Szczególna więź

Ewa Kozakiewicz

publikacja 12.04.2005 00:36

Przed wizytą Ojca Świętego w Krakowie w Bazylice św. Floriana przy ul. Warszawskiej zebrało się szczególne grono ludzi, by wspominać dawne dzieje. Po roku pracy w wiejskiej parafii w Niegowici ks. Karol Wojtyła w kolegiacie św. Floriana rozpoczął posługę duszpasterską, jako wikary(1949-1951).

Na spotkanie przyszli ludzie, którzy chcieli powspominać tamte czasy i klimat rodzącego się przy tym kościele drugiego w Krakowie po kościele św. Anny, ośrodka duszpasterstwa akademickiego.
Zgromadzonych powitał obecny proboszcz parafii ks. prałat Jan Czyrek, który po raz pierwszy zetknął się z ks. Karolem Wojtyłą w Krakowskim Seminarium Duchownym.

– "Ten człowiek był dla mnie niedościgłym wzorem kapłana i pasterza" – powiedział. Ks. proboszcz przypomniał, że wielu wiernych, uczestniczących w pierwszych konferencjach prowadzonych przez młodego wikariusza już "przeminęło", a spotkanie tuż przed przyjazdem Ojca Świętego ma przypomnieć to, co się kiedyś działo w parafii, dzięki osobom, które dają temu świadectwo.

Spotkanie "Jak dawni studenci wspominają duszpasterza Karola Wojtyłę?" prowadził dr Stanisław Abrahamowicz. Nie była to akademia "ku czci", ale ponad dwu i pół godzinna pasjonująca opowieść snuta przez ludzi, którzy przypominali sobie fakty ze swego życiorysu mocno i głęboko związane z postacią obecnego Ojca Świętego. "Każdy chętnie szedł za Nim" – powiedział Stanisław Abrahamowicz, który w latach 50. mieszkał przy ul. Filipa 19 i często przychodził rankiem do kościoła i pomagał organiście śpiewać godzinki.

Zofia Jaroń i Teresa Skawińska mocno związane z duszpasterstwem akademickim przy kościele św. Anny zaprosiły ówczesnego studenta Wyższej Szkoły Muzycznej – Joachima Gudla, aby pomógł przy parafii św. Floriana stworzyć chór. Tak też się stało. "Powstał chór młodzieży męskiej, często nawet bez głosu i słuchu" – śmiejąc się wspominał Stanisław Abrahamowicz, ale z wielkim zapałem i sercem do tego, co robiliśmy.

A śpiewano wówczas chorał gregoriański, ukochany przez ks. Karola Wojtyłę, który chętnie zawoził "chórek" do opactwa tynieckiego, aby tam śpiewać mszę gregoriańską. Wkrótce do chóru męskiego dołączyły mieszkanki z pobliskiego internatu, domu Sióstr Nazaretanek. - "Wspólne śpiewanie zbliżało nas z Nim" - mówiono podczas spotkania, przypominając, jak to sami ówcześni studenci i studentki chodzili za księdzem, aby zechciał głosić im nauki.

Inicjatywa duszpasterstwa akademickiego przy parafii św. Floriana wyszła od wspomnianych wcześniej Zofii Jaroń i Teresy Skawińskiej. Teresa Skawińska wspomina to zresztą w wydanych przez Polską Misję Katolicką w Paryżu wspomnieniach pt. "On rozda miłość". Pierwsza konferencja odbyła się w kościele św. Floriana po lewej stronie od wejścia, przy bocznym ołtarzu, przed którym stało kilka ławek.

Stanisław Abrahamowicz pamięta ten wykład "Rozważania o istocie człowieka", który dla studentów z wykształceniem technicznym był bardzo trudny do zrozumienia. Ale to nie zniechęciło wcale studentów Politechniki Krakowskiej, którzy coraz tłumniej zaczęli przychodzić do kościoła, a wykłady przepisywano i rozpowszechniano "pocztą pantoflową".

Powstała także specjalna skrzynka do której można było wrzucić pytania, na które ks. Karol Wojtyła odpowiadał na kolejnych zajęciach. "Opływała nas ta mądrość, jak rzeka szeroko rozlana, pociągająca swym pięknem. A słowa były zawsze nasycone wielkim umiłowaniem człowieka młodego, uczącego się życia" - pisze w książce Teresa Skawińska. Obecni inżynierowie wspominali ówczesne konferencje – "wywód był zawsze logiczny jak dowód matematyczny".

