Będą błogosławieni: Troszczył się o każdego

Ks. Marek Łuczak

publikacja 17.04.2005 10:58

Ks. Jan Balicki urodził się 25.01.1869 roku w Staromieściu. Żył i działał na terenie diecezji przemyskiej obrządku łacińskiego. Dzieciństwo i młodość spędził pod zaborami. Jego ojciec należał do Kościoła greckokatolickiego. Jan wzrastał i był wychowany w atmosferze głębokiej religijności.

Będą błogosławieni: Troszczył się o każdego

Po ukończeniu szkoły ludowej rozpoczął naukę w rzeszowskim gimnazjum, mieszczącym się w gmachu dawnego Kolegium Pijarów. Po maturze wstąpił do seminarium duchownego w Przemyślu, gdzie rozpoczął studia teologiczne. Zachowały się dokumenty mówiące o jego wzorowym zachowaniu i stosunku do nauki.

Święcenia kapłańskie przyjął 20 lipca 1892 r. w katedrze przemyskiej z rąk bpa Łukasza Soleckiego. Natychmiast rozpoczął pracę duszpasterską w parafii Polna, ale już w 1893 roku został wysłany na dalsze studia do Rzymu.

Po powrocie objął katedrę teologii dogmatycznej w Instytucie Teologicznym w Przemyślu. Dał się poznać jako profesor nie tylko wymagający, ale przede wszystkim pobożny. Pełnił funkcję rektora seminarium, był też opiekunem ubogich i zagubionych.

Współcześni zapamiętali go jako gorliwego kapłana, który w szczególny sposób posługiwał w konfesjonale. Pod koniec życia chorował i zadziwiał otoczenie swoją wytrwałością. Nigdy nie narzekał i dzielnie znosił cierpienia. Zmarł w 1948 roku.

Czas i miejsce jego pasterskiej posługi nie należały do łatwych. Zabory, dwie światowe wojny i widmo ateistycznego totalitaryzmu wymagały od kapłana wielkiej odwagi i poświęcenia. Jeśli świętość polega na skutecznym stawianiu czoła wymogom współczesności, to ks. Jan Balicki zdał ten egzamin bez zarzutu.

Ocierał się o "inność"
Był już na czwartym roku studiów teologicznych w seminarium, kiedy na wykładach z prawa kościelnego dowiedział się o specjalnej ugodzie (Konkordii) między Kościołem rzymskokatolickim i greckokatolickim, na podstawie której w małżeństwach mieszanych obowiązywała prosta zasada: synowie przyjmowali obrządek ojca, a córki matki. Ojciec Jana Balickiego był grekokatolikiem. Zgodnie z Konkordią, Jan nie należał więc do obrządku łacińskiego. Wszystkie dotychczasowe sakramenty przyjął zgodnie z tradycją rzymską. Również święcenia kapłańskie miał przyjąć w rycie łacińskim, Tymczasem – z powodu ugody – nie mógł tego uczynić.

Zbliżały się święcenia, więc kleryk Balicki musiał zwrócić się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o zmianę obrządku. W uzasadnieniu napisał: "Obrządek greckokatolicki jest dla mnie obcy. Nie znam liturgii Kościoła wschodniego ani ruskiego języka".

Jedność w różnorodności
Okres jego życia i pracy na terenie diecezji przemyskiej był niezwykle urozmaicony kulturowo. Od 1827 do 1925 r. diecezja – należąca do metropolii lwowskiej – obejmowała ok. 23 tys. kilometrów kwadratowych. Przeważali w niej Polacy obrządku łacińskiego, stanowiący 50 proc. ogółu ludności. Drugą grupę stanowili Ukraińcy obrządku greckokatolickiego – 40,2 proc. Ostatnią liczącą się narodowością byli Żydzi – 9 proc.

W okresie duszpasterskiej pracy ks. Balickiego w diecezji działały liczne bractwa, stowarzyszenia i organizacje kościelne, które pielęgnowały właściwe sobie ideały i tradycje. Można tam było spotkać trzecie zakony, sodalicję mariańską, bractwo trzeźwościowe czy Związek Katolicko-Społeczny i Akcję Katolicką. Troska o zagubione owce
Ks. Balicki szeroko rozumiał swoją duszpasterską misję. Posługując w szpitalu, spotkał tam prostytutki, leczące się – jak mówił – na zawodowe choroby. Próbował je nawracać, co nieraz się udawało, ale jego troska była odpowiedzialna. Nie ograniczał się tylko do sfery moralnej. Dla niego ważny był cały człowiek. Dlatego, chcąc zapewnić im warunki do normalnego życia, starał się umieszczać je w odpowiednich zakładach. W 1916 roku – mimo trudnych wojennych warunków – zakupił mały dom, gdzie utworzył rodzaj schroniska dla prostytutek pod opieką sióstr magdalenek.

