojącej wówczas przed dylematem, jaką drogę rozwoju i rozwiązywania problemów społecznych wybrać. W tamtejszych elitach intelektualnych panowało przekonanie, że jedyną skuteczną odpowiedź na dramatyczne wyzwania daje marksizm. Ten pogląd nieobcy był wielu środowiskom Kościoła, pragnącym ewangeliczne wezwanie do zmiany ludzkich serc zredukować do wołania o zniszczenie niesprawiedliwych struktur społecznych, odpowiadających w tej diagnozie za całe zło, jakiego doświadczał lud tej ziemi. To myślenie symbolizował obraz argentyńskiego malarza Carlosa Alonsa przedstawiający Chrystusa z karabinem na ramieniu.

Konfrontacja z teologią wyzwolenia, która w dalekosiężnych planach Moskwy odgrywała istotną rolę, była zadaniem trudnym, wymagającym precyzyjnego oddzielenia trafnych obserwacji i dobrych intencji od fałszywej metodologii oraz rewolucyjnych wniosków. Papież miał świadomość, że ten ruch jest odpowiedzią na głębokie niesprawiedliwości społeczne, ogromną biedę, a także terror prawicowych dyktatur, gotowych we krwi utopić każdy przejaw oporu czy krytyki. Ofiarą tego systemu był kard. Oscar Romero, metropolita San Salvador, zamordowany 24 marca 1980 r. przez prawicowych bojówkarzy w czasie odprawiania Mszy św. Jednocześnie papież dostrzegł, że wiele problemów w tym regionie ma swe źródła w wyzysku rodzimej ludności, przede wszystkim pochodzenia indiańskiego.

Stał się ich głosem na każdym kroku podczas swych 16 pielgrzymek do tego regionu, podkreślając solidarność z tymi, których problemów często nie dostrzegał lokalny Kościół, silnie wrośnięty w struktury postkolonialne. Znamienna jest scena z pielgrzymki do Gwatemali, kiedy miejscowy biskup próbował uciszyć przemawiającego do papieża Indianina, żalącego się na krzywdy doznane od rządu i właścicieli ziemskich. Papież natychmiast stanął w jego obronie słowami, których echo rozległo się po całym kontynencie: „Mów synu dalej, odczytaj to wszystko spokojnie do końca! Ty masz dzisiaj głos!”.

Tylko Opatrzność wie, ile powołań kapłańskich zrodziło się w sercach chłopców, którzy dzięki świadectwu i nauczaniu Jana Pawła II zrozumieli, że najskuteczniejszym sposobem przemiany świata jest Dobra Nowina, a nie walka klasowa, terroryzm i nienawiść do innych, jak głosili przywódcy lewicowych partyzantek. Pokolenie autochtonów, którzy wstąpili do seminariów pod wpływem spotkania z Janem Pawłem II, stworzyło temu Kościołowi nowe możliwości. Jeśli pierwsza ewangelizacja Ameryki Łacińskiej podjęta wraz z podbojem tych ziem przez Hiszpanów była często wynikiem zewnętrznej presji, czasem utrwalając kolonialne zależności, praca wykonana przez Jana Pawła II była ewangelicznym zasiewem, zrodzonym z miłości do tego ludu oraz wiary w jego żywotność i przyszłość.

Czas Afryki

Czarny Ląd był jednym z najważniejszych punktów duszpasterstwa Jana Pawła II. Już na początku pontyfikatu dostrzegł on wartości tkwiące w kulturze afrykańskiej, głęboki zmysł religijny, poczucie sacrum, świadomość istnienia Boga Stwórcy i świata duchowego. 11 razy odwiedził ten kontynent, spotykając się z mieszkańcami ponad 40 krajów afrykańskich. Wszędzie przyjmowany był z ogromnym entuzjazmem i miłością. Doświadczenia tych pobytów oraz spotkań zawarł w adhortacji „Ecclesia in Africa” (1995 r.), będącej nie tylko kościelnym, lecz wręcz cywilizacyjnym przesłaniem dla całego kontynentu na nowe stulecie.

