Na obrzeżach najsłynniejszej łąki w Polsce

B.G.

publikacja 17.04.2005 14:45

Mieszkańcom domów w pobliżu krakowskiego Rynku Głównego nie dane było pospać wiele w noc poprzedzającą papieską Mszę św. na Błoniach, najsłynniejszej łące w Polsce.

Jedni z pielgrzymów szli od Dworca Głównego PKP w kierunku Błoni, inni udawali się do pobliskich kościołów aby się pomodlić, a potem przeczekać do rana. Pozostali wyśpiewywali do rana przy wtórze gitar i wybijających mocny rytm afrykańskich tam – tamach. Nie wszyscy czekali do wieczora z pójściem na Błonia. Bracia Piotr i Tomasz Wróblewscy z Jadownik koło Brzeska przyszli tu już w sobotę o godz. 11.00, rozbili namiot i czekali. Chcieli mieć pewność, że będą blisko Ojca Świętego.

Rano, idąc w kierunku Poczty Głównej i Dworca Głównego szedłem cały czas pod prąd ludzi idących w kierunku Błoni. Na Plantach u wylotu ul. Siennej spotykam harcerki Annę Błażej i Karolinę Turbak z rzeszowskiej chorągwi Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Wraz z pozostałymi druhnami i druhami (przyjechało ich w sumie z województwa podkarpackiego ponad 60.) kieruje tu ruchem pielgrzymów. "Kto do sektorów na Błoniach, prosimy iść przez Planty.

Przejście przez Rynek jest już bardzo utrudnione" – powtarzają co chwilę w kierunku maszerujących. Na placu targowym pod halą targową przy pobliskiej ul. Grzegórzeckiej, który jest miejscem tradycyjnych, coniedzielnych, tłumnie uczęszczanych giełd książkowych, pustki. Jest zaledwie kilku sprzedających.

Okolice Błoń są bardzo dobrze nagłośnione. Głosy stamtąd słychać zarówno u stóp wzgórza wawelskiego od strony ul. Bernardyńskiej jak i pod kopcem Kościuszki. Wraz ze mną bulwarami nad Wisłą idą duże grupy osób. Pan Stanisław z podkrakowskich Zielenic niesie bardzo wysoką konstrukcję z listewek na której umieścił liczący kilka rzędów dużych liter napis słąwiący Matkę Bożą, której obraz od 400 lat jest czczony w Zielenicach. "Zawsze przygotowuję taki napis, gdy przyjeżdża do nas Papież" – mówi p. Stanisław. Obok idzie Jerzy Rutkowski z Kielc. "Uczestniczę w ruchu Światło – Życie. Od kilku tygodni jestem w Krakowie, gdyż pracuję tu przy remontach. Idę na Błonia, gdyż to co mówi Papież pozwala człowiekowi dalej żyć" – mówi.

Większość osób kieruje się w kierunku ul. Kościuszki, gdyż Aleje Trzech Wieszczów prowadzące bezpośrednio w kierunku Błoni są już zapełnione pielgrzymami. Na kamiennym obramowaniu bulwarów wiślanych tuż obok mostu Dębnickiego rozłożył się handlarz sprzedający pamiątki papieskie. "Najniższe ceny w Krakowie! Wszystko za co łaska" – woła. Pielgrzymi nie zwracają jednak na niego uwagi.
Znajdujące się na trasie papieskie elementy dekoracji miasta mają niekiedy niezamierzony efekt humorystyczny. Połowę witryny "szmateksu" przy ul. Kościuszki, gdzie zazwyczaj wystawione są ubrania, zajmuje tym razem wielki portret Papieża. Obok wisi wywieszka: "Nowy towar".

Przechodzę bulwarem obok płynącej obrzeżami Błoń rzeczki Rudawy. "Przyjechało tu tylu pielgrzymów z całej Polski, że powinniśmy przede wszystkim im zrobić miejsce. Dlatego nie idę do sektora na Błoniach, lecz zostanę na obrzeżach" – mówi p. Dorota z Krakowa. Po chwili marszu wchodzę w Las Wolski i dochodzę na pole pod Kopcem Kościuszki, gdzie zrobiono nagłośnione sektory dla pielgrzymów. W przestrzeni miedzy krzewami i drzewami widać doskonale Błonia i panoramę Krakowa. Z głośników ustawionych na drewnianych słupach słychać zmęczony głos Papieża. "Męczyli go wczoraj Ci z rządu, dlatego dzisiaj taki słaby. Modlę się za niego" – wzdycha stojaca obok mnie p. Anna Regulska, emerytka.

Pani Irena Regulska przyszła w pobliże Błoń wraz z synem Maciejem. "Jestem tu gdyż słowa Jana Pawła II nas umacniają. Jest jednak także powód sentymentalny mojej obecności. Miałam 22 lata gdy byłam tu po raz pierwszy na Mszy papieskiej. byłam z ówczesnym narzeczonym, który wkrótce został moim mężem" – powiedziała.

