Homilia do dzieci na VII Dzień Papieski

Ks. Andrzej Kołek, Katowice (dla Fundacji "Dzieło Nowego Tysiąclecia")

publikacja 11.10.2007 14:25

28 niedziela zwykła w ciągu roku C

Kochane dzieci!

I.
Przed chwilą także byliśmy świadkami niezwykłego wydarzenia. Pan Jezus spotkał dziesięciu ludzi chorych na trąd. Ta straszna choroba powodowała, że chory z każdym dniem cierpiał coraz bardziej. Zmieniała się jego twarz, trudniej było się poruszać. Ale trędowaci odczuwali ból jeszcze z innego powodu: Nie mogli przebywać z ludźmi zdrowymi, mieszkali więc daleko, poza miastami, czekając samotnie na śmierć. Kiedy szli w kierunku zdrowych musieli ostrzegać, że właśnie się zbliżają. Zdrowi uciekali ile tylko sił w nogach, bojąc się zarażenia. Straszne stawało się życie bez przyjaciół, bez rozmowy, zabawy z innymi ludźmi. Trzeba było zostawić na zawsze tych, z którymi kiedyś się bawiło, uczyło, pracowało.

Jezus postąpił zupełnie inaczej, niż jego rodacy, blednący ze strachu przed trądem. Spotkał się z chorymi, pewnie wysłuchał i porozmawiał. Ofiarował im swój czas i dobre serce. Na końcu uzdrowił. Niestety, tylko jeden z uzdrowionych okazał wdzięczność. Ale prawdziwa miłość nie czeka na piękne słowa, kolorowe bukiety kwiatów, upominki. Cieszy się z tego, że po prostu jest. Jednak warto być wdzięcznym, bo wtedy miłości szybko przybywa. Kiedy powiesz komuś dobre słowo, bo okazał Ci pomoc – ten ktoś jeszcze chętniej pomoże w przyszłości. Dlatego Jezus zachęca nas do pomocy i wdzięczności. Mówi do nas swoim słowem. Ale mówi też w inny sposób, także bardzo ciekawy: Przez życie ludzi, którzy postanowili dokładnie naśladować Jezusa. Poznali Jego życie, przemyśleli i zapragnęli stać się podobni do Niego.

II. Dzisiaj wspominamy takiego właśnie człowieka. Znamy go dobrze: To Ojciec święty Jan Paweł II. Kiedy myślę o Nim, zaraz przypominam sobie Jezusa, który wychodził do trędowatych, rozmawiał z nimi, uzdrawiał. Papież z Polski wiele podróżował. Przyjmował nie tylko prezydentów i królów. Odwiedzał najpierw kościoły, a potem szpitale. Spotykał się ludźmi zupełnie opuszczonymi. Starał się rozmawiać z nimi, mówić, ze jest Ktoś, kto ich kocha. Chorzy do końca życia wspominali chwile spędzone blisko Niezwykłego Gościa. Wielu odzyskiwało siły do walki z chorobą, wielu nawracało się, aby zostać przyjacielem Jezusa podobnie, jak Dobry Papież.

Ale Ojciec święty nie tylko rozmawiał z cierpiącymi. Prosił wszystkich o pomoc dla najuboższych: Jeśli popatrzymy na innych ludzi, jak patrzy się na siostrę lub brata, wtedy świat stanie się lepszy, a na buziach zagości uśmiech. Drobnym wyrzeczeniem, niewielką ofiarą, można nakarmić najgłodniejszych, którzy bez pomocy bogatszych szybko umrą z głodu.

Papież przypominał przykazania, aby nikt nie cierpiał krzywdy ze strony silniejszych. Bronił życia człowieka. Pomyślmy przez chwilę, jak smutny stałby się świat, gdyby nie było na nim waszego przyjaciela czy najlepszej koleżanki.

Sporo czasu Jan Paweł II spędzał z dziećmi. Brał je na ręce, błogosławił. Cieszył się każdym młodym człowiekiem, tak, jak my cieszymy się naszymi najbliższymi. A trochę starszym Waszym koleżankom i kolegom przypominał: Musicie od siebie wiele wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali…Bo człowiek jest jak sportowiec – im więcej trenuje, tym piękniej wygrywa. III. Widzimy w tym wszystkim coś ciekawego. Najpierw Jezus, potem Jan Paweł II pomagał cierpiącym i smutnym. Teraz czas na każdego z nas. Ale.. jak tu pomóc? Trędowatych nie mamy dookoła. Na inny kontynent z papieżem tez nie polecimy. Nie martwmy się. Są na to sposoby.

Krok pierwszy: Najpierw trzeba nam siły. Jan Paweł tę siłę czerpał z częstej Eucharystii. Dlatego i my dzisiaj przyszliśmy do kościoła, bo Jezus spotyka się z każdym i daje mu moc. Kiedy przyjmiemy Go w Komunii, poprośmy przez chwilę, abyśmy tak potrafili pomagać innym jak On sam i Jego dobry Przyjaciel, Jan Paweł II (do tego elementu warto powrócić w chwili dziękczynienia w ciszy po Komunii).

Krok drugi: Pomyślmy przez chwilę, komu chcielibyśmy okazać pomoc. Może koledze w klasie lub na podwórku, któremu wydaje się, że nie ma kolegów? Może koleżance, której nauka nie wchodzi szybko do głowy? Może panu dozorcy, któremu nikt się nie kłania? Każdy z nas przypomni sobie twarz tej osoby (wprowadzamy chwile ciszy do podjęcia refleksji).

Krok trzeci: Jak okażemy im pomoc? Może zaprosimy do gry kolegę, który nie wierzy, że można pięknie bawić się na boisku, może pomożemy w nauce komuś, kto w uczeniu się nie jest siłaczem? Każdy z nas wpadnie za chwilę na cudowny pomysł. A jeśli komuś nic nie uda się niczego wymyślić – to po zakończeniu Mszy można złożyć do skarbonki cząstkę swojego kieszonkowego – ten pieniądz nie zakupi dla nas gumy do żucia, ale pomoże w nauce najbiedniejszym naszym kolegom i koleżankom.
Zapytacie: Po co to wszystko? Aby podziękować Jezusowi za Jego dobro. Aby podziękować też Ojcu Świętemu. Podobnie, jak uczynił wdzięczny trędowaty, którym tak bardzo ucieszył się Zbawiciel.

Słowo do Rodziców: Obchodzony dzisiaj dzień papieski opatrzono hasłem: Jan Paweł II -obrońca godności człowieka. Wielkie słowa, które najprościej można zamienić na refleksję nad Papieżem-Polakiem, pomagającym najbiedniejszym. Ten zachwyt warto wzbudzić w naszych pociechach, bo przykłady pociągają. Trzeba ludzi dobrego serca. Bez nich świat może stać się koszmarem. Dlatego zapraszam wszystkich Drogich Rodziców do dialogu z dzieckiem nad postanowieniem zrodzonym po dzisiejszej Mszy świętej: Komu i jak chciałbym pomóc, by ów „ktoś” odzyskał radość. Jeśli dziecko chciałoby wspomóc Dzieło Nowego Tysiąclecia, zechciejmy mu udzielić drobnego kredytu.