Zasłużyć sobie na proroka

ks. Robert Skrzypczak

publikacja 25.08.2018 05:45

Dorastanie upływało mi w małym kościółku poświęconym stygmatom św. Franciszka.

Zasłużyć sobie na proroka Józef Wolny /Foto Gość Jan Paweł II mawiał, że „Kościół dzisiejszy nie potrzebuje nowych reformatorów. Kościół potrzebuje nowych świętych”

Zawsze robił na mnie ogromne wrażenie tryptyk umieszczony nad głównym ołtarzem, przedstawiający Chrystusa rozpiętego w geście ukrzyżowania nad Franciszkiem, pozostawiającego ślady swej udręki na jego ciele. Zastanawiałem się, jak to jest żyć razem ze świętym. Jak wyglądało życie mieszkańców Asyżu w czasach słynnego Biedaczyny? Jak postrzegali św. Antoniego obywatele Padwy, gdy głosił im słowo Boże na targach i placach i gdy mnożyły się cuda? Jak upływała egzystencja rolnikom i rzemieślnikom z Bagnoregio, gdy pośród nich żył i tworzył św. Bonawentura? Wydawało mi się to niezwykłą przygodą i jeszcze większym przywilejem. Coś podobnego i nam się przydarzyło. Staliśmy się pokoleniem św. Jana Pawła II i bł. ks. Jerzego Popiełuszki.

Papież Benedykt XVI, biorąc pod uwagę aktualne trudności Kościoła w coraz bardziej zlaicyzowanym świecie, mówił, że decydująca będzie obecność ludzi – świętych, którzy z całkowicie dobrowolnym zaangażowaniem tworzą coś nowego i żywego. Skuteczność Ewangelii zależała i wciąż zależy od tych, którzy słowo przemieniają w życie. Ocalenie Kościoła może przyjść, i przychodzi, tylko z jego wnętrza, nie jest ono uzależnione od dekretów hierarchii. Jan Paweł II mawiał, że „Kościół dzisiejszy nie potrzebuje nowych reformatorów. Kościół potrzebuje nowych świętych”. Wielokrotnie przekonywałem się o tym podczas rozmów o polskim papieżu. Wiele osób, nawet niezwiązanych z Kościołem i krytycznie do niego nastawionych, na wspomnienie Jana Pawła II reagowało łzami w oczach i opowieściami o niepokojach i wzruszeniach łączących się z jakimś epizodem kojarzącym się z nim. To był taki ktoś – mówili – że wystarczyło wspomnieć jego imię, a człowiek automatycznie myślał o Bogu.

Kluczową kwestią dla Kościoła konfrontującego się nieustannie z kryzysem duchowym ludzkości zdaje się to, czy istnieją święci, którzy są gotowi dokonać czegoś nowego i żywego. Bez owego radykalnego wezwania do świętości Kościół, zamiast wnosić w świat zaczyn Ewangelii, odbije w sobie jego kryzys. Nie chodzi o akceptację i oklaski, ale o zapach obecności Boga pośród ludzkich spraw i wyzwań. „Czy będą słuchać, czy też zaprzestaną – są bowiem ludem opornym – przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich”.