Po pielgrzymce: Spotkaliśmy szczęśliwego Człowieka

publikacja 12.04.2005 10:59

Specjalnie dla nas papieską pielgrzymkę podsumowuje i komentuje O. JÓZEF AUGUSTYN

Po pielgrzymce: Spotkaliśmy szczęśliwego Człowieka

Dziewiąta pielgrzymka Jana Pawła do Ojczyzny była dla nas wielkim świadectwem życia i wiary. Najpierw była wielkim świadectwem modlitwy. Papież przyjechał do nas, aby się z nami modlić. Celem jego pielgrzymowania (mówił w czasie przywitania na lotnisku) były trzy spotkania liturgiczne, w czasie których miały miejsce ważne wydarzenia dla Kościoła w Polsce: konsekracja świątyni Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, beatyfikacja czterech Sług Bożych oraz obchody jubileuszu Kalwarii Zebrzydowskiej.

Pięknym dopełnieniem tej wielkiej wspólnej modlitwy była osobista, cicha modlitwa w Katedrze Wawelskiej i w Kalwarii Zebrzydowskiej. Obraz skupionego Papieża, któremu "towarzyszyła" medialna cisza (tak rzadkie zjawisko w telewizji) zrobił na wielu z nas wielkie wrażenie. Takiego momentu nie przeżyliśmy w czasie poprzednich spotkań. Papież - wcale tego nie planując - ukazał nam jednocześnie źródło siły i odwagi w dźwiganiu wielkiej odpowiedzialności za Kościół oraz w znoszeniu ciężaru starości, choroby i niemocy fizycznej. Mniej narzekalibyśmy na nasz trudny ludzki los: na doznawane krzywdy, na fizyczne niedomagania, różnorakie braki, gdybyśmy jego wzorem trwali cierpliwie i wytrwale na modlitwie. By zaakceptować życie takie, jakie Bóg nam daje, trzeba nieustannie zwracać się do Ojca wszelkiego życia. Jesteśmy w stanie dźwigać ciężary naszej egzystencji z godnością, cierpliwością, pokojem i pogodą ducha, tylko z pomocą Boskiej łaski. Dni spędzone z Janem Pawłem II były wielką szkołą pokornej akceptacji życia takim, jakie Bóg nam daje oraz wewnętrznej wierności przyjętym zobowiązaniom.

Starość, choroba, zmęczenie i fizyczne niedomagania widoczne w każdym słowie i geście nie przeszkadzały mu cieszyć się pełnią życia. Stwarzanie sytuacji humorystycznych w czasie spotkań, proste słowa typu: "Dziękuję za cierpliwość; Namawiają mnie, aby zdezerterował z Watykanu; A na koniec cóż powiedzieć? Żal odjeżdżać", ukazują człowieka, który potrafi się cieszyć z obecności i wielkiej życzliwości swoich rodaków.

Ojciec Święty uczył nas też wielkiej wrażliwości na ludzi ubogich i słabych. "Miłosierdzie Boże znajduje swoje odzwierciedlenie z miłosierdziu ludzi". Te słowa wypowiedziane w dniu przyjazdu były jakby streszczeniem całego Jego nauczania. Wielokrotnie Jan Paweł II wymieniał te same kategorie ludzi: bezrobotnych, bezdomnych, ludzi w podeszłym wieku, samotnych, rodziny wielodzietne, ludzi pozbawionych perspektyw życiowych. Nawoływał z mocą, abyśmy nie pozostali na nich obojętni. Na zakończenie całej pielgrzymki Jan Paweł II zawierza ich Matce Kalwaryjskiej: "Wypraszaj to, czego dzieci Twoje najbardziej potrzebują. Dla ubogich i cierpiących otwieraj serca zamożnych. Bezrobotnym daj spotkać pracodawcę. Wyrzucanym na bruk pomóż znaleźć dach nad głową. Rodzinom daj miłość, która pozwala przetrwać wszelkie trudności". Ta modlitwa jest wielkim świadectwem ewangelicznej troski o tych, "którzy się źle mają".

