Od Zielonej Góry po Krym

Anna Osuchowa

publikacja 17.04.2005 14:38

Tym razem wszystko dopisało: piękna pogoda, a gdy mocno zaczynało przypiekać, miłosierne chmury co jakiś czas zakrywały niebo; niespotykana w historii papieskich odwiedzin Krakowa liczba pielgrzymów, oraz sam Ojciec Święty, który po zakończeniu Mszy św. na Błoniach zahaczył także o krakowski Rynek.

18 sierpnia cel był jeden: krakowskie Błonia. Od wczesnych godzin rannych ze wszystkich stron miasta zmierzają w tym kierunku całe zorganizowane grupy, pojedynczy pielgrzymi i samochody osobowe z powiewającymi flagami papieskimi. Inni przybyli już w dniu poprzednim i ciepłą, na szczęście, noc spędzili w sektorach pod gołym niebem.

Pani Anna, pracująca w elektrowni "Bełchatów", była na Błoniach już o trzeciej rano. Po raz pierwszy uczestniczy w spotkaniu z Ojcem Świętym w Krakowie. "Przyjechałam podziękować za trud mojego życia. To bardzo duże przeżycie dla mnie, ale jestem zbyt szczęśliwa, by odczuwać trudy pielgrzymki".

Druga grupa przybyszów świętowała pobyt Papieża w mieście, bawiąc się prawie przez całą noc na krakowskim Rynku, z urokliwą w świetle reflektorów wieżą mariacką. Zwłaszcza przybysze twierdzą, że urzekła ich niespotykana gdzie indziej atmosfera naszego miasta. Zwinęte karimaty na przyulicznych skwerkach świadczyły, że tu łapali trochę snu. Kolejne grupy młodych z całej Polski tę noc spędziły na modlitewnym czuwaniu w intencji pokoju w znajdującym się w pobliżu Rynku kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła.

Gdy przed godziną ósmą wchodziliśmy na Błonia od strony alei 3 Maja, sektory w pobliżu ołtarza były wypełnione po brzegi. Służby porządkowe proszą, aby zajmować miejsca na obrzeżach. Szczególnie zachwalają walory widokowe "tarasu" pod kopcem Kościuszki. Pół godziny później patrzący ze zwyżki dla fotoreporterów mają niepowtarzalny widok: morze głów, jedna przy drugiej w którąkolwiek popatrzeć stronę. Wtedy dociera do nas wiadomość, że jest nas już ok. dwa miliony, a stale dołączają nowi.

Zebrani na Błoniach to istne zbiorowisko "ras i języków". W sąsiednim sektorze Włosi i Węgrzy. Dużo pielgrzymów ze Wschodu, w tym Litwini i Słowacy ze swoimi prezydentami, pozdrawiani przez Papieża w czasie homilii. Są Niemcy, Francuzi, a nawet Hiszpanie.

Przed chwilą słyszeliśmy o zmęczonych zawodnikach sztafety biegaczy z Zielonej Góry i grupie rowerzystów przybyłych aż z Krymu. Wcześniej mijaliśmy różniące się już wyglądem od naszych zakonnice w sztywnych welonach, z krzyżykami nad czołem; transparenty w obcych językach - oczywiście najwięcej polskich. Niektóre zabawne w formie, prawie wierszowanej, np. z Mińska Mazowieckiego - "Faktu tego nic nie zmieni, my jesteśmy solą ziemi". Ale i takie: "Narodzie polski utracisz wiarę i niezawisłość polityczną, jeżeli nie zegniesz kolan przed Jezusem w Komunii Świętej"."

Na spotkanie z Ojcem Świętym przybyło dużo dzieci w różnym wieku oraz młodzieży, spontanicznie reagującej na wszystko, co wokół się dzieje. Ale też drażniącej otoczenie swoistą "grą", którą można by zatytułować: "jak ze wszystkiego zrobić zabawę". Usiłowali wciągnąć do niej Ojca Świętego, natarczywymi okrzykami po homilii: "Chcemy cię słuchać...". Ale wyraźnie zmęczony Papież nie podjął tej gry. Jednak zaletą ich jest niemal intuicyjne wyczucie sytuacji, spontaniczna radość, tu wprost zaraźliwa.

