Waszyngton obserwuje

Jakub Tyszkiewicz

GN 41/2018 |

publikacja 11.10.2018 00:00

Chociaż wybór kardynała Karola Wojtyły na papieża był dla Waszyngtonu zaskoczeniem, służby dyplomatyczne USA szybko przekazały informacje o nim, zbierane od wielu lat przez ambasadę w Warszawie, uzupełnione przez obserwacje poczynione przez konsulat amerykański w Krakowie.

Administracja prezydenta USA Jimmy’ego Cartera, która promowała prawa człowieka, spodziewała się, że pontyfikat Jana Pawła II będzie akcentował także te problemy eyevine /KEYSTONE Pictures USA/east news Administracja prezydenta USA Jimmy’ego Cartera, która promowała prawa człowieka, spodziewała się, że pontyfikat Jana Pawła II będzie akcentował także te problemy

W Stanach Zjednoczonych z zainteresowaniem przyglądano się przebiegowi kolejnego konklawe w 1978 r., mającego wybrać nowego papieża po nagłej śmierci Jana Pawła I. W ocenie amerykańskiej Kościół katolicki w ostatnich latach wzmocnił swoją pozycję na arenie międzynarodowej w wyniku reform podjętych wcześniej na Soborze Watykańskim II. Zatem umiejętności i podejście nowego sternika w Watykanie miały zadecydować, czy będzie utrzymywał ten kurs. W przeciwieństwie do poprzednich konklawe przewidywanie, kto zostanie wybrany, było trudne. Dla wszystkich było jednak jasne, że przyszły papież będzie kontynuował posoborowe reformy.

Charakterystyka nowego papieża

Po wyborze Jana Pawła II służby dyplomatyczne USA szybko przekazały informacje o nim, zbierane od wielu lat przez ambasadę w Warszawie, uzupełnione przez obserwacje poczynione przez konsulat amerykański w Krakowie. Wskazywano, że dotychczasowy zarządca diecezji krakowskiej pozostawał wcześniej raczej poza głównym nurtem sporu między państwem a Kościołem, dopuszczając koegzystencję z systemem w rozsądnych granicach, i nie reprezentował symbolu walki z komunizmem, jak prymas Wyszyński. Ostatnio wykazywał jednak bardziej twardą postawę wobec reżimu w Warszawie, co wywoływało obawy, czy władze komunistyczne zaakceptują go jako przyszłego następcę Prymasa Tysiąclecia. Pomimo dostrzegalnej różnicy w podejściu do władz komunistycznych relacje między Wyszyńskim a Wojtyłą miały być jednak zbudowane na wzajemnym respekcie i bliskiej przyjaźni, dodatkowo wzmocnionej przez bezwarunkowe poparcie prymasa przez krakowskiego kardynała w latach 60., w momencie rozpuszczenia przez komunistyczne władze plotek o rzekomych różnicach poglądów między nimi w podejściu do dialogu z państwem.

Obserwacje poczynione przez pracowników konsulatu amerykańskiego wskazywały na fascynację studentów i młodzieży, młodszego kleru oraz intelektualistów osobą Karola Wojtyły. Powszechnie doceniano jego bezpośredniość i niezwykłą inteligencję połączoną z poczuciem humoru. Cieszył się autorytetem nawet wśród ateistów Za istotne w charakterystyce krakowskiego kardynała uważano zdolność do uczestniczenia nawet w kontrowersyjnych dyskusjach i zwalczanie przez niego wszelkich oznak religijnej nietolerancji, zwłaszcza antysemityzmu, a także poszukiwanie przez niego porozumienia z protestantami na długo przed zmianami soborowymi. Przytaczane przez ambasadę anegdoty podkreślały również niekonwencjonalne zachowanie i skromność nowego papieża. Pracownik konsulatu uprawiający jogging w parku natknął się np. na kardynała modlącego się na kolanach pod drzewem. Innym razem, gdy zwierzchnik diecezji krakowskiej wypoczywał w domu dla księży emerytów, bez słowa sprzeciwu znosił różne zachcianki jednego ze starszych lokatorów, zapewne nie do końca zorientowanego, z kim ma do czynienia

