W Rzymie nie pozwolą na Nigeryjczyka

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 13.04.2005 13:00

Gdyby kardynałowie postanowili wybrać kogoś o poglądach identycznych jak Jan Paweł II, nigeryjski kardynał Francis Arinze byłby kandydatem doskonałym - mówią znawcy Watykanu. Jednak w Afryce wiedzą, że świat nie dojrzał jeszcze do czarnego papieża - twierdzi Gazeta Wyborcza.

Irlandzka firma bukmacherska z Londynu gotowa jest płacić tylko 11 funtów za każde 4 postawione na to, że następny papież będzie miał czarny kolor skóry. Według Paddy Power nigeryjski kardynał Francis Arinze jest głównym faworytem (za drugiego, Włocha, arcybiskupa Mediolanu Dionigiego Tettamanziego przyjmuje zakłady tylko w stosunku cztery do jednego), by po Janie Pawle II zostać gospodarzem Watykanu.

Gdyby istotnie kardynałowie podczas konklawe wybrali kardynała Arinze, stałby się on pierwszym w historii Kościoła katolickiego czarnoskórym papieżem i pierwszym od czasów Gelazego I z końca V stulecia wywodzącym się z Afryki.

W czasach, gdy dwie trzecie katolików stanowią mieszkańcy tzw. Trzeciego Świata, wybór papieża Afrykanina nie powinien wydawać się sensacją. "Nie wolno ignorować demografii" - napisała jedna z kenijskich gazet, żądając poważnego rozpatrzenia kandydatury kardynała Arinze. Ale sami afrykańscy kardynałowie nie wierzą w to, aby któryś z nich został następcą Jana Pawła II. "Ani psychologicznie, ani duchowo, Zachód nie jest jeszcze gotowy na czarnego papieża" - stwierdził smutno kardynał Bernard Agre z Wybrzeża Kości Słoniowej. - "Problem tkwi w psychice ludzi. Wydaje mi się, że afrykański papież byłby zbyt rewolucyjnym, zbyt wielkim wyzwaniem dla świata, Kościoła, a także dla siebie samego".

Jan Paweł II: po prostu Afrykę lubił

Jan Paweł II upodobał sobie Afrykę. Żaden inny papież i mało który przywódca duchowy czy polityczny podróżował na ten kontynent tak często. Pielgrzymował tu 13-krotnie, przemierzył Afrykę wzdłuż i wszerz. Odwiedził Południową Afrykę i Sudan, Nigerię i maleńkie królestwo Lesoto, Zimbabwe i Zambię, Tanzanię i Kenię, Kamerun i maciupką Gambię, Angolę i wyspiarski archipelag Seszeli, cieszącą się opinią ziemskiego raju Ghanę i Ruandę, która wkrótce miała się stać symbolem piekła na ziemi. Gościł nawet w muzułmańskich Senegalu i Burkina Faso.

Przyglądając się papieskim pielgrzymkom na Czarny Ląd, trudno się było oprzeć wrażeniu, że Jan Paweł II po prostu Afrykę lubił. Dobrze się czuł wśród spontanicznie reagujących wiernych. Dla Afrykanów zaś był pierwszych papieżem, który nie tylko tak często ich odwiedzał, ale któremu ich problemy zdawały się być rzeczywiście bliskie. "Był jednym z niewielu prawdziwych przyjaciół Afryki" - powiedział po śmierci Jana Pawła II przewodniczący Unii Afrykańskiej Alpha Oumar Konare, były prezydent Mali.

Podczas podróży do Afryki Papież upominał się o prawa biednych i cierpiących, nauczał o potrzebie solidarności i pomocy, a własne cierpienie nadawało jego słowom szczególnej wiarygodności i mocy. Afrykanie wierzyli zresztą w to, że Jan Paweł II lepiej rozumiał Afrykę niż poprzedni papieże, bo sam pochodził z Polski, ubogiej, doświadczonej totalitaryzmami i wojennymi pożogami.

