Po pielgrzymce: U źródeł miłosierdzia

Danuta Mastalska

publikacja 12.04.2005 11:13

Tak bardzo żywo stoi jeszcze przed nami niedawna pielgrzymka Ojca Świętego do Ojczyzny. Wizyta ta była tak bogata w treść, że odkrywamy w niej wiele istotnych wątków, nad którymi warto się oddzielnie zatrzymać. Zaś one wszystkie, jak wiązka promieni wypływających z Serca Jezusa Miłosiernego, ogniskują się właśnie w Bożym Miłosierdziu. To z niego wypływa wszelkie dobro i ku niemu powraca

Ziemia jest "szczelnie otulona" Bożym Miłosierdziem i w nim bezpieczna (jest cała w Bożych rękach). Dlatego Jan Paweł II chcąc rozwinąć przed nami temat Bożego Miłosierdzia, już przy powitaniu, rozpoczął go wezwaniem: "Przestań się lękać". Nie lękaj się, lecz otwórz na przyjęcie orędzia o Bożym Miłosierdziu i podejmij je – włącz w jego zasięg zarówno głęboko osobiste jak i zewnętrzne zaangażowanie. Jeśli właśnie tak, a więc na serio, każdy z nas przyjmie to wezwanie Chrystusa, przypomniane przez Ojca Świętego, wówczas świat będzie rzeczywiście bezpieczny – zabezpieczona będzie nie tylko nasza ziemska egzystencja, ale też przyszły los, nasza wieczność z Bogiem.

Przesłanie Bożego Miłosierdzia nie jest tylko jakąś zewnętrzną "wytyczną", ale prawdą wszechogarniającą nasz ludzki byt, sięgającą do korzeni naszego jestestwa. Tu nie chodzi tylko o jakąś "akcję" Boga pobudzającą nas do czynów miłosierdzia (mimo że są one niezmiernie ważne), ale wpierw o nasze zanurzenie się w źródle Bożego Miłosierdzia – w Bogu. Najpierw my sami mamy dać się ogarnąć Bożemu Miłosierdziu i rozpocząć z Bogiem intymny dialog. Inaczej nawet dobre czyny szybko się staną komercją: ekonomiczną kalkulacją, "rynkową" konkurencją, eksportowym gestem i spektakularnym popisem. Jeśli Boże miłosierdzie nie dosięgnie wpierw głębi naszego serca – sprowadzimy je na własne drogi i wypaczymy jego obraz, w końcu porzucimy je. Aby do tego nie doszło, wciąż musimy przebywać u źródeł miłosierdzia. Zatem mamy wciąż "oczyma duszy wpatrywać się w oczy miłosiernego Jezusa" – jak powiedział Ojciec Święty. Chodzi tu więc nie o oczy Jezusa na namalowanym obrazie, ale o tę najgłębszą, najintymniejszą, nieustającą kontemplację miłosierdzia Jezusa, do której w końcu ma dojść nasza dusza kontemplując je wciąż bardziej każdego dnia. Tu jest punkt wyjścia dla wszelkiego miłosierdzia, jego źródło. Tak właśnie czyniła św. Faustyna – inaczej nigdy nie stałaby się apostołką Bożego Miłosierdzia.

Ojciec Święty wyraźnie przypomniał nam wielką rolę kontemplacji w chrześcijańskim życiu. Jakże wymowna była jego modlitewna cisza w katedrze na Wawelu i w Kalwarii Zebrzydowskiej. Jeśli zgodził się na obecność kamer w tak intymnym momencie, to uczynił to właśnie po to, by nam tę prawdę ukazać. Tę samą wymowę miało także skierowanie jego kroków do zakonów kontemplacyjnych. Chciał też wskazać, że kontemplacja nie jest tylko dla wybrańców, dla osób zamkniętych za kratami klasztornej klauzury, ale to powołanie każdego z nas i źródło żywotności chrześcijaństwa. Wielu zaskoczyło oglądanie z bliska człowieka głęboko zanurzonego w modlitwie. I szczególnie dla tych, którzy modlitwę uważają za stratę czasu, stało się wezwaniem do zrewidowania ich myślenia o niej. Warto także po tej pielgrzymce Ojca Świętego do Polski zastanowić się nad tym, jak przybliżyć kontemplację do wszystkich. Jak pomóc ją poznać i pokochać. Istnieją bowiem na jej temat także fałszywe uprzedzenia, niezrozumienie. Tymczasem kontemplacja nie jest jakimś dodatkiem do życia chrześcijańskiego czy ozdobnikiem, ale jego sercem. Tak na ten temat pisze wybitny biblista, ks. J. Kudasiewicz: "Kontemplacji [...] nie należy uważać za nadzwyczajną łaskę mistyczną, ale za normalne ukoronowanie życia chrześcijańskiego, branego serio". Myślę, że najlepszym sposobem uczenia kontemplacji jest właśnie ten, na jaki wskazał Jan Paweł II – sam kontemplując wobec nas.

W tym miejscu nie mogę nie wspomnieć o Wspólnotach Jerozolimskich z Paryża, założonych przez Pierre-Marie Delfieux. Oni właśnie kontemplują wspólnie ze świeckimi w kościele będącym pod ich opieką. Także codziennie w tym kościele razem z ludźmi sprawują oficja i Eucharystię. I można się zdumiewać owocami tej kontemplacji: kościół st. Gervais et st. Protais jest codziennie pełny – w sercu Paryża. Zdumiewające, jak ludzie świeccy lgną do kontemplacji, poznawszy ją. Można chyba powiedzieć, że Wspólnoty Jerozolimskie są zgromadzeniem monastycznym na miarę trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa i na miarę wezwania, jakie pozostawił nam Ojciec Święty w Krakowie-Łagiewnikach. Można również powiedzieć, że są one owocem Bożego miłosierdzia a zarazem jego zaczynem przygotowanym na obecne czasy dla prostego wprowadzania nas na drogi kontemplacji – czczenia Boga w Duchu i Prawdzie. Gdyż jak powiedział nam Ojciec Święty: "To Duch Święty, Pocieszyciel i Duch Prawdy, wprowadza nas na drogi Bożego miłosierdzia". Pozwólmy się zatem na nie wprowadzić zaczynając od kontemplacji oblicza Miłosiernego Jezusa.