Ze szczególną troską i wrażliwością Papież mówił o dzieciach i młodzieży. "Pragnę przytulić do serca dzieci i młodzież" - mówił w Balicach witając się z rodakami. "Potrzeba 'wyobraźni miłosierdzia' - powiedział w Łagiewnikach - aby przyjść z pomocą dziecku zaniedbanemu duchowo i materialnie; aby nie odwracać się od chłopca czy dziewczyny, którzy zagubili się w świecie różnorakich uzależnień lub przestępstwa; aby nieść radę, pocieszenie, duchowe i moralne wsparcie tym, którzy podejmują wewnętrzną walkę ze złem". W Kalwarii Zebrzydowskiej zaś prosił Maryję: "Młodym pokazuj drogę i perspektywy na przyszłość. Dzieci otocz płaszczem swej opieki, aby nie ulegały zgorszeniu". Nawoływał do udzielania skutecznej pomocy rodzinom, szczególnie rodzinom wielodzietnym, aby zapewnić lepszy "los dzieciom" oraz umożliwić należne wykształcenie.

I ta pielgrzymka była wielką lekcją prawdziwej miłości do ojczyzny. W przemówieniu powitalnym Jan Paweł II powiedział prosto: "Sprawy polskie leżą mi bardzo na sercu". Na przestrzeni całego swojego pontyfikatu "nasz" Papież śledził uważnie to, co działo się w ojczyźnie. Właśnie dlatego mógł powiedzieć: "Wiem, jak zmieniła się nasza Ojczyzna od czasu mojej pierwszej wizyty w 1979 roku. To już kolejna pielgrzymka, podczas której mogę obserwować, jak Polacy zagospodarowują odzyskaną wolność." Ojciec Święty jak dobry ojciec chwali nas za osiągnięcia i potwierdza kierunek przemian w Ojczyźnie: "Jestem przekonany, że kraj nasz zmierza odważnie ku nowym horyzontom rozwoju w pokoju i pomyślności". W tym kontekście też, przywołując słowa Siostry Faustyny, zachęca nas do wdzięczności Bogu za wszelkie dobro, jakie staje się udziałem Polski i Polaków: "Ojczyzno moja kochana; Polsko, (...) Bóg Cię wywyższa i wyszczególnia, ale umiej być wdzięczna!" (Dzienniczek, 1038). Opuszczając Polskę Papież zawierza raz jeszcze jej trudne sprawy Bożej Opatrzności i zachęca odpowiedzialnych do "troski o dobro Rzeczypospolitej i jej obywateli".

Obecny Papież jest człowiekiem wielkiego realizmu, także politycznego. Doskonale zdaje sobie sprawę, że pozostawanie Polski poza strukturami europejskimi mogłoby ją spychać na margines cywilizacyjnych przemian w Europie i w świecie. Potwierdzając więc dążenia władz do wejścia do Unii, jednocześnie przestrzega, by Polacy "nie zatracili własnej tożsamości, ale ubogaci swą tradycją ten kontynent i cały świat". W ten sposób Papież wzywa nas, abyśmy nie postrzegali jednoczącej się Europy jako zagrożenia dla naszych wartości duchowych i religijnych, ale wręcz przeciwnie, byśmy chcieli nimi podzielić się z Zachodem, który w dużym stopniu uległ już rozmyciu moralnemu i religijnemu.

Chrześcijanie, który w lęku przed światem zamykają się w swoich wspólnotach czyniąc z nich getta, degradują swoje powołanie misyjne: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszystkim narodom". Wielkie imperium pogańskiego Rzymu nie było przez pierwszych uczniów odbierane jako zagrożenie dla ich wiary, ale jako wielkie wyzwanie i szansa. Czym będzie Unia dla naszej wiary nie zależy bynajmniej od Unii, ale od nas samych. Niewątpliwie wejście w europejskie struktury będzie ważnym egzaminem z autentyzmu wiary i życia moralnego Polaków.