Chociaż amerykański ambasador William E. Schaufele daleki był od wysnuwania definitywnych konkluzji z krótkiego spotkania, jakie odbył z kardynałem, zwłaszcza że w rozmowie nie podejmowano spraw doktrynalnych, jego zdaniem nowy papież wyglądał na mniej stanowczego w poglądach niż prymas. Jego kariera przebiegała już w okresie powojennym – nie był jeszcze wyświęcony, kiedy komuniści przejmowali władzę nad Wisłą. Dlatego ambasador widział w nim większą gotowość do dyskusji na temat problemów społecznych oraz politycznych, chociaż pozostawał niezłomnym orędownikiem obrony prerogatyw i niezależności Kościoła. Schaufele, jak się okazało – trafnie, widział w Wojtyle papieża duszpasterza, który będzie musiał wiele nauczyć się w Watykanie, ale jednocześnie osobę, która przynosi do Rzymu niezwykłą inteligencję i znajomość zarządzania dużą diecezją w komunistycznym państwie.

Euforia w Polsce

Sporo miejsca w depeszach amerykańskich w dniach po konklawe zajmował opis nastrojów społecznych w Polsce. Zauważono wielką radość i dumę Polaków, a także pewną nadzieję na lepszą przyszłość. Przypominano prorocze słowa redaktora „Tygodnika Powszechnego” Jerzego Turowicza, który wieszczył możliwość wyboru krakowskiego kardynała. Powszechnej euforii, widocznej szczególnie w Krakowie, przeciwstawiano lakoniczną reakcję na wybór papieża polskich władz. Wieść o tym wydarzeniu w partyjnej „Trybunie Ludu” znalazła się co prawda na pierwszej stronie, ale razem z informacjami o pracach polowych i zakończeniu odbudowy Zamku Królewskiego. Wiadomości o wyborze Karola Wojtyły zajęła natomiast niemal całą tytułową stronę PAX-owskiego „Słowa Powszechnego”. Obszerniej relacjonowano ten temat dopiero w nocnym wydaniu wiadomości TV, nieco więcej mogli usłyszeć słuchacze Polskiego Radia.

Amerykanie szczególnie dużo miejsca w depeszach poświęcali sytuacji w Krakowie. Jego mieszkańcy z ciekawością, ale i podejrzliwością spoglądali na ekipy filmowe zakłócające spokój panujący zwykle w tym mieście. Zauważano liczne procesje przemieszczające się do kolejnych świątyń i otwartej kaplicy kardynalskiej oraz zmagania biskupów pomocniczych z zalewem próśb zagranicznych dziennikarzy o miejsce w pielgrzymce, która wyruszała w sobotę do Rzymu, i przygotowaniami do ceremonii towarzyszących rzymskiej inauguracji.

Kulminacja „najbardziej euforycznego tygodnia od końca II wojny światowej” dla narodu polskiego przypadła 22 października, w dniu oficjalnej inauguracji nowego pontyfikatu. W depeszy z Warszawy podkreślano, że życie w kraju niemal zamarło na cztery godziny, a każdy odbiornik telewizyjny nastawiony był na transmisję na żywo ceremonii z Rzymu. Ci, którzy nie mogli oglądać bezpośrednio, słuchali audycji radiowych. Informacje z Krakowa donosiły o większych niż zwykle tłumach na Mszy w kościele Mariackim po zakończeniu inauguracji. Pomimo mroźnego deszczu ludzie tłumnie gromadzili się na zewnątrz tej świątyni. Także katedra warszawska była szczelnie wypełniona, głównie młodymi ludźmi, tłumy pozostawały również na zewnątrz. W wielu miastach dostrzec można było wywieszone polskie i kościelne flagi. Podobnie sytuacja wyglądała na prowincji

