... cieszę się z tego, że to duszpasterstwo jest tak rozbudowane

Kraków, 8 czerwca 1979 r.

publikacja 26.05.2009 15:44

Kraków, 8 czerwca 1979 r. Przemówienie do młodzieży zgromadzonej przed kościołem OO. Paulinów na Skałce

Moi Drodzy!

Ja sobie napisałem przemówienie na to nasze spotkanie dzisiejsze, ale po tym, co usłyszałem, postanowiłem tego przemówienia nie wygłaszać [zob. Przemówienie do młodzieży red.]. Może i dlatego, że już trochę brakuje mi głosu, ale przede wszystkim dlatego, że nie odpowiada ono w pełni temu, co tutaj usłyszałem. Poza tym jeszcze jako tako po polsku potrafię mówić, nie tylko czytać.

To wszystko, co usłyszałem, dotknęło spraw, które były mi bliskie, właściwie były moje przez wszystkie lata mego kapłaństwa (nie mówię: biskupstwa), kapłaństwa. Ja zastosuję odwrotną kolejność aniżeli ta, którą wyście zastosowali. Zacznę od duszpasterstwa akademickiego, ponieważ z tym duszpasterstwem zetknąłem się najwcześniej. Bardzo lubię słuchać tej piosenki o barce czy łodzi, ponieważ to mi przypomina moment, kiedy sam zostałem wezwany z łodzi. Zostałem wezwany, ażeby być biskupem, w czasie, kiedy byłem na kajakach, można by powiedzieć - na łodziach. I wcale nie było łatwe to wezwanie, bo wypadało w samym środku wędrówki po bardzo trudnej trasie. I muszę się wam przyznać, że bardzo trudno mi rozstać się z polską przyrodą i z górami, i z jeziorami. Nie wiem, jak to będzie!

Moi drodzy, z tego, co powiedziałem, ktoś mógłby pomyśleć, że duszpasterstwo akademickie to tylko chodzenie na wycieczki, wyprawy na kajakach. To jest bardzo błędny pogląd, bo wielu ludzi uprawia turystykę, a z tego jeszcze całkiem nie wynika duszpasterstwo. Natomiast dla nas, dla księdza biskupa Jana i dla mnie, we wczesnych latach pięćdziesiątych stało się rzeczą jasną, że jeżeli to duszpasterstwo ma sięgać w różne wymiary życia młodych ludzi, studentów, to nie może się kończyć tylko na kościele, musi szukać sobie jeszcze innych terenów. Dzisiaj to jest prawda powszechnie znana, dzisiaj ten styl życia i styl działalności duszpasterstwa akademickiego jest powszechnie przyjęty. Ale wtedy to były początki.

Mówiąc o sprawie duszpasterstwa akademickiego, zdaję sobie sprawę z tego, że jest ono w Polsce w ogóle, a w Krakowie w szczególności, rozbudowane bardzo. Próbowałem coś z tego nawet przenieść już w tym roku do Rzymu. Jak człowiek się do czegoś przyzwyczai, to mu trudno bez tego żyć i zażądałem sobie, żeby u Świętego Piotra zgromadziła się młodzież akademicka, przynajmniej jeden raz w Wielkim Poście. Rzeczywiście zgromadziła się, wypełniła Bazylikę i raz do nich przemówiłem - Pasqua con gli studenti [Wielkanoc ze studentami - red. ]. I to jest nawyk, który stąd wyniosłem.

Natomiast chciałem przy okazji powiedzieć, że to duszpasterstwo krakowskie bardzo się rozbudowało; gdy porównuję je z tym, które pamiętam od początków, jest ono rozleglejsze, ale też liczba studentów bardzo się powiększyła. Mam też wiele wspomnień, dotyczą one poszczególnych duszpasterzy akademickich, z którymi często się kontaktowałem, dotyczą one różnych spotkań duszpasterskich. Najczęściej zapraszaliście mnie na opłatki. Cieszył mnie ten rozwój poszczególnych środowisk akademickich, cieszył mnie akademicki rozwój Krakowa. Wiadomo, że Kraków się rozprzestrzenił, środowisko akademickie przesunęło się od centrum ku peryferiom i zaraz też tam powstały - zwłaszcza myślę o Nowej Wsi - środowiska akademickie, duszpasterstwo akademickie; miasteczko akademickie i duszpasterstwo akademickie razem.

No, a co już powiedzieć o WAJ-u? [Wspólnota Akademicka Jezuitów] Wiecie, co to jest WAJ? Myślę, że ojciec Czesław wciąż jeszcze jest waszym Ojcem - nie popuśćcie! A co powiedzieć o „Beczce”? Prawdopodobnie już pękła! To tylko tak dla przykładu. Oczywiście „Anna” bez przerwy się tu odzywała, ponieważ ksiądz Płonka to jest właśnie „Święta Anna”. W każdym razie, moi kochani, cieszę się z tego, że to duszpasterstwo jest tak rozbudowane, że wychodzi naprzeciwko młodego człowieka, studenta, od samego początku studiów, że stara się mu ukazać Chrystusa, Ewangelię, że pokazuje mu słuszność tych rozwiązań etycznych, które są najważniejsze dla młodego człowieka, że przygotowuje młodych ludzi do małżeństwa, do życia w rodzinie. Mieliśmy zresztą tego wyraz właśnie w tym apelu, który skierowali do nas studenci, skierowali do mnie, do papieża, przeze mnie do wszystkich za to odpowiedzialnych ludzi. Bardzo wam jestem wdzięczny za ten apel. Muszę wam powiedzieć, że te dwie, szczególnie przeze mnie umiłowane dziedziny duszpasterstwa, duszpasterstwo młodzieży i duszpasterstwo małżeństw czyli rodzin, zawsze stanowiły jakąś całość, jedno wynikało z drugiego, nieraz nawet mówiłem duszpasterzom akademickim: tak, dobrze, że w ramach waszych konferencji podejmujecie różne tematy, ale najwięcej uczynicie, jeżeli młodych ludzi, przyszłą polską inteligencję, przygotujecie do życia w małżeństwie i w rodzinie chrześcijańskiej. Niech to wystarczy. Mogę wam najwyżej tylko powiedzieć, że będę starał się w Rzymie i gdziekolwiek mnie losy z tej racji zaprowadzą, być wierny ideałom duszpasterstwa akademickiego w Krakowie i w Polsce.

