Biała noc

Leszek Śliwa

publikacja 17.04.2005 11:54

Godzina 8.55. Kto myślał, że w piątek wieczorem i w sobotę rano Kraków był wypełniony pielgrzymami, w sobotni wieczór musiał zmienić zdanie. Dopiero wtedy bowiem do miasta przyjechała większość osób, które będą uczestniczyć w Mszy św. na Błoniach.

Wieczór i noc z soboty na niedzielę była niezwykła. Setki tysięcy ludzi – księży, zakonnic, rodzin z dziećmi, grup młodzieży – spacerujących po uliczkach Starego Miasta o północy stwarzały niezapomnianą atmosferę. Zewsząd słychać było śpiewy i różne instrumenty muzyczne. Śpiewali nie tylko harcerze. Było wiele małżeństw z dziećmi nucących religijne pieśni.

Największe tłumy zjechały się po 20. – Przepraszam pana, gdzie jest ul. Franciszkańska 3? – zapytała mnie młoda dziewczyna, która wysiadła z autobusu przy ul. Stradomskiej. Nie było łatwo jej wytłumaczyć, bo nie wiedziała nawet gdzie jest Wawel i Rynek. Wiedziała jednak czego szuka. Poszła pod Dom Arcybiskupów Krakowskich. – A gdzie są Błonia? – zapytała jeszcze.

Zwykle po północy na krakowskim Rynku jest jeszcze sporo ludzi. W ciasne zaułki Starego Miasta lepiej się jednak wtedy już nie zapuszczać. Tym razem było inaczej. Wszędzie spacerowali radośni ludzie, każdy czuł się bezpiecznie. Nie widziałem ani jednego pijanego człowieka, nikt nie przeklinał!
- Przepraszam księdza, gdzie jest katedra św. Piotra i Pawła? – pewien młodzieniec zapytał kapłana przechodzącego ul. Kanoniczą. – Tu, zaraz w prawo, ale to nie jest katedra – odpowiedział ksiądz. – To wszystko jedno, nie ma znaczenia – nie zmieszał się młodzieniec i szybko ruszył we wskazanym kierunku. Spieszył się na nocne czuwanie modlitewne, które odbywało się zresztą w wielu krakowskich kościołach.

Rynek przypominał w nocy wielkie obozowisko. Tysiące ludzi ułożyło się na materacach do snu, wielu innych śpiewało w grupkach. Wieża ratuszowa, kościółek św. Wojciecha, Sukiennice, były oblepione prowizorycznymi posłaniami. Na szczęście pogoda dopisała.