Ambasador amerykański zauważył jednak szybkie wygasanie polskiej euforii po tym wielkim wydarzeniu, nawet w Krakowie. Sytuacja wróciła do normalności, a wielu Polaków zaczęło zastanawiać się, jakie znaczenie te sensacyjne przeżycia mogą mieć dla roli Kościoła w kraju. Dyplomata sądził, że otrzeźwienie nastąpi, gdy ludzie przypomną sobie, że żyją nadal w PRL, w systemie, który generalnie uważają za narzucony z zewnątrz, i staną przed tymi samymi społecznymi oraz materialnymi problemami co tydzień temu. Nie uważał, aby doszło do natychmiastowej poprawy losu społeczeństwa, jednak zwrócił uwagę, że z czasem papież Polak zapewne spowoduje podniesienie narodowego morale.

Ostrożna reakcja

Oficjalne stanowisko Waszyngtonu wobec nowego sternika Kościoła katolickiego było jednak bardzo stonowane. W wytycznych przygotowanych dla rzecznika prasowego rządu amerykańskiego stwierdzono, że wybór duchownego z Polski jest znaczącym wydarzeniem dla narodu polskiego i katolików. Wskazywano na słowa Jana Pawła II o pragnieniu kontynuowania polityki swoich poprzedników. Nad Potomakiem oczekiwano, że nowy papież poprowadzi Kościół w kierunku postępu, zarówno w duchowym, jak i materialnym wymiarze. Stany Zjednoczone zamierzały wspierać go w tych zamierzeniach, życząc powodzenia w wysiłkach na rzecz pokoju i zrozumienia między ludźmi. Wyraźnie unikano publicznych spekulacji o ewentualnych politycznych implikacjach tego wyboru.

W rzeczywistości jednak w Waszyngtonie rozważano polityczne znaczenie wyniesienia krakowskiego kardynała na stolec papieski. Liczono się ze wzmocnieniem Kościoła w Polsce, jak również opozycji politycznej i wynikających z tego komplikacji dla polityki polskich władz. Sądzono, że będą one próbowały wykorzystać wszelką okazję, jaką nowa sytuacja może stwarzać w kontaktach z Watykanem i hierarchią katolicką, muszą jednak postępować ostrożnie, aby nie wzbudzić podejrzeń komunistycznych liderów w Moskwie i nastawionych bardziej doktrynalnie reżimów w krajach sąsiadujących z PRL.

Nie ulegało wątpliwości, że wybór papieża Polaka utrudni dalsze wykorzystywanie przez władze bardziej stonowanej polityki Watykanu do osłabiania roli prymasa Wyszyńskiego, „ponieważ kiedy Watykan przemówi, częściowo będzie mówił po polsku”. Sądzono, że reżim może płynąć z wiatrem i niechętnie, ale jednak zgodzi się na odrzucane dotąd żądania Kościoła w Polsce, takie jakie dostęp do mass mediów, budowa nowych świątyń czy większa edukacja religijna. W rezultacie – sądził Schaufele – niewątpliwie osłabi to władze komunistyczne w kolejnym aspekcie polskiego życia, dodając następny problem do już istniejących. Ambasada USA trafnie dostrzegała także jeszcze jeden istotny element, który wywoła wkrótce u liderów partyjnych ból głowy – kwestię przyszłej pielgrzymki papieża do kraju. Brak zgody na przyjazd Jana Pawła II wywoła bowiem wielkie społeczne niezadowolenie. Z kolei zezwolenie na wizytę duszpasterską będzie oznaczało konieczność tolerowania mas wiernych spotykających się z głową Kościoła, stanowiących żywy dowód siły katolicyzmu w Polsce. •

Jakub Tyszkiewicz

Profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, zajmujący się badaniami nad stosunkami polsko-amerykańskimi. Autor m.in. książki „Rozbijanie monolitu. Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Polski 1945–1988”, która w 2016 r. otrzymała prestiżową nagrodę im. Oskara Haleckiego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.