Papież w kraju podziałów

Szymon Babuchowski

publikacja 15.02.2018 06:00

Po wizycie w Chile Franciszek przybywa do Peru – kraju pełnego kontrastów, z bardzo podzielonym społeczeństwem. Hasło tej pielgrzymki „Zjednoczeni w nadziei” opisuje więc raczej wyzwanie niż stan obecny.

Ludowa pobożność Peruwiańczyków wcale nie oznacza braku głębokiej religijności. Roman Koszowski /foto gość Ludowa pobożność Peruwiańczyków wcale nie oznacza braku głębokiej religijności.

Papież przylatuje do kraju zróżnicowanego wewnętrznie pod wieloma względami: geograficznym, kulturowym, ekonomicznym. Jednak tym, co najbardziej dzieli peruwiańskie społeczeństwo w ostatnim czasie, jest polityka. Kilkanaście dni temu narodem peruwiańskim wstrząsnęła wiadomość o uwolnieniu z więzienia byłego prezydenta, Alberto Fujimoriego, odpowiedzialnego za zbrodnie na opozycjonistach, łamanie praw człowieka (m.in. podwiązywanie jajników u kobiet – bez ich wiedzy – w celach antykoncepcyjnych) oraz wielomilionową korupcję. Ułaskawienie nastąpiło na prośbę obecnego prezydenta polskiego pochodzenia, Pedro Pablo Kuczynskiego, który wcześniej, w grudniu, nieomal otrzymał wotum nieufności od rządu. – Cała sprawa odrodziła w wielu ofiarach stare rany, żal, poczucie krzywdy i oszukania – twierdzi Magdalena Tlatlik, świecka misjonarka pracująca w Peru. Większość w peruwiańskim parlamencie ma obecnie socjalistyczna partia córki Fujimoriego, natomiast prezydentem jest szef wspieranej przez USA partii PPK – nazwanej tak od inicjałów lidera. Napięcie jest więc bardzo silne, a po uwolnieniu byłej głowy państwa przerodziło się w uliczne zamieszki.

Costa, Sierra i Selva

Do takiej właśnie, wstrząsanej konfliktami, stolicy przybywa w czwartek papież Franciszek. Lima stanowi nie tylko miejsce jego najbardziej oficjalnych spotkań – z prezydentem i episkopatem – ale również bazę wypadową całej pielgrzymki. Stolica Peru, z której kiedyś zarządzano całą Ameryką Południową, to miasto wielkich kontrastów: z jednej strony zadbane, niemal europejskie centrum, z piękną katedrą zbudowaną na zlecenie Francisca Pizarra, z drugiej – Pueblos Jóvenes (dosłownie: młode wioski), czyli położone na wzgórzach dzielnice nędzy, otaczające miasto pierścieniem, gdzie królują domy z blachy falistej i niedokończone murowane budy. Znajdziemy w Limie rejony, w których normą jest ogromna willa z basenem, za to w innych można czuć się bezpiecznie tylko wtedy, gdy taksówka jest zaryglowana od środka. A pomiędzy tymi skrajnościami – przegląd różności, piętrzących się bez ładu i składu. Imponujące, nowoczesne budynki stojące tuż obok totalnych ruin.

Kontrasty tego ośmiomilionowego miasta, w którym żyje prawie jedna czwarta mieszkańców Peru, to jednak tylko wycinek tych różnic, które składają się na obraz kraju. Bowiem o istocie podziałów decyduje też geografia. Peru dzieli się na trzy główne krainy geograficzne, określane hiszpańskimi słowami: Costa, Sierra i Selva. Pierwsze z nich opisuje wąski pas wybrzeża, częściowo o charakterze pustynnym i półpustynnym, zamieszkiwany przez większość ludności Peru (tu znajduje się m.in. stolica kraju). Drugie – to region górski, na który składają się pasma Andów. Wreszcie trzecie – to Amazonia, czyli wilgotne lasy równikowe.

Co ciekawe, papieska podróż nie obejmuje w ogóle rejonów andyjskich. Za to jednym z jej najważniejszych wydarzeń, przynajmniej w ocenie arcybiskupa Limy kard. Juana Luisa Ciprianiego, ma być piątkowa wizyta w Puerto Maldonado – stolicy regionu amazońskiego. Franciszek spotyka się tam z przedstawicielami Indian zamieszkujących lasy Amazonii, co interpretowane jest jako symboliczny „początek Synodu Panamazońskiego”, zapowiedzianego przez papieża na październik 2019 r. Dotyczyć ma on ludów zamieszkujących Amazonię na terenie sześciu państw Ameryki Południowej: Wenezueli, Kolumbii, Ekwadoru, Peru, Boliwii i Brazylii.