Kiedy przybył na pierwszą placówkę, musiał stawiać czoła nie tylko obowiązkom wynikającym z sakramentalnej posługi. W parafii Polna, gdzie było zaledwie 1500 wiernych, istniały aż cztery karczmy. Nowy wikary, widząc poważne zagrożenie pijaństwem, walczy z nałogiem poprzez konfesjonał i ambonę. Dzięki swoim zdecydowanym działaniom doprowadził najpierw do zlikwidowania miejsc, gdzie zarabiano na słabościach prostego ludu. Później namawiał wiernych do trzeźwości.

Uspokajał kleryków
Ks. Balicki troszczył się też o sprawy powołań. Jako profesor w seminarium dawał przykład prawdziwej pobożności, rozpoczynając wykłady od modlitwy na kolanach. Był też prefektem odpowiedzialnym za dyscyplinę alumnów i rektorem. Niektórzy wątpili w jego zdolności do pełnienia tych funkcji, ale wypowiedzi świadków mówią, że jako rektor był niezwykły: "Był wymagający – zauważył ks. Grochowski – ale nie uciążliwy". "Był przełożonym bardzo cichym – wspomina ks. Stefan Momidłowski – zdawać by się mogło, że zanadto cichym, a właściwie tą ciszą swego postępowania utrzymywał ciszę i spokój domu".

O wpływie, jaki wywarł na seminarzystów, świadczy jego wielka popularność dzisiaj. Wielu kleryków odwiedza grób Błogosławionego w czasie sesji egzaminacyjnej. Na kartkach zapisują swoje prośby. W książce pamiątkowej można nawet znaleźć słowa kleryków, którzy rezygnując z drogi do kapłaństwa, dziękują ks. Janowi za orędownictwo. Chleba powszedniego...
W drugiej połowie XIX wieku społeczeństwo coraz boleśniej odczuwało tzw. kwestię społeczną. Robotnicy byli pozbawieni opieki państwa. Nie znano form ubezpieczenia socjalnego ani emerytur czy rent. Wraz z rozwojem przemysłu – paradoksalnie – przybywało ubogich.

Duchowieństwo katolickie zdawało sobie sprawę z wagi "kwestii społecznej". Księża współuczestniczyli w zakładaniu szkół, kółek rolniczych, ochotniczej straży pożarnej, czytelni oraz bibliotek.

Ks. Balicki – na prośbę biskupa – objął obowiązki prezesa Stowarzyszenia Młodzieży Rzemieślniczej, a po roku zajął się zakładaniem towarzystwa "Przyjaźń" – organizacji o charakterze zawodowym, skupiającej robotników i rzemieślników.

Wprawdzie szybko zrezygnował z działalności stowarzyszeniowej, ale wypowiadał się na tematy społeczne na łamach prasy w katolickim czasopiśmie "Echo Przemyskie".


* * *

Przy okazji procesu beatyfikacyjnego wielu komentowało fenomen błogosławionego kapłana. Wszyscy byli zgodni co do jednego: przesłanie, jakie pozostawił, jest ciągle aktualne. Wobec pluralizmu, moralnej i materialnej biedy – ks. Balicki dla współczesnego Kościoła pozostaje wzorem odpowiedzialnej troski. Zachęca, by wyjść naprzeciw potrzebom dzisiejszego człowieka. Wszystkim potrzebom.

Abp Józef Michalik:
Sługa Boży był wielkim duszpasterzem, który tworzył i realizował swe wizje teologiczne i duszpasterskie. Podstawą jego duchowości kapłańskiej była wiara i miłość. Stawał się wtedy nauczycielem wymagającym, bezkompromisowym, zatroskanym o treść przekazu. Wiara nie była dla niego czystą teorią, ale treścią życia.

Bp Wacław Świerzawski:
A więc nade wszystko kapłan... Wspominając dzisiaj tę postać, pytamy: co nam dzisiaj mówi? Trzeba poznawać tę postać, przybliżać ją, ale trzeba też pytać: a co ja wobec tego, co on w swoim orędziu mi zwiastuje, co mówi nam, kapłanom, alumnom, wychowawcom, nauczycielom, osobom konsekrowanym, rodzicom?...