Posługa Jana Pawła II wobec Afryki była realizowana w skomplikowanym czasie tworzenia się własnej świadomości narodów, które dopiero wychodziły z ery kolonializmu i poszukiwały własnej drogi rozwoju. Papież przyjeżdżał do Afryki wielokrotnie z przesłaniem, które można streścić słowami: uwierzcie w siebie, jesteście niepowtarzalną wartością dla Kościoła i świata, nosicie w sobie skarby wiary, o których gdzie indziej czasem już zapomniano. Często swe posłanie kierował do lokalnych, plemiennych społeczności, z uwzględnieniem ich specyfiki, tradycji, a nawet używając ich języka bądź narzecza. Jest to pamiętane do dzisiaj. Zresztą efektem zwołanego przez Jana Pawła II w 1994 r. pierwszego Synodu dla Afryki były liczne przekłady Biblii w miejscowych narzeczach, co umożliwiło pójście z Dobrą Nowiną w głąb afrykańskiego interioru. Dla moralności tego kontynentu zasadnicze znaczenie miała także papieska katecheza o ludzkiej seksualności, akceptująca jej pełny, chrześcijański wymiar, ale także wynikające z niej rygory. Wzrost liczby katolików w Afryce podczas pontyfikatu Jana Pawła II może być konkretnym miernikiem skuteczności jego duszpasterskiej posługi wobec tego kontynentu.

Niezwykle istotne były także działania podjęte przez Jana Pawła II w sprawie abp. Emmanuela Milinga, charyzmatycznej osobowości, początkowo wielkiej nadziei Kościoła w Afryce, a później źródła jego wielkich kłopotów. Jego postępowanie groziło nawet schizmą Kościołowi nie tylko w Zambii, gdzie posługiwał jako arcybiskup Lusaki. Znany jako egzorcysta i uzdrawiacz dusz gromadził na spotkaniach w Afryce, ale także w Europie tłumy wiernych. Stopniowo ten proces wykraczał poza wszelkie normy kościelne, a jego aktywność bardziej przypominała działania lokalnych szamanów aniżeli posługę biskupa katolickiego. W końcu ożenił się z koreańską akupunkturzystką, należącą do tzw. Kościoła Moona. Wywołało to skandal, którego skutki mogły być zatrważające. Chodziło nie tylko o postać kontrowersyjnego hierarchy, ale szerszy problem, jakim była próba połączenia chrześcijaństwa z zakorzenionymi w Afryce animistycznymi wierzeniami. Kryzys wywołany nieoczekiwanymi woltami abp. Milinga mógłby mieć dramatyczne skutki dla Kościoła w Afryce, gdyby nie autorytet oraz charyzmatyczna posługa Jana Pawła II na tym kontynencie.

To kilka, moim zdaniem znaczących punktów z pontyfikatu Jana Pawła II, wartych przypomnienia z okazji 40. rocznicy jego rozpoczęcia. Mam przy tym wrażenie, że w perspektywie następnych lat ważniejsze od zmian w Europie Wschodniej mogą się okazać konsekwencje papieskiej obecności w Afryce i Ameryce Łacińskiej, chociaż nie przyniosły tak spektakularnych wydarzeń jak upadek żelaznej kurtyny. Istotą tych działań nie był nadzwyczajny aktywizm społeczny Jana Pawła II, ale siła duchowa, jaką promieniował, profetycznie odczytując znaki czasu swej epoki. Charakter tej posługi trafnie ujął Benedykt XVI w homilii podczas ­beatyfikacji Jana Pawła II: „Swoim świadectwem wiary, miłości i odwagi apostolskiej, pełnym ludzkiej wrażliwości, ten znakomity syn narodu polskiego pomógł chrześcijanom na całym świecie, by nie lękali się być chrześcijanami, należeć do Kościoła, głosić Ewangelię. Jednym słowem: pomógł nam nie lękać się prawdy, gdyż prawda jest gwarancją wolności”.