Krakowianie zareagowali na papieskie wezwanie z powitania na lotnisku. Nad ul. Senatorską w pobliżu Błoni wisi wielki transparent z napisem "Nie lękamy się!".

"Błonia, licząca 48 hektarów największa łąka miejska w Polsce były od wieków zarówno pastwiskiem miejskim, miejscem spacerów krakowian jak i placem wojskowych parad i ćwiczeń. Tu w 1809 r. paradowały przed ks. Józefem Poniatowskim i gen. Janem Henrykiem Dąbrowskim wojska Księstwa Warszawskiego, stąd świtem 6 sierpnia wyruszyła I Kompania Kadrowa Strzelców, tutaj odbyła się w 1933 r. w obecności marszałka Józefa Piłsudskiego słynna Rewia Kawalerii.

Charakter Błoni zmienił się 10 czerwca 1979 r., gdy kilka milionów wiernych słuchało tu z zapartym tchem pouczeń Papieża – rodaka. Odtąd ta miejska łąka nie była już tym samym miejscem co niegdyś. Błonia stawały się miejscem żarliwej modlitwy pod przewodnictwem Jana Pawła II jeszcze kilkakrotnie: w 1983 r. (gdy beatyfikowano Brata Alberta i Ojca Rafała Kalinowskiego), oraz w latach 1987 i 1997 (wtedy kanonizowano Królową Jadwigę).

Najbardziej dramatyczny był jednak chyba rok 1999, gdy setki tysięcy przybyłych na Błonia pielgrzymów, modliło się w deszczu, ze ściśniętymi sercami, o zdrowie Papieża, który nie mógł przyjechać na Błonia zmożony przez nagłe przeziębienie. Trwałą pamiątką spotkań z Ojcem Świętym na Błoniach jest głaz umieszczony tu jesienią 1997 r. »Nie kamień nas tu zgromadził, choć to wspaniały blok skalny z okolic Morskiego Oka.

Zgromadziła nas nieodparta chęć, aby zostawić tu pamiątkę spotkań Ojca Świętego Jana Pawła II z archidiecezją krakowską od czerwca 1979 r. (...) Ten kamień położony na metalowych wspornikach unosi się ponad ziemia tak jak my wspomnień przeszłości nie rzucamy w niepewny nurt kronik, ale bierzemy w myśli naszych serc, unosimy ponad zwyczajność, jak się w dłonie bierze bochen chleba« – mówił wówczas ks. kard. Franciszek Macharski" - wspomina spotkany w okolicach Błoń Adam Roliński, krakowski historyk, wiceprezes Fundacji Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego.

Wracając z wędrówki obrzeżami Błoni, wstępuję do kawiarni pod Wawelem aby szybko coś zjeść. Obok mnie siedzi siostra zakonna wpatrująca się w ekran telewizora, gdzie nadają transmisję Mszy św. na Błoniach. "Jestem Siostra Maria Goretti Nowak ze zgromadzenia Córek Bożej Miłości. Przez czterdzieści lat pracowałąm w Krakowie. Od wielu lat jestem bardzo mocno związana duchowo z Ojcem Świętym. Urodziłam się w Gliwicach ale dzieciństwo i lata gimnazjalne spędziłam w Bielsku, gdyż moi rodzice zginęli w czasie wojny.

Za przyczyną modlitw do Ojca Pio odnalazłam po 40 latach pozostałą rodzinę. Moja matka występowała w cyrku i odziedziczyłam po niej talent do tańca, co potem wykorzystywałam w pracy pedagogicznej z dziećmi. W trakcie moich obłóczyn zakonnych habit otrzymałam z rąk ks. bp. Karola Wojtyły. Ponieważ słyszał wiele o moich tańcach od swego kapelana ks. Dowsilasa (który był moim katechetą w Bielsku) zapraszał mnie odtąd cztery razy do roku do swej rezydencji biskupiej, gdzie wraz z dziećmi przedszkolnymi dawaliśmy pokazy taneczne.

Kiedy tylko mnie spotkał, także potem, gdy został Papieżem, zawsze mnie pytał czy mam ze sobą akordeon, na którym często grywałam. Wielką radością są dla mnie kierowane do mnie listy Ojca Świętego. Ostatnio np. otrzymałam od niego list w związku ze 100. leciem śmierci mojej patronki Marii Goretti. Pamiętam zawsze o Ojcu Świętym w moich modlitwach. Byłam na Błoniach już o 3 rano i długo się tu modliłam wraz z siostrami. Wyszłam jednak wcześniej aby przygotować się do spotkania z Ojcem Świętym na Wawelu" – mówi radośnie "tańczaca zakonnica".