Za mało misjonarzy

Wielu komentatorów podkreśla ekologiczny wymiar piątkowego spotkania, zwłaszcza że podczas wizyty w Peru papież otrzyma wspólną deklarację episkopatów Peru i Niemiec, której jednym z głównych punktów jest troska o stan środowiska naturalnego. Przewodniczący Kościelnej Sieci Panamazońskiej, brazylijski kardynał Cláudio Hummes, twierdzi, że w synodzie chodzi m.in. o to, by Kościół „angażował się w obronę Amazonii, której grozi zniszczenie, dewastacja, degradacja”. – Mieszkańcy borykają się z zanieczyszczeniem środowiska – mówi Magdalena Tlatlik. – Problemem są liczne platformy, wydobycie ropy, masowa wycinka drzew, zanieczyszczenie rzek odpadami chemicznymi, a przede wszystkim nieliczenie się z Indianami – rdzennymi mieszkańcami tych terenów. Na porządku dziennym są gwałty na młodych Indiankach, a wielu sprawców uniknęło kary dzięki korupcji. Inne problemy to: wykorzystywanie dzieci do pracy, prostytucja, skrajne ubóstwo Indian, wysoka śmiertelności dzieci i kobiet oraz handel ludźmi.

W tej sytuacji bardzo brakuje silnego wsparcia ze strony Kościoła: – Przede wszystkim w Amazonii jest za mało misjonarzy – podkreśla kard. Cipriani. – Odczuwa się wielki brak bliższej więzi Kościoła z tymi ludami, szczególnie wewnątrz tego regionu. Ta fizyczna obecność Kościoła poprzez kapłanów, diakonów jest bardzo niestabilna. Mieszkający tam ludzie bardzo na to narzekają, pragnęliby Kościoła, który jest bliżej.

Ta bliskość okazuje się jednak trudna, nie tylko ze względu na kłopoty z wpisaniem ewangelicznego przekazu w miejscową kulturę. Przeszkodą, zarówno w górach, jak i w Amazonii, okazują się też ogromne przestrzenie i fakt, że w wielu miejscach trzeba posługiwać się językiem rdzennych mieszkańców. W peruwiańskiej dżungli są miejsca, do których kapłan płynie raz na rok, czasami nawet raz na dwa lata, zabierając ze sobą tłumacza lub szukając na miejscu osoby, która zna język hiszpański. Oczywiście idealną sytuacją byłoby, gdyby ewangelizację prowadzili miejscowi, jednak w Peru, podobnie jak w wielu innych państwach Ameryki Łacińskiej, bardzo brakuje powołań. To zaś znajduje później odbicie w jakości katechezy i luźnym podejściu do niedzielnego praktykowania.

Od fiesty do fiesty

Niestety, wielu mieszkańców Peru chodzi do kościoła „od fiesty do fiesty”. Zbierają się tłumnie, gdy jest zamówiona intencja, np. w rocznicę ślubu albo za zmarłego, natomiast na niedzielnej Eucharystii w mniejszych miejscowościach często pojawia się kilka osób. Można ubolewać, że dla sporej części Peruwiańczyków ważniejsze od pełnego uczestnictwa w Eucharystii okazuje się pokropienie wodą święconą, ilość feretronów niesionych podczas procesji albo uczta urządzana na cmentarzu po Mszy za zmarłego. Ale latynoska mentalność, która domaga się namacalnych symboli, wcale nie oznacza braku głębokiej religijności. W niesienie figury świętego czy ozdabianie kościoła kwiatami Peruwiańczycy wkładają naprawdę całe serce. Jak podkreśla kardynał Cipriani, Franciszkowi leży na sercu ich ludowa pobożność. – Prosił, by ją rozwijać, bo dla naszego ludu jest ona bardzo ważna, zwłaszcza kult Matki Bożej i kult krzyża – relacjonował arcybiskup Limy rozmowę papieża z peruwiańskimi biskupami, którzy w zeszłym roku przybyli do stolicy z wizytą ad limina Apostolorum.