Sprzeciwiał się apartheidowi w Południowej Afryce tak samo, jak sprzeciwiał się komunizmowi w Europie Wschodniej. Pielgrzymując po Czarnym Lądzie, składał wizyty miejscowym tyranom, ale wytykał im pogardę dla praw człowieka i obywatelskich swobód. Takim najbardziej zapamiętali Papieża Nigeryjczycy, gdy przyjechał do nich w 1998 r. i publicznie łajał wojskowego despotę Saniego Abachę i domagał się, by wypuścił z więzień ludzi wtrąconych za polityczne przekonania.

Podczas wizyty na Wybrzeżu Kości Słoniowej Papież odwiedził monstrualną bazylikę, jaką na wzór watykańskiej Bazyliki św. Piotra miejscowy dyktator Felix Houphouet-Boigny wzniósł w swojej rodzinnej wiosce Yamassoukro, ogłoszonej zresztą stolicą kraju. Jan Paweł II zgodził się poświęcić świątynię, ale pod warunkiem, że władze Wybrzeża Kości Słoniowej zbudują po sąsiedzku także szpital dla biednych.

Papież upominał się o pokój, wzywał i błagał, by przerwać niezliczone wojny, wyniszczające Afrykę, Watykan podejmował się mediacyjnych misji. W imieniu chrześcijan Jan Paweł II przeprosił Afrykę za epokę niewolnictwa. Krytykował tak niepopularną w Afryce amerykańską wyprawę wojenną do Iraku, a także zachodni konsumpcjonizm, który zdominował duchowość i stał się obowiązującym stylem życia w bogatych Europie i Ameryce.

Liberałowie wytykali Papieżowi, że walcząc z antykoncepcją, pozbawiał Afrykanów jedynego na razie skutecznego i dostępnego im ratunku przed AIDS - prezerwatyw. Jednak dla Afryki przywiązanej do tradycji i tradycyjnych kanonów moralności konserwatywne nauki Jana Pawła II, jego odwoływanie się do wartości rodziny, nawet jego bezskuteczne wezwania do abstynencji, wydawały się czymś bliskim.

"Kiedy przyjeżdżał do nas, mówił językiem dla nas zrozumiałym" - wspominał jeden z nigeryjskich księży papieskie pielgrzymki - "Troszczył się o nas, modlił się, domagał się dla nas praw. Nic dziwnego, że był tu wyjątkowo popularny i że za jego pontyfikatu Kościół w Afryce nabrał wigoru jak nigdy dotąd".

Według kościelnych szacunków w ciągu pontyfikatu Jana Pawła II liczba katolików w Afryce podwoiła się i zbliżyła do 100 mln. Ewangelizacja, którą Jan Paweł II rozumiał jako jedno z najważniejszych zadań swojego pontyfikatu i współczesności, często sprawiała, że liczba nawróceń stawała się ważniejsza niż ich jakość. W 1994 r. w Ruandzie, jednym z najbardziej katolickich krajów Afryki, statystyczna pobożność społeczeństwa nie powstrzymała go przed ludobójczymi rzeziami, w których zbrodnie popełniali nie tylko wierni, ale nawet duchowni.

Jednak nawet ruandyjska tragedia nie mogła pomniejszyć niezwykłego renesansu Kościoła katolickiego w Afryce. Liczba nawróceń, ich gorliwa wiara, aktywność duchowieństwa robiły wrażenie szczególnie w zestawieniu ze stagnacją Kościoła i pustoszejącymi świątyniami w Europie i Ameryce.

Nawet w głównie muzułmańskiej Nigerii, najludniejszym, blisko 130-milionowym kraju Afryki, liczba katolików przekroczyła 20 mln. Nic dziwnego, że nigeryjski kardynał Francis Arinze stał się symbolem odrodzenia i sukcesu Kościoła oraz dobrego sąsiedztwa i dialogu chrześcijaństwa z islamem.