Teraz chciałem poruszyć łącznie dwie sprawy, które tutaj występowały poniekąd odrębnie, mianowicie sprawę duszpasterstwa liturgicznej służby ołtarza oraz sprawę tzw. grup apostolskich, bądź to młodzieży w wieku licealnym, uczącej się, bądź to młodzieży pracującej. W tej dziedzinie nie mam osobistych doświadczeń duszpasterskich, bo obie te dziedziny działalności wypadają na czas, kiedy już innych do duszpasterstwa skierowywałem, a sam podejmowałem je tylko pośrednio. Ja, tak jak zawsze twierdziłem, tak i teraz stwierdzam, że się ogromnie cieszę z rozwoju tych dwóch kierunków, poniekąd komplementarnych w duszpasterstwie młodzieżowym, przede wszystkim młodzieży młodszej niż akademicka, tzn. młodzieży w wieku szkół średnich, licealnych, zawodowych i młodzieży pracującej.

W tym, co powiem z kolei, nie chciałbym naruszyć kompetencji, wysokiej kompetencji, dwóch znakomitych duszpasterzy młodzieżowych, z których każdy w archidiecezji krakowskiej - bo o tej tylko mówię w tej chwili - reprezentuje swój kierunek, mianowicie księdza Franciszka Chowańca, który jest archidiecezjalnym duszpasterzem ruchu oazowego czy też liturgicznej służby ołtarza - zdaje się, że nazwa pierwsza jest pełniejsza. Jest to część ogólnopolskiego ruchu młodzieżowego, ruchu żywego Kościoła, którego krajowym moderatorem jest ksiądz profesor Franciszek Blachnicki. Z przedstawicielami tego ruchu, w wymiarze krajowym, spotkałem się w Nowym Targu, bo tam jest ich stolica, na Podhalu. Od księdza Franciszka Chowańca przechodzę do księdza Antoniego Sołtysika i zaczynam od jego wyglądu zewnętrznego, którym się martwię; strasznie zmizerniał, odkąd mnie tu nie ma. Ksiądz Antoni ma ogromną pasję młodzieżową, pasję do duszpasterstwa młodzieżowego - po prostu go ta pasja zjada - i otwiera się w kierunku wszystkich grup młodzieżowych. Wiele sposobów duszpasterzowania jest podobnych do ruchu oazowego, ale profil nieco odmienny. Znamienne jest na przykład wprowadzenie elementu patriotycznego, elementu kultury narodowej, prócz tego jest jeszcze jedna różnica: „oazy” trwają dwa tygodnie, a rekolekcje apostolskie jeden tydzień. Taka była różnica... Myślę, że dalej jest. Więcej się nie wdaję w te szczegóły.

Moi drodzy, ja wam chcę powiedzieć jedno, mianowicie, że ja nie mam - wprawdzie jestem już starszy człowiek - no, nie mam już takiej pasji młodzieżowej jak ksiądz Antoni czy ksiądz Franciszek, jestem już starszy człowiek, ale kiedy się zbliżyło lato, albo i nawet środek zimy, ruszyły „oazy” i ruszyły rekolekcje, jeździłem chętnie od grupy do grupy - a najbardziej starałem się trafić na „pogodny wieczór”. Osobne słowa kieruję pod adresem Sacrosongu. Od dobrych już kilku lat trwa i rozwija się ta inicjatywa, której owoce należą zarówno do dziedziny kultury, jak też do dziedziny duszpasterstwa.

Oto bowiem coroczny konkurs, a raczej festiwal, daje sposobność tak licznym talentom artystycznym z dziedziny poezji, kompozycji i muzyki wypowiadać się w duchu chrześcijańskiej inspiracji artystycznej. Owocem tej inspiracji jest naprzód utwór literacki, tekst poetycki, który potem z kolei staje się utworem muzycznym - a w ramach Sacrosongu osiąga zwykle swe pierwsze wykonanie. Ukształtowana w taki sposób wartość kulturalna jest świadectwem autentycznego życia duchowego. Świadczy o tym, że treści chrześcijańskie nadal posiadają swe rzeczywiste prawo obywatelstwa w duszach twórców. Owszem, że są właściwie niezastąpione jako źródło inspiracji. Sacrosong mówi rok po roku o społecznym zasięgu tejże inspiracji w Polsce.

Równocześnie jego dzieło - to znaczy właśnie owe utwory wypracowane na warsztacie Sacrosongu - staje się z kolei ogromną pomocą ewangelizacji i duszpasterstwa, zwłaszcza wśród młodego pokolenia. Utwory te odpowiadają potrzebom myślenia, odczuwania, wypowiadania się, które dla tego pokolenia są właściwe. Życzę więc, ażeby nadal nie zabrakło Sacrosongowi w Polsce natchnień - i aby owoce jego twórczości nadal trafiały do duszpasterstwa. Aby stawały się wyrazem i środkiem współczesnej ewangelizacji!