Dodać należy, że w miastach, gdzie działa wiele kościelnych wspólnot, świadomość religijna jest znacznie większa. Miasta zmagają się natomiast z innymi problemami. Nieprzypadkowo papież odwiedzi w Puerto Maldonado dom dla dzieci ulicy o wdzięcznej nazwie Principito (Mały Książę). Chce bowiem zwrócić uwagę na problem biedy, która niekoniecznie polega na braku środków do życia. Najgorsza jest bieda moralna, niezdolność do wydostania się ze złego środowiska. Kiedy dorasta się w domu, gdzie normą są alkoholizm, narkotyki, kradzieże czy przemoc seksualna, przerwać błędne koło jest bardzo trudno. – Ośrodki dla nieletnich są przepełnione, a nauczyciele i wychowawcy często nadużywają w nich władzy – komentuje Magdalena Tlatlik, przywołując przykład stołecznego ośrodka dla młodocianych przestępców „Maranguita” w dzielnicy San Miguel. Młodzież z tego ośrodka podpaliła w 2017 r. centrum Limy, by okazać bunt wobec maltretowania przez pracowników.

U źródła wielu z tych problemów leży permanentny kryzys rodziny, z którym zmaga się zresztą niemal cała Ameryka Południowa. Rodziny niepełne, patchworkowe, dzieci nieznające swoich ojców – to tutaj norma. Do tego dochodzi seksualne wykorzystywanie małoletnich, na które przyzwolenie daje nawet państwo. Kilka lat temu Trybunał Konstytucyjny Peru zezwolił bowiem osobom dorosłym na stosunki seksualne z małoletnimi w wieku 14–18 lat. Ma to prawdopodobnie związek z lobbingiem koncernów produkujących środki antykoncepcyjne.

Potrzeba pokrzepienia

Tutejszy Kościół też musi się zmierzyć z oskarżeniami o nadużycia seksualne. Ostatnio wytoczono je Luisowi Figariemu, założycielowi katolickiej Sodalicji Życia Chrześcijańskiego. Mimo wewnętrznych problemów, tutejszy Kościół zdecydowanie występuje w obronie życia i rodziny. Do niedawna aborcja była w kraju zabroniona, z wyjątkiem przypadków zagrożenia życia matki. Niestety, choć znaczna większość Peruwiańczyków sprzeciwiała się jej legalizacji, władze, pod naciskiem międzynarodowych organizacji, wprowadziły pojęcie „aborcji terapeutycznej”. Ta zmiana spowodowała, że lekarze mogą teraz zabijać dzieci nienarodzone pod jakimkolwiek pretekstem związanym z problemami zdrowotnymi kobiety. Wyrazem protestu wobec takiego prawa był m.in. Marsz dla Życia w Limie w marcu 2015 r., który, wspierany przez papieża, zgromadził pół miliona ludzi. Jeszcze więcej, bo aż półtora miliona Peruwiańczyków, demonstrowało w zeszłym roku przeciwko planom wprowadzenia pojęć z ideologii gender do edukacji najmłodszych.

Innym poważnym problem społecznym są skutki wielkiej powodzi, która dotknęła kraj w ubiegłym roku. – Właśnie w Trujillo, portowym mieście na północy kraju, do którego papież udaje się w sobotę, doszło do wdarcia się lawin błotnych podczas deszczów wywołanych działaniem morskiego prądu El Niño. Papieska wizyta w tym miejscu jest więc zapewne gestem solidarności – komentuje o. Dariusz Robert Mazurek, franciszkanin pracujący w Limie. Trujillo, stolica jednego z najbiedniejszych regionów La Libertad, to również miejsce znane z przemocy i narkotykowych mafii. Z drugiej strony, ze względu na liczne adoracje Najświętszego Sakramentu, zostało ono niedawno obwołane „stolicą Eucharystii”.

Do nękających Peru problemów dochodzi jeszcze niewyjaśniony los tysięcy osób, które zaginęły w czasach militarnych działań terrorystów Świetlistego Szlaku. W wyniku wojny domowej, rozpoczętej w 1980 r., zginęło ok. 70 tys. osób. Ofiarami zbrodniczej sekty są m.in. niedawno beatyfikowani polscy franciszkanie – ojcowie Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski. Przykład zakonników, którzy przez wiarę i miłość jednoczyli ludzi na terenach ogarniętych konfliktem, pozostaje wymownym znakiem nadziei dla tego narodu. – Hasło wizyty „Zjednoczeni w nadziei” brzmi bardziej jak wyzwanie, modlitwa o jedność, niż stwierdzenie faktu zjednoczenia – podkreśla o. Mazurek.

– Papież spotka lud, który potrzebuje pokrzepienia w owej nadziei – dodaje Magdalena Tlatlik. – Potrzeba słów do najbardziej pokrzywdzonych, najprostszych, najuboższych, do tych, którzy nie skończyli szkół podstawowych, ale i do tych, którzy zajmują wysokie stanowiska w Peru; którzy są skorumpowani i wzbogacają się na skrajnym ubóstwie innych. Zadaniem papieża jest zbliżyć „rozum” rządzących do „serc” ludu, by możliwa była współpraca i ustała przemoc.