Arinze: najmłodszy biskup w Afryce

Francis Arinze przyszedł na świat w 1932 r. w wiosce Eziowelle w kraju ludu Ibo znajdującego się wówczas pod kolonialnym panowaniem Wielkiej Brytanii. W 1960 r. wycofujący się z Afryki Brytyjczycy włączyli ziemie Ibów do nowo utworzonego państwa Nigerii, której przyznali niepodległość.

Arinze urodził się w rodzinie wyznającej tradycyjne afrykańskie wierzenia. Kiedy chłopiec skończył dziewięć lat, rodzice zaprowadzili go do miejscowego kościoła św. Edwarda, żeby go ochrzcić. Kierowali się nie nagłym olśnieniem, lecz troską o przyszłość syna. W tamtych czasach nauka w chrześcijańskich szkołach misyjnych była jedyną możliwością zdobycia jakiegokolwiek wykształcenia. Nauczycielem i przewodnikiem małego Arinze został wielebny Cyprian Michael Iwene Tansi, misjonarz, którego w 1998 r. papież Jan Paweł II beatyfikował. Kraj Ibów stał się w ogóle twierdzą katolicyzmu w zachodniej Afryce.

Arinze skończył szkołę i wstąpił do seminarium duchownego, został wyświęcony na księdza, pojechał na studia do Londynu i Rzymu. W wieku zaledwie 34 lat został najmłodszym w całej Afryce biskupem Onitshy, wielkiego handlowego miasta nad rzeką Niger.

Tu zastała go krwawa wojna domowa, jaka wybuchła w Nigerii pod koniec lat 60., gdy czując się dyskryminowanymi przez władze centralne, Ibowie ogłosili secesję bogatej w ropę naftową prowincji Biafra. Bunt Ibów został po kilku latach zdławiony, ale w walkach, etnicznych rzeziach, a także z chorób i głodu zginęło ponad milion ludzi. Biskup Arinze spędził całą wojnę w kraju wśród wiernych.

W 1982 r. Arinze przygotowywał papieską pielgrzymkę do Nigerii i właśnie podczas niej poznał Ojca Świętego. W 1985 r. Jan Paweł II wezwał go do Watykanu, mianował kardynałem oraz przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzywyznaniowego. W tej roli Arinze dał się poznać jako wytrwały dyplomata, znawca religii muzułmańskiej oraz zręczny pośrednik w dialogu między chrześcijaństwem i islamem. Wywiązywał się z tej misji znakomicie, zdobył przyjaciół wśród uczonych i szejków w Afryce i Arabii Saudyjskiej, książąt znad Zatoki Perskiej, muzułmanów z USA. W październiku 2002 r. Papież mianował go prefektem Kongregacji do spraw Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Stanowisko to uważane jest za czwarte co do ważności w Kurii Rzymskiej.

W powszechnej opinii kardynał Arinze cieszy się opinią człowieka odważnego, obdarzonego poczuciem humoru i tradycjonalisty jak Jan Paweł II, ale w przeciwieństwie do zmarłego papieża niewykazującego się niezależnością i oryginalnością poglądów.

Podobnie jak Jan Paweł II Arinze sprzeciwia się aborcji, przedmałżeńskiemu seksowi, antykoncepcji, rozwodom, związkom homoseksualnym, wyświęcaniom kobiet na kapłanów, zniesieniu celibatu. Wobec innych wiar i kultur wykazywał się niezwykłą otwartością i zrozumieniem, ale w kwestiach moralności zawsze pozostawał nieprzejednanym konserwatystą. "Nie jesteśmy wynalazcami naszej wiary, lecz jedynie jej strażnikami" - powiedział w jednym z kazań, a homoseksualne związki nazwał kpiną z instytucji rodziny.

"Gdyby podczas konklawe kardynałowie postanowili wybrać na papieża kogoś o poglądach identycznych do tych, które głosił Jan Paweł II, Arinze byłby kandydatem wręcz doskonałym" - powiedział jeden ze znawców Watykanu.