O godzinie 9.00 zebrani dowiadują się, że Papież wyjechał z krakowskiej Kurii. 15 minut później widać na telebimach, jak wjeżdża na Błonia. Papamobile sunie między sektorami w stronę ołtarza, chór śpiewa "Ty jesteś Piotr", unosi się do góry las rąk z biało-żółtymi i biało-czerwonymi chorągiewkami, które łopotają nad głowami jak barwne motyle, wysoko, wysoko płynie żółto-biały balon. I już zmiana: chór kończy, a szeroko rozlega się płynące z głębi serc "Bądź pozdrowiony gościu nasz", i "wyćwiczone" podczas poprzedniej pielgrzymki, bez Papieża na Błoniach: "Kraków wita Cię, Kraków kocha Cię, Kraków dziękuje Ci... Polska kocha Cię...".

Po chwili Ojciec Święty pojawia się już na ołtarzu, z wyeksponowanym wizerunkiem Jezusa Miłosiernego, przywiezionym tu z Łagiewnik. Słychać dźwięki góralskiej muzyki, jej rytm wybijają klaskaniem zebrani i skandują na zmianę: "Kochamy Ciebie; jesteś w domu..." - i znów od początku. Kiedy już wyśpiewano i wykrzyczano całą miłość do Ojca Świętego, rozpoczęła się Msza św., koncelebrowana przez 150 biskupów z kraju i zagranicy, w czasie której Jan Paweł II ogłosił nazwiska nowych błogosławionych

W sektorach zebrani modlą się. Wielu z nich korzysta z możliwości spowiedzi. "Spowiadałem od szóstej rano. Było bardzo dużo ludzi. Nie wiem nawet ilu. Ale te spowiedzi były piękne. Widać, że Bóg działa w sercach ludzkich" - mówi ks. Roman, jeden spośród 500 kapłanów, którzy podjęli się tej posługi na Błoniach. Dwa tsiące kapłanów i kleryków rozdaje Komunię Świętą.

Na Błonaich kazało się, że jeszcze potrafimy słuchać, nawet pouczani czy napominani. Właśnie tutaj w homilii, odnosząc się wprost do do hasła tej pielgrzymki: "Bóg bogaty w miłosierdzie", Ojciec Święty przekazał wiele ważnych treści na temat miłosierdzia. Hasło to streszcza całą prawdę o miłości Boga do człowieka, "która przyniosła ludzkości odkupienie".

Na słowa Papieża zebrani reagowali żywo oklaskami. Kiedy zachęcał, "żebyśmy sami z dnia na dzień oddawali życie, czyniąc miłosierdzie dla braci" oraz gdy przypominał tradycje dzieł miłosierdzia w Krakowie i górującym nad miastem łagiewnickim sanktuarium. Zwłaszcza obecnie jest potrzeba głoszenia orędzia miłosierdzia, ponieważ, jak mówił Papież - "»Tajemnica nieprawości« wciąż wpisuje się w rzeczywistość świata, w którym żyjemy". Także wtedy, gdy upominał się o biednych, bezrobotnych, bezdomnych i kiedy dawał za przykład nowych Błogosławionych.

"Nazywam się Justyna Steczko, mam lat 8 i mieszkam w Ściejowicach - mówi dziewczynka z sąsiedniego sektora. - Na Błonia przyszłam, żeby zobaczyć Papieża". Pani Teresa, mama Justyny, mówi, że przyjazd Papieża jest ogromnym przeżyciem.

"To jest coś tak wspaniałego, czego się nie da opowiedzieć. Pojechałam na trasę przejazdu, żeby być jak najbliżej i po raz pierwszy widziałam tak blisko Ojca Świętego. Jego pobyt w Polsce, mam nadzieję, zmieni coś w ludziach. Może będą przynajmniej trochę lepsi".

Siedmioletnia Klaudia Góralczyk z Podstolic przyszła na Błonia z mamą, żeby przywitać Ojca Świętego. Dzień wcześniej widziała go, gdy jechał do Łagiewnik. 9-letni Dawid ze Skawiny też jest tu z mamą, bo też chciał zobaczyć Papieża. Kiedy pytam, czy cieszy się, że przyjechał? Słyszę długie - Noo! Spotkanie na Błoniach jest wielkim przeżyciem także dla Krzysztofa Dziedzica z Pietrzykowic koło Żywca, który na Błoniach jest z żoną Dagmarą i 8-letnim synem Szymonem.

18 sierpnia na Błoniach znów powiało nadzieją, że może jednak nie jesteśmy aż tak interesowni, jakby na pozór się wydawało?! Że przecież są jakieś racje, dla których warto przez kilka godzin trwać w ścisku, skwarze i niewygodzie. Że ten pobyt Ojca Świętego okaże się owocny.