Pomiędzy biegunami

Krzysztof Błażyca

publikacja 08.02.2018 00:00

Jan Paweł II nazwał swego czasu Amerykę Południową kontynentem nadziei. Dziś niektóre kraje boleśnie odstają od tego stwierdzenia. W jednym z nich, Chile, 15 stycznia Franciszek rozpocznie swoją 22. zagraniczną podróż apostolską.

Pielgrzymi nocujący koło sanktuarium Los Vazquez w nocy przed uroczystością Niepokalanego Poczęcia NMP. Felipe Trueba /epa/pap Pielgrzymi nocujący koło sanktuarium Los Vazquez w nocy przed uroczystością Niepokalanego Poczęcia NMP.

W Chile papież będzie przebywał do czwartku, a następnie pojedzie do Peru. O Kościele w tym drugim kraju napiszemy w następnym numerze.

Pielgrzymka do Chile może okazać się niełatwa. Papież przybędzie do kraju głęboko zlaicyzowanego. Jak relacjonują misjonarze, jego wizyta już uruchomiła falę krytyki w niektórych środowiskach. Jednym z zarzutów jest chociażby kwestia kosztów.

Kościół w Chile jest obecny od 1540 roku. Dziś katolicy stanowią jednak tylko mniej więcej połowę z 18-milionowego społeczeństwa. Mało jest praktykujących. Średnio tylko 13–17 proc. katolików uczestniczy w niedzielnej Mszy św. Praktyki ograniczają się często do chrztów, pogrzebów, okresu Bożego Narodzenia i Wielkiego Tygodnia. W niektórych diecezjach pracuje tylko 20–30 księży. Często jeden kapłan obsługuje dwie lub trzy parafie z kilkunastoma, a nawet kilkudziesięcioma kaplicami dojazdowymi. Powołań jest mało. W 2017 r. w diecezji Santiago (ok. 6 mln mieszkańców), stolicy, wyświęcono tylko trzech kapłanów. Seminarium dla kilku diecezji, łącznie ze stolicą, liczy 49 alumnów. Zaledwie 36 proc. Chilijczyków ufa Kościołowi, co daje najniższy wskaźnik na kontynencie. To krótka charakterystyka duchowej kondycji kraju, do którego przyjeżdża papież.

Z lewa na prawo

Wizyta przypada w okresie politycznych przemian i społecznych napięć. W marcu zakończy drugą kadencję lewicowa prezydent Michelle Bachelet. Stery przejmie wybrany w grudniu, choć bez większości parlamentarnej, prawicowy prezydent elekt Sebastián Piñera. To bratanek najstarszego obecnie biskupa w Kościele, Bernardina Piñery Carvalla (którego nominował jeszcze Pius XII). – Już teraz rodzą się pytania: czy zdoła ograniczyć prawo do aborcji, zaakceptowane niedawno głosami m.in. Demokracji Chrześcijańskiej, która jest członkiem bloku politycznego wraz z Partią Socjalistyczną i komunistami? Czy będzie w stanie zredukować wpływ ideologii gender, która już dotarła do szkół i przedszkoli? – wylicza o. Janusz Różalski, werbista. W Chile jest od 27 lat, obecnie w Illapel, na północ od Santiago. – Odległości są tu spore, a komunikacja znikoma. Okolica była dotknięta 20-letnią suszą, a deszcze, które spadły w 2017 r., dały nam ulgę tylko na krótki czas. Młodzież opuszcza ten teren. Pozostają nam starsi ludzie. Ale nie zabrakło chętnych, by włączyć się w przygotowanie wizyty.

Zasadnicze tematy obecnej pielgrzymki – oprócz kwestii duszpasterskiej – to: nierówność społeczna (zarobki, szkolnictwo, system ochrony zdrowia), problematyka Indian (roszczenia dotyczące ziemi, ochrona kultury i języka) oraz przestępczość (narkotyki, przemyt). Papież odwiedzi trzy miasta. Wizytę rozpocznie w Santiago, które zamieszkuje prawie jedna trzecia obywateli Chile. Zwróci się z przesłaniem do rodzin, młodzieży, duchowieństwa i świata akademickiego. Drugim miejscem jest Temuco, w rejonie Araukania, około 800 km na południe od stolicy. Tu Franciszek dotknie problemu konfliktu pomiędzy rządem a Indianami Mapuche. Na koniec Ojciec Święty przyjedzie do Iquique, 1500 km na północ od stolicy, a tam ważnymi kwestiami są pobożność ludowa i eksploatacja terenu – kopalnie miedzi i zanieczyszczenie środowiska. Stamtąd w czwartek 18 stycznia odleci do Limy w Peru.