Nie było tematów tabu. Sprawa odpowiedzialności za miłość, nurtująca ówczesnych studentów znalazła miejsce w naukach duszpasterstwa akademickiego. Tak powstał pierwszy w Polsce kurs nauk przedmałżeńskich, zorganizowany też przez "Wujka", bo tak młodzież nazywała swego kapłana.
Niektórzy uczestnicy nauk ukochanego wikariusza zaczęli tworzyć rodziny. Państwa Abrahamowiczów i Rybickich łączą więzy rodzinne. Stanisław Rybicki poznał swoją przyszłą żonę Danutę na balu u Nazaretanek.

Wtedy pokazała mu niegrzecznie język. W 6 lat potem w 1957 r. ks. Karol Wojtyła udzielił im ślubu, potem ochrzcił dwóch synów: Stanisława i Grzegorza. Te więzy przyjaźni przetrwały różne momenty. Stanisław Rybicki wspomina rok 1978, kiedy odwoził ks. kard. Karola Wojtyłę ze wspólnej wyprawy turystycznej z Pomorza Zachodniego.

– "Stasiu, miałem 9 dni urlopu, kiedy taki będę jeszcze miał?" - powiedział przyszły Papież. W miejscu ostatniego wspólnego biwaku w 1979 r. z inicjatywy państwa Rybickich nad Jeziorem Krępskim niedaleko Wałcza powstał pierwszy w Polsce pomnik upamiętniający bytność Ojca Świętego zwany przez Jego przyjaciół "plackiem". To betonowy medal z wtopionymi z metalu literami. "Żadna budowla na świecie nie miała tylu utytułowanych robotników, jak ja – wspomina inż. Stanisław Rybicki – sami profesorowie i doktorzy, którzy z pieśnią na ustach mieszali wodę i piasek".

Danuta Rybicka wspomina młodzieńczy czas spędzony w "Rodzince" z rozrzewnieniem, nie tylko dlatego, że tam poznała swego przyszłego męża. Przypomina o duchowym bogaceniu się poprzez obcowanie z tak wielką osobowością. "On nas uczył nie pouczając, bez słów nas kształtował" – mówi.

Opowiada jak to na biwakach, w rozmowach ksiądz Wojtyła wtrącał zwroty francuskie i włoskie, cytaty łacińskie i fragmenty z literatury polskiej. "Wstydziliśmy się, gdy nie wiedzieliśmy o co chodzi. Każdy potem wertował księgi, uczył się języków" mówiła Danuta Rybicka. "Ojciec Święty wówczas, kiedy nie było to jeszcze przyjęte nauczył nas częstego przyjmowania Pana Jezusa". Do największych przeżyć zalicza pani Danuta msze święte recytowane, które wprowadził ks. dr Karol Wojtyła. – "To był pełny udział, żywe uczestnictwo."

Aleksander Litewka, obecnie historyk, syn tapicera z ul. św. Filipa pamięta doskonale jak z bratem Marianem przywieźli ręcznym wózkiem ojca schody do ołtarza, przygotowywanego na Boże Ciało. Spotkali wówczas księdza doktora, który chwycił pod brodę małego Olka i zapytał – chcesz być ministrantem? Tak, bardzo! - odrzekł chłopiec, którego życie nieświadomie wówczas nagle zmieniło nurt.

Andrzej Schoenowitz był ministrantem u św. Floriana od 1946 r. Obecnie wiceprezes ważnego przedsiębiorstwa doskonale pamięta, że nowemu księdzu, który w parafii pojawił się w 1949 roku "trzeba było służyć szczególnie". "Chodziło Mu o prawidłowe i staranne wymawianie tekstów po łacinie" – wspomina. Ksiądz Karol Wojtyła starał się też poszerzyć nam horyzonty. Zachęcał nas do kontaktów z sąsiadującą na ul. Warszawskiej Państwową Szkołą Teatralną i próbowania odgrywania w kościele wymyślonych scen np. z "Potopu" - dodał mgr inż. Andrzej Schoenowitz.

Kiedy ks. Karol Wojtyła został przeniesiony do kościoła św. Katarzyny i zamieszkał przy ul. Kanoniczej "poszliśmy tam, gdzie był, chcieliśmy być blisko naszego duszpasterza" - opowiadali członkowie dawnego duszpasterstwa akademickiego i ministranci, którzy czynią tak do dziś. Szczególnie podczas pielgrzymki Ojca Świętego do kraju.