Papież wielokrotnie wzywał Kościół w Polsce do otwarcia się na ducha misyjnego. Uczynił to także i w czasie tej pielgrzymki. Do dwóch i pół miliona ludzi na krakowskich Błoniach mówił: "Proszę was zatem, módlcie się, aby w Kościele w Polsce rodziły się coraz liczniejsze powołania misyjne. W duchu miłosierdzia nieustannie wspierajcie misjonarzy pomocą i modlitwą". W Polsce istnieje wiąż wielka obfitość powołań kapłańskich i zakonnych. To wielki dar hojności Boga. Jeżeli Kościół w Polsce pragnie go zachować, musi wziąć sobie do serca to "Piotrowe wezwanie".

W niektórych diecezjach polskich księża proboszczowie wręcz bronią się przed otrzymaniem kolejnego wikarego, a u naszych południowych i wschodnich sąsiadów, nie mówiąc w Afryce czy też w wielu krajach Ameryki Południowej i Azji, księża w niedzielę odprawiają po pięć czy też więcej Mszy św. Idąc za wezwaniem Piotra, seminaria polskie winny wychowywać alumnów nie tylko dla zaspokajania potrzeb własnej diecezji, ale dla całego Kościoła.

Dla mnie jako dla księdza wizyta papieska była wielką szkołą autentycznego życia i duszpasterstwa. Jan Paweł II daje nam, księżom, piękny wzór, jak mamy się modlić, jak przezwyciężać różnorakie ludzkie niemoce, jak uczyć się wewnętrznej wolności, jak prowadzić dialog młodzieżą, jak przygotowywać się do kazań, jak pomagać bezdomnym i bezrobotnym, jak wspomagać ludzi walczących ze złem, jak chronić dzieci i młodzież przed zepsuciem. W każdej pielgrzymce papieskiej podziwiam precyzję słów przygotowanych przez "naszego" Papieża "dla swoich umiłowanych rodaków". On się nami interesuje. On nami żyje. Właśnie dlatego, przyjeżdżając do nas raz na kilka lat, dobrze wie, co nam powiedzieć. Jego słowa nie są jednak przygotowywane w ostatnich kilku tygodniach przed pielgrzymką, ale one rosną w nim dla nas w ciągu lat: od pielgrzymki do pielgrzymki. Homilie papieskie są najlepszym wzorem nowoczesnego kaznodziejstwa. Aby "dobrze mówić" do ludzi, trzeba ich kochać, trzeba się nimi interesować, trzeba wiedzieć "co im w duszy gra". Papież dobrze wie, co "nam gra w duszy" i dlatego jego słowo odnajduje taki mocny oddźwięk w naszych sercach.

I jeszcze jeden piękny rys papieskiej szkoły w tych niezapomnianych dniach. Jan Paweł II uczył nas prostego, dziecięcego nabożeństwa do Matki Najświętszej. Wyznaje szczerze, iż jego serce "wychowywała Matka Boża Kalwaryjska", z którą "był związany od dziecinnych lat". Jej zawierza całe swoje dotychczasowe życie i całą swoją przyszłość: "Matko Najświętsza, Pani Kalwaryjska, wypraszaj także i mnie siły ciała i ducha, abym wypełnił do końca misję, którą mi zlecił Zmartwychwstały. Tobie oddaję wszystkie owoce mego życia i posługi; Tobie zawierzam losy Kościoła; Tobie polecam mój naród; Tobie ufam i Tobie raz jeszcze wyznaję: Totus Tuus, Maria! Totus Tuus".

W ciągu tych trzech dni spotykaliśmy Człowieka starego i utrudzonego życiem, ale jednocześnie Człowieka szczęśliwego.