Gdzie podpalają kościoły

Wizyta na południu kraju to niewątpliwie trudny etap pielgrzymki. Chile zamieszkuje ok. 9 proc. ludności indiańskiej. Największą grupę stanowią Mapuche z Araukanii, przy granicy z Argentyną. – To piękny, górzysty teren pomiędzy dwoma wulkanami, ale trudny zarazem – mówi pracujący w Santiago o. Janusz Furtak, pijar. Chodzi o konflikt pomiędzy rządem a Indianami. Tu nazywa się ich pueblos originarios, czyli ludy z początków. – Rząd ma z nimi problem, bo Mapuche czują się zagrożeni. Rząd chciał zbudować zaporę i w związku z tym zalać wioski. Mapuche się zbuntowali. Zostali wyparci z ziemi przodków. Niewielka grupa podjęła walkę o swoje prawa, ale ofiarami padają niewinni ludzie – mówi o. Furtak. Walczący Mapuche zatrzymywali samochody, autobusy, ciężarówki, podpalali budynki. – Spalili też wiele kaplic, kościołów katolickich i ewangelickich. Nie jest jasne podłoże tych sporów – dodaje misjonarz.

Siostra Brygida Koeppen, franciszkanka misjonarka Maryi, pracująca w Chile od ponad 20 lat, mówi, że ci walczący to grupy radykalne. – W starciach z rządową milicją zginęło wiele osób z obu stron. Dużo Indian osadzono w więzieniach. Ostatnio niektórzy Mapuche protestowali przeciw papieskiej pielgrzymce, bo nikt nie pytał tych ludzi o pozwolenie na wykorzystanie ich dawnego terenu, obecnie państwowego, na Mszę z papieżem.

Mówiąc o tych skrajnych przypadkach, misjonarka zaznacza, że „Mapuche to generalnie lud pokoju i jedności”. W czasie wizyty Franciszka pewna grupa Indian będzie też łączyć swoje tradycyjne obrzędy z modlitwami zebranych katolików. – Papież udaje się do Araukanii z przesłaniem pokoju, aby pomóc znaleźć rozwiązanie konfliktu i uniknąć dalszych ofiar – podkreślają misjonarze.

Plusy i minusy

Ojciec Janusz Różalski, mówiąc o Chile i tutejszym Kościele, używa słowa „dwubiegunowy”. – A bardziej obrazowo: północ–południe, pustynia–lodowce, lewica–prawica, biedni–bogaci, postępowi–konserwatywni–wymienia. Zauważa, że według części społeczeństwa Kościół w Chile od kilku lat nie jest już wiarygodny. – Powody? Brak jedności, nawet doktrynalnej, fatalne konsekwencje teologii wyzwolenia, która przekształciła się w teologię ludu, z hasłami typu: „lud ma prawo wybrać własnego biskupa, a Watykan nie ma prawa narzucania swojej decyzji”. Ciosem były skandale pedofilii. Chile jest trzecim krajem na świecie pod względem liczby zgłaszanych przypadków. Dochodzi do tego nagonka mediów i polityka lewicowo-liberalna – wylicza werbista.

To „ciemna strona księżyca”, jak określa. Ta jasna to ogromne zaangażowanie organizacji katolickich w służbę biednym, pomoc społeczna, przytułki dla bezdomnych, sierocińce, domy starców. – Znana i ceniona jest solidarność katolików w przypadku katastrof naturalnych, jak częste trzęsienia ziemi. Odpowiadając na skandale, Kościół chilijski stworzył też program formacji obowiązkowej dla wszystkich, którzy udzielają się w jakikolwiek sposób w parafiach czy szkołach, co zostało docenione przez Franciszka – wskazuje misjonarz.

Siostra Brygida przyznaje, że Kościół w Chile znajduje się w skomplikowanym momencie.

– W ciągu 20 lat liczba agnostyków i ateistów wzrosła tu z 8 do 25 proc. Brakuje dawnego zapału. Sytuacje negatywne wpłynęły na spadek wiarygodności Kościoła. Dawniej był on poważany i szanowany. Obecnie jest podzielony wewnętrznie i mało znaczy dla ludzi. Wielu uważa, że bardziej skupia się na moralności niż na byciu bliskim ludowi, że brakuje energii duchowej do towarzyszenia społeczeństwu w zmianach, jakie przeżywa – relacjonuje misjonarka. Dodaje, że wielu katolików w Chile do dziś wspomina wizytę Jana Pawła II z 1987 r. – Chile jest bardzo wdzięczne za jego działania na rzecz pokoju, gdy wojna z Argentyną wisiała na włosku.

