Dziennik pobytu Ojca św. w Polsce

_Gość Niedzielny nr 24, 17 VI 1979 r. _

publikacja 27.05.2009 13:13

KRAKÓW - 10.VI - DZIEWIĄTY DZIEŃ PIELGRZYMKI

KRAKOWSKIE BŁONIA
Ostatni dzień papieskiej pielgrzymki po Polsce jako ostatni akt wielkiego misterium spotkania, dokonał się na Krakowskich Błoniach. W niedzielę od godz. 10 Błonia, choć podzielone na sektory, jak zresztą wszystkie place spotkań z Papieżem, były tak szczelnie zapełnione tłumem, jak jeszcze nigdy w historii. Pół godziny wcześniej Ojciec św. przyjechał w swoim specjalnym samochodzie, by wszyscy mogli go z bliska zobaczyć. Kiedy Papież wjechał w tłum między sektorami, rozległy się w głośnikach dźwięki hejnału z wieży mariackiej. Samochód z Papieżem niemal unosił się ponad głowami tłumu, falował na oceanie głów, kołysał się niby łódź Piotrowa, znikał z oczu, by znowu wypłynąć w innym miejscu. Setki tysięcy wyciągniętych w górę rąk, drugie tyle chorągiewek i proporczyków powiewających na cześć Ojca św., niemilknące oklaski i owacje towarzyszyły temu powitaniu. Cały Kraków, archidiecezja, a także pielgrzymi z wielu stron kraju przybyli spotkać się z Ojcem św. w Jego byłym metropolitalnym mieście. Ogromnego wzruszenia wszystkich nie da się opisać. Papież kilkakrotnie objeżdżał Błonia, krążył wśród tłumów, jakby sam chciał nacieszyć się tym widokiem. Twarze ludzi wyrażały wewnętrzne uniesienia i radość, głębokie wzruszenie z faktu oglądania na własne oczy Głowy Kościoła, Biskupa Rzymu i „naszego Kardynała". Pytałem później, czy mają w pamięci jakąś uroczystość o podobnej skali przeżycia. Milcząco kręcili głowami. Tak wspaniałego wydarzenia nie tylko nie przeżyli, ale nawet nie potrafili wskazać na podobne.
Ojciec św. po wyjściu z samochodu skierował się w stronę ołtarza, przechodząc kilkanaście metrów wśród napierających wiernych. Ludzie przypadali ustami do rąk, dotykali sutanny, podawali kwiaty... Wyszedłszy na ołtarzowe podium kilkakrotnie obszedł je wokoło witając tłumy podniesieniem rąk i błogosławieństwem. Po przebraniu Papieża w szaty liturgiczne wyruszyła z głębi procesja do ołtarza. Ojca św. poprzedzali prawie wszyscy biskupi polscy z Kardynałem Prymasem na czele oraz przeszło stu biskupów z zagranicy, wśród których znajdowało się kilkunastu kardynałów. Przybyli przedstawiciele konferencji episkopatów z wielu krajów świata: z Austrii, Belgii, Brazylii, Czechosłowacji, Finlandii, Francji, Grecji, Holandii, Hiszpanii, Irlandii, Japonii, Jugosławii, Kanady, Nowej Zelandii, NRD, RFN, Rumunii, Senegalu, USA, Szkocji, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Węgier, Włoch i Dominikany. Przybyli oni, by uświetnić Mszę św. z okazji śmierci św. Stanisława celebrowaną przez Papieża, który był następcą świętego na stolicy krakowskiej.
Wszyscy zebrani na Błoniach zdawali sobie sprawę z niezwykłości sytuacji, jaka wydarzyła się w kościele Chrystusowym. Oto po dwudziestu wiekach obecności w świecie, po dziesięciu wiekach pomyślnego rozwoju w Polsce, na Stolicy Piotrowej zasiadł syn ziemi polskiej. I oto mieli Go przed sobą. Przywiodła Go do kraju nie tylko okazja wielkiego jubileuszu, ale z pewność tęsknota za swoją Ojczyzną. To można było wyczuć, Ojciec św. nie starał się tego ukrywać. Jak drogie Mu jest dziedzictwo ojczyzny w łonie Kościoła Chrystusowego, jak jest przejęty głęboką troską o dalszy pomyślny rozwój kraju i Polaków, dał wyraz w homilii mszalnej, kiedy ze wzruszeniem na twarzy zaklinał zebranych słowami:

„Pozwólcie więc – zanim stąd odejdę – prosić Was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię „Polska” raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na Chrzcie świętym; abyście nigdy nie zwątpili, nie znużyli się i nie zniechęcili, abyście sami nie podcinali tych korzeni, z których wyrastamy. Proszę was, abyście mieli ufność nawet wbrew każdej swojej słabości, zawsze szukali duchowej mocy u Tego, u którego tyle pokoleń ojców naszych i matek ją znajdowało, abyście od Niego nigdy nie odstąpili..."
To był niejako testament odjeżdżającego Papieża, który żegnał się, nie wiedząc, czy będzie mógł jeszcze kiedyś przeżyć podobne dni. Jego drugą ojczyzną stał się Watykan. Jego miejsce jest teraz tam w samym centrum chrześcijaństwa, ale swoimi słowami Ojciec św. dał każdemu odczuć, że Jego serce jest podzielone, nie rozdarte, ale bijące dla dwu ojczyzn.
Wzruszającym momentem Mszy św. na Błoniach była koronacja obrazu Matki Boskiej z Makowa Podhalańskiego. Ojciec św. osobiście nałożył korony papieskie na ten słynący cudami obraz. Pragnął tym samym dać wyraz czci Matki Bożej, której wstawiennictwu tylekroć w ostatnich miesiącach polecał Kościół w Polsce i na świecie. Warto może jeszcze raz przypomnieć na tym miejscu słowa Ojca św. z pożegnania na Jasnej Górze, kiedy mówił: „Matko Kościoła! Raz jeszcze oddaję Ci siebie w „macierzyńską niewolą miłości": Totus Tuus! Oddaję Ci cały Kościół – wszędzie, aż do najdalszych krańców ziemi! Oddaję Ci ludzkość i wszystkich ludzi – moich braci. Wszystkie Ludy i Narody. Oddaję Ci Europę i wszystkie kontynenty. Oddaję Ci Rzym i Polskę, zjednoczone poprzez Twego Sługę nowym węzłem miłości".
Po Mszy św. Papież wrócił do swojej rezydencji, gdzie po krótkim odpoczynku spotkał się z dziennikarzami towarzyszącymi Mu w podróży po Polsce. Dziękując im za trudną pracę powiedział m.in.: „Jedną jeszcze myśl kieruję specjalnie do Państwa, zawodowych pracowników prasy, fotografii, radia, telewizji i kina. W miarę jak obserwuję Państwa, coraz bardziej uderza mnie szlachetność zadania, jakie zostało Im powierzone z racji powołania i wykonywanego zawodu. Już przy innej sposobności (w Meksyku, w styczniu 1979 r.) powiedziałem, że służąc informacją „pełną, odpowiedzialną, dokładną i prawdziwą" umożliwiają Państwo każdemu człowiekowi „uczestniczenie w sprawach ludzkości" (Communio et Progressio 39, 14). Ideałem, któremu poświęcają Państwo życie, jest służba prawdzie. O ile są wierni temu ideałowi, zasługują na szacunek i wdzięczność wszystkich. Pragnę przypomnieć Państwu słowa Jezusa Chrystusa wypowiedziane podczas rozprawy i wyroku skazującego na śmierć – to był jedyny argument, jaki podał na swoją obronę: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo
prawdzie" (J 18, 37). Stosując to we własnym życiu, zobaczą Państwo, że ta zasada łagodzi cierpienie i dodaje odwagi we wszystkich niemal próbach i doświadczeniach życiowych”.

BALICE
Na lotnisku w Balicach Ojca św. żegnali przedstawiciele rządu PRL z Przewodniczącym Rady Państwa Henrykiem Jabłońskim na czele, Kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Polski, wielu biskupów i kapłanów, przedstawiciele społeczeństwa, wzruszający ostatni akt podróży Jana Pawła II do Ojczyzny dokonywał się przed samolotem, w obliczu nieuchronnego, długiego rozstania. Wiele osób miało łzy w oczach. Ojciec św. całując ziemię ojczystą jakby dziękował Bogu za to, że dane mu było ją ujrzeć i równocześnie prosił Go, aby ta ziemia była błogosławiona i żyzna. Wracając z ojczyzny, która go zrodziła, wychowała, przygotowała do życia w drugiej ojczyźnie, uniwersalnej, obejmującej cały świat, Ojciec św. błogosławił wszystkich, spoglądając jeszcze przez okienko startującego samolotu na żegnających Go braci.