Czarny papież: na to jeszcze za wcześnie

"Mam nadzieję, że na miejsce pierwszego od pół tysiąca lat papieża nie-Włocha kardynałowie wybiorą teraz pierwszego papieża z Afryki" - mówi Desmond Tutu, noblista i były anglikański arcybiskup. "Z wyjątkiem trzech wszyscy pozostali kardynałowie, którzy wezmą udział w konklawe, zostali wybrani przez Jana Pawła II i są podobnymi jemu samemu konserwatystami" - napisała kenijska "New Vision" - "Dlaczego nie mieliby więc wybrać Arinzego? Papież Jan Paweł II miłował Afrykę".

Według londyńskiej gazety "The Financial Times" pochodzenie Arinzego powinno być jego atutem. "Wywodząc się z wielkiego kraju będącego ojczyzną zarówno chrześcijan, jak muzułmanów, w sposób naturalny jest on predystynowany do przewodzenia Kościołowi w epoce trudnych stosunków z islamem" - napisała gazeta, podkreślając, że jako nie-Europejczyk byłby on postrzegany w świecie muzułmańskim nie jako ktoś obcy, wrogi, lecz swój. "Pochodząc z komunistycznej Polski, Karol Wojtyła okazał papieżem, który potrafił znakomicie sprostać wyzwaniu, jakie stanowił wówczas komunizm. Arinze może być dobrym papieżem, gdy wyzwaniem staje się islam".

Arinze nie jest jedynym z 15 afrykańskich kardynałów, którego nazwisko wymienia się przed wyborem nowego papieża. Wśród kandydatów na papieża pada też nazwisko drugiego kardynała z Nigerii Anthony'ego Okogie, który w przeciwieństwie do Arinze, pracującego od 20 lat w Watykanie, niesie posługę duszpasterską w Nigerii. Jako kandydata na papieża wymienia się też czarnoskórego kardynała z Kapsztadu 62-letniego Wilfreda Foxa Napiera.

Jednak sami Afrykanie nie za bardzo wierzą, by konklawe wybrało na papieża kardynała z Afryki. Podkreślają już choćby to, że wśród 120 kardynałów konklawe Afrykanów będzie tylko 15.

Przede wszystkim jednak Afrykanie nie wierzą w to, by Europa była gotowa na czarnego papieża.

"Owszem, kardynałów w Rzymie bardzo cieszą ogromne rzesze Afrykanów nawracających się na chrześcijaństwo, ale wciąż widzą oni w Afryce krainę pogaństwa i nie sądzę, by byli gotowi wynieść Afrykanów na wysokie godności" - stwierdził sceptycznie anglikański arcybiskup Kapsztadu Njongonkulu Ndungane, następca Tutu.

"Wątpię, by w Rzymie pozwolili na to, żeby nowym papieżem został Afrykanin" - przyznał Peter Nwokike, mieszkaniec nigeryjskiego miasta Enugu. "Póki co, to chyba utopia" - dodał Eugenie Rokhaya Aw z senegalskiego Dakaru. "Może kiedyś, za sto lat" - powiedział Samuel Macharia z Nairobi.

"Podział między czarnymi i białymi nie został jeszcze zażegnany. Czy biali zaakceptowaliby afrykańskiego papieża? Czy zgodziliby się na czarnego biskupa Rzymu? Obawiam się, że wielu raczej wystąpiłoby z Kościoła. Zobaczcie tylko, co spotyka choćby czarnoskórych piłkarzy" - napisał do BBC Paul Agbodza z Ghany - "Papież nie bał się Afryki ani Afrykanów, ale on był święty".

"Świat nie jest chyba jeszcze gotowy na papieża z Afryki" - przyznał arcybiskup Akry, kardynał Charles Patmer Buckle, a arcybiskup Gabonu Basile Mve wyznał, że Afryka "chciałaby jedynie, żeby nowy papież troszczył się o nią i miał ją w sercu tak jak Jan Paweł II".

Wojciech Jagielski