Dziś w chilijskich kościołach widać zazwyczaj tylko osoby starsze. Wśród młodych dominują imigranci. Oni też będą jednym z tematów papieskiej pielgrzymki. Przybywają tu z Wenezueli, Haiti, Dominikany, Peru, Kolumbii, Boliwii. – W naszej parafii połowa to imigranci – mówi o. Furtak. – Ożywiają życie parafialne, ale sami potrzebują pomocy. Zaczynają od zera. Zwłaszcza ci z Wenezueli, gdzie panuje dyktatura prezydenta Maduro. To państwo nie funkcjonuje; ludzie nie mają co jeść, brakuje pracy, służba zdrowia nie działa. Kraj do niedawna bogaty, mający złoża ropy, będący celem emigracji dla innych, teraz nie jest w stanie zapewnić podstawowych potrzeb swoim mieszkańcom.

Co uczyniłby Chrystus?

Polscy misjonarze przyznają, że Kościół chilijski wyróżnia charakteryzująca pontyfikat Franciszka „opcja na rzecz ubogich”. Ludzie biedni dzielą się z jeszcze biedniejszymi. Organizuje się systematyczne dożywianie bezdomnych, oferuje się odzież. Czynią to parafie, szkoły, wspólnoty.

Nieprzypadkowo w planie papieskiej wizyty znalazło się sanktuarium św. Alberta Hurtado. Patron świątyni był jezuitą żyjącym w latach 1901–1952. Jest nazywany apostołem Chile. W 1944 r. zapoczątkował ruch społeczny El Hogar de Cristo (Ognisko Chrystusa), zajmujący się budową domów dla ubogich. W 1947 r. z jego inicjatywy powstały chrześcijańskie związki zawodowe. – Temat ubogich jest obecny we wszystkich miejscach pielgrzymki, stąd wizyta w sanktuarium św. Alberta. W jego przypadku zaczęło się od troski o bezdomnych. Ofiarował coś do zjedzenia, podawał kubek kawy… Dziś istnieje cała sieć domów pomagających najbardziej potrzebującym. Utrzymują się z dobrowolnych datków wielu katolików. Mają licznych wolontariuszy – mówi o. Różalski. Dzieło św. Alberta jest dziś powielane w krajach sąsiedzkich. – Wystarczy wspomnieć jego najbardziej znane słowa: „Co uczyniłby Chrystus na moim miejscu?”, aby wyobrazić sobie, jaki ma wpływ na Chilijczyków – wskazuje werbista. W sanktuarium papież spotka się też z chilijskimi jezuitami. Warto dodać, że sam w czasie swej początkowej formacji odbył nowicjat w Santiago, gdzie poznawał dzieła założone przez o. Hurtado.

A jak Chilijczycy odbierają Franciszka? – Jest tu w miarę dobrze rozumiany. Ojciec Święty jest bezpośredni, co w Ameryce Południowej jest powszechne. Zna tamtejszą rzeczywistość i wzywa do poszukiwania nowych dróg, które doprowadzą nas, kapłanów, do ludzi, a przez to ułatwią im spotkanie z Bogiem. Ludzie to doceniają. Ale jest też prawdą, że środki masowego przekazu wielokrotnie wyciągają z kontekstu słowa Franciszka, stawiając go pod pręgierzem opinii publicznej – uważa o. Różalski. Siostra Brygida przyznaje, że ludzi ujmuje „jego prostota, otwartość na problemy ludzkie, inspirujące słowa i znaczące gesty, głoszenie Boga Miłosiernego i wezwanie do służenia ludzkości”. – W Chile jest też jednak sporo katolików niepraktykujących oraz ludzi niewierzących, którym wizyta papieża jest obojętna, a niektórzy wręcz krytykują go za część wypowiedzi. Trzeba jednak dodać, że są też niepraktykujący, którzy oczekują, że spotkanie z Franciszkiem ożywi ich wiarę. Widzą w nim autentycznego świadka Chrystusa – mówi misjonarka. Sama, oczekując na pielgrzymkę, wspomina Jana Pawła II. – Pobłogosławił mi na misje w Chile, a teraz oczekuję błogosławieństwa na dalszą pracę. Moją obecnością chcę wyrazić wiarę w Boga i świadectwo łączności z Franciszkiem. – Pokładam w Bogu nadzieję, że papież, w imię Jezusa Chrystusa, przyniesie chilijskiej ziemi pokój – dodaje o. Różalski. •